God Of War (PS4, PC) -- Recenzja Gry
Kratos i mitologia nordycka, to brzmi przecież jak oksymoron!
Tak samo jak Kratos i człowiek ustatkowany, spokojny, rodzinny.
Mógłbym tak wymieniać bez końca jednak pytanie jest inne, czy to połączenie działa i czy gra na prawde jest tak dobra jak wszyscy mówią?
WAŻNE! Wpis pochodzi z mojego bloga na platformie blogspot a screeny z mojej własnej rozgrywki.
Siadając do “God of War” na PS4 oczekiwań w sumie nie miałem żadnych, słyszałem ,że gra jest dobra przecież to exclusive sony, ale już dawno zauważyłem ,że czasem moje odczucia co do pewnych tytułów mocno odbiegają od popularnej opinii i potrafią wywołać nie lada zamieszanie czy też dyskusje.
Przez to właśnie zostawiłem cały hype za sobą i z myślą ,że po prostu chce dobrą historię z rozgrywką choć troszkę wypełnioną zabawą na oderwanie się od świata po ciężkim dniu pracy usiadłem z napojem na kanapie i odpaliłem grę.
Od pierwszych sekund zostałem jak za dotknięciem magicznej różdżki oczarowany grafiką.
Od brody Kratosa, po broń aż do otoczenia wygląda po prostu świetnie, efekty światło-cieni i drobne detale jak np. rozpraszający się śnieg gdy po nim biegniemy są po prostu wisienką na torcie.
Fakt mogłem się tego spodziewać przecież to exclusive sony a one zawsze wyglądają bardzo dobrze, nie mniej jednak zawsze jest dobrze mile zostać zaskoczonym.
Wiemy więc ,że grafika jest dość dużym plusem tytułu ale co z gameplay’em? fabułą?
Bardzo dobre pytanie.
Fabuła gry osadzona jest minimum sto pięćdziesiąt lat po wydarzeniach z trzeciej części serii, oczywiście możemy spekulować ,że lat minęło sporo więcej, niektórzy podają nawet tysiąc jednak tak naprawdę nie jest to aż tak istotne.
Kratos, nasz główny bohater po latach tułaczki ustatkował się w Skandynawii gdzie prowadził spokojnie rodzinne życie do momentu w ,ktorym umiera jego żona.
I tutaj wkraczamy my jako gracz, ponieważ żona (której imienia nie podaję celowo bo jest to spoiler), zostawia naszego bohatera i ich syna Atreusa z zadaniem rozsypania jej prochów z najwyższej góry.
Takie wejście w fabułę sprawia ,że od razu wczuwamy się w klimat nie tylko gry ale też życia w ciężkich warunkach Skandynawii.
Jak to zwykle bywa nie mamy czasu na złapanie oddechu bo oto do naszych drzwi puka jeden z Nordyckich Bogów (nie jest od razu powiedziane ,który to jest więc też pominę imię ,żeby nie spoilerować) ,który ewidentnie czegoś lub też kogoś szuka.
Wszystko zbudowane jest tak, jakby to właśnie miał szukać naszego syna więc Kratos , bez zastanowienia każe mu się schować pod podłogę w miejsce do ,którego zabronił wszystkim zaglądać i przystępuje do konfrontacji.
Powiem szczerze, walka z bossem niedługo po rozpoczęciu zawsze jest ryzykownym zabiegiem bo albo jako gracz musimy ją przegrać bo tak jest w skrypcie co wiem ,że niektórych zniechęca albo tak jak w tym wypadku wygrać co wcale nie jest łatwe bo jednak jest to boss.
I cieszę się, że zdecydowano się na to drugie rozwiązanie bo jak dziecko uśmiechałem się patrząc jak przebiega walka, jak wygląda, jak przyjemnie klepie się po twarzy wroga i jak trudna momentami potrafi być.
W tym momencie wiedziałem już ,że czeka mnie masa godzin dobrej aczkolwiek bardzo wymagającej zabawy.
Fabuła jest najmocniejszą stroną tytułu i ma wiele ciekawych momentów i plot twistów o ,których bez spoilerów trudno mówić, już w pierwszych dwóch, trzech godzinach rozgrywki widzimy ,że wyprawa choć z pozoru łatwa będzie trudna fizycznie jak i psychicznie dla naszego bohatera, który cały czas ukrywa swoją spartańską przeszłość przed swoim synem.
Tajemnice rodzinne między Kratosem i Atreusem pojawiają się na każdym kroku i mega dużą frajdę sprawia ich odkrywanie jeden za drugim aż do napisów końcowych gdzie aż chce się powiedzieć “WTF, skąd ona to wiedziała! Co tu się stało? Gdzie druga część?!”
Naprawdę chciałbym o fabule pisać wręcz godzinami ale nie chce, na prawdę nie chcę psuć nikomu rozgrywki szczególnie teraz gdy pojawia się port na PC.
Więc musicie mi zaufać, historia jest wręcz świetna, z postaciami ,które pojawiają się po drodze tak wyrazistymi ,że długo po jej zakończeniu będziemy dalej ich pamiętać.
Jak np. dwójkę braci krasnoludów odpowiadających za ulepszenia naszego topora i zbroi, za każdym razem chciałem z każdym z nich spędzić godziny słuchając ich rozmów z Kratosem.
Gdybym oceniał grę w tym miejscu byłaby ona 9.5/10 spokojnie, jednak nie samym scenariuszem człowiek żyje i musimy porozmawiać o rozgrywce, a niestety ona może zdecydowanie podzielić graczy.
W tej części do dyspozycji przez pierwszą połowę gry mamy tarcze dzięki ,której możemy blokować ataki wrogów jak i ogromny topór, którym możemy rzucać, zamrażać rzeczy lub wrogów i przywołać go z powrotem tak jak Thor swój Mjolnir.
Na początku przez pierwszą godzinę byłem zakochany w tej broni, piękne cięcia i rozwałke jaką mi dawał były wręcz niesamowite, okraszone piękną animacją i grafiką.
Jednak ten zachwyt szybko minął bo okazuje się ,że na poziomie trudności “normal”, rzucanie toporem jest dużo skuteczniejsze, tak samo jak trzymanie wrogów na dystans niż walka wręcz a bynajmniej do momentu w ,którym będziemy mieli nową broń.
Szczerze byłem wkurzony ,że musiałem się przestawić na dystansowe podejście do wielu walk i bardziej taktycznie do nich podchodzić.
Nie mówię ,że zrujnowało to moją rozgrywkę ale było wiele miejsc gdzie chciałem po prostu wciągnąć się w wir walki a gra mi na to nie pozwalała.
Szkoda ,że nie pomyślano o właśnie zbalansowaniu tego jak i mocy przeciwników.
Nie zrozumcie mnie źle, ja lubię dobre wyzwanie jednak grając na średnim poziomie czułem się w zbyt wielu miejscach jakbym grał na trudnym bądź wyższym a co za tym szło niejednokrotnie musiałem powtarzać tą samą sekcje co po pewnym czasie frustruje i ma się ochotę odejść od gry na dzień lub dwa.
Oczywiście można zejść na poziom “łatwy” ale ja jestem zbyt uparty żeby to zrobić.
Jednak gdy dostajemy drugą broń w końcu jesteśmy spuszczeni ze smyczy do pewnego stopnia i czuć ,że gramy w God of War jak za starych dobrych czasów.
Jest to powiew świeżego powietrza, jakby gra nabrała nowego wiatru w żagle co pomogło mi się nie wypalić i brnąć dalej.
W trakcie rozgrywki możemy odblokowywać też umiejętności ,które dodadzą nam nowe ataki do naszego arsenału lub też zwiększą moc aktualnych co jest bardzo miłym dodatkiem i wykupywanie ich jest dość naturalne, nie czuć ,że musimy grindować by móc jakąś umiejętność wykupić.
Kończąc grę miałem praktycznie wykupione wszystkie dla Kratosa i Atreusa bez większego wysiłku.
Mówiąc o synu naszego bohatera, muszę wspomnieć o nowej mechanice jeśli tak można to nazwać mianowicie w trakcie rozgrywki nasz syn będzie dostawał różne typy strzał ,które będą odpowiadały za np. pojawianie się mostów, rozbijanie ścian itd.
Dzięki czemu zawsze warto będzie wrócić do miejsc ,które już odwiedziliśmy i odblokować nowe przejścia i odkryć ciekawostki lub Valkyrie.
Tak w grze są Valkyrie jako ukryci bossowie ale uprzedzam zostawcie sobie je na endgame, ja zostałem szybko skarcony próbująć walki z nimi wcześniej.
Zbroje i ulepszenia będzie nam dane kupić i jednego z dwóch krasnoludów napotkanych w trakcie rozgrywki, jednak nie są one aż tak dużą częścią samej gry i tworzenie ich jest czymś co najmniej mnie zainteresowało.
Bardzo często dużo lepsze rękawice czy buty udało mi się znaleźć w skrzyniach rozsianych po lokacjach ,które tylko ulepszałem u kowali bez większego skupienia na nich.
Trochę szkoda bo liczyłem na bardziej rozbudowany system i więcej uzbrojenia niż parę zestawów ,które jest do naszej dyspozycji.
Wiadomo każdy element ma swoje statystyki jednak jeśli nie gramy na wysokim poziomie trudności lub nie jesteśmy już po zakończeniu gry to aż tak bardzo nas to nie obejdzie i pójdziemy bardziej na przysłowiowego czuja.
Jedną jeszcze rzeczą do ,której muszę się przyczepić jest tempo całej gry tzw passing a cały tytuł można podzielić na 3 akty.
Akt pierwszy jest bardzo dobry, aż chcemy więcej.
Akty drugi czyli tak od 30% do 70% więc połowa gry, jest miejscami nużąca, mamy dużo zagadek ,które spowalniają rozgrywkę i ogólnie towarzyszy nam do pewnego stopnia zmęczenie materiału.
Akt trzeci możemy powiedzieć ,że jest on od zdobycia nowej broni aż do samego końca chociaż dla mnie bardziej jest nim sama końcówka, jest to akt znowu bardzo szybki w,którym dzieje się sporo i nie mamy czasu na wzięcie oddechu zwieńczony fenomenalnym zakończeniem i odkryciem wszystkich krat i tajemnic jakie miała historia.
Rozmawiałem na ten temat z wieloma znajomymi i przyznawali mi rację ,że połowa gry była męcząca ale zakończenie warte przebrnięcia przez nią.
Podsumowując cały mój długi wywód z czystym sercem mogę powiedzieć ,że gra jest dobra.
Nie jest to ideał, nawet ciut do niego daleko ale i tak jak na gry w ,które grałem ostatnio plasuje się wysoko.
Gdy pominę nudny środek i wiele momentów frustracji jaki miałem to ukaże się obraz Raven’a ,który po prostu dobrze sie bawił, był ciekawy świata i był zadowolony z grania.
A przecież na koniec dnia oto nam chodzi.
Jednak jeśli miałbym po raz drugi wejść do tego świata i zacząć wszystko od nowa to musiałoby minąć kilka lat ale nie dlatego ,że gra jest zła ale nie chce przechodzić jeszcze raz przez te frustracje ,które pod drodze były i dlatego ,że po prostu bardzo nie lubię zimy w grach, tak wiem to jest głupie ale taki już jestem.