Comix Zone - Batman: Knightfall vol. 1

Comix Zone - Batman: Knightfall vol. 1

redakcja | 21.06.2014, 12:00

Stare dobre Batmany z TM-Semic już od prawie dwudziestu lat zalegają na półkach. Zamiast zetrzeć z nich patynę czasu i przeszukiwać portale aukcyjne w celu odszukania brakujących numerów, możemy sięgnąć po stosunkowo świeże wydanie Knightfall, bodaj najciekawszej serii komiksowej z udziałem Mrocznego Rycerza, która ukazała się nakładem tego nieistniejącego już wydawnictwa.

Lektura ta będzie dla jednych doskonałą sposobnością do przywołania wspomnień z lat młodzieńczych, dla innych okazją do pierwszego zetknięcia się z Upadkiem Rycerza. Pod warunkiem, że dobrze znacie język angielski.

Dalsza część tekstu pod wideo


Historia Mrocznego Rycerza liczy sobie już 75 lat. W trakcie tego czasu, DC Comics kierowało losami Batmana, doprowadzając tę postać do wielu wzlotów i upadków. Dzisiaj zapoznamy się z jednym z największych upadków rycerza - sagą nazwaną, nomen omen, Knightfall. Równie silny, co inteligentny złoczyńca – Bane, uwalnia więźniów z Azylu Arkham, kopiąc tym samym grób dla Mrocznego Rycerza. A to dopiero początek, składającej się z trzech opasłych tomów opowieści. Przed Wami opis zawartości i recenzja pierwszego z nich.

„Batman złamany” - takim tytułem, wydawnictwo TM-Semic reklamowało ten pamiętny event związany z Mrocznym Rycerzem. To właśnie na łamach polskiego periodyku Batman, mogliśmy śledzić sagę Knightfall.  W 2012 roku, DC Comics zdecydowało się ponownie opublikować w USA podzieloną w tym wypadku na 3 grube tomy opowieść. Dzisiaj zajmiemy się pierwszym, podzielonym na dwa umowne akty, woluminem tej kolekcji. Zanim jednak przejdę do jego opisu i podejmę się trudnego zadania, jakim jest ocenienie tego dużego i wielobarwnego zbioru, najpierw postaram się nakreślić Wam okoliczności, w jakich powstawał Knighfall.
 



Batman: Knightfall Origins

Druga połowa lat 80. XX wieku w wydawnictwie DC lśniła blaskiem wielkiego cross-overa pt. Kryzys na nieskończonych Ziemiach i była częściowym rebootem całego uniwersum (coś jak Flashpoint i najnowsza historia DC – The New 52). Kryzys miał być motorem napędzającym wskaźniki sprzedaży oraz kreślącym wzrost jakości tytułów. Efekty miały jednak wykres paraboliczny; zastrzyk świeżej energii był tylko chwilowy.

Na początku kolejnego dziesięciolecia, w komiksie amerykańskim zaczęły pojawiać się pierwsze symptomy kryzysu, tym razem wydawniczego – zarówno DC jak i Marvel odnotowywały regularne spadki zysków. Do tego pojawiła się solidna konkurencja w postaci wydawnictwa Image (z pod jego prasy wyszedł m.in. Spawn). Ból głowy szefostwa i edytorów wynikający z opisanych wyżej kłopotów, doprowadził do zrodzenia się pomysłu, który miał stanowić remedium na te boleści – powstanie długich, trwających miesiącami albo nawet latami historii, które wymagać będą od czytelników regularnego śledzenia (czytaj – kupowania) wielu zeszytów komiksowych. I tak oto Batman doczekał się swojego upadku, a Superman śmierci w cross-overze The Death of Superman. Jak można wywnioskować po tytułach, obie sagi zakładały solidne lanie sprawione największym tuzom superbohaterskiego komiksu. Ale taka już ludzka natura – lubimy patrzeć na to jak znane osoby dostają po dupie.
 



Przed upadkiem

Saga o upadku Rycerza zaczęła się w kwietniu 1993 roku, i przewijała się przez niemal wszystkie miesięczniki komiksowe, powiązane w jakiś sposób z postacią Batmana. Zanim wydarzenia komiksowych serii takich jak Batman, Detective Comics czy Shadow of the Bat zdominowała saga o upadku nietoperza, pojawiło się kilka jej zwiastunów. Pierwszym była krótka seria pt. Batman: Sword of Azrael (Batman: Miecz Azraela), ukazująca się od października 1992 do stycznia 1993 roku. W Mieczu, poznamy asasyna tajemniczego Zakonu Św. Dumasa - Jean-Paul Valleya alias Azraela, którego losy splotą jeszcze w sadze Knightfall silną więzią z Batmanem.
Kolejny tytuł, pięciozeszytowy Batman: Venom, jest co prawda tylko pośrednio związany z omawianą sagą, ale stanowczo trzeba go polecić - nie tylko ze względu na jego artystyczną jakość. W Venomie ujrzeliśmy Mrocznego Rycerza uzależnionego od substancji zwiększającej siłę i skupienie, która również stanowiła o potędze Bane'a – nemezis Batmana w sadze Knightfall.

Zarówno Miecz Azraela, jak i Venom ukazały się w 1994 roku w Polsce nakładem TM-Semic. Na ich wydania zbiorcze można trafić przeszukując portale aukcyjne. Są do kupienia w niezłych cenach, choć jakość tomików może pozostawiać wiele do życzenia – papier offsetowy i miękka okładka słabo znoszą próbę czasu.

Teraz czas na sprawdzenie zawartości Knightfall vol. 1.
 

Złamany nietoperz

Tom pierwszy rozpoczyna się od one-shotu Batman: Vengeance of Bane. Poznajemy w nim historię chłopca narodzonego w więzieniu dla ciężkich przestępców, umiejscowionym na fikcyjnej karaibskiej wyspie Santa Prisca. Chłopak dojrzewa w towarzystwie seryjnych morderców i handlarzy narkotyków, a czas dorastania wykorzystuje na lekturę książek z więziennej biblioteki i trenowanie swojego ciała. Przyszły przeciwnik Mrocznego Rycerza z chłopca zamienia się w mężczyznę, silnego, inteligentnego i pozbawionego skrupułów. W trakcie odsiadywania wyroku dożywocia, który „dostał” w spadku po matce, Bane dowiaduje się o istnieniu Batmana i postanawia go unicestwić. Dokonanie tego będzie doskonałym potwierdzeniem jego potęgi i ostatecznym tryumfem nad trawiącą go od dziecka obsesją na punkcie nietoperzy (sic!). Drogą do celu okazuje się tajny eksperyment wojskowy, w ramach którego więźniowie poddawani są testom z użyciem supersterydu – Jadu (z ang. - Venom). Podczas kolejnej próby tego narkotyku na ciele Bane'a, temu udaje się zbiec z więzienia i trafić do Gotham City – miasta, którym rządzi Batman. Pytanie jak długo jeszcze...?

Po krótkim prologu, który stanowi origin głównego złego w Knightfall, opasłe tomisko wrzuca nas w wir akcji. Ogarnięty obsesją na punkcie Batmana, Bane uwalnia z Azylu Arkham chorych na umyśle morderców, po to, aby przetestować Batmana, sprawdzić jego limity bólu, wytrzymałości i skupienia. Oczywiście policja Gotham City nie daje sobie rady z przestępcami, którzy uzbrojeni po zęby przez swojego wybawcę, czmychają w mrok nocy, ginąc bez śladu. Śledztwo doprowadza Mrocznego Rycerza do konfrontacji z całą plejadą kuracjuszy z Arkham. Mr. Zsasz, Mad Hatter, Poison Ivy, Scarecrow, Joker – to tylko część przeciwników, z którymi Człowiek-Nietoperz będzie musiał się zmierzyć, w przeciągu raptem kilku dni. Coraz większy chaos w mieście, który wywołali szaleńcy z Arkham spowodowały u Bruce'a chroniczne zmęczenie, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Batman zaczyna podupadać na zdrowiu, a Bane tylko czyha na jego błąd. Ostatnią deską ratunku dla Wayne'a może okazać się dr Shondra Kinsolving – terapeutka, specjalistka zarówno z zakresu psychologii, jak i traumatologii. Lekarka nie zdąży jednak pomóc swojemu pacjentowi.


Bane, w przeciwieństwie do innych wielkich mistrzów zbrodni z Gotham City, szybko odgaduje prawdziwą tożsamość Batmana i to właśnie posiadłość Wayne'ów wybiera na miejsce ostatecznej potyczki z Człowiekiem-nietoperzem... Każda historia musi mieć swój koniec, a finał pierwszego aktu Knightfall odbył się w Jaskini Nietoperza. Tam Bruce skrzyżował pięści z Bane'em i niemal dokonał żywota. Celem Bane'a nie było jednak pozbawienie życia Batmana, a jedynie jego złamanie, upokorzenie i odebranie miana władcy Gotham City.
 

 

Kto rządzi nocą

Drugi akt Knightfall – Who rules the night – zaczyna się tuż po brzemiennej w skutkach potyczce Bane'a z Batmanem. Wykończony, ledwo stojący na nogach Mroczny Rycerz, krzyżuje pięści ze swoim nemezis w Jaskini Nietoperza i ponosi klęskę. Od tego dnia, Gotham ma nowego władcę – Bane'a. Bruce jest ciężko ranny, a diagnoza tragiczna – złamany kręgosłup. Gdy do Wayne'a dociera, że nadszedł kres jego działalności w roli Batmana, decyduje się na wskazanie swojego następcy. Wybór pada na Jean-Paul Valley'a – Azraela, dawnego wroga Człowieka-Nietoperza.

Metody działania nowego Batmana, znacznie różnią się od tych stosowanych przez Bruce'a. Nowo mianowany Mroczny Rycerz poczynił również sporo zmian w swoim kostiumie – cybernetyczna zbroja ze śmiercionośnymi szponami powoduje jeszcze większy strach wśród przestępców, ale i również dawnych sprzymierzeńców Człowieka-Nietoperza.

Bruce, nieświadomy poczynań swojego następcy, leczony jest przez dr Kinsolving. Pomiędzy lekarką a pacjentem rodzi się uczucie, a terapia zaczyna przynosić pierwsze pozytywne efekty. Sielankę przerywa jednak niespodziewane wydarzenie – Shondra, wraz ze swoim drugim pacjentem – Jackiem Drake'iem (ojcem Tima – ówczesnego Robina), zostają porwani przez tajemniczą organizację i wywiezieni na wyspę Santa Prisca – tę samą, na której dorastał Bane oraz na której niegdyś przebywał Bruce w historii Batman: Venom.

W tym właśnie miejscu kończy się pierwszy tom Knightfall – nowy Batman, choć brutalniejszy i pozbawiony skrupułów, odnosi zwycięstwo nad Bane'm i zaczyna przejmować utraconą przez swojego poprzednika kontrolę nad Gotham, a Bruce z kolei, ciągle przykuty do wózka inwalidzkiego, wyrusza w pościg za swoją ukochaną i ojcem przyjaciela. Scenarzyści zbudowali w ten sposób podłoże pod nową sagę komiksową pt. Knightquest, która zawarta została w drugim tomie Batman: Knightfall.
Tak przedstawia się pokrótce zarys fabularny omawianego wydania. Pamiętajmy o tym, że jest to wydanie zbiorcze i składa się na nie kilkadziesiąt krótszych historii i omówienie każdej zajęłoby bardzo dużo Waszego i mojego czasu. Mam nadzieję, że powyższy skrót pozwolił Wam dowiedzieć się, o czym mniej więcej jest ten zbiór. A jak przedstawia się jego jakość artystyczna?
 


Klasyka komiksu amerykańskiego lat 90.

Nad całością czuwał Dennis O'Neil, doświadczony twórca komiksów, który przez wiele lat jako scenarzysta współpracował z największymi amerykańskimi wydawnictwami, tworząc niezapomniane obrazkowe historie. To właśnie on, tym razem wcielając się w edytora (stanowisko to jest czymś pomiędzy producentem, a głównym designerem w branży gier wideo), wraz z ówczesnymi scenarzystami komiksów o Batmanie – Daugiem Moench'em, Chuckiem Dixonem i Alanem Grantem nakreślili przebieg sagi Knightfall. Scenariusze Moench'a i Dixona dominują w Knightfall vol 1. Obaj pisali skrypty do  miesięczników odpowiednio Batman i Detective Comics, których w omawianym zbiorze jest najwięcej. Historie pisane zarówno przez jednego, jak i drugiego trzymają równy, przyzwoity poziom. Jest tu trochę lubianej przeze mnie detektywistycznej strony działań Batmana, a jego potyczki ze zbiegami z Arkham, zarówno te słowne jak i na pięści,  czyta się dobrze. Z racji regularnych występów najbardziej znanych anty-bohaterów, nie można narzekać na poziom postaci pierwszo- i drugoplanowych, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że ich tak liczna reprezentacja jest efektem skoku na portfele czytelników.

Mając przed oczami tom pierwszy, daje się uwierzyć w cierpienie Bruce'a i wraz z postępem fabuły u czytelników rodzi się współczucie dla głównego bohatera. To na pewno plus. Minusem może być nieco rozwleczona narracja, dosyć naciągane pobudki Bane'a oraz osłabnięcie napięcia w drugiej części tomu. Co do Alana Granta, jego scenariusze pojawiają się tylko w trzech historiach – wszystkie pochodzą z Shadow of the Bat, wg mnie najlepszej pod względem artystycznym serii o Batmanie. Styl Granta różni się od pozostałej dwójki, inny jest także profil serii Cień nietoperza. Alan wchodzi głębiej w psychikę postaci i da się odczuć mroczniejszą, spowitą cieniem atmosferę jego opowieści. Można jedynie narzekać na to, że... Granta jest tak mało w tym zbiorze.

Jak na przeszło sześćset stron i 21 opowieści składających się na ten zbiór, poziom ogólny scenariusza jest zadowalający, choć trzeba przyznać, że akt „Broken Bat” jest ciekawszy od kontynuacji. W „Who Rules the Night” najjaśniej świeci skrypt Granta, a reszta jest tylko niezła. W przypadku komiksów jednak, najlepszy nawet scenariusz nie obroni się bez dobrych rysunków. Jak wygląda ten aspekt Knightfall vol. 1?
 


Batman oczami siedmiu twórców

W pierwszym tomie Upadku rycerza możemy podziwiać aż siedmiu rysowników. Mnie osobiście najbardziej do gustu przypadły ilustracje Norma Breyfogle'a. Jego charakterystyczny, ekspresyjny, lekko kreskówkowy styl idealnie pasuje do klimatu losów Batmana, doskonale podkreśla zmęczenie Mrocznego Rycerza, a także szaleństwo jego adwersarzy. Niestety szkice Breyfogle'a możemy podziwiać jedynie w trzech „odcinkach” Upadku Rycerza. Norm w trakcie trwania tej serii rozstał się z DC, wracając na stałe dopiero niedawno, w wydawanej cyfrowo serii Batman Beyond. 
Najwięcej rysunków w omawianej pozycji stworzył Jim Aparo. To ikona amerykańskiego komiksu – swoją pracę dla największych wydawnictw kontynuował od lat 60. Jego szkice, utrzymane w klasycznym stylu, przypominają czytelnikom jak się rysowało w „Brązowej Erze amerykańskiego komiksu”. Pomimo wspomnianych walorów, warto odnotować, że obrazki Aparo są również tymi, które najbardziej się zestarzały. W porównaniu ze współczesnymi ilustracjami, gdzie efekty komputerowe dominują nad „czystą” kreską, rysunki Jima wyglądają skąpo. Ale coś za coś. Ja Aparo darzę dużym szacunkiem, a jego prace pozostaną w mojej pamięci aż po śmierć. Żałuję jednak, że to jemu, a nie Brayfogle'owi przypadło narysowanie finalnego aktu Broken Bat – wg mnie, Norm poradziłby sobie z tym zadaniem po prostu lepiej. Dosyć toporna kreska Aparo przy dynamicznych scenach walki Batmana z Bane'em trochę kuleje. O'Neil jednak zadecydował inaczej, i pozostaje się z tą decyzją nam pogodzić.
 
Obok Aparo, najczęściej eksploatowanym rysownikiem był Graham Nolan. Jego szkice umiejscawiam pomiędzy Brayfogle'em a Aparo – zarówno pod względem stylu, jak i jakości. Nolan prezentuje również najbardziej umiarkowany i realistyczny styl spośród wszystkich rysowników obecnych w tym zbiorze, a jego prace są niezłe... i tyle. Razem z Alanem Grantem, w trzech występach serii Shadow of the Bat pojawia się Bret Blevins. Jego z pozoru chaotyczna i lekko surrealistyczna kreska bardzo dobrze komponuje się ze scenariuszem Granta. Nie spodoba się jednak każdemu. Gościnny występ zalicza także niemiecki rysownik Klaus Janson. W przeciwieństwie do bazgrołów Blevinsa, rysunki Jansona nie przypadły mi do gustu, a nawet wręcz zmęczyły mnie. Na szczęście jego dwa występy można pominąć, bo ilustrował on historię niebędącą ściśle powiązaną z głównym wątkiem.
 
Pojedynczą historię rysuje także Jim Balent. O nim więcej opowiem w trakcie omawiania drugiego tomu, gdyż tam można podziwiać jego warsztat częściej. Tak jak i w przypadku scenariusza, trudno ocenić jednoznacznie jakość pracy rysowników, ze względu na ich liczbę. Z całą pewnością różnorodność stylów i pokoleń, które ci artyści reprezentują, są warte uwagi.
 

 

Skoro jesteśmy przy rysunkach, nie sposób nie wspomnieć o okładkach. Autorem ilustracji zdobiącej obwolutę Knightfall vol. 1 był Kelley Jones. Artysta ten posiada tyluż zwolenników co przeciwników - ja zaliczam się do tej pierwszej grupy. Wielkie, przerysowane i karykaturalne postacie autorstwa Jonesa witają także czytelników na większości okładek poszczególnych zeszytów, z których składa się omawiany tom.
Przyjrzyjmy się w takim razie jak wykonana jest okładka i w jakiej formie nam ten wolumin podano.
 

20 lat minęło...

DC comics zdecydowało się po raz pierwszy na publikacje Knightfall w takiej formie. Jeżeli weźmiemy pod uwagę samą zawartość, to mamy do czynienia z kompletnym zbiorem całego Knightfall. Do tego wydawca dorzucił Batman: Vengeance of Bane plus pięć tie-inów (historii poza głównym wątkiem) w postaci trzech numerów Shadow of the Bat i dwóch Showcase. Wszystko to składa się na 640 stron.
Tom okrywa miękka okładka, a papier wewnątrz nie odbiega od tego, na jakim drukowane były komiksy przez większość czasu trwania TM-Semic.
Strony podczas pierwszego czytania potrafią się odklejać od siebie (tak jakby tusz na nich jeszcze dobrze nie wyschnął zanim strony zostały wklejone). To wszystko, plus ilość stron tomu powinno utrudniać czytanie, ale o dziwo jest przeciwnie. Pomimo wyżej opisanych wad, wydanie sprawia wrażenie bardzo solidnego. Podczas czytania nie zdarzyło mi się naderwać strony (co przy tak opasłych woluminach czasem może się zdarzyć), wszystko jest dobrze sklejone i nic nie trzeszczy podczas czytania. Po wielokrotnym wyjmowaniu i odkładaniu tomu na półkę nie zauważyłem żadnych oznak zniszczenia okładki.


Oczywiście wadą może być znaczny ciężar tego wydania, co może utrudnić czytanie młodszym czytelnikom, oraz sprawia, że trzymanie go dłużej w niektórych pozycjach (np. leżąc na plecach) może spowodować drętwienie rąk. Jest to cegła, nie da się ukryć. Biorąc jednak pod uwagę cenę, jaką musimy za to wydanie zapłacić – można się trochę poświęcić, bo warto. Właśnie, jak kształtuje się cena? Na okładce widnieje 30 amerykańskich dolców bez jednego centa, co w przypadku dobrze działających księgarni internetowych zajmujących się sprowadzaniem komiksów zza oceanu, przekłada się na około 90 polskich złotych. Moim zdaniem warto!

Pierwszy tom Knightfall, to historia o cierpieniu i samotności Batmana. Nikt, ani nic nie jest w stanie zdjąć z jego barków odpowiedzialności za bezpieczeństwo mieszkańców Gotham. To niezbywalne brzemię towarzyszyć będzie Bruce'owi już na zawsze. Nawet sam przeciwnik Batmana – Bane, wypowiada znamienne zdanie: „Gdybym nie pragnął jego krwi tak bardzo... prawie byłoby mi go żal”.

Pozycja  o b o w i ą z k o w a  dla każdego fana Mrocznego Rycerza!

Opisywane wydanie zawiera materiał z komiksów: BATMAN VENGEANCE OF BANE SPECIAL #1, BATMAN VOL. 1 #491 - 500, DETECTIVE COMICS VOL. 1 #659 - 666, SHOWCASE 93' #7 - 8 oraz BATMAN: SHADOW OF THE BAT #16 - 18

Maciek „Mac” Wdowiak
 

Źródło: własne
redakcja Strona autora
Wszechstronny autor – a to przygotuje materiał sponsorowany, a to komunikat redakcyjny. Znajdziecie go w każdym zakątku portalu jak to na szefa wszystkich szefów przystało. Nie tylko pisze, ale coś naprawi i wysłucha - piszcie na [email protected].
cropper