Playtest: FIFA 17 (PS4)
Tegoroczna odsłona serii FIFA zmienia silnik graficzny, więc, co naturalne, sporo ludzi sobie po niej dużo obiecuje. Miałem w trakcie targów Gamescom 2016 zobaczyć fragmenty trybu fabularnego oraz zagrać kilka spotkań w . Jak wypada gra?
Szumnie reklamowany od momentu zapowiedzi tryb fabularny to nic innego jak prosta historia oparta na wyświechtanym schemacie od zera do bohatera, chociaż akurat ten typ historii do piłki nożnej wyjątkowo pasuje. Ile czytaliśmy opowieści o nowej gwieździe piłkarskiej pochodzącej z biednych dzielnic południowoamerykańskich miast? Tym razem mamy jednak historię Aleksa Huntera, utalentowanego 17-latka, który trafia do dowolnie wybranego przez nas zespołu Premier League. W tym momencie rozpoczyna się wspinanie po kolejnych szczeblach kariery. Zaczynamy od rywalizacji z innymi utalentowanymi nastolatkami, czekamy na swój debiut i tak dalej, aż do zostania uznanym za najlepszego piłkarza globu. EA chwali się, że każda historia będzie inna, bo wpływ na nią ma mieć to, jak poradzimy sobie na boisku. Z tego, co widziałem, na razie ogranicza się to do wybierania jednej z trzech odpowiedzi, które podzielone zostały na pewne sfery naszego ego. Albo stajemy się gościem robiącym wszystko dla drużyny, albo kimś, kogo ego jest większe niż pewność siebie Zlatana i dorobek bramkowy Messiego w całej karierze.
Oczywiście jeśli zadebiutujemy, gra rzuci jakieś wyzwanie do spełnienia i jeśli nam się uda, pchniemy naszą fabułę dalej, dostaniemy jakiś komentarz naszego trenera i tym podobne. Ja mimo wszystko na ten moment nadal nie potrafię się przekonać do tego pomysłu. To Become a Legend ubrane w scenki, wybór dialogów w stylu Mass Effecta i ograniczone do jednego bohatera którym gramy. Obojętnie, czy komuś się on podoba czy nie. Z punktu widzenia narracyjnej spójności – rozumiem taką decyzję. Ale siłą jakiejkolwiek kariery powinno być to, że sami sobie tworzymy wirtualnego awatara. No ale widocznie to nie do mnie kierowany jest ten tryb i łykną go osoby, które potrzebuję w piłce kopanej dodatkowego bodźca fabularnego (ja tam zostaję przy serii Football Manager).
Zostawiając już otoczkę, skupmy się na samej rozgrywce. Zastrzegam jednak, że mimo rozegrania kilku spotkań w trakcie kilkudziesięciu minut spędzonych z grą, ciężko mi jednoznacznie powiedzieć, że to jest przełomowa odsłona. Bezpieczniej powiedzieć, że zmiana silnika graficznego zaskakująco dla mnie zmiany wprowadziła, ale nie takie, po którym miałbym paść na kolana przed nową Fifą jak przed objawieniem.
Na pewno jest odrobinę ładniej. Frostbite słynie z tego, że gry korzystające z jego możliwości mają bardzo realistyczne oświetlenie. Nie inaczej jest w przypadku . Dzięki możliwości silnika DICE, tegoroczna odsłona piłki od EA Sports wygląda naturalniej. Piłkarze są odrobinę mniej plastikowi, sama murawa i stadion wyglądają lepiej. Piłkarze też skorzystali na przesiadce na nową technologię i znowu zaliczyli drobny progres, jeśli chodzi o wygląd i szczegółowość twarzy.
Sama rozgrywka u podstaw się nie zmieniła (bo kto by pragnął wymyślać koło na nowo?). To, czym reklamuje się EA, czyli większa swoboda rozgrywania stałych fragmentów gry, lepsza SI i przebudowana fizyka, są mniej lub bardziej widoczne. Faktycznie, stałe fragmenty gry zostały rozbudowane i otrzymujemy znacznie szerszy wachlarz możliwości ich rozegrania, co prowadzi do łatwiejszego zaskoczenia przeciwnika. Bo ile można próbować ustrzelić pajęczynkę z bramki lub wrzucać na głowę któregoś z napastników... Fizyka? Jest lepiej. Wydaje się, że nieznacznie, ale piłkarze z większym realizmem reagują na kolizję z innymi. Oczywiście to nadal kilka spotkań i po rozegraniu kilkunastu lub kilkudziesięciu godzin może się okazać, że ostatecznie nowa fizyka ma więcej błędów niż to, co było rok temu, ale pierwsze wrażenie wypada dosyć dobrze. Najgorzej wypada chyba sztuczna inteligencja, która generalnie pozostaje bez zmian. Nadal lepiej wszystko samemu zaplanować i rozegrać, niż liczyć na inwencję kompanów z drużyny. Przeciwnik też raczej atakuje bez ładu i składu. No, chyba że celem EA Sports było odwzorowanie zachować sporej grupy graczy, która uwielbia biec przed siebie, robiąc kolejne tricki i wbijając się w pole karne. Jeśli tak, to częściowo im się udało.
Nie chcę nawet zaczynać korespondencyjnego pojedynku FIFA vs PES, bo fani obu piłek nożnych dawno podjęli decyzję, co im się podoba. EA jeszcze mocniej stawia na okołoboiskową otoczkę, grzebiąc w detalach typowo piłkarskich atrybutów. Nawet jeśli tryb fabularny mi kompletnie nie leży, to mogę strzelać, że całej reszcie się spodoba i da podwaliny do rozwoju serii w nowym kierunku.
Przeczytaj również
Komentarze (4)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych