Superman i Lois (2021) – opinia po pierwszych dwóch odcinkach [HBO]. Pełna chata

Superman i Lois (2021) – opinia po pierwszych dwóch odcinkach [HBO]. Pełna chata

Piotrek Kamiński | 08.03.2021, 21:00

Branża filmowa wyprodukowała już dosłownie dziesiątki produkcji o Człowieku Ze Stali. Od starusieńkiego "Adventures of Superman" z 1952, przez filmy z Christopherem Reeve'em, na nadchodzącej Lidze Zacka Snydera kończąc. Ale chyba jeszcze nigdy nie stworzono produkcji, w której głównym wrogiem Ostatniego Syna Kryptonu byłyby... trudy rodzicielstwa. Do teraz. Będą spoilery.

Z serialami CW nigdy nie powinno się tryskać przesadnym optymizmem. W końcu to oni dali światu całkiem niezłe pierwsze dwa sezony "Arrow", tylko po to aby później zrujnować całe wypracowane zaufanie dziwnymi decyzjami scenariuszowymi i zmianą tonu całego serialu. W drugim sezonie przed kamerę wskoczył chuderlawy Grant Gustin, aby już za chwilę dać widzom naprawdę porządnego, nawet jeśli lekko campowego Flasha, który również trzymał fason przez dobre dwa sezony.

Dalsza część tekstu pod wideo

Lecz i tym razem z biegiem czasu zaczęło robić się coraz dziwniej, a niemożliwie rozciągnięty główny wątek ginął gdzieś, przykryty miłosnymi rozterkami i kompletnie niepotrzebnymi, sztucznie budującymi napięcie tajemnicami poszczególnych bohaterów. I tak jak ich kolejny serial, "Legendy Jutra", znalazł jeszcze jakąś widownię (przynajmniej z początku), tak już "Black Lightning", "Batwoman" oraz "Supergirl" od samego początku oglądali już tylko najwierniejsi fani. A i oni nie byli raczej zbyt zachwyceni tym, co zobaczyli. To właśnie z tej ostatniej produkcji wypłynął omawiany dzisiaj "Superman i Lois". Patrząc na to jak nijakim serialem o nadludziach jest "Supergirl", jak tanio wyglądają jego efekty specjalne i jak nudne są poszczególne sezony, można było mieć co do nowej produkcji Grega Berlantiego wątpliwości. A jak ostatecznie wyszło?

Superman i Lois (2021) – opinia po pierwszych dwóch odcinkach [HBO]. Pełna chata

Superman i Lois (2021) – recenzja serialu [HBO]. Rodzeństwo to same problemy

Kal-El  rozbił się na ziemi, został wychowany przez Jonathana i Marthę (DLACZEGO POWIEDZIAŁEŚ TO IMIĘ?!) Kentów, przeprowadził się do Metropolis, poznał Lois Lane, wziął z nią ślub. Tyle wie każdy, kto choć raz widział cokolwiek związanego z Człowiekiem Ze Stali. Lecz na wypadek, gdyby potrzebne było przypomnienie, "Superman i Lois" przypomina o tym wszystkim w pierwszych minutach pierwszego odcinka. A po tym idzie dalej. Państwo Kent doczekali się dwóch synów, Jonathana na cześć jednego dziadka i Jordana na cześć drugiego (rodzina Lois się nie liczy).

Jeden od zawsze był sympatycznym blondaskiem, któremu zawsze wszystko się udawało i którego wszyscy lubili, więc na drugiego spadło bycie odludkiem, skrytym w sobie samotnikiem, z którym nie idzie się dogadać. Chłopaki chodzą już do liceum. Ich rodzice od samego początku bali się, że dzieci będą takie jak Clark, ale do tej pory ich moce pozostawały uśpione. Wszystko zmienia się, kiedy jeden z nich własnym ciałem chroni drugiego przed spadającymi z wysoka, stalowymi rurami. Najwyższa pora powiedzieć im prawdę. Nie da się już dłużej ukrywać faktu, że ich tata jest znanym z gazet i telewizji (i gier komputerowych) Supermanem. Czekaj, co?!

Obaj synowie Clarka nie mieli pojęcia, że ich tata jest latającym facetem z kosmosu, który walczy ze złem i pomaga ludziom ściągać koty z drzew. Jak to możliwe? Cóż, wcale. Tak jak da się jeszcze wybronić to, że przypadkowi ludzie nie rozpoznają go, kiedy jest normalnie ubrany i ma na nosie okulary, tak już jego bezpośrednia rodzina powinna NATYCHMIAST zauważyć, że Superman to tata bez okularów. Pierwsze dwa odcinki "Superman i Lois" zdają się być całe wypakowane takimi absurdami, z którymi trzeba się prędko pogodzić, jeśli chce się czerpać jakąkolwiek radość z oglądania.

Przykład? Doszło do awarii w elektrowni atomowej. Sups szybko zauważa źródło problemu, łata dziurę i bierze się za chłodzenie reaktora. Dochodzi do wniosku, że najlepiej będzie podlecieć nad wodę, zamrozić ją i wrzucić powstały lodowiec do komina. Niby całkiem sensowne rozwiązanie, ale czy, skoro czas grał istotną rolę, nie lepiej byłoby użyć tego mroźnego oddechu bezpośrednio na przegrzewających się prętach? Nie są to może olbrzymie problemy, ale pozwalają martwić się o to jakie decyzje bohaterowie będą podejmować w kolejnych odcinkach. Zwłaszcza, że CW lubi generować sztuczne problemy wyłączając swoim postaciom mózgi, kiedy jest to dla nich wygodne.

Superman i Lois (2021) – recenzja serialu [HBO]. Jest i Doom Slayer

Na pochwałę zdecydowanie zasługują efekty specjalne - zwłaszcza biorąc pod uwagę, że to wieloodcinkowy serial, a nie pojedynczy film za setki milionów dolarów. Nie jest to oczywiście jakość, którą pochwalić się mogą najlepsi w branży, ale naprawdę nie ma się czego wstydzić. Podniebne walki i przemieszczanie się wypadają bardzo przekonująco. Podobnie jak sam Superman, na którego wiele osób kręciło nosami, kiedy po raz pierwszy pojawił się w pierwszym odcinku drugiego sezonu "Supergirl". Tyler Hoechlin pasuje do stroju Supermana, nawet jeśli trzeba się do niego odrobinę przyzwyczaić, ale tym, za co widzowie ostatecznie go pokochają jest jego bardzo ludzka natura. To nie jest boski Henry Cavill patrzący na ludzi z góry, niczym ich zbawca, ani lekko, hmm, oderwany od rzeczywistości Brandon Routh. Ten Superman uśmiecha się, jest pomocny, a na stwierdzenie, że ma fajny kostium odpowiada, że zrobiła mu go mama. Martwi się też o swoich synów, którzy zdają się od siebie oddalać.

Jakby tego było mało, okazuje się, że za awarią elektrowni stoi człowiek. Chyba człowiek, bo ma na sobie - zupełnie serio - zbroję Doom Slayera z ostatnich dwóch odsłon serii id Sofware. Szybko okazuje się, że pod maską siedzi nie kto inny, a sam Lex Luthor, który twierdzi, że pochodzi z innego świata,  a który to świat został zniszczony przez Supermana. Może wyjść z tego interesująca intryga, lecz logo CW raz jeszcze każe widzowni pamiętać, że lepiej dać się miło zaskoczyć, niż od początku liczyć na zbyt wiele. Już teraz pojawiają się typowe dla tej wytwórni problemy sercowe i zalążki konfliktów spowodowane głupotą bohaterów. Nie ma możliwości aby w pewnym momencie nie okazało się, że dobry brat jednak też ma moce, ale do tej pory role zdążą się odwrócić i dojdzie do konfliktu między nimi dwoma. A wszystko przez to, że Superman jest... kiepskim ojcem. Dzięki, CW. Tego właśnie świat potrzebował. Tak, czy inaczej, warto dać "Supermanowi i Lois" szansę. Może wyjść z tego kawałek niezłej telewizji.

U nas kolejne odcinki serialu oglądać można na HBO GO.

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper