Techland pokazuje, jak powinno się wydawać pudełkowe wersje gier
Do redakcji przyszła wczoraj pudełkowa wersja Flame in the Flood na PC. Po jej rozpakowaniu brutalnie przypomniałem sobie jak biednie wyglądają dziś standardowe edycje gier. Zwłaszcza na konsolach.
Jestem człowiekiem starej daty, więc doskonale pamiętam czasy, gdy do gier dołączane były grube instrukcje z kolorowymi opisami postaci czy kombinacjami ciosów w bijatykach. Rockstar potrafił dorzucić do Grand Theft Auto mapkę miasta, w niektórych podstawowych wersjach gier nie brakowało kolekcjonerskich pocztówek, demek innych gier danego wydawcy czy soundtracków.
W pewnym momencie wydawcy zaczęli jednak ciąć koszty. Przed szereg wyskoczyły choćby EA i Activision, firmy, które chcąc być przyjazne środowisku zrezygnowały nawet z instrukcji do gier. A za nimi poszli następni. To smutne, bo przecież wiadomo, że chodzi tak naprawdę o mniejsze koszty, a nie ochronę lasów w Amazonii. Teraz kupując grę na konsole zdzierasz folię, otwierasz pudełko i znajdujesz zazwyczaj jedynie płytkę z grą. Ewentualnie karteczkę informującą, w jaki sposób zakupić pakiet DLC. Na to papieru przecież nie szkoda. Po części uciekła gdzieś magia, która towarzyszyła rozpakowywaniu oryginalnych gier. Czy nawet głupia możliwość sztachnięcia się farbą drukarską z dołączonej książeczki.
I okazuje się, że to właśnie polskie firmy pokazują teraz światu jak powinno się dbać o klientów. Wszyscy zapewne pamiętają jeszcze wydanie trzeciego Wiedźmina, w którym znalazły się choćby mapka świata, soundtrack, naklejki i kilka innych bonusów. Nie wspominając o słynnej czerwonej karteczce, na której nasi rodacy podziękowali od serca graczom za zakup gry. Zachodnie strony bardzo szybko zresztą zalały memy pokazujące, że już w czasach drugiego Wiedźmina CD Projekt RED ośmieszało konkurencję.
Wracając jednak do Techlandu. Naprawdę bardzo podobają mi się wersje standardowe gier wydawanych na PC przez naszego wydawcę. Poszperałem trochę po forach i spora część graczy pokazuje wręcz Techland za przykład, jak powinno się to robić. We wspomnianym we wstępie Flame in the Flood znalazły się takie gadżety jak kolekcjonerskie tekturowe pudełko, wysokiej jakości pocztówki, naklejki, artbook czy bogato ilustrowany poradnik przetrwania. Można? I to wszystko w cenie 59,99 złotych...
W ostatnich miesiącach równie bogatych wydań przygotowanych przez Techland doczekały się takie tytuły jak Layers of Fear, Deponia Doomsday, Homeworld: Deserts of Kharak czy Valhalla Hills. Życzyłbym sobie podobnych inicjatyw na konsolach, choć wiem, że z rożnych względów nie jest to takie łatwe jak w przypadku PC...