Co z tym Residentem?

Gry
1650V
Co z tym Residentem?
redakcja | 27.12.2011, 00:55

Zombie nie są już tak lotnym tematem w popkulturze, jak to było w latach 90 ubiegłego wieku. Właśnie wtedy powstało sporo świetnych filmów w tematyce wlokących się truposzy, a triumf święciła seria Capcomu. Resident Evil był i dla wielu jest świetną marką i kwintesencją interaktywnej wizji biologicznego holokaustu. Jednak na przestrzeni czasu wizerunek i treści prezentowane przez RE poddane zostały metamorfozie. Obecnie w kanonie pierwszych części Biohazard bardziej mieści się Dead Island, niż właściwe kontynuacje serii. Zmiany na lepsze czy wręcz przeciwnie?

Zombie nie są już tak lotnym tematem w popkulturze, jak to było w latach 90 ubiegłego wieku. Właśnie wtedy powstało sporo świetnych filmów w tematyce wlokących się truposzy, a triumf święciła seria Capcomu. Resident Evil był i dla wielu jest świetną marką i kwintesencją interaktywnej wizji biologicznego holokaustu. Jednak na przestrzeni czasu wizerunek i treści prezentowane przez RE poddane zostały metamorfozie. Obecnie w kanonie pierwszych części Biohazard bardziej mieści się Dead Island, niż właściwe kontynuacje serii. Zmiany na lepsze czy wręcz przeciwnie?

Dalsza część tekstu pod wideo
xxxxx
 
Zdania są podzielone - entuzjaści rewizjonistycznego podejścia rozbijają się o mur ortodoksyjnych fanów tematyki romerowskich zombie i vice versa. Psyko staje za pierwszymi murem, Nemesis zaś entuzjastycznie odnosi się do ewolucji serii, którą serwuje nam od roku 2005 Capcom. Warto pamiętać przy tym jeszcze o [gra]Resident Evi: Operation Raccoon City[gra], które klimatem wraca do lat 90, ale w kwestii gamelayu i rozwiązań ponownie celuje w dziewicze dla żółto-niebieskich rejony.
 
 
Psyko
 
Nie powiem, świetnie bawiłem się w Resident Evil 4, dla którego specjalnie nabyłem kostkę Nintendo. W roku 2005 była to naprawdę konkretna strzelanka z solidną ilością ciekawych rozwiązań i przygodą, która choć długa, to oferowała masę zabawy i zmuszała do siedzenia przed konsolą, by zobaczyć co tam jeszcze wymyślili skośni deweloperzy. Nie był to jednak Resident, w którym zakochałem się od czasu ujrzenia części drugiej gry. Tak, drugiej - jedynkę miałem po niemiecku i w całości łyknąłem ją trochę później po przeżyciu koszmary w Raccoon. Właśnie część 2 i 3 wywarły na mnie największe wrażenie, gdyż klimatem odpowiadały najbardziej amerykańskim filmom z zombiakami, które w danym czasie namiętnie łykałem na będących dzisiaj totalnym oldschoolem kasetach VHS. Wizja okaleczonego przez wirus miasta, które wystaje ponad powierzchnię ziemi jak żałośnie sterczący szkielet była niezwykle sugestywna. Ulice usłane wrakami samochodów, zmasakrowanymi ciałami i szwędającymi się ścianami mięsa. Tego oczekiwałem od kolejnych odsłon, tyle że podanego w nowej jakości, a od części 4 dostaje zupełną zmianę konwencji, która zaważyła na tym, iż przejście piątki zajęło mi calutki miesiąc. Aż tak wciągnęła mnie rozgrywka. Hiszpańska wioska i zameczek nie mogły konkurować z tym co zaproponowały w kwestii klimatu wcześniejsze części (nie wypada nie wspomnieć o genialnym REmake'u i Zero na NGC), ale sama mechanika zabawy była bezblędna. W międzyczasie na rynku pojawiło się Gears of War i totalnie zrewidowało jakość shooterów TPP, do tej pory zostając marką niepobitą w tym obszarze. Co mamy w Resident Evil 5? Kontynuację wizji z poprzednika w realiach Afryki i epickie starcia z murzynami na motorach. A zapomniałbym - albo strzelamy, albo się poruszamy. Feeling nie ma startu do Gearsów pod względem radochy ze strzelania, a w takim kontekście rozpatruję przygody Chrisa i egzotycznej Shevy. Pierwsza zajawka obiecywała mega klimat - zatęchła wiocha i rozwścieczony tłum polujący na gracza, by finalnie przerodzić się w produkt z masą japońskości i sterowaniem, które otwarcie stoi w opozycji dynamiki. Zwiększa poczucie zagrożenia i bezradności? Jasne. Szkoda, że Capcom w ogóle nie skorzytsał z motywu ciepła i zimna, o którym mowa była w pierwszych zapowiedziach. Ostatecznie otrzymałem grę, która jest dla mnie najgorszą odsłoną serii, nie licząc przeróżnych Gun Survivorów i reszty wariacji. Modlę się, by część 6 wróciła do korzeni pod względem narracji i klimatu, proponując przy tym świeży gameplay. Czas umiliło mi niezłe Dead Island, a i Operation Raccoon City powinno zaoferować ciekawą, wieloosobową rozwałkę w reliach, które każdy miłośnik oryginalnego pomysłu Capcomu postrzeże jako wskoczenie w stare, ciepłe kapcie.
 
 
Nemesis 
 
Tak, kasety VHS i nieśmiertelny "Powrót Żywych Trupów". Ta tematyka stała się podwaliną dla serii, od której sam zacząłem być zapalonym graczem. Sam poznałem uniwersum wraz z Resident Evil 2. Te niedoścignione elementy budujące całą otoczkę, o których wspomniałeś wywarły na mnie piorunujące wrażenie. Tutaj kwestię RE5 powinniśmy raczej pominąć, ponieważ rewolucyjne zmiany w systemie rozgrywki pojawiły się wraz z czwartą częścią. Sam koncept gry w czasie procesu tworczego był kilkurotnie przeprojektowywany. Ostatecznie efekt końcowy postawił serię raczej w gatunku gier akcji niż w znanym stylu survival-horror. Resident Evil 4 stanowi przykład bodaj jednej z największych metamorfoz w historii naszej branży. Dosyć jednak już tych oficjalnych faktów. Przejdźmy w samo sedno, hmm...problemu? W społeczności fanów RE premiera "czwórki" stała się wydarzeniem podwójnie wyjątkowym. Z jednej strony oczekiwania wobec gry były duże, natomiast inni obawiali się tego w jakim kierunku pójdzie seria. Osobiście łyknąłem RE4 bez problemu zagrywając się całymi miesiącami. Tak zintensyfikowanej gry nie widziałem wówczas od dawna. Reset serii okazał się dla mnie jak najbardziej udany. Oczywiście, zombiaki poszły w odstawkę jak i cała krwawa, brudna otoczka, ale gra nadrabiała to nie tylko fenomenalną oprawą audiowizualną ale także rewelacyjnym gameplayem i wysokim replayability. Po czasie zdałem sobie sprawę, że klimat statycznych odsłon poszedł w odstawkę ale RE4 swój klimat miał (punkty z Merchantem, laboratoria, wioska nocą). Capcom zmieniło również narrację historię nadając jej bardziej filmowy charakter, choć nie kojarzący się już raczej z filmami klasy B. Dla mnie był to powiew świeżości, choć szczerze przyznam, że gdyby ktoś pokazał mi grę i nie powiedział, że to właśnie nowy Resident to zapewne nie połapalbym się na samym początku, że to kolejna część. Pewne elemnty jednak zostały (maszyna do pisania, roślinki, spraye, itp.). Po prostu seria poszła wraz z rozwojem czasu, jej wizerunek zaczął być zbyt eksploatowany. Uważam, że taka zmiania była potrzebna, wystarczy spojrzeć co przez powielanie tych samych koncepcji stało się z Silent Hill, a zwłaszcza z Homecoming. Takie posunięcie zawsze wiążę się z ryzykiem ale dzięki temu seria zyskała nowych fanów. Czy to dobrze? Cóż, to często miecz obusieczny.  Co do RE5, to kwestia gustu. Wiadomo było czego się spodziewać a sama gra jest wartym sprawdzenia tytułem. 
 
 
Psyko
 
Ciekawą metamorfozę przeszedł sam gatunek survival-horrorów. Większość gier, która miała swoje korzenie w klimacie limitowanego uzbrojenia i hord monstrów, które tylko czekały, żeby rozszarpać gracza, to dzisiaj napakowane akcją strzelaniny TPP. Nie mówię, że to zła droga, wszak konkretna akcja i pompująca adrenalinę dynamika, to świetne dopełnienie realiów grozy. W starych ramach trzym się jeszcze seria Silent Hill i na upartego wbić w nie można jeszcze pierwsze Dead Space i z całą pewnością chore i fascynujące Codenamed (z mocnym wksazaniem na część pierwszą). Nie jest to jakiś zupełnie nowy trend, gdyż już Dino Crisis 2 zmieniło formułę na wręcz arcade'owego shootera, gdzie naboje sypały się na równi z punktami za zaliczenie danego fragmentu gry. Skłamałbym pisząc, iż wolę żmudne liczenie amunicji i planowanie każdego starcia. Akcja podparta klimatem horroru w zupełności mnie satysfakcjonuje - nie miałbym nic przeciwko możliwości zdobycia konkretnego uzbrojenia w RE6 i zgotowania truposzom krwawej kaźni. Tu dochodzimy do pewnego punktu programu - ilości martwiaków na ekranie. Mając nawet wojskowy automat z podwieszonym granatnikiem nie zdziałamy sami zbyt wiele w starciu z dziesiątkami (setkami?) zombie. Na ile realne jest to na konsolach obecnej generacji? Dead Rising pokazało, że nie powinno stwarzać problemów nawet japończykom, którzy na dzień dzisiejszy w dużej mierze ustępują zachodnim deweloperom pod względem okiełznania technologii skrywającej się pod plastikowymi okryciami obecnych konsol. Na co liczyć mogą fani mocnego zaszczucia? Wygląda na to, że jedynymi pozycjami godnymi ich zainteresowania będą Amy i szarpiące się niczym karp w wannie I Am Alive.
 
 
Nemesis
 
Dziś w grach zombiaki prezentowane są jako typowe mięso armatnie, którego widok w ilościach hurtowych wzmaga jedynie chęć eksterminacji. A skoro o innych tytułach z zombie w tle to nie można pominać świetnego Dead Island. Uważam ją za najlepszą grę traktującą o żywych trupach i wcale nie jest to jakaś bezmyślna siekanka. Ta gra stanowi wyzwanie przez cały czas i jest walką o przetrwanie. W Residencie zombie potrafiły straszyć. Widok całej gromadki trupów zmierzających w naszą stronę wcale nie dawał nam takiej pewności siebie jak dziś. Liczył się każdy nabój i umiejętne wymijanie zombie w ciasnych korytarzach, co z perspektywy czasu nie należało do najprostszych zadań. Wrcając jednak do meritum, chciałbym poruszyć jeszcze jedną niemniej istotną kwestię całkowitej zmiany wizerunku serii. Faktycznie, dziś marka Resident Evil kładzie nacisk bardziej na survival niż horror. To jest podyktowane także zmianą na rynku gier, takie coś się po prostu sprzedaje, ale Capcom choćby za sprawą Lost in the Nightmares, czyli DLC do RE5 pokazał, że i w takim modelu rozgrywki jest miejsce na świetny klimat i znany z poprzedniczek przypływ adrenaliny. Widać to również w nadchodzącym RE: Revelations na 3DS, które już teraz zgarnia świetne noty w zagranicznych serwisach, a recenzenci zgodnie wskazują, że to powrot korzeniami do tamtych lat. Operation Raccoon City to miły powrót do naszego ukochanego miasteczka w shooterowym stylu. Jeśli będzie grywalne jak poprzedniczki to nie mam pytań. Jaki jest więc wniosek z całej tej dyskusji? Niezależnie od tego, jak bardzo twórcy zmieniają realia naszych ulubionych serii, tak efekt końcowy wiąże się z utratą pewnej części oryginału. Ostatnio nawet Kojima o tym nawinął wspominając kultowego Metal Gear Solid z PSX-a.
 
Czy Resident Evil 6 powróci w jakikolwiek sposód do założeń swoich pierwowzorów? Jakie są szansę, by w miejsce zajadłych wymian ognia wrzucić próbę przeżycia w ekstremalnych realiach? Dużo zależy od nas, od graczy. To my swoim portfelem głosujemy za tym, w co chcielibyśmy grać. A może stary model rozgrywki jest już tylko reliktem przeszłości...
Źródło: własne

Komentarze (11)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper