Xbox series S to idealny kompan fanboya Sony - moje odczucia po pierwszym miesiącu użytkowania
Kastrat, wersja demo, Xbox dla plebsu. Z takimi określeniami między innymi spotykałem się w necie od momentu ujawnienia mniejszego i słabszego xboxa. Czy słusznie?
Ci którzy czytali mój poprzedni wpis, wiedzą, że od zawsze siedziałem w niebieskim obozie, a romans z xboxem miałem jedynie u schyłku pierwszej generacji maszyn od ms. Teraz ci którzy nie czytali też teraz już wiedzą.
Małego xboxa mam od ponad miesiąca, przez który używałem go niemal codziennie, a stojącego obok ps4pro nawet przez ten czas nie odpaliłem choćby na chwilę.
Series S kupiłem po okazyjnej cenie £150, czyli stówkę taniej niż nowego w sklepie. W sumie tylko dlatego się skusiłem, bo byłem bardzo sceptyczny do raz: konsoli bez napędu, dwa obliczeniowo słabszej niż jej duży brat.
Biorąc wszystkie za i przeciw jednak się skusiłem i jestem bardziej jak zadowolony z tej decyzji.
1. Gram dużo więcej niż wcześniej.
Może się to wydawać dziwne, ale rzeczywiście więcej spędzam czasu przy grach niż wcześniej. Jest to zasługa przede wszystkim Game Passa. Nie chodzi tu w moim przypadku o to, że nie miałem wcześniej gier, bo tych na półkach mam od zatrzęsienia, a kupka wstydu rośnie jak na drożdżach. Game Pass jednak poniekąd trzyma mi nóż na gardle strasząc tym że gra z gp kiedyś zniknie. Więc zaczynając jakiś nowy tytuł, staram się go jak najszybciej przejść gdy mi się podoba, by nie stracić w połowie gry do niego dostępu, a co za tym idzie kupować gry w sklepie by ją skończyć. Może brzmi to niedorzecznie i jak majaki paranoika, ale już po miesiącu obcowania taka sytuacja przytrafiła mi się dwa razy: raz z GTA V, które mnie jakoś ominęło w życiu i balir witch, który znika końcem tego miesiąca.
2. Game pass pozwala mi spróbować zagrać w tytuły, które wcześniej bym nie zagrał bo mi by było na nie szkoda kasy.
Powiedzmy sobie szczerze. To £10 miesięcznie to koszt jednego używanego pudełka na ps4, pobrać grę przy 100mb łączu, nawet wrzącą 100gb to nie jest jakiś problem. Szczególnie, że te pobierają się w tle podczas grania lub w trybie instant power on (czy jak on się tam zwie). Nie boli więc wrzucić dany tytuł w kolejkę, wypróbować, jak się nie spodoba to wywalić i zapomnieć bez bólu wydanych nań pieniędzy.
3. 512gb ssd to nie problem.
A przynajmniej nie dla mnie. Oczywiście pamięć jest współdzielona z systemem i tych GB jest jeszcze mniej dla nas, ale obecnie gier wymagających ssd mam zainstalowanych około 12/13. Wiadomo, są tytuły bardziej pazerne na GB, ale jednak większość ma w miarę rozsądne rozmiary. Jeżeli brakuje miejsca, zawsze można je przenieść na zewnętrzny dysk, przenoszenie danych trwa kilka minut, jest priorytezowane przez system w kolejce, a z pewnością wszystko trwa znacznie szybciej niż kasowanie i pobieranie na nowo. Dzięki metodzie cold storage (trzymanie nieużywanych gier na zewnętrznym HDD) póki co nie potrzebuję kupować tej 1tb karty pamięci w cenie 3/4 series S.
4. Kultura pracy.
Wiatrak chodzi bezgłośnie, na dość wolnych obrotach, a to znaczy, że zasysa mniej kurzu do środka urządzenia. Konsola lubi złapać temperaturę przy bardziej wymagających tytułach, ale chłodzenie jest bardzo dobrze rozwiązane, a jedyne co rzeczywiście jest gorące to buchajace powietrze z kratki i sama kratka, reszta sprzętu jest zimna. Brak czytnika, brak hałasu. Jedyny dźwięk jaki wydaje konsola to włączenia lub wyłączenia, które możemy wyłączyć w menu konsoli.
5. Brak czytnika.
Rzecz, która najbardziej mnie bolała i coś na co na pewno nie zdecyduje się przy kupnie ps5.
Lubię płyty, lubię eksponować je na półkach, to integralna część mojej pasji jaką są gry to ich nośniki. Jak wspominałem w poprzednim wpisie, xboxa kupiłem z ciekawości i żeby nadrobić tytuły, w które nie zagram u sony. Pierwszeństwo nadal będzie miał u mnie system sony, Xbox jest tylko miłym dodatkiem do całości. Dlatego też nie zależy mi jakoś specjalnie na tym, by zaśmiecać sobie półki jeszcze zielonymi pudełkami, na tych i tak już mi powoli zaczyna brakować miejsca, cyfrowa biblioteka wystarczy.
6. Idealna konsola na wyjazdy.
Ze względu na wykonywany zawód, bardzo często spędzam czas tygodniami po hotelach. Naciągać się z prosiakiem nie za bardzo, ze względu na rozmiary, tak samo jak brać ze sobą stos pudełek. Series S, ze względu na swoją cyfrową naturę i całkiem mały rozmiar rozwiązuje oba te problemy. Owszem są jeszcze handheldy i switch, ale te nie oferują tego co stacjonarne konsole.
7. Idealny xbox dla niezdecydowanych.
O ile nazywanie series S kastratem uważam za mocno krzywdzące, tak jako wersja demo już niekoniecznie. Ograniczony sprzętowo ale w bardzo przystępnej cenie pozwala na tanie zapoznanie się z biblioteka ms. Jeżeli ktoś będzie miał ochotę na "pełne" doświadczenie w 4k i wszystkimi wodotryskami, zawsze może przesiąść się później na Series X. Mi póki co jednak wystarcza to co oferuje Series S, choć nie wykluczam ewentualnej przesiadki.
8. Jest po prostu ładny.
O ile wygląd to kwestia gustu, tak Series S najbardziej przypadł mi z wyglądu obecnej generacji. Mogę powiedzieć, że jest najbardziej konsolowy z całej trójki. Series X wyglądający jak subwoofer kina domowego i Ps5 zapatrzone w astro bota totalnie do mnie nie przemawiają. Tym bardziej ich rozmiary. Jeżeli zdecydowałbym się na którąś z nich, nie miałbym dla nich obecnie nigdzie miejsca bez wcześniejszego wieszania tv na ścianie.
9. Quick resume.
O ile nie przeszkadza mi każdorazowe odpalanie gier, tak przy tytułach, gdzie problemem są save pointy lub po prostu trzeba nagle skończyć rozgrywkę i zostawić ja na później, quick resume jest nie do przecenienia.
Samo przełączanie pomiędzy tytułami też oczywiście jest w pytę i wielkie propsy dla ms za taką opcję.
10.
Energooszczędność.
O ile rachunki mam wliczone w cenę wynajmu mieszkania, tak nie lubię marnacji energii. Mały xbox jest nadwyraz energooszczędny, a na moim mierniku pobór mocy nie przekracza 150 wat wraz z TV, gdzie takie ps4pro wraz z TV pobierają już w porywach 260 wat. Także jeżeli przejmujecie się losami planety i klimatu lub po prostu nie chcecie mieć wysokich rachunków za prąd, Series S jest stworzony dla was.
Słowem końca.
Zakup Xboxa Series S był strzałem w 10 i nie żałuję ani jednego funta nań wydanego. Konsola daje mi kupę radości, a jej sprzętowe ograniczenia mi nie przeszkadzają. Jeżeli macie na zbyciu tysiona, bierzcie w ciemno. Chociażby po to by zapoznać się z tym co oferują gry od ms.