Yakuza - chronologiczna historia gangsterskiej serii. Sega rusza po branżowe nagrody
W poprzednim tekście poświęconym serii Yakuza zabrałem Was na nostalgiczną wycieczkę do czasów PlayStation 2 i 3, gdzie narodził się, a następnie rozwinął cykl traktujący o przestępczym światku Japonii. Tym razem przyjrzymy się bliżej wszystkim odcinkom, jakie ukazały się na współczesne platformy, a także Yakuza: Like a Dragon - zmierzającemu na PlayStation 5 oraz Xbox Series X/S.
"Piątka" zadebiutowała na zachodnich rynkach trzy lata po premierze w Japonii, gdy rządziło już PS4, a XOne jesienią 2015 roku kusił graczy "najlepszym line-upem w historii Xboksa". W dodatku jeden z pożegnalnych tytułów dla PlayStation 3 wydany został u nas tylko w wersji cyfrowej. Lecz pomimo tego Yakuza 5 została doceniona zarówno przez recenzentów, jak i graczy, zdobywając nominacje do wielu redakcyjnych nagród. Od tego momentu Sega zdecydowała się pójść za ciosem, w efekcie czego gracze nie znający języka japońskiego mogli obcować z większością tytułów wyprodukowanych przez Ryu ga Gotoku Studio. Ale jak właściwie rozpoczął się romans Yakuzy z obecną generacją konsol? Cóż, dość nieoczekiwanie. Przy każdej produkcji znajdziecie datę wydania w Japonii oraz platformy docelowe.
Yakuza Ishin! (2014 - PS4 i PS3, tylko w Japonii)
Startowy line-up PlayStation 4 prezentował się bardzo ubogo, zaś pod kątem japońskich produkcji - wręcz katastrofalnie. Między innymi z tego właśnie powodu premiera sprzętu w Kraju Kwitnącej Wiśni miała miejsce dopiero w lutym 2014 roku. Najważniejszymi tytułami skierowanymi do azjatyckiego gracza, na których Sony oparło kampanię promocyjną, były Knack oraz od Segi. Rzeczona odsłona pomyślana została jako kolejny - po Kenzan! z PS3 - samurajski spin-off, tym razem osadzony w XIX-wiecznej Japonii. Fabuła gry stanowiła wariację na temat losów Sakamoto Ryomy, rewolucjonisty, który wprowadził swój kraj w zupełnie nową erę (tytułowe Ishin oznacza restaurację/renowację). Scenarzysta postanowił połączyć Ryomę z inną postacią historyczną - Saito Haijme - dowódcą trzeciego oddziału elitarnej jednostki Shinsengumi, który poszukiwał zabójcy swojego ojca.
Scenarzyści tradycyjnie już stanęli na wysokości zadania, przygotowując wciągającą i pełną zwrotów akcji opowieść. I choć w grze zobaczyliśmy niemal wszystkie znajome twarze, w tym popularnych Kazumę Kiryu czy Goro Majimę, bohaterowie Ishin! poza rysami twarzy i głosami nie mieli nic wspólnego ze swoimi „współczesnymi” odpowiednikami. Twórcy oparli się w lwiej części na modelach postaci wykreowanych na potrzeby Yakuzy 5, co nie dziwi, gdyż omawiana pozycja działa na tym samym silniku, po raz pierwszym jednak wprowadzając systemy, które znajdziemy później w Zero, Kiwami czy Fist of the North Star (wewnętrzne osiągnięcia, nawiązywanie przyjaźni z NPC-ami, niektóre minigry). Do wyboru oddano nam cztery style walki, dość wyraźnie różniące się od siebie. Katana trzymana oburącz, kombinacja katana plus pistolet, spluwa oraz pięści i kopniaki - system prosty i przejrzysty, z czasem za punkty doświadczenia można dokupować nowe ciosy, a nawet całe kombinacje, zatem sprawni gracze zyskali mnóstwo możliwości na pokonanie adwersarzy.
Co najbardziej odróżnia Ishin! od części z numerami 4 i 5 (oczywiście poza czasem i miejscem akcji), to powrót do mniej złożonej narracji. Jak w pierwszych odsłonach, znów kierujemy tylko jedną postacią, terenem działań jest przede wszystkim jedna duża dzielnica, a historia opowiedziana została znacznie lepiej. W porównaniu z Kenzan!, autorzy wdrożyli wiele nowości. Oprócz fuchy kucharza czy tancerza, możemy wcielić się w farmera, czemu służy tryb Another Life, czyli swoiste Harvest Moon w świecie Yakuzy. Ishin! to tytuł cross-genowy, lecz edycja na PS4 wyróżnia się niezauważalnymi loadingami, instalacją w tle czy wykorzystaniem funkcji sieciowych podczas batalii w lochach, gdzie oglądający mogą komentować oraz wpływać na przebieg rozgrywki. Działa przy tym - po raz pierwszy - w płynnych sześćdziesięciu klatkach na sekundę. Gorąco polecam ten tytuł, zwłaszcza że fan KHHsubs stworzył kompletny opis, obejmujący praktycznie całą zawartość gry!
Yakuza 0 (2015 - PS4 i PS3, 2018 - PC, 2020 - XOne)
Projekt marzeń dla wszystkich fanów serii, który w największym stopniu przyczynił się do wzrostu popularności cyklu na Zachodzie. W prequelu akcja gry ma miejsce w 1988 roku, a my śledzimy losy dwóch postaci: 20-letniego Kazumy Kiryu oraz 24-letniego Goro Majimy. Pierwszy jest głównym bohaterem przyszłych/wcześniejszych części, lecz to właśnie tutaj musi przejść prawdziwą szkołę życia yakuzy, gdy zostaje oskarżony o zamordowanie cywila. Tymczasem Goro Majima, niegdyś członek rodziny Shimano, przebywa w dzielnicy Sotenbori, w Osace. Na co dzień pełni funkcję menadżera w klubie Grand, jednak jego największym marzeniem jest powrót do organizacji przestępczej.
Ze swojej strony dodam, iż zarówno opowieść, jak i samą grę uważam za szczytowe osiągnięcie dewelopera. Scenariusz, rozbudowany system walki, bardzo duża ilość aktywności (pomimo tylko dwóch miast), rewelacyjnie pomyślani bossowie, obłędny soundtrack i świetnie oddany klimat lat 80. składają się na doświadczenie kompletne. Tytuł ukazał się w Japonii w marcu 2015 roku, z kolei zachodni gracze na swoją wersję musieli czekać prawie dwa lata. Z rzeczonym dziełem zapoznałem się w okolicach premiery - podczas gdy świat zachwycał się takimi marcowymi premierami, jak Bloodborne od Sony czy Ori and the Blind Forest, ja spędziłem kilkadziesiąt fantastycznych godzin, ogrywając japońską wersję prequela niszowej serii.
I nie żałowałem ani minuty, gdyż naprawdę jest tutaj co robić. Deweloper przygotował okrągłą setkę misji pobocznych, najczęściej krótkich i prostych, lecz znaleźć można wśród nich prawdziwe perełki, jak np. starcia z młodymi wersjami bossów z przyszłych epizodów serii. Każdy z bohaterów otrzymał coś na kształt dedykowanej sobie dużej minigry. W przypadku Kiryu jest to Money Island, gdzie rywalizujemy o kontrolę nad nieruchomościami w Kamurocho. Z kolei Nightlife Island przygotowano z myślą o "zawodzie" Goro Majimy, który - jako menadżer klubu z hostessami - musi rekrutować piękne panie i przydzielać je do konkretnych klientów. Za wszystkie aktywności w grze otrzymujemy punkty doświadczenia, które możemy wydać w specjalnym miejscu. Dzięki temu postać wolniej męczy się biegając sprintem, może zjeść większą ilość posiłków, a pokonani oponenci zostawiają więcej banknotów.
No właśnie - pieniądze. Jako że akcja gry ma miejsce w okresie, gdy japońska gospodarka kwitła w najlepsze, większość systemów w grze kręci się wokół kolorowych papierków. "Sos" wylatuje z ubrań obijanych adwersarzy, służy do robienia zakupów, rozwijania postaci w kilku kategoriach czy do odwracania uwagi szwędających się zakapiorów. Obaj bohaterowie dysponują aż czterema stylami walki, z których każdy lepiej sprawdza się w określonych sytuacjach, lecz tylko od nas zależy, w jaki sposób rozprawimy się z przeciwnikami. Gra sprzedała się na Zachodzie lepiej niż zakładał wydawca, ponadto otrzymała szereg branżowych nagród i nominacji. Po wielu latach nieudolnych prób na zachodnich rynkach, cykl Yakuza nareszcie przebił się do mainstreamu.
Yakuza Kiwami (2016 - PS4 i PS3, 2019 - PC, 2020 - XOne)
Wraz z Yakuza 6: The Song of Lifenadszedł finał historii Smoka Dojimy. Po trzech latach spędzonych w więzieniu Kazuma odkrywa, iż Haruka opuściła sierociniec na Okinawie. W poszukiwaniu młodej kobiety udaje się do dobrze znanego Kamurocho. Na miejscu odkrywa, że Sawamura została potrącona przez samochód i znajduje się w śpiączce. W dodatku okazuje się, iż w czasie wypadku chroniła swoje roczne dziecko - chłopca imieniem Haruto. Po konsultacji ze starym przyjacielem, detektywem Date, Kiryu dowiaduje się, że dziewczyna przebywała wcześniej w Onomichi Jingaicho, w Hiroszimie.
Tak rozpoczyna się ostatnia przygoda Kiryu, która wzorem pierwszej części rezygnuje z większej liczby grywalnych postaci i zazębiających się wątków, zamiast tego ponownie czyniąc Kazumę centralną postacią historii. I pomimo niedogotowanego wątku miłosnego, "szóstka" w godny sposób żegna legendarnego ex-yakuzę. Na uwagę zasługuje także rola słynnego Takeshiego Kitano. Yakuza 6 stanowi prawdziwą rewolucję w serii. Na potrzeby gry opracowno Dragon Engine, czyli nową technologię przygotowaną wyłącznie z myślą o aktualnej generacji. Zmiana silnika ma w tym przypadku ogromny wpływ na stronę użytkową gry. Wszystkie systemy, konstrukcja świata, animacje, interfejs, menusy oraz sfera audio zostały stworzone zupełnie od nowa, wprowadzając ogromną ilość zmian w samej rozgrywce.
W niepamięć odeszły ekrany wczytywania przed wejściem do sklepu czy sztywny podział na pole walki i resztę miasta - The Song of Life jest niezwykle płynne i organiczne, nasuwając skojarzenia z wysokobudżetowymi grami akcji z Zachodu. Teraz zarówno Kamurocho, jak i Onomichi nie są zbiorem małych lokacji połączonych ze sobą, lecz jednym, dużym placem zabawy, gdzie walkę ze zbirami możemy przenieść z chodników do pobliskiej knajpy. Kiryu wchodzi w interakcję niemal z każdym mniejszym obiektem, a świat gry rozbudowano wertykalnie. Po raz pierwszy w serii tak dużą rolę odgrywa fizyka, co dotyczy zarówno eksploracji, jak i walki. System został zupełnie przemodelowany - wyrzucono zmianę stylów z Zero, możliwość noszenia broni i przede wszystkim Heat Actions.
W "szóstce" niezwykle sugestywnie oddano siłę ciosów oraz wagę przeciwników, którzy reagują na każdy kontakt z Kiryu, odbijają się od siebie, przewracają, są przy tym bardziej agresywni niż wcześniej. Zmiany wprowadzono w temacie Heat Gauge, gdzie kamera przybliża się do postaci, a Kiryu przez pewien czas zdolny jest wyprowadzać dewastujące ciosy pięściami. Większy nacisk na fizykę, uniki i sprawne przemieszczanie się na polu starcia zapisuję na plus, żałuję jednak, iż na tym etapie system walki był jeszcze dość surowy, o czym można się przekonać grając w Kiwami 2 lub Judgment. Reasumując, ogromna liczba innowacji była zagraniem brawurowym i - pomimo kilku felerów - tytuł zaoferował nową jakość w temacie systemów gry oraz oprawy.
Yakuza Kiwami 2 (2017 - PS4, 2019 - PC, 2020 - XOne)
Finansowy sukces remake'u "jedynki" zachęcił Segę do odświeżenia kolejnej klasycznej odsłony. O ile jednak odnowiona część pierwsza bazowała na systemach i technologii z Yakuzy 0, tak rzeczona pozycja przygotowana została na bazie Dragon Engine. Nie licząc drobnych zmian w dialogach i cutscenkach, czy braku pewnej lokacji wyciętej z nieznanych przyczyn, Kiwami 2 opowiada dokładnie tę samą historię, co dwunastoletni oryginał, postarano się jednak, by jej odbiór był znacznie przyjemniejszy. Znakomici japońscy seiyu swoje kwestie nagrali od nowa, w dodatku producent zaangażował do gry kilku sławnych aktorów. "Dwójka" w dalszym ciągu zachwyca na polu scenariusza - intryga została napisana świetnie, postaci przypominają w większości ludzi z krwi i kości, a każdą scenę kradnie dla siebie Ryuji Goda, czyli Smok Kansai, pragnący za wszelką cenę pokonać Kazumę.
W remake'u "dwójki", który działa w oparciu o tę samą technologię co Yakuza 6, znacznie rozbudowano mechanikę walki. Poszerzono repertuar ciosów Kazumy, zaimplementowano bardzo przydatne uderzenia rozbijające gardę oponentów, rozbudowano zagrania dostępne po odpaleniu Heat Gauge, przywrócono możliwość noszenia przy sobie kilkunastu rodzajów broni, stworzono znacznie więcej animacji ataków specjalnych, powróciły też znane z oryginalnej "dwójki" zagrania z użyciem przedmiotów podawanych przez NPC-ów. Jednak największą pozytywną zmianą w stosunku do oryginału jest grywalna postać Goro Majimy, którym możemy pokierować w trzech rozdziałach i odbyć wspaniałą sentymentalną podróż, przechadzając się ulicami Osaki. Jak każda odsłona serii, także i nowa wersja "dwójki" oferuje zatrzęsienie aktywności opcjonalnych.
Odświeżono turniej mistrzów sztuk walki (na czele z konkurencją Insane), przywrócono prowadzenie klubu Four Shine, możliwość flirtowania z ponętnymi hostessami, znacznie rozbudowano znany z "szóstki" Clan Creator (RTS, w którym pomagamy Goro w budowie Majima Constructions), a także wdrożono takie nowinki, jak zabawę w fotografa z udziałem prawdziwych modelek czy konkurs w oddawaniu moczu. Na potrzeby remake'u stworzono nową ścieżkę dźwiękową, którą jednak uważam za znacznie słabszą niż w oryginale - na szczęście cudowny utwór As a Man, As a Brother pozostawiono w pierwotnej aranżacji. Mimo to, biorąc pod uwagę także wycięcie z gry pewnej lokacji w Kanto, uważam Kiwami 2 za świetny remake, rozbudowany i udoskonalony w niemal każdym aspekcie, a jednocześnie tytuł poprawiający felery swojego sprzętowego poprzednika, czyli Yakuzy 6.
Fist of the North Star: Lost Paradise (2018 - PS4)
Przez chwilę zastanawiałem się czy powyższy tytuł na pewno pasuje do tego zestawienia, lecz ostatecznie uznałem, iż jak najbardziej. Fist of the North Star: Lost Paradise powstało na bazie mangi pod tym samym tytulem, opowiadając historię wojownika Kenshiro, który przemierza Ziemię zniszczoną na skutek wojny nuklearnej. Ken, władający potężną techniką Hokuto Shinken, pomaga napotkanym ludziom, broniąc ich przed bandytami i innymi mistrzami sztuk walki. Ponad wszystko jednak pragnie odszukać swoją ukochaną Yurię. A gdzie w tym wszystkim Yakuza? Otóż pomijając "nakładkę" w postaci uniwersum mangaki Okamury, tytuł ten bazuje na rozgrywce i schematach wypracowanych w przygodach Kiryu. Samym Kazumą możemy pokierować w zastępstwie głównego bohatera (DLC), gościnnie pojawiają się postaci z uniwersum Yakuzy, za grę odpowiada ten sam zespół, wreszcie logo i tytuł w wersji japońskiej wystylizowane zostały na kolejny odcinek "smoczej" serii.
Lost Paradise nie korzysta przy tym z technologii Dragon Engine, tylko działa na starym silniku Yakuzy 5, co widoczne jest na każdym kroku. Tym razem zwiedzamy Eden - małe, choć zaawansowane technologicznie miasto leżące gdzieś pośrodku gigantycznego pustkowia. Wielkością ustępuje wprawdzie tokijskiej dzielnicy z kanoniczych odsłon, lecz pod względem dostępnych atrakcji wypada znacznie lepiej niż np. pierwsze Kiwami. W wolnych chwilach możemy zająć się prowadzeniem nocnego klubu, zabawić w kasynie, pomóc małej Rin prowadzić sklep, polować na przestępców jako łowca głów, pograć w baseball, sprawdzić się w roli barman, jako lekarz wziąć udział w nietypowej minigrze rytmicznej, spróbować swoich sił w samochodowych wyścigach oraz - niczym w Mad Max - przemierzać pustkowia w poszukiwaniu cennych surowców czy zagubionych NPC-ów. Interfejs przeniesiono żywcem z gangsterskiej sagi, a głosów postaciom użyczyli aktorzy pracujący przy Yakuzie.
Ze względu na umiejętności Kenshiro, przemodelowano znane z oryginału Heat Actions, które bazują na technikach Hokuto Shinken i używamy ich znacznie częściej. Wykonanie tych ciosów to pierwsza liga, tak pod względem wplecionych w nie QTE, jak i wierności mangowym odpowiednikom. Jako że Ken walczy głównie kończynami, z gry niemal zupełnie wyleciały przedmioty potrzebne w Yakuzie do wykonywania niektórych ataków specjalnych. Zamiast tego z przeciwników wypadają punkty zdrowia i energii. Ważne są zwłaszcza te drugie, gdyż napełniają wzór North Star, którego naładowanie pozwala przejść w tryb furii i eliminować adwersarzy na wiele nowych sposobów. Omawiana pozycja jest najmniej znaną spośród wszystkich dzieł zespołu Nagoshiego, większość osób nie zdaje sobie nawet sprawy, iż zabawa przebiega tutaj tak samo jak w Yakuzie. Ja rzeczony spin-off bardzo lubię i czekam na kontynuację, zwłaszcza że gra świetnie poradziła sobie w japońskich sklepach.
Judgment (2018 - PS4)
Kolejny spin-off, tym razem osadzony jednak w tym samym uniwersum co przygody Kiryu. Bohaterem gry jest wschodząca gwiazda sceny prawniczej w Tokio, Takayuki Yagami, który na skutek dramatycznych wydarzeń z przeszłości porzuca pracę w kancelarii, zostając prywatnym detektywem. Życie Takayukiego zmienia się bezpowrotnie, gdy policja znajduje na śmietniku trzecią pozbawioną oczu ofiarę z Kansai . Tak - jak mówią na niego przyjaciele - od trzech lat zmagający się z wyrzutami sumienia w związku ze zbrodnią, jakiej dopuściła się osoba, której bronił, nawet nie zdaje sobie sprawy, jak daleko zaprowadzi go sprawa seryjnego mordercy z Kamurocho. Opowieść w Judgment jest doprawdy znakomita - intryga wciąga niczym bagno, a skrypt jest pod samo wieko wypełniony zaskakującymi zwrotami akcji, bardzo dobrze nakreślonymi postaciami i interakcjami pomiędzy nimi. Świetny scenariusz w oparach detektywistycznego thrillera to jednak nie jedyny mocny punkt opisywanego tytułu.
Z racji tego, że Tak jest detektywem, rozgrywka w Judgment została znacząco urozmaicona, a starcia z grupami adwersarzy nie są już tak dominującym elementem zabawy. Kolejne sprawy, zarówno te związane z wątkiem głównym, jak i nieobligatoryjne, pełne są świeżych systemów. Zaliczają się do nich przede wszystkim bezszelestne śledzenie podejrzanych osób, przeszukiwanie miejsc zbrodni i gromadzenie dowodów w stylu Batmana, minigry towarzyszące otwieraniu wytrychem drzwi, używanie stosownych przebrań, wykonywanie specyficznych zdjęć z ukrycia, przeszukiwanie okolicy i infiltracja zamkniętych obiektów przy pomocy drona, dynamiczne sceny pościgów oraz ucieczek z obowiązkowymi QTE czy wreszcie - niczym w Phoenix Wright - przesłuchiwanie świadków i korzystanie z materiału dowodowego. Świetnie wyposażono salon arcade Segi, poza tym znajdziemy tutaj zupełne świeżynki, takie jak inspirowany The House of the Dead celowniczek na szynach w świecie Yakuza: Dead Souls, rozbudowaną grę planszową VR czy wyścigi dronów.
Dużą metamorfozę przeszedł też system walki. Yagami jest wyraźnie słabszy niż Kiryu i, jak sam stwierdza, jest w tej materii samoukiem. W trakcie starć bohater może przełączać się pomiędzy dwoma stylami, lecz największą nowinką jest możliwość wbiegania na elementy otoczenia, np. ściany, słupy czy lampy. O grze było głośno także z powodu afery narkotykowej, w którą zamieszany był aktor Pierre Taki, na skutek której pozycja zniknęła ze sklepowych półek oraz azjatyckiego PS Store. Na szczęście Sega nie zmieniła planów wydawniczych na zachodnim rynku, a jedynie usunęła wizerunek Takiego, zastępując graną przez niego postać innym modelem. Co zupełnie mnie nie dziwi, gra została bardzo dobrze przyjęta przez recenzentów i sprzedała się znacznie lepiej niż zakładał wydawca. Judgment postrzegam jako zdecydowanie najlepszy spin-off cyklu Yakuza i jedną z najciekawszych gier stworzonych przez zespół Nagoshiego.
The Yakuza Remastered Collection (2019 - PS4)
Sega, przygotowując siódmą numerowaną odsłonę serii, w tak zwanym międzyczasie zdecydowała się wypuścić trzy części z poprzedniej generacji, które przez lata dostępne były wyłącznie na PlayStation 3. Yakuza 3/4/5 na PS4 ukazały się w Japonii w formie osobnych wydawnictw, z kolei u nas każdy odcinek można zakupić niezależnie na PS Store lub zdecydować się na zbiorcze wydanie w pudełku. Po premierze kolekcji ww. gier PlayStation 4 stało się jedyną platformą, na której można ograć wszystkie numerowane odsłony cyklu. Osobiście nie lubię, gdy wydawcy używają terminu remaster w odniesieniu do prostych portów na zdecydowanie mocniejszy system, lecz akurat w tym wypadku Sega postarała się, by po zestaw sięgnęli nie tylko nowi w temacie, ale też osoby, które mają już za sobą wszystkie przygody Kazumy z poprzedniej generacji. Co zatem zmieniono/dodano w edycji Remastered?
Przede wszystkim otrzymujemy trzy tytuły w oryginalnych wersjach, zatem bez żadnych cięć, jak miało to miejsce dekadę temu. W Yakuza 3 zachodni gracze po raz pierwszy mogą spróbować swoich sił w mahjonga i shogi, odwiedzić bar z hostessami (a nie jak na PS3 - spotykać panie w sklepach) czy wypełnić kilka zadań pobocznych, które kiedyś poszły pod nóż. Interesująca zmiana zaszła w "czwórce", gdzie grającego Tanimurę aktora Hirokiego Narimiyę zastąpił Toshiki Masuda, ponadto w obu odsłonach dodano urządzenie pomagające lokalizować misje fakultatywne. Wiele nowości nie uświadczymy za to w Yakuza 5, gdyż po prostu zachodnia edycja na PS3 dotarła do nas w niezmienionej formie. To jednak nie koniec poprawek, gdyż wszystkie odsłony przetłumaczono od nowa, by zarówno pod kątem językowym, jak i wizualnym nie różniły się od najnowszych wydawnictw z cyklu. Nareszcie więc "Fuma" znów jest Shintaro Kazamą.
W temacie grafiki mamy do czynienia z relatywnie prostym remasterem, poprawiającym większość felerów pierwotnych wydań. Na PlayStation 4 wszystkie części działają w natywnej rozdzielczości Full HD, przy sześćdziesięciu klatkach animacji na sekundę. Oprócz tego wyeliminowano dokuczliwy screen tearing, doczytujące się przed nosem obiekty i skrócono czas ładowania danych. Z chęcią powróciłem do odsłon z numerami 3 oraz 5. "Trójka" prezentuje się schludnie, choć rozgrywka postarzała się wyraźnie, tymczasem Yakuza 5 to w dalszym ciągu świetna część, pod kątem oprawy zaskakująco bliska Zero i Kiwami, które zresztą działają w oparciu o tę samą technologię. Jeśli ktoś nie miał jeszcze do czynienia z omawianymi grami lub chciałby powrócić do ulubionych odcinków, zdecydowanie polecam zostawić PS3 w szafie, a sięgnąć po zremasterowaną kolekcję, gdyż doświadczenie na nowszej konsoli Sony jest pełniejsze i lepsze.
Yakuza: Like a Dragon (2020 - PS4, XOne, XSX/S i PC, 2021 - PS5)
W końcu musiał nadejść ten dzień. Po siedmiu numerowanych odsłonach, licząc także Yakuzę 0, główny bohater serii Kiryu Kazuma udał się na zasłużony spoczynek, a w roli postaci wiodącej zastąpił go Kasuga Ichiban. Akcja gry rozpoczyna się w 2001 roku. Głowa mafijnej rodziny Arakawa prosi Ichibana, by wziął na siebie winę za morderstwo, którego nie popełnił. Kasuga, będąc wdzięczny szefowi, iż ten przygarnął go z ulicy, przystaje na tę propozycję. W więzieniu ostatecznie spędza osiemnaście lat. Po odbyciu kary czeka jednak na niego srogi zawód - nikt nie czuje wdzięczności za jego poświęcenie, a spotkany po latach Arakawa próbuje go zabić.
Tak właśnie rozpoczyna się "siódemka", na zachodnim rynku znana jako Yakuza: Like a Dragon. Wydawca skorzystał z okazji, iż część ta wprowadza mnóstwo zmian do znanej formuły, promując wydawnictwo jako swoisty quasi-reboot cyklu, przystępny również dla nowych w temacie. Tym razem jednak deweloper przeprowadził rewolucję totalną, na dobrą sprawę zmieniając gatunek gry, która z chodzonej bijatyki stała się pełnoprawnym jRPG-iem. Najważniejsza nowość to turowy system walki, który zastąpił zręcznościowy z poprzednich części. W praktyce przypomina to klasyczną mechanikę wprost z japońskich gier fabularnych, takich jak Final Fantasy czy Persona. Umiejętności wybieramy z listy komend, ale zarówno Kasuga, jak i członkowie drużyny oraz przeciwnicy nie stoją w jednym miejscu, tylko poruszają się po polu walki.
W tym miejscu warto przypomnieć, iż w każdej odsłonie deweloper wyraźnie oddzielał granicę pomiędzy snutą opowieścią a warstwą gameplayową - zwykle umowną i pełną szalonych pomysłów. Tutaj jest podobnie, tyle że ma to swoje uzasadnienie w fabule, gdyż Ichiban posiada bardzo bujną wyobraźnię i jest fanem Dragon Questa, dlatego definiuje sobie starcia z przeciwnikami jako turowe bitwy z gry wideo, pełne fantastycznych elementów i zerojedynkowych konwencji. Oprócz doskonale znanego Kamurocho, producent przygotował zupełnie nowy teren działań. Isezaki Ichinjo w Jokohamie jest prawie cztery razy większe od tokijskiej dzielnicy z Judgment i "szóstki", do tego pełne nowych atrakcji. Są to między innymi wyścigi gokartów po ulicach miasta, zbieranie puszek na rowerze, liczne side-questy, kolekcjonowanie sujimonów, hodowanie roślin, pogłębianie relacji z członkami drużyny czy zatrzęsienie starych i nowych miniger, w tym salonu arcade Segi.
Pomimo kontrowersyjnych zmian w rozgrywce czy obsadzie, produkcja została bardzo dobrze przyjęta w Japonii, nawet mimo skandalicznej praktyki ze sprzedawaniem trybu New Game+ w formie płatnego dodatku. Niezależnie od tego, że nie do końca odpowiada mi zrezygnowanie ze sprawdzonego systemu walki, to historia wydaje się na tyle intrygująca, iż z pewnością dam "siódemce" szansę. Premiera Yakuza: Like a Dragon już w listopadzie, praktycznie na wszystkich wiodących platformach, więc to najlepszy moment, by do zabawy dołączyli także gracze, którzy dotychczas omijali cykl szerokim łukiem.
Który news z tego tygodnia najbardziej Cię zainteresował?
Przeczytaj również
Komentarze (56)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych