Syndrom pełnej lodówki

BLOG
795V
syo | 12.05.2013, 22:02
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Wszystko przygotowane. Światła przygaszone. Napój gotowy. Jedzenie gotowe. Odpalamy maszynkę. Przeglądamy gry i... w co mamy dziś zagrać?

Taka dziwna sytuacja mogła się zdarzyć każdemu z nas - nie mamy pojęcia który tytuł mamy uruchomić. Lista gier na dysku lub na półce jest ogromna, ale jednak jest problem z wyborem tej, którą właśnie dziś będziemy konsumować. Przeglądamy pudełka tudzież folder z tytułami większego i mniejszego kalibru przez dość długi czas i trudno jest nam podjąć decyzję - "tą grę właśnie uruchomię". Dlaczego?

 

 

Nazwałem to po swojemu - syndrom pełnej lodówki. Takie pojęcie prawdopodobnie nie istnieje, ale szybko wyjaśnię o co mi chodzi. 

 

Otwierasz lodówkę z zamiarem schrupania czegoś dobrego niedługo po tym jak ledwo wniosłeś do mieszkania kilka zapakowanych do pełna reklamówek z produktami zakupionymi w sieci uśmiechniętego robaka w kropki. Światło w lodówce się zapala, przeglądasz półkę po półce... i zamykasz lodówkę. 

Człowiek potrafi wykonać taką czynność kilka razy póki zdecyduje się przyrządzić sobie coś do zjedzenia, choć - przynajmniej w moim przypadku - kończyło się na jajecznicy lub jakimś innym prostym do przyrządzenia posiłkiem.

 

Jak to się ma do naszej pasji? Myślę, że łatwo skonfrontować obie sytuacje. Jednak wciąż nasuwa się pytanie - dlaczego?

 

 

Pierwsza rzecz, która się nasuwa to kłopot bogactwa - wszystkiego jest tak dużo, że nie wiadomo za co się zabrać. Nadmierna ilość towaru, w tym przypadku gier, powoduje również to, że zanim coś skonsumujemy do końca to wypatrujemy sobie coś innego a tę pierwszą, nadgryzioną rzecz, odstawiamy. Tak też dzieje się tutaj. Na moim, niestety, przykładzie: rozpocząłem ogrywanie Bioshock 2, chwilę później pojawił się Far Cry 3: Blood Dragon, a niedługo po tym na tapecie pojawił się DeathSpank. Efekt jest taki, że ostatni tytuł dokończyłem zostawiając dwa wcześniejsze nadgryzione. I wiem, że jak dziś wieczorem uruchomię konsolę to będę miał dylemat - ruszyć nadgryzione? A może coś nowego? Hmm, ten dobry kotlet, który jadłem miesiąc temu w sumie można by odgrzać...

 

Kolejny raz wrócę do starych czasów (w końcu są to Przemyślenia zagubionego Gracza) - nie przypominam sobie takiego syndromu za starej generacji. Nie przypominam sobie też dlaczego go nie było, ale obstawiam jedną z dwóch możliwych opcji. Pierwsza jest taka, że wybór gier był w pewnym sensie ograniczony - na półkach lub o kolegów zza wschodniej granicy (przyznałem się w jednym z komentarzy:)) pojawiało się to, co wszędzie indziej schodziło najlepiej. Druga jest taka, że tytuły wtedy dostępne pozwalały na łatwiejszą immersję, wciągały na dobre i nie chciały puścić... 

 

Jak to jest teraz? Jak to jest z Wami, Towarzysze Gracze? Czy syndrom pełnej lodówki dotyka również Was od czasu do czasu?

Oceń bloga:
0

Komentarze (12)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper