Reklama
Boże ciało – recenzja filmu. Wszyscy jesteśmy Chrystusami

Boże ciało – recenzja filmu. Wszyscy jesteśmy Chrystusami

Jędrzej Dudkiewicz | 09.10.2019, 21:00

Jak – zwłaszcza w kraju takim, jak Polska – nakręcić film dotyczący kościoła katolickiego, w którym twórcy od razu nie ustawialiby się po którejś ze stron światopoglądowego konfliktu? Próbę taką podjął jeden z najciekawszych polskich reżyserów, czyli Jan Komasa, twórca między innymi Miasta 44. Efekt? Wiele nagród na festiwalu filmów polskich w Gdyni oraz szansa na nominację do Oscara.

Daniela poznajemy, gdy spędza czas w poprawczaku. Bierze tam czynny udział w mszach odprawianych przez księdza Tomasza, który jednak rozwiewa jego nadzieje na dostanie się do seminarium. W końcu Daniel wychodzi na przepustkę i udaje się na drugi koniec Polski, by pracować w tartaku. Na miejscu jednak podaje się za księdza, a że lokalny proboszcz potrzebuje urlopu, Daniel przejmuje jego obowiązki.

Dalsza część tekstu pod wideo

Boże ciało – recenzja filmu. Wszyscy jesteśmy Chrystusami

Boże ciało – recenzja filmu. Wszyscy jesteśmy Chrystusami

Boże ciało – wciągająca i poruszająca historia

Fabuła Bożego ciała została zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami z 2011 roku, gdy we wsi Budziska 18-latek przez dwa miesiące udawał księdza. Autor scenariusza, Mateusz Pacewicz, słusznie ją jednak rozwinął. W efekcie film Komasy można odczytywać na bardzo wielu poziomach. Z jednej strony będzie to opowieść o poszukiwaniu siebie, własnej tożsamości, o tym, czy zmiana na lepsze jest możliwa. Decyzja o udawaniu księdza jest zaskakująca bowiem chyba nawet dla samego Daniela. Wszystkiego, co wie o pełnieniu kapłańskiej posługi nauczył się w poprawczaku od księdza Tomasza. Nie sprawia to, że z miejsca nabiera pewności siebie. Podejście księdza Tomasza to zresztą też ciekawy wątek. Zamiast odbębniać obowiązek, autentycznie próbuje on dotrzeć do zgromadzonych przed nim młodych ludzi i pomóc im w wejściu na właściwą drogę. Boże ciało jest zatem opowieścią o tym, jaki kościół powinien być. Ten prawdziwy, będący blisko ludzi. Nieprzypadkowo nie pojawiają się tu żadni wysoko postawieni hierarchowie, a rzecz rozgrywa się we wsi, której nikt nie kojarzy i o której nikt nie pamięta. Jasno zostaje pokazane, że religię można wykorzystać zarówno do rzeczy bardzo dobrych, jak i bardzo złych. Ale znów, naszym bohaterem jest wszak człowiek, który przyjmuje fałszywą tożsamość i okłamuje wszystkich dookoła. Nie zmienia to jednak faktu, że swoją prostotą, bezpretensjonalnością i silnym moralnym kompasem przypomina mieszkańcom wsi, czym naprawdę jest nie tylko wiara, ale też płynące z niej reguły i rady. Miejsce to bowiem pełne jest gniewu, żalu, cierpienia i smutku. Oto w wypadku zginęło siedem osób, ale wspominanych jest wyłącznie sześć (grupa nastoletnich przyjaciół). Siódma została uznana za sprawcę całej tragedii, za współwinną uważa się jego żonę, która zostaje wykluczona ze społeczności. Czy Daniel będzie w stanie z jednej strony pomóc żyjącym w traumie rodzicom, z drugiej pokazać im, czym jest przebaczenie? Na to wszystko nałożyć można i takie wątki, jak automatyczny szacunek i autorytet, który ma ksiądz, zwłaszcza w małej społeczności, jak również obecne nawet tutaj zbyt bliskie kontakty władzy kościelnej i urzędowej. A przecież gdyby pogrzebać głębiej, to okazałoby się pewnie, że Boże ciało oferuje jeszcze więcej tematów do przemyśleń (chociażby na temat zakładów poprawczych czy radzenia sobie z niewyobrażalną tragedią).

Boże ciało – recenzja filmu. Wszyscy jesteśmy Chrystusami

Boże ciało – świetne aktorstwo

Nakręcenie takiego filmu wymagało zatem bardzo dużo dyscypliny i ostrożności. Chwila nieuwagi i wszystko mogłoby runąć. Na szczęście Jan Komasa prowadzi historię bardzo pewną ręką, scenariusz również jest precyzyjny, ma dobrze napisane dialogi i odpowiednio rozłożone akcenty oraz punkty zwrotne. Niesamowicie skupieni są również aktorzy. Wcielający się w Daniela Bartosz Bielenia jest znakomity, potrafiący oddać z jednej strony narastającą pewność siebie swojego bohatera, z drugiej zagubienie, lęk i – chyba – tęsknotę za dawnym życiem. Bardzo dobre są również Aleksandra Konieczna, jako pomocnica proboszcza, która zaczyna mieć podejrzenia względem nowego księdza, a do tego cały czas cierpi w milczeniu, próbując znaleźć sens w utracie syna oraz Eliza Rycembel, czyli Eliza, jej córka.

Boże ciało to jeden z tych filmów, w których trudno znaleźć oczywiste mankamenty, tłumaczące czemu taka, a nie inna ocena. Podejrzewam, że niektórym może przeszkadzać zakończenie, sprawiające wrażenie uciętego. Może jednak dobrze, że całość zostaje niedopowiedziana? Czy Boże ciało ma szansę dostać nominację do Oscara? Moim zdaniem tak. Wydaje się zresztą, że przy niewielkich zmianach jest to mocno uniwersalna historia, o czym świadczyć może też i to, że ponoć w USA planowany jest serialowy remake filmu Komasy. Na pewno jednak jest to produkcja, która może poruszyć i zmusić do myślenia nawet zatwardziałego ateistę.

Atuty

  • Doskonale napisany scenariusz, który zmusza do myślenia i stawiania ciekawych pytań;
  • Bardzo pewna reżyseria;
  • Świetne aktorstwo

Wady

  • Ucięte zakończenie?
  • Kilka postaci mogłoby dostać trochę więcej czasu ekranowego? (zachęcam do przeczytania recenzji, a nie patrzenia tylko na plusy i minusy)

Boże ciało to film zmuszający do myślenia, zostawiający coś w widzu po seansie.

8,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper