Sentinelle (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Reżyserował Michael Scott

Sentinelle (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Reżyserował Michael Scott

Piotrek Kamiński | 13.03.2021, 21:00

"Operacja Sentinelle to inicjatywa francuskiej armii wdrożona 12 stycznia 2015 roku. (...) Przeciwstawia się terroryzmowi, przewiduje ataki, adaptuje do sytuacji. Działa w obronie państwa i obywateli". Co z tego? Absolutnie, kurde, nic. Spoilery.

Znakomita większość filmów i seriali sygnowanych logiem Netflix charakteryzuje się podobnymi cechami, których z jednej strony pożąda dzisiejszy świat, z drugiej spora część jego mieszkańców nie może zdzierżyć. Nie inaczej jest w przypadku "Sentinelle", najświeższej produkcji giganta, spod ręki niejakiego Juliena Leclerqa. Pytanie, czy jej fabuła jest tak zła, ponieważ twórcy skupili się na próbie zadowolenia szeroko pojętej opinii publicznej, czy to zawsze musiał być okropny film.

Dalsza część tekstu pod wideo

Widzowie mieli problem z "Lupin", którego główny bohater bliżej końca pierwszego półsezonu zaczął podejmować co raz głupsze decyzje. Tam da się to wybronić, jako że w dalszej części historii musi już dostosowywać się do sytuacji, nie ma wszystkiego tak doskonale przemyślanego, jak z początku. Tutaj fabuła nawet nie próbuje udawać, że ma jakikolwiek sens. W amerykańskiej wersji "Biura" Michael Scott nakręcił kiedyś swój własny film akcji. Dobra produkcja to nie była. Tu jest gorzej, ponieważ ktoś naprawdę starał się zrobić porządnego akcyjniaka.

Sentinelle (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Reżyserował Michael Scott

Sentinelle (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Olga Kurylenko zawsze na plus

Klara jest chorążym we francuskiej armii. Jej jednostka stacjonuje obecnie na bliskim wschodzie. Niespodziewany atak terrorystyczny, który należało przewidzieć (zwłaszcza jeśli zna się język wroga, a Klara podobno go zna) wysyła ją do kraju, gdzie zostaje zdegradowana do patrolowania ulic we wspomnianej już wyżej jednostce Sentinelle. Dziewczyna ewidentnie nie radzi sobie z zespołem stresu pourazowego, ale nikomu najwyraźniej to nie przeszkadza. Nawet kiedy pierwszego dnia służby prawie utopiła faceta w morzu, ponieważ zachowywał się agresywnie wobec swojej dziewczyny. "Pełen luz, dajmy jej nabity karabin", prawdopodobnie powiedział jej przełożony kompletnie ignorując fakt, że dziewczyna nie była nawet u psychiatry po powrocie. A dalej jest tylko lepiej. Klara kupuje na ulicy leki psychotropowe, które mają pomóc jej zapanować nad sytuacją. I teraz plot twist. Wszystko to jest kompletnie nieistotne, ponieważ właściwa fabuła zaczyna się dopiero w momencie, kiedy jej siostra po nocy zabaw w klubie odnajduje się w szpitalu. Zgwałcona i w śpiączce.

Widz myśli sobie, że to na pewno wszystko ważne. Że jej uzależnienie od leków stanie się istotne w dalszej części historii, podobnie jak fakt, że cierpi z powodu PTSD. Może nawet okaże się, że jej doświadczenie w radzeniu sobie z terrorystami i kontrolowaniu tłumu pomoże jej znaleźć sprawiedliwość dla swojej siostry? Nie. Nic z tych rzeczy. W dalszej części filmu Klara zwyczajnie idzie do ludzi, którzy najpewniej skrzywdzili jej siostrę, prawdziwy czarny charakter bez oporów tłumaczy jej, że ściga niewłaściwą osobę i to on prawie zabił jej siostrę, główna bohaterka ucieka, po czym wraca i wybija wszystkich w pień. Budynek zostaje otoczony przez policję, ale spoko, Klara ucieka.

Jakoś, bo nakręcenie tej ucieczki byłoby najwyraźniej zbyt dużym problemem. Wisienką na torcie jest ostatnia scena, w której główna bohaterka obserwuje z daleka swoją bezpieczną już siostrę, której w filmie było 5 minut. Jak jakiś strażnik (wink, wink)!  Brzmi to zapewne, jakby w obecnym akapicie zawarta była fabuła całego filmu, lecz jest to tylko wrażenie. Ten film nie ma fabuły. To taka kopia pierwszej "Uprowadzonej", gdyby zabrać z niej wszystko, co sprawiało, że był to naprawdę dobry film.

Sentinelle (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Kończ waść

Oddając twórcom sprawiedliwość należy przyznać, że kolejne sceny nakręcone są przynajmniej poprawnie. Światło i cień tworzą ciekawy, choć nie wyróżniający się niczym obraz obecnej Francji, a sceny walki (obie), choć rozpisane bez polotu, są przynajmniej czytelne - coś czego nie można powiedzieć, o sparingu Akeema z córkami w "Coming 2 America". Niestety, tego samego nie da się również powiedzieć o montażu, który zwyczajnie woła o pomstę do nieba. Niemalże każda dłuższa scena kończy się tym samym combo - szybka jazda samochodem z patrzącym z dezaprobatą przełożonym, prysznic, szatnia.

Ktoś mógłby zwrócić uwagę, że tak naprawdę "Sentinelle" nie jest opowieścią o zemście, a studium przypadku żołnierza pchanego ku przepaści przez wielką traumę. Przez pierwsze 30, może nawet 40 minut można faktycznie tak pomyśleć, lecz scenarzyści zdają się nie mieć na ten temat nic ciekawego do powiedzenia i ostatecznie przechodzą w prosty film akcji z więcej niż nijakim czarnym charakterem stojącym naprzeciwko głównej bohaterki. Nie da się tego opisać nie przechodząc przez tę katastrofę scena po scenie aby dokładnie nakreślić stopień niekompetencji tego filmu. Olga Kurylenko robi co może aby tchnąć trochę życia w swoją postać, ale, jak to mówią, z gówna bicza nie ukręcisz.

"Sentinelle" to jedna z najgorszych produkcji Netflixa jakie było mi dane obejrzeć. Durna, złożona z niepowiązanych ze sobą klisz fabuła, zero jakiejkolwiek konsekwencji, kompletne pomieszanie z poplątaniem. Nie da się tego filmu polecić. W główną bohaterkę wciela się piękna kobieta, ale to zdecydowanie za mało żeby świadomie proponować komuś spędzenie z tym nieporozumieniem blisko 90 minut. Żeby to chociaż był samoświadomie zły film. Żeby zdawał sobie sprawę z głupoty opowiadanej historii i został z tą myślą nakręcony. Można by wtedy mówić, że jest tak zły, że aż dobry i warto obejrzeć go z takim nastawieniem. Tak się jednak nie stało. "Sentinelle" to po prostu zły film. Nic ponad to.

Atuty

  • Olga Kurylenko;
  • Krótki;
  • Sceny akcji nie kłują w oczy

Wady

  • Cała reszta

"Sentinelle" doskonale pokazuje zakłamanie dzisiejszego recenzenta. Film jest okropny, a jakimś cudem może pochwalić się 71% pozytywnych recenzji na RT. Dlaczego? Odpowiedz sobie sam. Na szczęście 24% od widzów pokazuje, że jest jeszcze nadzieja.

3,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper