Iron Man 3... eh.
O razu zaznaczam- tekst nie jest recenzją, a przynajmniej nie zamierzoną. Dlatego nie piszcie mi w komentarzach 'łeee, słaba recka, autor to debil' itp. Chociaż... Jak chcecie to piszcie, co mnie obchodzi.
Anyway, sobota była jednym z najbardziej stresujących dni w moim życiu, bynajmniej nie przez ajronmena, Ot, czasem każdy ma takie momenty, kiedy ważą się jego dalsze losy, i w sumie tylko od niego zależy, co będzie dalej. Tak też było w moim przypadku. Na szczęście dla mnie, wszystko skończyło się pozytywnie. Jakie że miałem jeszcze trochę wolnego czasu, z kumplem który mnie rzeczonego dnia wspierał (a także, a może nawet w większym stopniu, robił za mojego szofera), wybraliśmy się na odstresowujący film. Wahaliśmy się pomiędzy 'Olympus has Fall' a 'Iron Man 3'. Mając dość ciepłe wspomnienia poprzednich części, wybraliśmy IM3, i szybko uiściliśmy w kasie opłatę, uzyskując w ramach bonusu gustowne okulary 'czyde'. Super.
Po pół godziny czekania udało się wejść na salę. Pierwsze, co zauważyliśmy, to gromada dzieci w wieku bez jedynki na początku- o tyle dziwne, że chyba film dostał klasyfikację 12+. No, nieważne, każdy swoje dzieci wychowuje, jego sprawa co im daje, nie moja to rzecz.
Standardowo w takich przypadkach, po półgodzinnym seansie reklam wody mineralnej, chipsów, kredytów hipotecznych i piwa, przeplatanych trailerami kolejnych, masowo produkowanych przez hiliłód blokbasterów rozpoczął się właściwy film.
Początek obiecujący, widzimy Starka 10 lat przed wydarzeniami z pierwszego filmu, oczywiście pijanego i z jakąś laską. No, standard. Później pojawia się jeszcze jakiś śmiesznie wyglądający naukowiec, pracujący z rzeczoną laską nad substancją, która przyspiesza regenerację roślinek. Spoko. Po jakimś czasie akcja przenosi się w czasy współczesne, gdzie pokazujemy głównego złego- terrorystę Mandaryna. Koniec spojlerów.
Niby fajnie, oglądam i oglądam, co jakiś czas sala wybucha śmiechem widząc kolejne gagi na ekranie oraz słysząc dowcipne dialogi. I myślę sobie 'co jest ze mną nie tak? czemu ja się nie śmieję?' Ano, pewnie dlatego, że dialogi są słabe i przewidywalne, żarty równie oczywiste jak tory, którymi podąża fabuła. Niby tak, jak w poprzednich filmach. Dlaczego więc, w moim odczuci, film ten jest tak beznadziejny? Właśnie dlatego- to co bawiło w poprzednich częściach, tutaj występuje w większych ilościach (ba, samych zbroi mamy ze 20). Nie liczyłem na dzieło od wymienionych wyżej stron, liczyłem na coś, co będzie się w miarę trzymało kupy i dawało fun z oglądania. Niestety, tutaj wszystkie powyższe elementy żenują. To, co dalej dzieje się na ekranie, czasem wywołuje osłupienie, niekoniecznie w pożądany przez twórców sposób. To, co zrobiono z chociażby Mandarynem, jest... przykre. Najśmieszniejsze są dialogi między przeciwnikami- w latach '80 (i w FC3 BD) takie podejście trzymało klimat- tutaj pozostawia niesmak- w walczących nie widać negatywnych emocji- wyglądają jakby siedzieli przy kawce czy herbatce i toczyli przyjacielską pogaduszkę, podczas której rzucają sobie od czasu do czasu (na niby oczywiście) cięte riposty. Cięte że aż.
O poziomie aktorstwa mogę napisać, że jak na komiksowy film to jest ok, podobnie jak w poprzednich częściach, irytuje tylko to, co wymieniłem powyżej. Efekty specjalne świetne (chociaż bez 3D byłoby lepiej, rzynajmniej oczy by się nie męczyły). Muzyka- oprócz początkowego 'Blue' (znów poczułem się jak w 1999r ^^) typowy zapychacz, wychodząc z kina nie nuciłem żadnego z utworów, bo i nie zapadł żaden w pamięć...
Ostatnio wyszedłem tak rozczarowany z pokazu 'Thora'. I wiem 2 rzeczy- nigdy już nie pójdę na film oparty na komiksie Marvela, oraz nigdy nie uwierzę recenzjom ww. filmów. Bo jak czytałem recki to uwierzyłem, ze dostanę film dający rozrywkę (tak jak np. pierwsze Transformersy), a otrzymałem coś, co da się oglądać tylko na siłę, i na dłuższą metę wprawia w zażenowanie (jak Transformers 2).
Więc (wiem, nie zaczynamy zdania od więc) filmu nie polecam, chyba że ktoś lubi (chociaż wydawało mi się że i ja lubię), albo nie ruszają go głupoty na ekranie- wtedy można, chociaż kina dysponują znacznie ciekawszymi produkcjami w repertuarach. Tyle ode mnie.