Wiedźmin to gra, która najbardziej zasługuje na remake

Pierwszy Wiedźmin ma na karku już czternaście wiosen. Pod koniec października wybiła jego czternasta rocznica, więc to dobry moment, aby powiedzieć sobie wprost - ta gra najbardziej zasługuje na remake.

Moje wspomnienia z pierwszym Wiedźminem były dość dziwne. Bardzo wiele słyszałem o jego fenomenie, szczególnie z ust rodzimych graczy, którzy byli uradowani przygodą Białego Wilka na szlaku - można śmiało powiedzieć, że pozytywne opinie zgniatały te negatywne. Pozytywny odbiór i spore zainteresowanie grą CD Projekt RED zachęcił ekipę do stworzenia Wiedźmin 2: Zabójcy Królów i to tak naprawdę od niego zaczęła się moja historia z Geraltem z Rivii.

Po zakupie kopii drugiego Wiedźmina na PC pierwotnie nie wiedziałem, że zainteresowani będą mogli importować swoje postępy z pierwszego Wiedźmina, a co za tym idzie, poznać konsekwencje wyborów podjętych podczas krwawej walki między Zakonem Płonącej Róży a Scoia'tael. Gdy już odbiłem zamek La Valette i przybyłem do Flotsam zacząłem myśleć o tym,, ile smaczków i nawiązań mogło mnie ominąć nie poznając pierwszej gry z serii, więc bez głębszego zastanowienia się podjąłem decyzję o odłożeniu Wiedźmina 2 na półkę, kupnie Wiedźmina 1 i rozpoczęciu wszystkiego od zera.

A gdyby tak od zacząć od początku?

Pierwsza styczność z polskim hitem 2007 roku była naprawdę ciężka. Po dość przyjemnej - czy to w kwestii gameplayu czy oprawy graficznej - przechadzce po Flotsam w "dwójce", miałem ogromne trudności w odnalezieniu się w produkcji, która pod wieloma względami była przestarzała. A przypomnę jedynie, że miałem "przyjemność" obcować z nią w 2011 roku, więc od jej oficjalnej premiery wcale nie minęło tak dużo czasu. Chociażby wydany w 2007 roku Mass Effect, Crysis czy BioShock były produkcjami bardziej grywalnymi niż omawiana dzisiaj pozycja.

Co najbardziej mnie odrzuciło? Na pewno pierwsze wrażenie popsuł sam projekt Kaer Morhen, choć dalej wcale nie było lepiej - kolejne odkrywane przez nas lokacje wyglądały bardzo biednie (tylko lasy, w których żyły oddziały Scoia'tael wyglądały według mnie klimatycznie) - począwszy od niewyróżniającej się niczym szczególnym Wyzimy, poprzez bagna, a skończywszy na lochach świecących pustkami.

Ponadto, do dzisiaj zastanawiam się, kto wpadł na pomysł zaimplementowania tak dziwnego systemu walki polegającego na długim trzymaniu lewego przycisku myszy - a przynajmniej w początkowej fazie rozgrywki, bo potem dochodziły wszelakie kombinacje. Był on oryginalny, ale czy zdał egzamin? W moim odczuciu - zdecydowanie nie, ponieważ bardziej odrzucał aniżeli zachęcał do dalszej zabawy.

Stary, ale (nie) jary?

Wiedźmin bronił się jednak jednym - cholernie interesującym uniwersum i świetnym scenariuszem. Możliwość poznawania wciągającej jak bagno historii sprawia, że w pewnym momencie zapominamy o minusach (albo się do nich przyzwyczajamy - sytuacja z wyżej wymienionym systemem walki) i skupiamy się na tym, co dobrego możemy wynieść z tejże opowieści.

Tak właśnie podszedłem do pierwszej odsłony bestsellerowej serii CD Projekt RED. Początek przygody Rzeźnika z Blaviken poznałem, wykonując przy tym większość misji, ale za żadne skarby nie wróciłbym ponownie do tej gry - a przynajmniej w formie, w której obecnie występuje. Granie w nią w - zaokrąglając datę - 2022 roku to istna męczarnia, z którą poradziliby sobie tylko ci najwytrwalsi. Czyli grupa osób, do której nie należę.

Dlatego też uważam, że pierwszy Wiedźmin zasługuje na pełnoprawny remake. Dostało go Final Fantasy VII, Resident Evil 2 (2019), Mafia: Edycja Ostateczna i wszyscy wiemy, co z tego wyszło. Wszystkie wymienione przed chwilą produkcje cieszyły się ogromnym zainteresowaniem, więc myślę, że podobnie byłoby w przypadku produkcji RED-ów z 2007 roku. O ile oczywiście byłby to remake przygotowywany na najnowszej wersji silnika RED Engine.

CD Projekt RED, do boju!

Osobiście nie wyobrażam sobie sytuacji, w której polscy deweloperzy zapowiedzieliby remaster Wiedźmina. Tak, jak już wspomniałem w powyższych akapitach, początek przygody Geralta z Rivii kuleje w wielu fazach rozgrywki, ponieważ większość mechanik potrzebuje solidnego remontu  - z naciskiem na ten nietypowy system walki, z którego niemalże żaden gracz mający za sobą rzeczoną historię nie potrafi wyciągnąć żadnych plusów.

Odświeżenie "jedynki", suma summarum najmniej popularnej części marki CDPR, dostępnej obecnie wyłącznie na komputerach osobistych mogłoby również dać kolejne życie drugiemu (ten też mógłby zostać przeniesiony na konsole obecnej generacji) i trzeciemu "Wieśkowi", więc cóż... nie zdziwię się, jeśli w trwającej obecnie dekadzie rzeczywiście otrzymamy remake prosto od RED-ów.