Diament 8 Generacji

BLOG O GRZE
539V
Diament 8 Generacji
kawuel | 06.03.2021, 22:41
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Wydaje się, że o drugiej części The Last od Us napisano już wszystko. Być może tak rzeczywiście jest, lecz to i tak za mało, aby opisać to arcydzieło elektronicznej rozrywki.

Na wstępie zaznaczę, że jestem graczem z prawie 30 letnin stażem. Zgorzkniałym tetrykiem, którego niewiele jest już w stanie zaskoczyć. W wirtualnych światach widziałem już chyba wszystko, byłem wszędzie,  wszystkiego doświadczyłem. Na tyle dużo, że od dłuższego czasu staram się omijać produkcję mainstreamowe, bo większość z nich zawodzi moje rozbudzone przez marketingowców oczekiwania.


Nie jestem natomiast i nigdy nie byłem fanbojem Sony. Wręcz przeciwnie - ich tytułu na wyłączność w zdecydowanie większości nie przypadły mi do gustu. Szczególnie nowa odsłona Boga Wojny, ze względu na zbyt daleko idące względem oryginału zmiany, szczerze mnie rozczarowała. Nie jestem również osobą przesadnie tolerancyjną i wielu, zupełnie niesłusznie, mogłoby nazwać mnie homofobem. Nigdy nie byłem także szczególnym fanem twórczości Naughty Dog, choć pierwsza część opowieści o Elie i Joelu wspominam raczej dobrze.

Wszystko to sprawiło, że po przeczytaniu rzeszy opinii zawiedzionych graczy, przez dłuższy czas stroniłem od The Last of Us 2. Doniesienia o nahalnej promocji LGBT, oraz niedopracowanej, mało wiarygodnej fabule, długo trzymały mnie z dala od tego tytułu. Oczywiście kiedyś planowałem TLoU2 nadrobić, aby samemu wyrobić sobie opinię, ale jakoś szczególnie się z tym nie spieszyłem. I w końcu, gdy już miałem pozbywać się wysłużonwysłużonego szaraka czwartego, brat podrzucił mi płytkę z grą. A że darowanemu koniowi nie zwykłem w zęby zaglądać, postanowiłem oderwać się od innych odgrywanych właśnie tytułów i "trochę pograć" w TLoU2. 

Pierwsze wrażenie, choć zdecydowanie pozytywne, nie było jednak oszałamiające. Powrót Joela do miasta na koniu robił wrażenie wizualnie, lecz przecież nie takie widoki już się w grach widywało. Nieco większe wrażenie zrobiło na mnie same miasto, w trakcie gdy przemierzałem je w skórze Elie w drodze na zwiad. Tętniące życiem ulice, zajęci swoimi sprawami mieszkańcy, westernowy klimat. Pomyślane sobie wtedy, że to niewielkie, postapokaliptyczne miasteczko zjada klimatem na śniadanie wychwalane Night City, ale przecież w sumie nie było w tym fragmencie niczego, czego bym już w grach nie widział.

Sam patrol w towarzystwie Elie przywołał pozytywne wspomnienia z pierwszej części TLOU. Skradanie, szlachtowanie snujących się po opuszczonych ruderach zakażonych, strzelanie, wszystko to - pomimo nieco juz oklepanego schematu, wciąż dawało sporo frajdy. Do tego bardzo klimatyczna miejscówka z podziemną plantacją zioła i scena łóżkowa, która wbrew obiegowej opinii była subtelna i jakoś szczególnie mnie nie zgorszyła.

Potem przyszedł fragment z Aby. Kipiąca testosteronem bohaterka raczej nie wzbudziła mojej sympatii, ale też szczególnie mnie nie odrzuciła. Tym bardziej, że jej twardy, trudny charakter w pewien sposób mnie zaintrygował. Po przeczytaniu wielu informacji na temat TLoU2 nie było dla mnie zagadką kogo ściga nasza bohaterka. Sama śmierć Joela z jej nawet mnie jakoś szczególnie nie poruszyła. Wiedziałem, że takie wydarzenia będę miały miejsce, nie wiedziałem jednak, że tak szybko.

