Metal Gear (is still) Solid

BLOG O GRZE
1217V
Metal Gear (is still) Solid
Skórożarłoczek skryty | 26.05.2021, 15:43
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Pomyślałem, że czas najwyższy ponownie zagrać w tego MGS, który chodził za mną już kilka lat. Wiecie, takie chodził, ale w zasadzie czołgał się gdzieś tam z tyłu głowy. A bo niedługo, a bo kiedyś tam, a bo teraz nie. Ale w końcu przyszła pora.

 

Poniedziałkowy wieczór rozpocząłem nietypowo - wyciągnąłem PS2 (tak, jestem jednym z tych "chorych na zbieractwo"). Chociaż mam szaraka to jego laser jest trafiony. Z pomocą przyszła wsteczna kompatybilność czarnulki, coś z czym taka czwórka ma już problem, Sony osrane. Mój główny egzemplarz PS2 jest oklejony naklejką z Final Fantasy X. Kiedyś mi się podobało, dzisiaj już mniej. Klej przy krawędziach puścił, a staranny przy samym klejeniu byłem jak przy gotowaniu makaronu. 

 

 

Metal Gear Solid został wydany w 1998 roku, prawie ćwierć wieku temu. Mógłbym napisać dokładne lata, ale "ćwierć wieku" brzmi poważniej, historyczniej... I staro. Tak staro, że zastanawiałem się, jaki będzie mój odbiór tej pozycji. Tutaj mamy często dwie strony graczy - jedni chętnie wracają do poprzednich epok, drudzy wolą zostać przy wspomnieniach i nie niszczyć sobie obrazu gry, jaki mają w pamięci. Przyznam, że zawsze lubiłem ten "konflikt". Ja osobiście sporadycznie wracam. Dodatkowo mam stary telewizor kineskopowy, a 21 cali patrzy na mnie teraz groźnie jak chihuahua uwiązana do lampy pod sklepem. Gruba i ciężka chihuahua.
Dla takiego gościa jak ja, którego fascynują roztocza który gra od dziecka i zawsze się tym pasjonował, nie był to zwykły wieczór. Uważam osobiście serię MGS za jeden z najważniejszych tytułów w świecie gier. Kreatywność, fabuła, muzyka, postaci. Nie ma jednak rzeczy idealnych i są też minusy, ale nie chcę iść w stronę oceny tych gier.

 

Kiedy wszystko miałem już gotowe żeby odbyć podróż do przeszłości, nalałem sobie alkohol odżywkę dla gracza. Rum, Pepsi, cytryna, chce się żyć.
Jako najważniejszą rzecz mogę od razu napisać, że nie odbijało mnie od gry. Patrzyłem na te prawie płaskie twarze, gdzie nieco ciemniejsze piksele służyły za oczy, a nieruchome paski za usta. I charakterystyczne machanie głową, kiedy ktoś coś mówi. Ach, ta dbałość o szczegóły.


Otoczenie było również do zaakceptowania. Dopiero przy uzyciu widoku pierwszej osoby, zarówno bliskie jak i dalekie obrazy wypadały już kiepsko. Nie było jednak żadnego  problemu podczas normalnej gry i nic mnie jakoś specjalnie nie raziło w oczy.
Tutaj pojawia się pytanie, czy po prostu tak bardzo lubię tę grę, że ta szpetna na dzisiejsze czasy grafika mi nie przeszkadzała? Czy może podszedłem do tego z dużym dystansem? Jako ktoś, kto lubi zagrać czasem w retro jest to chyba też zrozumiałe. Wiemy czego się spodziewać i zwyczajnie akceptujemy to. Poza tym nie ma co ukrywać - w dużej mierze lecimy na wspomnieniach, a świetna fabuła i muzyka budująca klimat dużo razem pomagają przy dzisiejszym odbiorze tego dzieła. Co ciekawe, rozmiar tv też w ogóle mi nie przeszkadzał. Prawdę mówiąc, na początku kompletnie o tym zapomniałem, co dla niektórych może wydawać się dziwne, albo może kłamię. Zostawię Was na zawsze w tej niepewności.

 

Ze sterowaniem nie było już tak lekko, ale też bez jakiejś tragedii. Z przyzwyczajenia często ruszałem prawą gałką żeby pracować kamerą. MGS nie ma jednak tej funkcji. I chociaż jest możliwość poruszania się postacią z użyciem lewej gałki to grało mi się o wiele lepiej na krzyżaku. Nie wiem czy to taki automatyzm przy tej grze, ale gałki użyłem tylko raz przy walce z bossem i nigdy więcej. Było jeszcze kilka mniejszych drobnostek, ale szybko się dostosowałem.

 

Sama rozgrywka zaś, cóż. Szedłem jak burza. To nie jest gra z otwartym światem, a każdą ścianę wylizałem wiele, wiele lat temu. Biorąc pod uwagę ówczesne ograniczenia i moją całkowitą znajomość tematu, ukończyłem grę w kilka godzin, zatrzymując się tylko w charakterystycznych miejscach jak heliport, cela, sala tortur itp., żeby sobie trochę powspominać. Ale takie też miałem założenie. Chciałem ugryźć to wszystko na lekko, skupić się na samej fabule. Kluczowe fragmenty dalej przyciągają uwagę. Nawet jako odświeżone, bo przecież sporo ludzi doskonale wie co się wydarzyło w tej grze. Mimo to zawsze może wpaść jakiś drobny szczegół, który nas wcześniej ominął, możemy patrzeć na to wszystko po tylu latach z innej perspektywy. Nie dzwoniłem do wszystkich po kilkanaście razy żeby wyczerpać kompletnie opcje dialogowe przez Codec, ale też nie skracałem rozmów, które były istotne dla fabuły, czy nawet tych zwykłych odnośnie wsparcia na temat głowic nuklearnych, broni itp. Podczas grania nie doświadczyłem ani razu znużenia, może poza zabawą z kartą NTSC PAL, ale jak to bywa - za dzieciaka wydawało się to duzo dłuższe i skomplikowane, a dzisiaj poszło szybko i sprawnie.

 

 

 

Metal Gear Solid potrafi nadal bawić. Przymykając oko na grafikę, ta gra przedstawia interesującą historię, którą poznajemy poprzez ciekawe postaci, ale także posiada nieschematyczne rozwiązania i barwne walki z bossami, wszystko to w akompaniamencie znakomitej, budującej nastrój muzyki.
Każdy gracz powinien spróbować ukończyć tę pozycję, a tym, którzy lubią wracać na stare śmieci mogę z czystym sumieniem polecić ponowną infiltrację Shadow Moses. 

Oceń bloga:
35

Komentarze (106)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper