Nowy Battlefront oczami weterana
Czytajcie młode wilki starego wilka
Od dłuższego czasu planowałem coś napisać. Moja humanistyczna dusza darła się żebym wreszcie odpalił worda i napisał kilka zdań na jakiś temat dotyczący gier. Zauważyłem, że na tym portalu ludzie nawet czytają takie rozprawki pisane przez szarych graczy, a nie tylko newsy napisane przez redaktorów. I wreszcie znalazł się odpowiedni temat o którym mogę się rozpisać, bo się znam na tym. Star Wars Battlefront. A z powodu obecnie trwającej bety wszystkie informacje na temat nowej produkcji DICE jest rozchwytywane jak ciepłe bułeczki. Opiszę wam czym jest najnowszy Battlefront z mojego punktu widzenia.
Pozwólcie, że przybliżę kim jestem. Jestem weteranem pierwszego i drugiego Battlefronta. W jedynkę zacząłem grać 11 lat temu, tuż po premierze. Rok później zainteresowałem się trybem multiplayer i zacząłem grać pod moim obecnym nickiem w sieci „Van Scream”. Na jedynym poważnym w Polsce portalu o Battlefroncie (swbf.imro.pl/swbf.pl/swgames.pl) udzielałem się pod nazwą Bacara (później Bakarev), gdzie po jakimś czasie piastowałem pozycję administratora i newsmana (ode mnie wzięła się na polskich portalach SW [bastion i kotor2.pl] informacja, że produkcją Battlefronta 3 zajmuję się Free Radical). Również byłem uznanym graczem na scenie polskiej (która była niestety skromna) jak i zagranicznej w wersji gry z numerkiem „1.2”. Byłem leaderem/co-leaderem takich klanów SWBFa na PC jak Ciemna Strona Słońca {CSS}, Empire Fleet [EF] i Eastern Rim Company [ERC]. Dwa ostatnie klany wprowadziłem do rozgrywek ESL w pierwszym Battlefroncie. Niestety przyjemność nigdy nie trwa zawsze i z powodu braku czasów klanowiczów oraz późniejszego wyłączenia serwerów przestałem rozgrywać potyczek sieciowych w jedynce.
Pierwszego Battlefronta znałem od podszewki. Każdy legalny trick ułatwiający grę, każdy glitch umożliwiający wchodzenie w ścianę znałem na wyrywki i przekazywałem dalej w ramach treningu klanowego. Drugiego Battlefronta owszem ogrywałem, lecz nigdy nie zauroczył mnie jak jedynka. Możliwe, że z powodu braku rozmycia w grze i obecności bohaterów (Battlefront 1 i Republic Commando cenię sobie bardzo za brak Jedi w grze). Do dzisiaj lubię sobie raz na jakiś czas pograć kilka meczów Instant Action na PC lub na moim starym Xboxie (na którym nawiasem mówiąc dwójka była bardziej dopieszczona. Byle jaki bot na mapie mógł zostać bohaterem, co na PC było tylko możliwe w kampanii).
Podczas targów E3, gdy Battlefront został zapowiedziany po raz pierwszy, ucieszyłem się tą wiadomością jak dziecko. Moja gra powraca! Czego chcieć więcej? Wiadomo, informacja, że producentem jest EA trochę mnie zabolała, jak i również tegoroczne pierwsze szczegóły o grze. Późniejsze newsy znacznie złagodziły oczekiwanie, a obecna beta przekonała mnie, że ten tytuł jest godnym spadkobiercą dylogii Pandemic Studios. Podam tu kilka aspektów gry:
-
Brak singla – w jedynce nie było kampanii fabularnej. Kampanią był zlepek misji w stylu Instant Action i jedyne co wyróżniało je z IA była bitwa o Naboo (mapa Naboo: Plains), gdzie droidy Federacji Handlowej (nie było SBD Unii Technokratycznej) walczyły z Gunganami. W dwójce natomiast kampania fabularna była i jej jedyną zaletą była jej wartość kanoniczna. Drugi Battlefront opowiedział historię 501 legionu, czyli inaczej mówiąc legionu klonów, którzy brali udział w ataku na świątynię Jedi w Zemście Sithów, abordażu Tantive IV z Nowej Nadziei i bitwy o Hoth z Imperium Kontratakuje (TAK, szturmowcy z tych dwóch wydarzeń OT byli klonami Jango Fetta). Kampania w graniu może była średnia, ale miała dużą wartość kanoniczną. Teraz oczywiście wszystkie te informacje są w „Legends”. Battlefront DICE nie posiada kampanii, ale posiada tryb single player – udostępnione survival jak i inne misje. Nie zostało jeszcze zapowiedziane, że nie będzie odpowiednika trybu Instant Action z botami, za które trzymam kciuki.
-
Brak Wojen Klonów – wina ta zapewne nie leży ani po stronie EA, ani po stronie DICE, tylko u Disneya, które z nadchodzącą premierą siódmego epizodu „odcina” się od Nowej Trylogii (niedługo nazwa będzie zmieniona na stałe jako Prequel Trilogy), z powodu braku jakichkolwiek połączeń z nadchodzącą trylogią. W pierwszych dwóch Battlefrontach okres TCW (The Clone Wars) był mniej milej widziany niż GCW (Galactic Civil War) z powodu klasy Jet Trooper, która była po prostu OP.
-
Porównanie do Battlefielda – jaki był najprostszy opis Battlefronta 11 lat temu? Battlefield w realiach SW. Nawet nazwa jest podobna! A teraz doszedł fakt, że twórcą najnowszego Battlefronta jest DICE, czyli developer Battlefielda oraz gra leci na tym samym silniku. Porównanie będzie zawsze, mimo, że gameplay może być inny.
-
Chaotyczność – cytując klasykę tej branży: „War. War never changs”. Nie można oczekiwać od gry, której akcja dzieję się na polu bitwy jakiegoś porządku. Inną sprawą jest dziwny respawn. W poprzednich dwóch częściach gracze spawnili się w Command Postach, czyli do wybrania odgórnie określony punkt na mapie. Spawn kill również się zdarzał, jedyna metoda na zapobieganie było ustawienie nieśmiertelności na kilka sekund. Nie udało mi się znaleźć w najnowszym BFie odpowiednika CP, czyli wybór miejsca spawnu. Za to jest losowe pojawianie się w kilku miejscach na mapie.
-
Uzbrojenie – w starych Battlefrontach były klasy, teraz te klasy tworzysz sobie sam. Istnieją karty, które będą umożliwiać tworzenie własnych oryginalnych klas (dopóki nie powstanie jakaś meta). Dzięki temu DICE ma zamiar urozmaić rozgrywkę sieciową (w jedynce większość graczy grało postacią z wyrzutnią rakiet lub snajperem). Co do braku amunicji, to jest dziwne. Do czasu tak zwanej przeze mnie Czystki Disneya (zlikwidowanie całego kanonu SW znanych nam z książek, komiksów i oczywiście z gier) oficjalnie w świecie SW były magazynki amunicji, które miały charakter bateryjki. DC-17 Clone Trooperów natomiast były zasilane gazem. Po Czystce Disneya DICE miało wolną rękę w tworzeniu nowego działaniu broni takich jak E-11 jak i kreowaniu planety Sullust (bo oczywiście stary opis nie był już aktualny).
-
Brak balansu w Walker Assault – osoby które narzekają na brak balansu są słabe w Mocy. Aby pojąć ten brak balansu, trzeba się najpierw wczuć w klimat. Wojna domowa! Rebelianci walczą z ogromną machiną wojenną jaką jest Imperium. Wróg posiada lepsze uzbrojenie, lepszą technologię, lepiej wyszkolonych żołnierzy (tak, tak. Wiem. W filmie nawet Redshirtów by nie trafili). Jak słabe wojsko rebeliantów ma szansę pokonać część potężnej armii Palpatine’a? Odpowiedź: niską. I taką szansę daje wam DICE na wzór poprzednich części, gdzie filmowe bitwy (Geonosis, Hoth i Endor) również nie posiadały balansu. Rebelianci również nie mieli balansu sił podczas bitwy o Yavin IV, gdzie wygrana była tylko możliwa dzięki trafieniu torpedą w szyb o średnicy dwóch metrów.
-
Power-upy – w jedynce i dwójce wejście do pojazdu byłe identyczne jak do wieżyczki. Wciskasz przycisk tej czynności. Tutaj mamy coś nowego. Mamy znajdźki, dzięki im dostajemy do świetnych OP broni (thermal imploder jest mistrzowski!), pojazdów, myśliwców (tutaj jest zawód, bo oczekiwałem startu z ziemi w przestworza.) no i niestety hero (rozumiem, że większość fanów ich pragnie, ale dlaczego Luke z ROTJ jest hero na Hoth? W jedynce i dwójce miał specjalnego skina w kombinezonie pilota i z niebieskim mieczem). Power-up At-Ata jest sprawiediliwy, bo umożliwia tylko pół minuty grania tym walkerem. Ogólnie te power-upy to bardzo miła zmiana.
Reasumując DICE miał dwa główne cele. Stworzyć sieciowego FPSa innego w gameplayu niż ich flagowe dzieło Battlefield oraz wypuszczenie na rynek tytuły z uniwersum Gwiezdnych Wojen, które jest w stanie stanąć w szranki ze swoimi poprzednikami nie jako kontynuacja, lecz jako reboot tego popularnego IP. Ja jako fan SW od 20 lat i 11-letni gracz Battlefronta zostałem oczarowany betą najnowszego dziecka EA. Jak survival i zrzut owszem mogą być średniakami i można je odstawić na półkę, to w Walker Assault czuć ten klimat SW, chaos bitwy (korytarze Echo Base podczas ostrzału dają mega wrażenia). Ten rok fani SW długo zapamiętają jak reaktywację niestety trochę podupadłem marki i mam nadzieję, że to dopiero wierzchołek lodowca. Pierwszy tytuł Star Wars ze stajni EA będzie sukcesem. Mimo, że w ramach oszczędności nie chciałem już gier kupować w tym roku, to jednak się złamię i nabędę ten tytuł w okolicach premiery. Czekam od dawna na ten listopad, bo nie dość, że zostanie wydana gra w moim ukochanym uniwersum, to również premierę będzie miał mój synek, który wreszcie wyjdzie na ten świat.
Niech Moc będzie z wami i do zobaczenie na froncie!
Ps. Obiecałem żonie, że obejmę „nocną zmianę”. Wydaje się łatwe. Trzeba się tylko nauczyć bujać łóżeczko nogą :)