Bitwa z Gry o Tron dobiła fanów serii Total War
Bitwa o Winterfell z trzeciego epizodu ósmego sezony Gry o Tron podzieliła fanów serialu. Są osoby, którym cały odcinek się podobał, ale ciężko nie odnieść wrażenia, że krytyków tego, co wymyślili scenarzyści, jest znacznie więcej.
Pomijając już to, jak skończył Nocny Król, krytyka trzeciego epizodu skupia się przede wszystkim na (w opinii ludzi) braku sensownej strategii w wielkiej bitwie, lub masie idiotycznych pomysłów, którymi zasypano oglądających. Wytykana jest bezsensowna szarża, tzw. plot armour głównych bohaterów, którzy przeżyli w beznadziejnych sytuacjach.
Zakończenie ostatniego epizodu Gry o Tron zaskoczyło nie tylko widzów
Krytykujący krytyków wytykają za to, że ci są kanapowymi strategami i się po prostu nie znają. A co mają do powiedzenia zatwardziali fani serii Total War, która wyróżnia się od dawna w miarę wiarygodnym podejściem do prezentacji i rozgrywania bitew?
Cóż, niezbyt pochlebne opinie to zbyt lekko powiedziane. Całość sprowadzana jest do amatora, który pierwszy raz odpalił grę z serii Total War i każdą bitwę rozgrywa przy pomocy automatycznych symulacji, nie mając pojęcia, co robi. Pojawiają się głosy wyśmiewające wystawianie katapult przed piechotę, kopanie dołów za nią. Oczywiście szarży kawalerii, która jedzie tylko po to, by zginąć i wrócić jako nieumarli.
Inni żartowali, że widząc taktykę kawalerii, Aleksander Wielki przewraca się w grobie. Ktoś dorzucił, że całość można skwitować, kiedy nie stać cię na kawalerię, ale nie masz serca, by ją rozwiązać. Całość najlepiej traktować oczywiście z przymrużeniem oka, niemniej - krytyka nie bierze się z niczego, prawda?