Przegląd Eroge #31 Rance IV: The Legacy of the Sect [jRPG] [+18]
Witajcie w pierwszym w tym roku, ale też i trzydziestym pierwszym ogólnie przeglądzie eroge! Jak zawsze, tekst raczej dla osób pełnoletnich.
Tytuł: Rance IV: The Legacy of the Sect
Producent: Alicesoft
Gatunek: jRPG
Data wydania: 12 listopada 1993
Gdzie pobrać: Twórcy udostępnili grę kilka lat temu w całości za darmo, wersję z fanowskich tłumaczeniem (angielski) i patchem poprawiającym grę, możecie pobrać tu: link
Wstęp:
Minęło już parę miesięcy, od kiedy to w moich wspaniałych i bezbłędnych blogach omawiałem grę z tej serii. Oczywiście to karygodny błąd, które już teraz poprawiam. Niestety też, nie tak wiele odsłon Rance mi zostało, przynajmniej na ten moment, bo wygląda na to, że angielskie wydanie Rance 03, jak i X, to dalej odległa pieśń przyszłości, a co dopiero mówić o rimejku Rance IV, który podobno miał być, ale podobno go nie robią.
Zapraszam też do poprzednich "Przeglądów Eroge" o serii Rance:
Rance 01+02
Rance III
Rance 5D+6
Sengoku Rance
Rance Quest Magnum
Rance IX
Fabuła:
Na latającej wyspie Ylapu oddział Helmańskich żołnierzy wysłany z desperacji władz, po sromotnej przegranej w wojnie z Leazas, przeszukuje starożytne ruiny, aby znaleźć broń zdatną do kompletnej anihilacji ich wrogów. Oddziałem tym przewodzi on, okrutny Bitch (jak nazwa wskazuje, nie jest to zbyt miły jegomość).
Rance zaś, oczywiście zbiegiem okoliczności, również znalazł się na Ylapu. Tu jednak, jest to kara, którą zesłał na niego sam BÓG, za to co nawyczyniał w "trójce". Tak więc, pozbawiony jakiegokolwiek dobytku (poza jego niewolnicą Sill), musi znaleźć sposób, jak zejść na ziemię, to znaczy uciec z wyspy latającej w przestworzach. Szybko natrafia na miasteczko, które okazuje się być zasiedlone przez potomków drużyny poszukiwaczy, która wieki temu została wysłana, aby zeksplorować Ylapu, które może być czymś więcej niż się wydaje. (ciekawostka: Ylapu to połączenie "Ys" oraz "Laputa")
Mieszkańcy nie mają tam tak łatwo, gdyż od dawna terroryzuje ich potwór, który co kilka lat wymaga od nich ofiary, naturalnie z pięknej białogłowy.
Rance IV, jest ogromnym skokiem jakościowym, pod względem samej fabuły, jak i jej prowadzenie względem "trójki". Rance III, był tym tytułem, gdzie widać było, że twórcy chcą z tej serii zrobić coś więcej, ale czy to przez brak czasu, czy umiejętności, nie wyszło im to idealnie. Tu gra zalicza na tym poletku spory progres (przy czym jest grą z 2x większą), pojawia się tutaj masa nowych, jak i starych postaci, i właściwie każdy tu ma jakiś swój cel, a także swoje zasady moralne. Tu szczególnie, nawet nasi wrogowi nie są tak prości, jakby mogło się wydawać.
Tu też warto dodać, że wiele wątków z tej gry, jest kontynuowanych dopiero w Rance IX (ale parę nawiązań i wątków pojawia się już w Rance VI), przy czym daje nam takie ogólnikowe streszczenie wydarzeń, więc niekoniecznie trzeba zagrać w tę odsłonę, aby zrozumieć całość.
Gameplay:
Pod względem rozgrywki, gra jest sporym rozwinięciem Rance III. Znowu dostajemy tutaj turową walkę rozgrywaną na siatce, ale tu w końcu mamy pełną kontrolę nad każdym z naszej drużyny (w Rance III sterowaliśmy tylko tytułowym bohaterem, gdy resztą sterował komputer), która składa się maksymalnie z pięciu postaci, możemy ją nawet zmieniać.
Niestety jednak, sama walka w grze była dla mnie bardziej utrapieniem i nie dawała zbyt wiele radości. To wciąż bardzo prosty system, który na dobrą sprawę nie daje nam zbyt wielu opcji taktycznych podczas potyczek. Jest lepiej niż było, ale wciąż nie jest dobrze. Na szczęści gra umożliwia odpalenie trybu "auto walki" i także przyspieszenie ruchów postaci, więc komputer może tu zrobić wszystko za nas, choć to dalej zajmuje sporo czasu, przez co potrafi być niezwykle uciążliwe.
Na uwagę jednak, zasługuje eksploracja, która tutaj jest w sumie całkiem dobrze zaprojektowana, ale... również niezwykle skomplikowana i momentami frustrująca, często wymagając od nas, aby dokładnie pamiętać co gdzie się znajdowało i także, co w danym momencie w ogóle mamy zrobić. I tu bez ściemy powiem, gry nie udało mi się ukończyć, powód jest dosyć prosty.
Zrobiłem sobie małą przerwę od niej (koło miesiąca), i kiedy chciałem do niej wrócić, kompletnie nie mogłem się odnaleźć w tym co mam zrobić, na ten moment się poddałem, ale nie wykluczam, że do gry powrócę, w grze został mi chyba ostatni rozdział. Cóż, po prostu współczesne RPG mnie rozpieściły, z tymi całymi znacznikami, czy automatycznym dziennikiem i... tak teraz myślę, że takie elementy gry potrafiły mieć już 20lat temu. No cóż.
W każdym razie, sama eksploracja, wygląda tak, że dostajemy mapkę na całą lokację, po której możemy poruszać się przy pomocy myszy. Lokacje zwykle są dosyć małe, ale za to wszystkie one są jakoś ze sobą połączone, tworząc przy tym gigantyczny labirynt, no i oczywiście mamy tu "losowe potyczki" czyli co ileś tam kroków, zacznie się walka i to jest tu właśnie najbardziej uciążliwe, a ja grałem w wersję z patchem, który i tak dosyć znacząco ten aspekt gry ułatwia. I tu pojawia się mój problem, że na dobrą sprawę musimy pamiętać gdzie co jest nie tylko w obrębie jakiegoś małego sektora gry, a w zasadzie w obrębie całości. To jest o wiele trudniejsze niż się wydaje, a jak jakiś debil (np. ja) zrobi przerwę na miesiąc, to już w ogóle, połapać się w tym nie da.
W grze znajduje się też mechanizm czasu, który... trochę nie wiem po co tu jest. Eksplorując lokacje, mija nam czas, o 7:00 (wieczorem) Sill powie nam, że już późno, a o 8:00 (wieczorem) wracamy do karczmy. Dzieje się to przy użyciu "Powrotnego Bonsai", który teleportuje nas na powierzchnię, ale też umożliwia powrót w dokładnie to samo miejsce, gdzie skończyliśmy ostatnio. Nie jestem pewien, czy upływ dni wpływa jakkolwiek na grę i ten element wydał mi się bardziej przeszkadzać.
Aspekty erotyczne:
Oczywiście, grają w eroge, spodziewać się można sporej ilości scen erotycznych i nie inaczej jest tutaj. Sama fabuła główna oferuje nam ich całkiem sporo, ale gra posiada też całkiem pokaźne ilości zawartości pobocznej, do tego bardzo łatwej do przeoczenia, z takimiż scenami. Od tych będących nagrodą za wykonywanie zadań pobocznych, po zwykłe łapanie potwór dziewczynek podczas walki (działa to tak, że trzeba je osłabić czyli pobić, a potem użyć zdolności "assault", którą ma tylko Rance).
Zawartości takiej jest tu naprawdę dużo, i o ile w trójce wiele rysunków była zrobiona dosyć "koślawo", tak tutaj, obrazki są po prostu śliczne, ogólnie sporo lepsze niż w którymkolwiek wcześniejszym tytule z serii. Same sceny też wydały mi się lepiej napisane.
Wsparcie po latach:
Tu warto wspomnieć, że jakiś czas temu TADA, czyli jeden z oryginalnych i najważniejszych twórców serii, postanowił, że tak o zrobi sobie patch z poprawkami do gry, aby to w dzisiejszych czasach grało się w to lepiej. Miło z jego strony. Poprawki, to np. zmniejszenie częstotliwości losowych potyczek przy jednoczesnym zwiększeniu ilości expa, i jeszcze jakieś małe drobnostki. Nic szczególnego, ale polecam grać w ten sposób.
Podsumowanie:
Rance IV zawiera w sobie całkiem dobrą fabułę, świetne postacie i przezabawne dialogi, ale niestety jest przy tym grą po prostu niezbyt przyjemną do grania. Aby dotrzeć do tego co najlepsze, czyli dalszej części fabuły lub dialogów, musimy nieco przemęczyć się przez warstwę rozgrywki.
Tak więc, na ten moment z serii Rance zostaje mi do omówienia Rance 4.1 i 4.2 (to dwie bardzo krótkie gry) oraz Kichikouo Rance, czyli prawdopodobnie najważniejszy tytuł dla tej serii, uważany też, za jeden z najlepszych. Tu dodam, że wszystkie z nich są aktualnie darmowe (i wszystkie mają angielskie wersje), bo twórcy zamiast kisić 30letnie gry w swoich "sejfach", po prostu dali je fanom za darmo.
Rance w Polsce... oficjalnie:
Myśląc o tym, co się stanie w 2024, myślałem nad... różnymi rzeczami, ale nie sądziłem, że jedyne hentajowe wydawnictwo mang w Polsce, wyda tytuł na podstawie Rance X. Oczywiście, nie będę kłamał, jest to niezwykle wielkie wydarzenie na skalę światową, i nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy. Nie no, aż tak nie będę przesadzał, ale warto wiedzieć, że z tego co mi wiadomo, na ten moment będzie to jedyne oficjalnie tłumaczenie mangi Rance X na świecie, również pierwsze wydanie w którym przyjdzie nam ujrzeć nieocenzurowane ilustracje. Na ten moment, poza wersją japońską, zdaje się jest jeszcze tylko wersja chińska (nieoficjalna).
O samej mandze, warto też powiedzieć, że jest jedną z wielu mangowych adaptacji Rance, nawet nie wiem jak wielu, bo mało która jest na My Anime List (tylko Quest i Sengoku tam widziałem, nie ma tam Rance X, który też jest oficjalnym wydaniem). W każdym razie, to jest zaledwie jednotomówka, adoptująca (patrząc po obrazkach) jedynie scenki erotyczne z gry, mając jakieś minimum fabuły. Cóż, mam nadzieję, że sprzeda się na tyle dobrze, że dostaniemy inne mangi na podstawie gier Alicesoft.
Boli mnie jednak jedna rzecz... no, manga wychodzi w listopopadzie, czyli prawie cały rok przed nami. No cóż, i tak szybciej niż Rance 03 czy X (gra)... Tu warto dodać, że samo Alicesoft ma "coś" zapowiedzieć w tym roku. Wiem tylko tyle, że ma to być coś bardziej utożsamianego z nimi, czyli prawdopodobnie jakiś singlowy RPG, oby. Bo obecnie niestety, ale są w mocnej stagnacji, i w sumie jedynie rozwijają ich grę mobilną/przeglądarkową (która swoją drogą miała angielską wersję... którą wyłączyli w niecały rok po premierze).
Info: w ogóle, to nie spodziewajcie się kolejnego przeglądu w najbliższym czasie. Może będzie, może nie.