Przegląd Eroge #26 Castle in The Clouds DX [Metroidvania] [18+]
WItajcie! WItam was w kolejnym już przeglądzie eroge, tym razem o jakże wspaniałej liczbie 26 (słownie dwadzieścia sześć)! Tekst dla osób, które to ukończyły conajmniej 18 rok życia czyli są prawnie określani jako osoby pełnoletnie.
Tytuł: Castle in the Clouds DX
Wydawca: Critical Bliss
Producenci: pixelteishoku, Libra Heart
Gatunek: Metroidvania
Gdzie kupić: Steam, DLsite
Czas gry: ~8h (+po przejściu gry dostaje się inne postacie do grania w liczbie dwóch)
Wstęp:
Castle in the Clouds to kolejna gra twórców innej pozycji, którą to już omawiałem w tym przeglądzie, a mianowicie Midnight Castle Succubus DX. Mają jeszczę parę innych gier na Steam, a ja niedawno się dowiedziałem, że kilka ich pozycji pojawiło się tylko na DLSite (także po angielsku, ale w tych grach tekstu jest tak mało, że i po japońsku każdy by się odnalazł). Oczywiście, będę musiał to zweryfikować. Tu mnie dziwi, bo mają taką grę o nazwie Succubus (nie mylić z tym polskim), gdzie to angielska wersja ma inne obrazki i... jakie one są paskudne (zmienili takie anime pikselowe na bardziej zachodnie pseudo realistyczne, fuj). W ogóle, jaki był tego cel? Z tego co wiem, nie można ich sobie zmienić, więc chyba będę musiał spróbować grać w wersję japońską.
Fabuła:
Łowczyni nagród, Lily, podróżuje po świecie w celach zarobkowych. Pewnego razu trafia do lasu, spotyka tam bandę bandytów, którzy to obdarzają ją swoją miłością (niestety, bez wzajemności). Ratuje ją jakiś grubas, który oczywiście w nagrodę chce jej ciałą, a potem on jej pozwala przyjmować zadania w gildii i się prostytuować (ale łaskawy). Tego, no fabuła w tej grze niby istnieje, na początku nawet myślałem, że będzie z tego coś więcej, ale w sumie twórcy bardzo szybko ją porzucają. Gra to w sumie tylko walka i eksploracja.
Gameplay:
Gra, tak jak większość poprzednich gier tych twórców, przybiera formę podobną w swej strukturze, do serii Castlevania. Czyli co? Możemy chodzić i skakać! Do tego bohaterka operuje biczem, ale zdobyć lub zakupić może też miecz, topór czy magiczne różdzki (w kilku kolorach). Początkowo, gra jest dosyć powolna, ale szybko zyskujemy zdolność biegania co dosyć drastycznie przyspiesza rozgrywkę. Jest tu też prosty system rozwoju postaci tzn. jak zabijamy wrogów, to dostajemy level, a za to punkty i możemy je wydać w karczmie na rozwój postaci (tylko statystyki). Czyli takie absolutne podstawy, aby można powiedzieć, że gra ma "elementy RPG".
Naturalnie, jako, że jest to metroidvania, to przejdzie nam tu eksplorować różnorodne obszary w poszukiwaniu skarbów, ale także artefaktów, które to odblokują nam nowe zdolności, jak choćby wspinaczka po ścianach czy suficie, diagonalny kopniak czy chodzenie po wodzie (zupełnie, jak... nartnik). Warto eksplorować, a nawet trzeba, aby progresować dalej. Same lokacje, są w większości dosyć dobrze zaprojektowane i różnorodne, choć bez szału. Jest jaskinia, jest lodowa jaskinia, jest nawiedzony statek piratów, gigantyczne drzewo, ale też i niebo pełne zboczeńców.
Naturalnie, w grze są też bossowie i o, ależ fajnie ich zaprojektowano. Pierwsza bestia z jaką się zmierzymy, to portergaist! Naturalnie, przybiera ona postać cycatej babki, ale to co nie jest oczywiste, to niezwykle rewolucyjna mechanika, spotykana tylko w najwyższej klasy grach! Tak, można skakać jej po cyckach i one wtedy bardzo ladnie się bujają. Z innymi bossami zaś jest różnie, zawsze wyglądali bardzo dobrze, ale niekoniecznie byli jacyś wymagający. W każdym razie, to widać postęp względem ich poprzedniej gry.
Aspekty erotyczne:
Tu też jest całkiem nieźle. Przede wszystkim, mamy tu od groma animowanych scen. Protagonistka może od pewnego momentu gry się prostytuować, ale także zrobić to, co robi się w sytuacjach kryzysowych. Kiedy znajdziemy jakiegoś biedaka, który umiera z zimna wśród śniegu i lodu, to naturalnie najlepszym rozwiązaniem, aby to uratować jego życie, jest dać mu possać cyca.
Na większości poziomów spotkać też możemy specjalnie oznaczone maszkary (są przy nich serduszka), gdzie to po kontakcie z nimi odpali się scenka, a po jej końcu nasza statystyka "lust" wzrośnie (nie mam pojęcia co ona robi tak wgl), ale też każdy widoczny na ekranie wróg otrzyma obrażenia. Jest też parę scen nieco bardziej ukrytych, więc warto robić w grze co się da, jeżeli tylko chcecie zobaczyć je wszystkie.
A tak w ogóle, to jak się biega, skacze i wgl, to Lily cycki podskakują. W menu klikając odpowiedni klawisz, też to zrobią.
Podsumowanie:
Ja bawiłem się nie najgorzej.
Kącik zboczenia z tematu #4
(poniższe obrazki pochodza ze strony lub sklepu wydawcy polskiej wersji mangi czyli JPF -> ich sklep mangarden)
Ostatnio był przegląd loli, więc po przerwie wracam, do tego wspaniałego kącika, gdzie niby coś tam mówię, ale w sumie niewiele z tego wychodzi. Dziś oto przedstawię wam nie najgorszą serię mangową (trzy tomową) o nazwie Chirality (autor: Urushihara Satoshi). Została ona wydana w Polsce przez JPF w 2004 i tu warto pochwalić wydawcę, bo dbają oni, aby jak najwięcej ich mang zawsze było dostępnych do zakupu, a więc nawet dziś możecie zakupić w ich sklepie ten klasyk. W ogóle, to chyba to jedyny raz z czymś takim się spotykam, że na polskim wydaniu na okładce i grzbiecie widnieją japońskie znaczki. W sensie nie, że jest tam normalnie tytuł w łacińskim alfabecie, a po prostu wszystko jest po japońsku (no dobra, macie tytuł po angielsku [ale nie na grzbiecie] i nazwę wydawcy w rogu. ale taki tomik położony na półce wygląda po prostu, jakby był w pełni po japońsku). No i co ciekawe, to chyba jedyna polska wersja mangi, gdzie spotkałem się z użyciem honoryfikatorów... no w sumie jednego, bo jedna postać dodaje "-chan" do imienie bohaterki. Do tego zamiast tłumaczonych onomatopeje, wydawca dorzuca karteczkę ze znaczeniem każdego z nich.
W każdym razie - manga opowiada historię postapokaliptyczną, gdzie to świat został przejęty przez sztuczną inteligencję, a ludzie zostali narażeni na straszną chorobę, której źródłem są nanomaszyny. Jedyną ich nadzieją, jest dostać się do Gai czyli gigantycznego kompleksu komputerowego, aby ją zatrzymać lub zniszczyć. Tylko wtedy, ludzkość będzie mogła żyć bez strachu przed technologią, którą sama stworzyła.
Przyznam, że fabularnie manga jest ok, podobało mi się. Ale wiecie, to jest przegląd eroge, więc chyba może domyślacie się, jakie mogą być powody, że zachciałem o tym tytule wspomnieć. Tak, chodzi o bardzo dobrze wykonane rysunki gołych bab, a czego się spodziewaliście? Tak więc takie cudności mamy już od samego początku mangi (której dwa pierwsze tomy zalecane są od lat 15, a ostatni od 18) i potem pojawiać się będzie tego coraz więcej. To co mnie niemiłosierni rozbawiło, to fakt, że autor w pewnym momencie stwierdził, że a co mu tam, każda bohaterka teraz będzie chodzić z odsłoniętymi piersiami, no bo coś tam, jakaś technologia i nie mogą zasłaniać cycków, aby ich serca były bardziej odsłonięte (nie pamiętam już).
By nie było, rysunki same w sobie (bez gołych bab) też uważam, za dobre. Lubię ten styl, który aż krzyczy latami 90.
Nie chcę zbytnio spoilerować, ale w sumie w sklepie mają to w opisie, a więc jest tu wątek yuri oraz długa scena heteroseksualnego seksu między dwoma kobietami (tak, hetero, bo jedna baba jest też chłopem).
Podsumowując: rysunki bardzo fajne, fabuła ok. W sumie polecam. W Polsce wydali chyba jeszcze jedną serię tego autora (Legend of Lemnear, obecnie niedostępna do zakupu, znaczy są używki w cenach od 180 do 400zł za 3 tomy, ale JPF pewnie prędzej czy później zrobi dodruk, więc nie ma co się martwić) i jednotomowe Plastic Little, które też ma bardzo ładne rysunki, ale tam to bardziej zbiór opowiadań, aczkolwiek opowiadają one ciągle o grupce tych samych osób (ma też 40 minutowe OVA).