PlayStation Vita debiutowało 10 lat temu. Jak wspominacie konsolę Sony?
Konsole do gier to bardzo ciekawa działka, która przez minione dekady urosła do rangi czegoś, co częściej gości w naszych salonach, niż przeciwnie. Właściwie każdy z nas ma jakąś w domu, albo przynajmniej kiedyś miał. Obecnie na rynku rządzi trzech gigantów - Sony, Microsoft oraz Nintendo. Wszyscy dostarczają nam rozrywki i każdy z nich skupia się głównie na swoim sprzęcie (choć w przypadku tych drugich jest to stosunkowo rozmyte).
Gdyby przeanalizować sprzęt do gier, to zazwyczaj można go pogrupować w kilku kategoriach. Mamy konsole kapitalne, konsole z niewykorzystanym potencjałem, konsole rozwinięte ponad oczekiwania oraz konsole po prostu słabe. Do każdej z grup można przydzielić przynajmniej po parę urządzeń od największych producentów. I tak - PS2 byłby dla mnie kapitalną, X360 rozwiniętą ponad oczekiwania, a PlayStation Classic słabą. Jest jeszcze jedna grupa i tam rzuciłbym bohaterkę dzisiejszego tekstu.
PlayStation Vita jest dla mnie konsolą, która miała kosmiczny potencjał i wybitnie ambitne plany, ale koniec końców nie sprostała ani własnym założeniom, ani oczekiwaniom fanów z całego świata. A urządzenie to miało szansę go zwojować. I to całkiem duże - zwłaszcza spoglądać wstecz na to, jak gorąco było przed samą premierą oraz ile obiecywano. Niestety stało się inaczej.
Wielki start
Pisząc w tytule o 10 latach miałem oczywiście na myśli premierę w Europie. Ciekawostką jest bowiem, że w Japonii PlayStation Vita zadebiutowało już 17 grudnia 2011 roku. My musieliśmy poczekać kolejne dwa miesiące - sprzęt pojawił się w sklepach 22 lutego 2012 roku, a więc za blisko miesiąc będziemy mogli „świętować” jubileuszową rocznicę. Cóż, cudzysłów jest tu zdecydowanie nieprzypadkowy.
Sprzęt pojawił się jako następca genialnie przyjętego PlayStation Portable, a jednocześnie jako konkurent rosnącego w siłę Nintendo 3DS, które zadebiutowało wcześniej. Konsolka oferowała nam 5-calowy ekran w technologii OLED, 512 MB pamięci RAM i tyle samo VRAM. Oprócz tego mogliśmy liczyć na dwa aparaty, wbudowany GPS i inne bzdury, które chowały się przy tylnym panelu dotykowym, który był bardzo mocno promowany. Do niego jednak jeszcze wrócimy.
Cena na premierę? Z perspektywy czasu całkiem znośna. Wersja z Wi-FI to wydatek rzędu 1099 złotych, natomiast na model z obsługą 3G trzeba było wydać już 1299 złotych. Nie ma tragedii, prawda? Tak, z dzisiejszego punktu widzenia nie ma. Wtedy natomiast była to suma naprawdę spora. Dość powiedzieć, że stacjonarne konsole (choć były bliżej końca żywota niż początku) kosztowały mniej. To ostudziło nieco zapędy chętnych.
Zmarnowany potencjał
Finalnie sprzęt nie był tym, czym mógł być. Wystarczy zacząć od gier. Obiecywano nam wręcz zatrzęsienie głośnych i hitowych produkcji. Mieliśmy dostawać przenośne tytuły AAA, które świeciły triumfy na stacjonarnych odpowiednikach. Początkowo można było odnieść wrażenie, że rzeczywiście tak będzie. Na start (i niedługo po nim) dostaliśmy przecież takie hity jak WipEout 2048, Gravity Rush, czy Uncharted: Złota Otchłań.
Niestety im dalej w las, tym gorzej. Już po roku można było odczuć poważny deficyt i nacisk na wydawanie mniejszych gier od zewnętrznych wydawców. PlayStation Vita zaczął mi przypominać coś na wzór nieco mocniejszego smartfona - a wydawanie gier jak Fruit Ninja wcale tej łatki nie odklejało.
Podobnie było z technologią. Wspomniałem o tylnym dotykowym panelu, co nie? Właśnie - na początku był wykorzystywany i stanowił fajną ciekawostkę. Nie był to game-changer na poziomie kontrolera DualSense, ale na pewno fajnie, że po prostu można było czasem z niego skorzystać. Mam wrażenie, że szybciej znudził się deweloperom, niż graczom i jakoś o nim zapomniano. Jak o wielu innych bajerach.
Idąc dalej - Sony zdecydowało się na ostrą walkę z piractwem. I o ile sama inicjatyw była jak najbardziej słuszna, o tyle dedykowane karty pamięci i brak wbudowanego magazynu, sprawiły, że wiele osób się odbiło. Nintendo 3DS radził sobie znacznie lepiej, a już rok po premierze Vity pojawiło się PlayStation 4. Nie zaskoczę chyba nikogo, jeśli napiszę, że wszyscy rzucili się po nową generację stacjonarnego sprzętu, olewając przenośny.
Wyciągnąć wnioski
PlayStation Vita nie utrzymało się długo na szczycie, choć można odnieść wrażenie, że nigdy się na nim nie pojawiło. A najbliżej tego mitycznego miejsca sprzęt był jeszcze przed samą premierą, gdy o nim opowiadano. Niestety od momentu debiutu twórcy popełnili całą masę błędów, które sprawiły, że konsola właściwie nie dożyła swoich dziesiątych urodzin. Smutne, ale branża szybko weryfikuje.
Sony to firma - a nawet korporacja. Tam wszystko jest kalkulowane i tak też było w przypadku konsol. Gdy PlayStation 4 okazało się sprzedawać lepiej niż ciepłe bułeczki w piekarni o 7 po dniu wolnym, powoli zaczęto zapominać o przenośnym sprzęcie. W ten sposób giganci rozrywki wplątali się w błędne koło, którego nie potrafili długo zatrzymać. Jedyną decyzją było porzucenie PSV.
Z tego względu dziś wymienia się tę konsolę w jednym rzędzie z innymi, które traktuje się jako największe porażki. Tu jednak był naprawdę spory potencjał, na którego wykorzystanie po prostu zabrakło samozaparcia, pomysłów i wyników. Co więc należy zrobić? Wyciągnąć wnioski. Nie spodziewam się, aby w niedalekiej przyszłości pojawiła się kolejna iteracja przenośnych urządzeń do gier od Sony, ale… Kto wie!
Jeśli tylko nauczą się na błędach i uda im się wymuskać to, co najlepsze, zarówno z PlayStation Portable, jak i z PlayStation Vita, wciąż będą mogli odnieść sukces na tym polu. I być może za dwadzieścia lat powstanie tekst o tym, jak to Sony wyciągnęło wnioski z pewnego nieudanego sprzętu, który pojawił się dwie dekady wcześniej? Dajcie znać, co myślicie i przede wszystkim - jak wspominacie PSV?
Przeczytaj również
Komentarze (82)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych