Z rynkiem używanych gier trzeba skończyć!
Sporo się ostatnimi czasy mówi o tym, jak to branży growej jest źle, bo ludzie zamiast kupować gry w sklepie, wolą je kupować z drugiej ręki, czyli nie tylko taniej, ale też nie nabijając w ten sposób kieszeni producentów. Czy to faktycznie powód do rozpaczy?
Sporo się ostatnimi czasy mówi o tym, jak to branży growej jest źle, bo ludzie zamiast kupować gry w sklepie, wolą je kupować z drugiej ręki, czyli nie tylko taniej, ale też nie nabijając w ten sposób kieszeni producentów. Czy to faktycznie powód do rozpaczy?
Nie trzeba być geniuszem, by wpaść na to, że rynek używanych gier psuje sprzedaż gier nowych. To oczywiste. Pytanie tylko w jakim stopniu i czy owe "psucie" nie jest li tylko wirtualne. Pewne jest natomiast, że wydawcy usilnie dążą do tego, by uniemożliwić ludziom odsprzedawanie tytułów, które nabyli za grubą kapuchę w sklepie. Mamy więc sytuację, która nieco przypomina tę sprzed paru lat - kiedy to koncerny muzyczne próbowały przecisnąć pomysł, by trzeba było kupować drugą kopię danego albumu muzycznego, aby móc go słuchać nie tylko w domu, ale np. w aucie... Koncerny muzyczne, filmowe, czy growe do biednych nie należą, ale też gry nie są produktem równie tanim, co frytki w McDonaldzie. Ba, zwykle są droższe niż albumy muzyczne na CD, czy nawet filmy na Blu-ray (o DVD nawet nie wspominam), podczas gdy wyprodukowanie gry zwykle wciąż kosztuje mniej, niż wyprodukowanie hollywódzkiego hiciora. Za to generowane dochody są porównywalne. Z kolei cała masa Graczy, to osoby bez własnego źródła dochodów, które każdy grosz gotowe są odłożyć, by nabyć swój ukochany tytuł.
Oczywiście można traktować rynek w sposób brutalny - nie stać Cię, to nie kupuj. I na swój sposób tak powinno być, tj. gdy nie stać mnie na Mercedesa, to go po prostu nie kupuję, a nie np. kradnę. Z drugiej jednak strony pomyślmy sobie jak absurdalnym pomysłem u samych podstaw jest chęć wprowadzenia zakazu (a nawet nie zakazu, po prostu producenci chcą to uniemożliwiść w sposób programowy i poprzez stosowanie odpowiednich zabezpieczeń) kupowania gier używanych. Idąc tym jakże światłym myślowo torem, powinno się także zakazać sprzedaży samochodów używanych, wszak przez to mniejsza jest sprzedaż aut nowych i koncerny motoryzacyjne klepią biedę...
Fakty są jednak cokolwiek ewidentne. Ktoś, kto kupuje nowe gry i je odsprzedaje czyni to zwykle w pewnym celu - liczy, że dorzuci tych paredziesiąt złotych (czy Euro, albo innych "zielonych") i kupi sobie w sklepie kolejny nowy tytuł. Przy takim założeniu rynek gier używanych w rzeczywistości NAPĘDZA rynek gier nowych - w końcu gdyby nie było możliwości odsprzedawania gier, to nie sądzę, żeby wszyscy chętnie becalowali tych 50-60 Euro, czy 200 zeta na nowy, często średniawy tytuł. Tym bardziej, że wydawcy idą sobie w kakao bardzo często oferując imponującą rozgrywkę trwającą 6 godzin.
Nie znaczy to jednak, że jestem w pełni przeciwny takiej koncepcji, tj. uniemożliwiania odsprzedawania gier. Wszystko OK, ale pod jednym wszakże warunkiem - jeśli taka gra nie będzie kosztować 200 PLN, to nie ma problemu. Gorzej, że wydawcy tutaj liczą na zachowanie aktualnych cen, co jest po prostu absurdem i zwyczajnym oszukiwaniem konsumentów. Wystarczy wspomnieć sławetne PSP Go i PSN, gdzie Need for Speed Shift kosztował 129 PLN (czy nawet więcej), podczas gdy na UMD, nowy, pachnący, z pudełeczkiem, folijką i instrukcją śmigał już za 79 złociszy. A, no i grę na UMD można przecież odsprzedać. I gdzie tu uczciwość? Przypominam, że wyprodukowanie każdej gry kosztuje - płytę trzeba wytłoczyć, wrzucić do pudełka, wydrukować instrukcję, zapewnić dystrybucję, jeszcze sklep sobie musi marżę naliczyć, oj, sporo kasiory jak widać musi utonąć. Stąd pytanie - dlaczego gra, której nie można odsprzedać i którą nabywamy przez Internet, czyli której koszt sprzedaży wynosi grosze (cena transferu i utrzymania serwerów) jest droższa, niż produkt w pudełku?
No właśnie. Jedynym sensownym argumentem przemawiającym za grami przypisanymi do jednej konsoli, tj. takimi, których pozbyć się nie możemy odzyskując część wtopionej kasy, jest niska cena. Znacznie niższa od tej sklepowej! Jeśli gra w sklepiku typu PSN, czy innym Live kosztuje dajmy na to 99 PLN, to owszem, jest niby tańsza od tej w sklepie, ale wydawca ma z niej tyle samo, bo przychód jest praktycznie identyczny (pominięci są pośrednicy). Gra powinna kosztować nie 2x mniej niż w sklepie, tylko przynajmniej 3x mniej - wtedy można mówić o jakiejś podstawowej uczciwości i o tym, że wydawcy nie próbują nas nabijać w butelkę.
Weźmy tutaj platformę App Store, która obsługuje 3 urządzenia firmowane przez Apple. Najdroższe gry kosztują tam 10 dolców. Ale to są wybitne wyjątki, takie jak GTA: Chinatown Wars (które obecnie śmiga chyba po 5$). Większość tytułów nabędziemy za naprawdę śmieszne pieniądze z przedziału 1-5 zielonych. Żal wydać tych 10 dolców na pełnoprawne GTA, nawet jeśli wiemy, że go nie odsprzedamy? Żal wydać 15 zeta na grę typu N.O.V.A, która jest doskonałym tytułem, przywodzącym na myśl takie Halo, tyle że w wersji mobilnej? Dodam, że ostatnio w promocji takie gry jak The Settlers, Fifa World Cup 2010, czy inne NFS śmigały po... dolarze. I jakoś producenci gier nie płaczą, tylko to właśnie na tę platformę jest niesamowity wysyp naprawdę ciekawych produkcji i to w dużej mierze od takich wydawców, jak Ubisoft, czy EA.
Oczywiście porónywanie rynku konsolowego do iPhone'owego mija się z celem, bo od strony dystrybucji, koncepcji sprzedaży i wielu innych rzeczy są to rynki diametralnie różne. Z drugiej jednak strony iPod z powodzeniem konkuruje z takim PSP, czy DS'em, oferując przy tym gry na podobym poziomie (pomijam tysiące crapów, których nikt przecież kupować nie musi). Sam na iPoda nakupowałem już dziesiątki gier i jakoś nie odczuwałem dyskomfortu z tego powodu, że nie będę mógł ich odsprzedać. No ale cena robi swoje.
Podsumowując - czy zakaz sprzedaży gier używanych jest dobrym pomysłem, zwłaszcza przy utrzymaniu obecnych cen sklepowych? A może producenci i wydawcy się na takich pomysłach przejadą? Czy jesteście gotowi wydawać prawie 200 zeta na produkcję, której nie będziecie mogli potem odsprzedać? Czekamy na Wasze opinie i przemyślenia na ten temat. Na koniec dodam, że filmiki, które przeplatają ten materiał, prezentują gry, które w App Store można było nabyć, choć czasem tylko w ramach promocji, ale jednak - za dolara (czyli nieco ponad 3 PLN).