Film Borderlands nie będzie wierną adaptacją gry. Twórca chciał podejścia jak do filmów z MCU
Nie możemy aktualnie liczyć na nową grę w uniwersum Borderlands, ale fani serii powinni wyczekiwać na film. „Borderlands” w przyszłym roku trafi na wielki ekran i o samym projekcie wypowiedział się Eli Roth.
W lipcu potwierdzono datę premiery „Borderlands”. Film ma trafić na wielki ekran 9 sierpnia 2024 roku i przynajmniej aktualnie nie zobaczyliśmy żadnych konkretnych materiałów z historii. Możemy podejrzewać, że pierwszy zwiastun pojawi się najwcześniej w pierwszych miesiącach przyszłego roku – choć część fanów ma nadzieję na teaser podczas The Game Awards.
Na temat filmu wypowiedział się Eli Roth, który był reżyserem opowieści i dopiero na ostatniej prostej dokonano zmiany – Roth nie mógł pracować przy dokrętkach, ponieważ zajmował się już następnym projektem, więc Tim Miller („Deadpool”) dokończył prace nad historią.
Reżyser podczas rozmowy potwierdził, że bardzo blisko współpracował z Randym Pitchfordem, który nie chciał, by Eli Roth opracował bezpośrednią adaptację gier. Twórca mógł zwracać uwagę na kluczowe elementy, ale otrzymał twórczą swobodę.
Są pewne rzeczy, które zachowaliśmy bardzo, bardzo dokładnie, ale naprawdę pracowałem z [dyrektorem generalnym Gearbox Software] Randym Pitchfordem, a on powiedział: "Pomyśl o tym jak Marvel, gdzie komiksy są ich własnym kanonem, a filmy są ich własnym kanonem i nie musisz się z tym wiązać. Gry będą grami, a film filmem, a jeśli będą go kontynuować, świetnie.
Eli Roth mógł, ale nie musiał wykorzystać różnych elementów z gier. W samym „Borderlands” pojawi się sporo Easter Eggów dla fanów, ale najwidoczniej ma to być także dobra opowieść po prostu dla graczy i widzów.
Mogliśmy więc wykorzystać pewne rzeczy, ale nie chciałem być za bardzo niewolnikiem. Nie chciałem po prostu sfilmować gry. Chcieliśmy opowiedzieć świetną historię samą w sobie, ale oczywiście jest ona pełna Easter Eggów dla fanów. To wielki film.