Gry wideo i polityka
Jeśli chodzi o politykę, gry wideo nigdy nie miały łatwo. Zapewne nie jeden z Was jest w stanie podać przykład napaści mediów na tytuły takie jak Grand Theft Auto (zabijanie policjantów i wiele, wiele więcej), Doom (sceny krwawe do przesady) czy Wolfenstein (Naziści i zakaz sprzedaży gry na terenie Niemiec) - a to tylko kropla w morzu. Powód? Wydaje się, że kadra rządząca "nie czuje" gier wideo. Wszystko wskazuje jednak na to, że ta sytuacja może ulec zmianie, wraz z pojawieniem się polityków młodszej daty.
Jeśli chodzi o politykę, gry wideo nigdy nie miały łatwo. Zapewne nie jeden z Was jest w stanie podać przykład napaści mediów na tytuły takie jak Grand Theft Auto (zabijanie policjantów i wiele, wiele więcej), Doom (sceny krwawe do przesady) czy Wolfenstein (Naziści i zakaz sprzedaży gry na terenie Niemiec) - a to tylko kropla w morzu. Powód? Wydaje się, że kadra rządząca "nie czuje" gier wideo. Wszystko wskazuje jednak na to, że ta sytuacja może ulec zmianie, wraz z pojawieniem się polityków młodszej daty.
Wbrew pozorom (obrazek wyżej), wpis będzie dotyczył Kanady, a nie Stanów Zjednoczonych. Od teraz możecie kojarzyć to państwo nie tylko z South Parkiem czy (w pewnym sensie) zagłębiem growym (prowincje Ontario i Quebec) ale również z... kiełbasą wyborczą w grach. Będący u władzy konserwatyści zafundowali sobie bowiem reklamę w tym medium, co stanowi ostry kontrast wobec krajów, gdzie grę wideo wycofuje się ze sprzedaży za sam fakt możliwości "czynienia zła" za pomocą broni. Pomimo, że rząd spotkał się z pewną dezaprobatą (najzabawniejszym przykładem jest zarzut opozycji, że reklama w grze Need for Speed: ProStreet może wskazywać na zaniedbanie przez rządzących kwestii nielegalnych ulicznych wyścigów - a to tylko jedna z 43 gier, w których reklamowano partię) w związku z promocją w nietradycyjny sposób, fakt pozostaje faktem: potęga przekazu tkwiąca w grach wideo zostaje doceniona nawet przez polityków, a same gry są coraz popularniejszym środkiem przekazu.
Do źródła