Gdzie się podziała premiera Wii U?
Nikt nie ma wątpliwości, że następne systemy Sony i Microsoftu technologicznie będą lepsze od Wii U, jednak jakby na to wszystko nie patrzeć nowa konsola Nintendo, której premiera w USA odbędzie się już za kilka dni, traktowana jest jako next-gen. Tyle tylko, że póki co osobiście nie czuję tego, że już 18 listopada branża gier wideo wykona kolejny, historyczny krok.
Nikt nie ma wątpliwości, że następne systemy Sony i Microsoftu technologicznie będą lepsze od Wii U, jednak jakby na to wszystko nie patrzeć nowa konsola Nintendo, której premiera w USA odbędzie się już za kilka dni, traktowana jest jako next-gen. Tyle tylko, że póki co osobiście nie czuję tego, że już 18 listopada branża gier wideo wykona kolejny, historyczny krok.
Wystarczy rzucić okiem na amerykańskie serwisy. Wiele redakcji zapewne miało już okazję pobawić się zarówno samym sprzętem, jak i grami, a mimo wszystko brakuje mi jakiś materiałów nakręcających ludzi na nową maszynkę Nintendo. Być może przyczyną jest tu premiera Call of Duty Black Ops 2 i dawkowanie informacji o nienadchodzącym trailerze GTA V, wzbudzające ogromne zainteresowanie, jednak pamiętając poprzednie premiery nowych systemów, nie widzę hypu, na który sam potrafię czasami narzekać.
Za 4 dni startuje zupełnie nowy system, a amerykańskie media zdają się to póki co ignorować. Niby ktoś wspomni o braku aczików, nowych doniesieniach o ZombiU, gdzieś pojawią się pierwsze recenzje, ale wszystko to umyka niczym piasek przez palce. Dlatego nie jestem do końca przekonany, czy nie lepiej byłoby, gdyby Nintendo wystartowało ze swoim sprzętem najpierw w Japonii, gdzie premiera każdego nowego systemu rodem z KKW jest przez media i graczy celebrowana. Po prostu brakuje mi tej specyficznej otoczki, która sprawiała, że na każdą nową konsolę czekało się jak na coś wyjątkowego.
Nie przekonuje mnie też osobiście kampania reklamowa Nintendo, która po raz kolejny stawia przede wszystkim na casualowych graczy. Tańczących, śpiewających, oglądających wspólnie filmy. Nuda panie i sztampa.
Gdzie te czasy, gdy do robienia spotów reklamowych konsoli zatrudniało się choćby Davida Lyncha. Takie reklamy pamięta się latami, podczas gdy obecne, nastawione na masówkę spoty zapominamy zaraz po ich obejrzeniu.
Nie odbierzcie tych wypocin jak krytyki Ninny, bo paradoksalnie jako jeden z niewielu w redakcji mocno wierzę w ten sprzęt i po premierze Padlet na pewno znajdzie się pod moim telewizorem. Zagryzam więc zęby i liczę na to, że za kilka dni wulkan z wiadomościami o Wii U doczeka się w końcu erupcji.