W trakcie podróży do Seattle, coraz bardziej skręcałem się w klimat TLOU2. Responsywne sterowanie, ciągle poczucie nieokreślonego zagrożenia, postapokaliptyczny klimat i niewinne, acz sporo mówiące o świecie przedstawionym pogawędki pomiędzy Elie a jej przyjaciółką. Jeszcze więcej zarażonych, skradania, zabijania, starcie i ucieczka z obozu Wilków. 

Z każdą spędzoną z TLOU2 godziną, z każdym przeszukanym pomieszczeniem, z każdym poderżniętym gardłem, z każdą wyminą zdań pomiędzy bohaterkami, z każdym zdradzającym emocje Elie grymasem twarzy, widziałem coraz więcej zalet produkcji Naughty Dog. Prawdziwy geniusz deweloperów objawił mi się jednak w trakcie kolejnej, z pozoru niepozornej sceny retrospekcji. 

Te około pół godziny, w trakcie której przemierzamy wraz z Joelem i małoletnią Elie zdewastowane muzeum, zrobiło na mnie większe chyba wrażenie, niż cała dotychczasowa część gry. Zachowanie bohaterów, ich gesty, rozmowy, złośliwe docinki, a wreszcie "kosmiczny" finał, mówią więcej o specyficzne relacji Joela i Elie, niż większość dialogów, czy scen z dowolnymi innymi bahaterami, jakie widziałem w grach (filmach, serialach a nawet książkach) w ostatnim czasie.

Dopiero fragment z muzealną retrospekcją w pełni uświadomił mi złożoność postaci Elie. Uświadomił mi, jak dobrze ta postać została napisana, jak wiarygodnie przedstawiona. Chyba nigdy wcześniej nie spotkałem się w grach z aż taką psychologiczną głębią, z tak wyraźnie zarysowanymi motywacjami.

Oto Naughty Dog prezentuje nam "dziecko swoich czasów". Czasów brutalnych i nie wybaczajcych błędów. Czasów, w których eliminacja hord zakażonych, czy mordowanie ludzi z zimną krwią nie robią większego wrażenia. Czasów, gdzie krucha nastolatka porzuca bezpieczne życie i głupie miłostki, aby pomścić śmierć osoby, która była jej całym światem. Pomścić mężczyznę - przyjaciela, opiekuna i mentora, jedyną osobę na której jej kiedykolwiek tak naprawdę zależało. Rzucić wszystko i zaryzykować wszystko w chwili, gdy straciło się wszystko.

TLOU2 ma oczywiście znacznie więcej takich postaci, ciekawych momentów, klimatycznych miejscówek, znacznie więcej zalet. Lecz warto w nią zagrać choćby po to, aby zobaczyć jak Elie stopniowo zatraca się w swej wedecie. Jak rzuca wszytko i ryzykuje wszytko w chwili, gdy traci wszystko. A choć nie jestem raczej osobą, którą łatwo poruszyć, to tragizm Elie szczerze mnie poruszył.

Poruszył mnie na tyle, aby napisać ten tekst i przekonać osoby, które wciąż jeszcze z jakiś powodów nie doświadczyły wendety Elie, aby dały szansę najnowszemu dziełu Naughty Dog. Do czego serdecznie zachęcam, bo choć jeszcze daleko mi do napisów końcowych, to już teraz mogę z całą pewnością napisać, że TLoU2 to prawdziwy diament 8 generacji konsol. Gra jedna na tysiąc, prawdziwy narracyjny i techniczny majstersztyk.

A teraz dobranoc, wracam do gry. Trzeba zgubić trop tych cholernych kundli i pomóc bratu Joela w potrzebie.

BTW wybaczcie błędy, pisze na komórce, w stanie lekkiego upojenia, a do tego autokorekta robi swoje ;)

 

Oceń bloga:
13

Komentarze (21)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper