Pyrkon 2016 - cosplayowy raj, prelekcyjne pustkowie
Pyrkon jest jednym z największych i najważniejszych festiwali fantastyki w naszym kraju, a może i nawet w całym regionie, bijącym na głowę lokalną konkurencję. Czy jednak w tym roku podtrzymał wypracowany latami prestiż i zasłużył na to, by należeć do grona najlepszych?
Zdecydowanie pierwszy dzień zwiastował coś innego. Na teren MTP rozpoczęto wpuszczać ludzi już wczesnym porankiem, aby jak najszybciej rozładować tworzącą się tuż przed drzwiami osobną imprezę zwaną przez fanów Kolejkonem. Niestety, mimo starań wężyk chętnych aby wejść na Pyrkon nieustannie istniał aż do sobotniego wieczoru. Ci, którym udało się dostać na hale przed godziną 14:00 nie za bardzo mieli co tam robić. Wystawcy, prelekcje, przeróżne atrakcje - wszystko to było czynne dopiero od godzin popołudniowych. Jednakże i później, nie było aż takiego szału, jak chociażby rok temu.
Ale po kolei. Zgodnie z otrzymanym planem lista aktywności i zajęć była dosyć obszerna, lecz już na pierwszy rzut oka nie aż tak imponująca jak ostatnio – w ten weekend wręczano nam do rąk 27 stron zabawy, zaś w 2015 aż 115.
Niestety najlepsze miejscówki zostały już zajęte, więc aktualny Festiwal Fantastyki musiał się obejść bez hal od 7 do 8A, gdzie wznoszono targi medyczne. W tej sytuacji rozstrzał pomiędzy pierwszymi, a ostatnimi okupowanymi lokacjami był dosyć spory i wymuszał długie romantyczne spacery. Wystawców umiejscowiono w „trójce”, zaś wykłady w „piętnastce”. Jednak nie należy oceniać imprezy po samej broszurce i mapce, prawda?
Ochoczo zatem wkroczyłem na teren MTP i około godziny 12 rozpocząłem zwiedzanie. Zajrzałem do wystawców, którzy byli już na ostatniej prostej przygotowań, przekradłem się przez wioskę apokalipsy, a nawet znalazłem smoka, jego wielkie jajo i kilka pomniejszych z nadchodzącym potomstwem wystawionym na sprzedaż – okrutny z niego ojciec. Ponadto gdzieś pomiędzy nimi, przy małym zamczysku stał pozujący do zdjęć posąg Geralta z Rivii. Następnie poszedłem zobaczyć dla znajomych, czy będą mieli gdzie spać na hali sypialnianej, gdzie zaskoczyłem się nieco widokiem drugiego Kolejkonu, w którym uczestniczyli tak zwani „bezkolejkowcy” z biletami rezerwacji miejsc noclegowych – o dziwo, tych osób było znacznie więcej niż przed wejściem.
Tuż obok Sypialni znajdował się pawilon gier planszowych, gdzie przygotowano dziesiątki, a nawet i setki stolików, przy których można było zasiąść ze znajomymi, bądź nowo poznanymi fantastami i pograć w ulubione tytuły z zakresu karcianek, RPG-ów, figurkowych strategii i tym podobnym dzieł.
W jeszcze dalszej części kompleksu Międzynarodowych Targów Poznańskich ulokowano praktycznie wszystkie najważniejsze prelekcje, a tych tematyka sięgała najróżniejszych spraw. Od anime, poprzez szkolenia dla laików, a na samym Hitlerze w ujęciu powieści z serii Doktora Who skończywszy.
Nie mogło zabraknąć również konkursów, które w tym roku zrealizowano naprawdę świetnie. Za udział w wielu różnych aktywnościach jak na przykład wiedzówki, zgadywanki i walki na miecze, otrzymywało się Pyrfunty, za które to w dedykowanym sklepiku można było zgarnąć nagrody. Za kilka sztuk do zgarnięcia były koszulki, a za kilkadziesiąt wypasione figurki, za które niejeden fan oddałby miesięczną pensję.
Swoje miejsce na Pyrkonie znalazły także i gry elektroniczne. Na specjalnie wydzielonej, aczkolwiek bardzo skromniutkiej, scenie E-sportowej prowadzono poniekąd profesjonalne, a poniekąd jeszcze amatorskie mecze w LoLa, Starcrafta, a nawet Hearthstone'a. Tuż obok ekipa pod przywództwem Mariusza Dziarmagi, prowadziła turnieje w bijatyki – grano w Mortala, Street Fightery oraz Tekken Tag Tournament 2. Pomimo naprawdę kiepskiej lokalizacji (sam znalazłem ich dopiero za 3 kółkiem po MTP), frekwencja i atmosfera dopisały jak najbardziej tylko mogły. W zonie indyczków jak zwykle królował SOS-u, otoczony przez sporą liczbę mniejszych wystawców, lecz niestety ich również zamieciono pod ścianę, przez co zawitało tam stosunkowo mało osób.
Jednakże tym, czym tak naprawdę zachwycamy się podczas takich imprez najbardziej są oczywiście cosplaye i kreowane przez ich grupki niepowtarzalne sytuacje. Na swoim szlaku podróżniczym spotkałem dwójkę tulących się Deadpooli przekazujących sobie misiaczka, ekipę DC skandującą „Marvel ssie”, Sheparda z Mass Effect, a przez cały dzień prześladował mnie Piramidogłowy ze swoją armią z Zombie Walk. Ponadto na wejściu natknąłem się rodzinny cosplay Star Wars. Do tego spotkałem przemiłych mangowców z Durarary, Girls und Panzer, Sword Art Online i paru innych, dosyć popularnych dzieł pochodzenia japońskiego.
Jak dla mnie, zdecydowanie najfajniejszym punktem pyrkonowego programu była Maskarada zaplanowana na sobotę na godzinę 17:00. Jak to zwykle bywa, w wydarzenie wkradło się drobne 90 minut ogólnego opóźnienia. Wpierw rozpoczęto o 17:30, następnie pół godziny wpuszczano ludzi, a potem prawie 30 minut przedłużał całkiem zabawny prowadzący, którego żenujące żarty bywały nawet śmieszne. Sam nawet kazał się za każdym wejściem „wybuczeć”. Bezcenne było dla mnie to, gdy zaskoczony nie wiedział co robić, gdy nieświadomie rzucił najsłynniejszym pyrkonowym hasłem „zaraz będzie ciemno” - wtedy to parę osób krzyknęło „zamknij się” i cała sala zaczęła się śmiać.
W konkursie jurorami byli dwaj znakomici designerzy – jeden z nich pochodził z Techlandu – oraz wspaniała cosplayerka znana jako Issabel. Mieli oni bardzo trudne zadanie, albowiem na scenie pojawiło się ponad 50-cioro uczestników – a jak wiadomo liczba nagród jest ograniczona. Wygrały między innymi Królewny z Disneya oddające hołd Lordowi Vaderowi, Lady Deadpool ze swoimi ciętymi żarcikami, panie z Alice Madness Returns, Wojowniczka z Lineage 2, Batman, zaś nagrodę główną zgarnął Igor "Stygian" Cieślak jako warlock z World of Warcraft.
Do tego zobaczyliśmy świetnie zagrane bliźniaki Lutece, śpiewającą Jinx, zapomnianego już przez wielu Raziela, walczące postacie z WoW-a, skecz z Batman v Superman, a nawet komediową scenkę z Dark Souls. Najlepsze zdjęcia jakie udało mi się uchwycić spod sceny znajdziecie w naszej galerii.
Na duży plus należy zaliczyć organizatorom sprawne reagowanie w czasie rzeczywistym na zaistniałe problemy. Gdzieś był zator? Wybiegł zespół koordynujący ruch. Zbyt długo zajmowało wchodzenie i wychodzenie? Zrezygnowano z kasowania kodów kreskowych. A takich przykładów można by mnożyć. Niestety jak już wspomniałem mnogość atrakcji w tym roku nie dopisała tak jak poprzednio, przez co wiele osób było bardzo niezadowolonych ze swojego przyjazdu. Jak dla mnie nie było ani źle, ani też fantastycznie – po prostu dobrze. W zależności od indywidualnych przeżyć, wiem również, że sporo osób zaliczy ten Pyrkon do najlepszych, lecz sam jestem daleki od podzielenia się z nimi takim zachwytem.