Czarna Wdowa (2021) – recenzja filmu (Disney). Superbohaterska rodzina

Czarna Wdowa (2021) – recenzja filmu (Disney). Superbohaterska rodzina

Jędrzej Dudkiewicz | 29.06.2021, 18:00

A więc nastąpił (a raczej nastąpi 9 lipca) już ten moment – na wielkie ekrany wrócił najdłuższy i najdroższy obecnie serial świata, czyli Marvel Cinematic Universe. Tym samym zaczyna się czwarta faza, która tylko w tym roku przyniesie nam aż cztery produkcje. Oto przedpremierowa recenzja pierwszej z nich – Czarna Wdowa (2021).

Chronologicznie jesteśmy tuż po wydarzeniach z filmu Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów. Natasha Romanoff, znana też jako Czarna Wdowa, podobnie jak kilku innych Avengersów musi uciekać. Ukrywanie się przed T.A.R.C.Z.Ą. nie będzie jednak jedynym jej zmartwieniem. Natasha dostaje bowiem przesyłkę, która sprawia, że musi zmierzyć się ze swoją przeszłością.

Dalsza część tekstu pod wideo

Czarna Wdowa (2021) – recenzja filmu (Disney). Superbohaterska rodzina

Czarna Wdowa (2021) – recenzja filmu (Disney). Mniej akcji, więcej obyczajówki!

Tak, jak wspomniałem, Czarna Wdowa to początek czwartej fazy uniwersum Marvela. Po tym, co działo się w Końcu gry (i drugim Spider-Manie) sporo osób mówiło, że przydałaby się tu przerwa, tak żeby trochę odetchnąć i dopiero za jakiś czas pociągnąć wszystko dalej. I Disney, wbrew swojej woli, został do tego zmuszony przez pandemię. Jako że nie oglądałem żadnego serialu dostępnego w Disney+, seans był dla mnie pierwszym obcowaniem z MCU od jakichś dwóch lat. Prawdę mówiąc, nie brakowało mi tych filmów, w związku z czym idąc do kina nie miałem zupełnie żadnych oczekiwań.

I może dlatego zostałem pozytywnie zaskoczony. Ale zanim o tym, trzeba wspomnieć o jednej, dość oczywistej i niestety dość brzemiennej w skutkach, sprawie. Otóż Czarna Wdowa pojawia się po prostu zdecydowanie za późno. Ten film powinien mieć premierę niedługo po wspomnianej Wojnie bohaterów, a nie po Końcu gry, gdy wiemy, co przydarzyło się Natashy Romanoff. Powoduje to, że po pierwsze, trochę trudno jest się emocjonować tym, czy głównej bohaterce coś się stanie. Po drugie, na dobrą sprawę nie może tu dojść do żadnych znaczących wydarzeń. Ot, dostajemy poboczną przygodę znanej postaci.

Ale jest to przygoda naprawdę fajna i przyjemna. Owszem, można kręcić nosem, że w sumie nie ma tu niczego oryginalnego, nic, czego nie widzielibyśmy wcześniej, na czele z wizją specjalnego rosyjskiego oddziału kobiet, które mają wyprane mózgi i są śmiertelnie groźnymi agentkami. Nie ma to jednak specjalnego znaczenia. Tym bardziej, że sercem filmu Czarna Wdowa jest przede wszystkim opowieść o rozliczaniu się z własną przeszłością, próbach naprawieniu dawnych błędów, a także o relacjach rodzinnych wśród superbohaterów. Ten ostatni wątek jest naprawdę dobrze poprowadzony, jest w tym sporo smutku, nostalgii, ale też czułości i uroku. Jeśli już miałbym się do czegoś przyczepić, to powiedziałbym, że zmniejszyłbym liczbę scen akcji i więcej czasu poświęcił właśnie na relacje między bohaterami.

Czarna Wdowa (2021) – recenzja filmu (Disney). Nierówne postacie

A te generalnie są naprawdę fajne. Przede wszystkim doskonale napisana jest dynamika między Siostrami – Natashą i Jeleną. Scarlett Johansson i Florence Pugh mają świetną chemię, dostają też zaskakująco sporo czasu, by po prostu ze sobą posiedzieć i porozmawiać. Dużo tu mniej lub bardziej niewypowiedzianych pretensji, ale też autentycznej troski i więzi, która, choć słabsza niż ta z dzieciństwa, wciąż nie zniknęła. Obie aktorki grają bardzo dobrze, zwłaszcza Pugh ma w sobie coś magnetycznego – jest z jednej strony przygnębiona, z drugiej zadziorna. Mnóstwo emocji się w niej kłębi, a Jelena kryje to toną sarkazmu.

O wiele mniej czasu dostają David Harbour i Rachel Weisz jako rodzice Natashy i Jeleny. Przez to są o wiele słabiej zarysowanymi postaciami. O ile Wiesz nie bardzo ma co grać, o tyle Harbour balansuje na dość cienkiej linie i niestety niekiedy popada w przesadę, przegięcie i żenadę. Ale i tak najsłabsi są tutaj przeciwnicy. Taskmaster jest zupełnie nijaki, nie ma w sobie nic intrygującego. A Ray Winstone również jest co najwyżej średnim zagrożeniem.

Tym bardziej Czarna Wdowa powinna była skupić się jeszcze mocniej na kwestiach rodzinnych, a nie na wybuchach, strzelaninach, pościgach – aczkolwiek sceny akcji, przyznać trzeba, nakręcone są całkiem sprawnie. Nic niesamowitego, ale wstydu też nie ma. Film ma też dobre tempo, ogląda się go z przyjemnością, co pewnie wynika też z tego, że Natasha Romanoff po prostu jest naprawdę fajną bohaterką. Koniec końców, produkcja ta dostarczyła mi o wiele więcej rozrywki niż się spodziewałem. I jestem w stanie wybaczyć jej naprawdę wiele.

Atuty

  • Bardzo fajne wątki rodzinne;
  • Świetna relacja Natasha-Jelena (i aktorstwo);
  • Dobre tempo;
  • Sporo dobrej rozrywki

Wady

  • Mało oryginalności, garść absurdów, mocno przewidywalne;
  • Marni przeciwnicy;
  • Za dużo scen akcji (dawać więcej obyczajówki rodzinnej!);
  • Ten film pojawia się o wiele za późno

Czarna Wdowa (2021) to film do obejrzenia i pewnie zapomnienia. Co nie zmienia faktu, że to zaskakująco dobra rozrywka, z dwiema świetnymi bohaterkami.

7,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper