Nie tylko Gwiezdne Wojny – najlepsze produkcje z gatunku Space Opera
Jeśli typ przygody, jaką prezentuje Star Wars, przypadł Wam do gustu, to koniecznie rzućcie okiem na innych przedstawicieli gatunku, którzy mogą się Wam spodobać!
Gwiezdne Wojny to dziś marka kultowa, która zdążyła zebrać wokół siebie niewyobrażalnie dużą liczbę fanów. Ogromna w tym zasługa faktu, że uniwersum rozrosło się do rozmiarów, których nikt nie mógł przewidzieć. Oprócz filmów, stanowiących trzon całości, pojawiły się także przecież liczne uzupełnienia oraz poboczne historie. Wszystko to pod postacią animacji, książek, komiksów, a nawet oczywiście gier wideo.
Tak duża liczba dzieł w świecie Star Wars świetnie współgra z typem produkcji. Mówimy przecież o gatunku „space opera”, który stanowi swoistą gałąź Sci-Fi, skupiającą się na romantycznych i baśniowych przygodach, mających miejsce w kosmosie! Doskonale można to ująć, traktując jako fuzję średniowiecznych, klasycznych fantasy (o niezłomnych rycerzach i księżniczkach) z futurystycznymi, międzyplanetarnymi wojażami.
W kosmicznej operze...
I choć Gwiezdne Wojny są prawdopodobnie najgłośniejszym przedstawicielem gatunku i swoistą wizytówką, to bynajmniej nie są jedyną pozycją wartą uwagi. W historii, zwłaszcza po sukcesie Trylogii Sequeli od George’a Lucasa, pojawiało się zatrzęsienie kolejnych tytułów, które miały konkurować z opowieścią o pojedynku Jasnej z Ciemną Stroną. Czego by nie powiedzieć, sporo z nich mogłoby spokojnie rywalizować z kultową sagą o tron gatunku.
Postanowiłem więc wyróżnić dziś kilka produkcji, które warto sprawdzić, jeśli Star Wars przypadło Wam do gustu. W zestawieniu znajdą się filmy, seriale oraz mały rodzynek pod postacią gry komputerowej (mam nadzieję, że nikt się nie obrazi). Na pewno wszyscy domyślacie się już, jaki tytuł mogę mieć na myśli. Tak więc, bez zbędnego przedłużania, zapraszam do lektury i koniecznie dajcie znać w sekcji komentarzy, jacy są Wasi faworyci w gatunku „space opera”.
Star Trek
Piszę tu właściwie o całej marce, a nie wyłącznie jednym serialu, albo produkcji pełnometrażowej. Jest to prawdopodobnie druga, zaraz po wspomnianych wielokrotnie we wstępie Gwiezdnych Wojnach, najgłośniejsza seria traktująca o kosmicznych, epickich przygodach. Co więcej...
W przypadku Star Treka tak samo, jak przy Star Wars, prawie niemożliwe jest, aby nadrobić wszystko, co pojawiło się i wchodzi w skład uniwersum. Trzeba mieć naprawdę dużo wolnego czasu! Pierwszy serial powstał przecież jeszcze w 1966 roku, a od tamtego momentu ukazało się 13 filmów, 9 seriali aktorskich oraz jedna animacja. Że nie wspomnę przy tym o grach i książkach.
Strażnicy Galaktyki
Nie mogłem tego pominąć! Jedna z ciekawszych produkcji wchodzących w skład Marvela i projekt, który sprawił, że komiksowi Strażnicy Galaktyki dostali drugie życie - stali się dużo bardziej popularni, niż kiedykolwiek wcześniej. Niemała w tym zasługa reżysera, Jamesa Gunna, który potrafił całkowicie odświeżyć historię bohaterów i dostosować ją do potrzeb dzisiejszych odbiorców.
Jest to także jeden z niewielu przykładów, gdzie nie da się jednoznacznie wytypować tej „lepszej” części. Oba filmy stoją na bardzo wysokim poziomie, a fani Kinowego Uniwersum Marvela z wypiekami na twarzy wyczekują kontynuacji, która dopełni trylogię o kosmicznych przygodach bandy zwariowanych i bardzo nietypowych bohaterów.
The Expanse
Serial ów przechodzi w naszym kraju bez większego echa i trzeba sobie powiedzieć wprost - to duży błąd. Powinien stanowić bowiem jeden z głównych powodów do subskrypcji Prime Video od Amazona, gdzie można go obejrzeć. Wspomniany na początku Star Trek oraz tytuł, który czeka następny w kolejce, to projekty leciwe i mogą nieco odpychać młodszych widzów. Inaczej jest z „The Expanse”!
Fabuła przenosi nas kilkaset lat w przyszłość, gdzie gatunek ludzki zawładnął sporą liczbą planet. Tak duży rozstrzał wpłynął jednak na pewien podział, gdzie konkretne planety stanowią swoiste, osobne byty. Na Ziemi w dużej mierze mieszka elita, na Marsie znajdują się bataliony wojskowe itd. Wszystko jakoś płynie... Do czasu wykrycia spisku przez jedną z kobiet.
Battlestar Galactica
Na samym początku listy wspomniałem o Star Treku. Napomknąłem o tym, jak rozległym i rozbudowanym uniwersum może się szczycić owa seria. Jeśli więc szukacie space opery, która da Wam nie mniej przyjemności i satysfakcji, a jednocześnie jest nieco krótsza („nieco” stanowi tu słowo klucz, albowiem mówimy o pięciu serialach, trzech dużych filmach oraz niezliczonych publikacjach drukowanych), to sięgnijcie po Battlestar Galactica.
Historia marki zaczęła się pod koniec lat 70. ubiegłego wieku, gdy debiutował pierwszy sezon pierwszego serialu, za który odpowiadał Glen A. Larson. I choć pierwotne serie zdążyły się zestarzeć, to wciąż warto spróbować dać szansę - choć trzeba nastawić się na mnóstwo rozmów i przeciągania fabuły. Całość ma jednak swój urok, a nawet bez nostalgii można czerpać przyjemność z seansu - potwierdzam po sobie.
Serenity (2005)
Bardzo ciekawa pozycja i w zasadzie jedna z mniej znanych produkcji Jessa Whedona. Twórca odpowiadał za tak głośne hity, jak choćby „Avengers” z 2012 roku, czy serial „Glee” i gdzieś w gąszczu utknął „Serenity” sprzed 15 lat. Szkoda, bo to tytuł, którym zdecydowanie warto się zainteresować - zwłaszcza, jeśli lubi się kosmiczne przygody.
Historia kręci się wokół załogi międzyplanetarnego transportera o tytułowej nazwie, którego czasowym właścicielem jest Malcolm Reynolds, zarabiający na życie poprzez szemrane interesy, drobne kradzieże i małe przestępstwa. Gdy dołącza do niego dwójka nowych pasażerów, okazuje się, że największe niebezpieczeństwo nie znajduje się na zewnątrz, a na pokładzie statku.
Mass Effect
Tego tytułu chyba nie muszę przedstawiać. Jest to przecież najprawdopodobniej najbardziej popularna tetralogia (dla niektórych trylogia, co zrozumiałe) o kosmicznych przygodach, jaka kiedykolwiek ukazała się w formie gier wideo. Nie ma co się dziwić, przygody Komandora Sheparda serio wciągają!
Sukces zrodził produkt, więc po niezwykle ciepłym przyjęciu pierwszych odsłon, zaczęły pojawiać się książki oraz komiksy rozbudowujące uniwersum. Były lepsze, pojawiały się też gorsze – jak to zazwyczaj bywa. Warto jednak po prostu dać szansę, szczególnie gdy w dzisiejszych czasach zakup rzeczonych produkcji od BioWare wiąże się z wydatkiem kilkudziesięciu złotych.
Cowboy Bebop
Rzeczona pozycja jest dość nietypowa, ponieważ trudno zamknąć ją wyłącznie w jednym gatunku. Nie jest to bynajmniej klasyczna space opera, albowiem łączy w sobie również pewne elementy space westernu, a także choćby filmu drogi i komedii. Bez wątpienia zasługuje jednak, by się tu znaleźć, bo to po prostu świetny serial.
Klasyka japońskiej animacji i seria, która nawet dziś wywołuje ogromny szum, gdy gdzieś się o niej napomknie. Wystarczy przypomnieć, jak ogromne poruszenie wywołało ogłoszenie planów na realizację serialu aktorskiego od Netflix. Wszyscy liczą, że dostaniemy hit, który spokojnie mógłby znaleźć się w takim zestawieniu, jak to, które właśnie kończycie czytać. See You, Space Cowboy!
Przeczytaj również
Komentarze (52)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych