Morderstwo w Orient Expressie – recenzja filmu
Lubię Kennetha Branagha, uważam go za bardzo dobrego aktora i sprawnego reżysera. Dlatego też cieszyłem się na wieść, że tym razem postanowił przenieść na wielki ekran bodaj najbardziej znaną książkę Agathy Christie, czyli Morderstwo w Orient Expressie. Tym bardziej, że zebrał na planie bardzo zacną obsadę aktorską. I to właśnie ona okazała się największym atutem tej co najwyżej niezłej produkcji.
Któż nie słyszał o słynnym detektywie Herculesie Poirot? Zaraz po rozwiązaniu mogącej skłócić trzy wielkie religie sprawy w Jerozolimie, wsiada na pokład pociągu Orient Express. W trakcie podróży marzy tylko o tym, by w końcu choć przez chwilę odpocząć. Nie dane będzie mu jednak zaznać relaksu, gdyż w pewnym momencie ginie jeden z pasażerów, handlarz antykami. Poirot będzie musiał przeprowadzić śledztwo i wskazać winnego spośród trzynastu osób, które mogły popełnić tę zbrodnię.
Film przedstawia nam głównego bohatera w iście bondowskiej sekwencji początkowej. Dowiadujemy się, że Poirot to z jednej strony uważny obserwator, wnikliwy i inteligentny geniusz, z drugiej zaś za wszelką cenę poszukujący w świecie harmonii oraz nieco zakochany w sobie i sławie, która go otacza arogant. To zdecydowanie najbardziej rozbudowana – i przez to zwyczajnie najciekawsza – postać Morderstwa w Orient Expressie. Grający Poirota Branagh bez trudu pokazuje jego jasne i ciemne strony, podejrzewam jednak, że mało kto stwierdzi, że to najlepszy odtwórca roli słynnego detektywa. Do tego ma on niesamowicie wytrącające z równowagi wąsy, które de facto żyją własnym życiem. Co by jednak nie mówić, aktorstwo jest bez dwóch zdań najsilniejszym atutem filmu. Każda gwiazda – mniejsza lub większa – dostaje tu swoje pięć minut (niekiedy dosłownie) i po prostu przyjemnie jest popatrzeć na tak koncertowo grającą obsadę.
Tym większa szkoda, że zasługuje ona na o wiele lepsze dzieło. Morderstwo w Orient Expressie jest – abstrahując od ostatecznej wymowy – bardzo ciekawym studium ludzkich charakterów, ich najróżniejszych słabości. Tutaj rzecz jest opowiedziana w sposób dość nudny, bez żadnego polotu, energii i napięcia. Tak jakby twórcy nie bardzo wiedzieli, co dokładnie chcą zrobić. Owszem, tempo jest niezłe, intryga prowadzona klarownie. Szybko okazuje się, że w zasadzie każdy z podejrzanych miał całkiem dobry motyw, by popełnić zbrodnię, a jakby tego było mało, jest w jakiś sposób związany z inną sprawą, której rozwikłania Poirot kiedyś odmówił. Widz z pewnością będzie mieć niezłą zabawę próbując rozwikłać zagadkę razem z głównym bohaterem, jednak nie da się ukryć, że czegoś tu po prostu brakuje. Tego trudnego do zdefiniowania czynnika, który sprawia, że porządna rozrywka zamienia się w coś więcej. Zresztą im dalej w film, tym więcej serwuje się nam patosu, nieszczęśliwych min i podniosłych przemów na ważne tematy. Pod koniec można być już tym wszystkim po prostu znużony, co powoduje, że inteligentna i przewrotna pointa historii gdzieś się gubi i rozmywa.
Nie zrozumcie mnie źle, Morderstwo w Orient Expressie to kompetentnie zrobiony film, w którym Branagh – jak zwykle zresztą – przywiązuje dużą uwagę do detalu, zwłaszcza jeśli chodzi o scenografię, rekwizyty i charakteryzację. Ogląda się tę produkcję dobrze i warto na pewno to zrobić, chociażby dla samej obsady aktorskiej. Po prostu książka Christie zasługuje na znacznie lepszą, bardziej przemyślaną ekranizację.
Atuty
- Aktorstwo;
- Przywiązanie do detalu;
- Tempo
Wady
- Świetna, wieloznaczna historia opowiedziana w nudny sposób;
- Patos i podniosłe przemowy;
- Brak życia, energii, napięcia
Morderstwo w Orient Expressie mogło być znakomitym filmem. Twórcy nie mieli jednak pomysłu na swoje dzieło i wyszła im po prostu przyzwoita rozrywka.
Przeczytaj również
Komentarze (16)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych