Wiedźmin 4, czyli walka o powrót marki i powrót zaufania u fanów
W ubiegłym tygodniu świat gier wideo - a można odnieść wrażenie, iż w naszym kraju dosłownie wszystkie media - obiegła informacja o tym, iż CD Projekt RED zamierza dalej rozwijać wiedźmińskie uniwersum. Na taką wiadomość czekaliśmy wszyscy i gdy ujrzała ona światło dzienne, przysłoniła dosłownie wszystko inne. Miłe chwile spędzone przy poprzednich trzech częściach odżyły w naszej pamięci.
Nie ma tu nawet sensu udawać zaskoczonego. Wiem, że pojawiły się głosy, iż po Cyberpunk 2077 i „pompowaniu marketingu” to już nie jest to samo. Ja natomiast nie potrafię się z tym zgodzić i w dalszej część tego tekstu postaram się poruszyć również tę kwestię. Wszak mówimy o studiu, które się potknęło, ale jednocześnie takim, które wcześniej cieszyło się opinią bliską nieskazitelności. A to niemały wyczyn.
Co więcej, jestem przekonany, że wszyscy tam zdają sobie sprawę z tego, iż nowy „The Witcher” (niezależnie od tego, jak się będzie nazywał) nie będzie łatwą sprawą. Gra będzie startowała z dużo gorszej pozycji, niż w przypadku Wiedźmina 3 - a jednocześnie, co niejako paradoksalne, będzie miała zdecydowanie mniejszy margines błędu. Daje to niezwykle ciekawy przypadek, który przyjemnie będzie obserwować.
Walka o markę
Pierwszy pojedynek, jaki musi stoczyć CD Projekt RED, to oczywiście marka. Sytuacja jest nieco inna, niż miało to miejsce jeszcze dekadę temu. I nie chodzi nawet o to, że Andrzej Sapkowski dopisał kilka opowiadań związanych z samym uniwersum. Dostaliśmy przecież choćby serial na Netflixie, którego popularność nie pozostanie bez wpływu na to, co widzimy w grach wideo. Mam jednak ogromną nadzieję, iż jeśli chodzi o klimat, dostaniemy coś bliższego książkom.
Choć umówmy się - same gry właściwie nigdy nie były bezpośrednim przełożeniem tego, co znamy z polskiej klasyki fantasy. W gruncie rzeczy możemy dziś wyróżnić trzech Geraltów w popkulturze - tego z gier, tego z seriali i tego oryginalnego z powieści. Wszyscy są stosunkowo podobni, ale jednak da się ich rozróżnić. I to nie tylko pod kątem wyglądu, ale również pod względem charakteru.
CD Projekt RED musi mieć więc świadomość, w którą stronę zamierza z tym iść. Wbrew pozorom, utrzymanie się cały czas na tej samej linii nie jest wcale prostym zadaniem, a marka „Wiedźmin” ma tak wielu zagorzałych fanów, że nawet małe odstępstwa od normy zostaną szybko zauważone i wypunktowane. Twórcy będą musieli zostać w znanym klimacie, a jednocześnie dostarczyć nam coś zupełnie nowego.
Czy odgrzewany kotlet przejdzie? Cóż, pewnie przejdzie. Nie będzie jednak tak wybitny i przełomowy, jak miało to miejsce przy okazji premiery Wiedźmina 3 czy nawet Wiedźmina 2 (choć tu już mniej). Musimy dostać coś prawdopodobnie jeszcze lepszego, albowiem teraz startujemy z nieco innego pułapu. Sytuacja nie jest identyczna i jestem pewien, że CD Projekt RED zdaje sobie z tego sprawę. Czemu? O tym w następnej części tekstu.
Walka o fanów
Nie przeciągając, odpowiem krótko. Twórcy nie startują już z miejsca, w którym tłumy graczy są w stanie łykać pre-ordery w ciemno. Teraz są studiem, które zawiodło oczekiwania, złamało obietnice i przekroczyło granice dobrego smaku. Dla wielu fanów zostali nawet skreśleni. W wielu przypadkach łatwiej jest zdobyć zaufanie, niż je odbudować. Co więcej - łatwiej jest bazować na zaufaniu, niż działać, gdy go nie ma.
Obecnie CD Projekt RED jest w fatalnym położeniu. Wszyscy cały czas mają w pamięci sytuację z Cyberpunkiem 2077, a złe emocje prawdopodobnie dalej siedzą w sercach. Już jakiś czas temu pisałem jednak w jednym z moich tekstów, że najłatwiej będzie odbudować swoją pozycję (nie tyle na rynku, ile wśród fanów), rzucając w eter kolejną odsłonę Wiedźmina. Musi być jednak prawie bezbłędna.
Pokuszę się o stwierdzenie, iż jeśli potencjalny „The Witcher 4” zostanie wydany w takiej formie, jak poprzednik, to spotka się ze sporym linczem. Tu nie ma miejsca na potknięcia i niedociągnięcia. Gracze będą uważanie patrzeć i jestem pewien, że nic nie umknie. Nie dziś, gdy materiały choćby Digital Foundry są szeroko dostępne, a Jason Schreier zaraz zwęszy nadgodziny, które panowały przy tworzeniu projektu.
Walka o fanów nie będzie łatwa. Będzie prawdopodobnie najtrudniejszą, jaką dotychczas toczyli twórcy. Jakby tego było mało, na szali postawią wszystko, co mają. Jeśli się uda - prawdopodobnie wrócą do stanu bliskiemu temu sprzed wydania Cyberpunka 2077. Jeśli natomiast nie… Pozwólcie, że nie będę doszukiwał się takiej opcji, albowiem nie chciałbym o niej nawet myśleć.
Jeden na ludzi, drugi na potwory…
… A trzeci, by zmierzyć się z największym wyzwaniem od początku istnienia studia. Nie zamierzam na tym etapie spekulować, czy to ma rację bytu, czy będzie porażką. Wiemy za mało i obecnie ocierałbym się najwyżej o wróżenie z fusów. Nie chcę się tego podejmować. Mogę jedynie napisać, iż marzę o tym, by Wiedźmin 4 zrobił w branży gier wideo to samo, co zrobił Wiedźmin 3: Dziki Gon. Aby zrewolucjonizował gatunek.
CD Projekt RED ma wszystko, by mogło się to powieść, a decyzja o przejściu na Unreal Engine 5 pokazuje, iż mówimy o krokach przemyślanych. Nie sądzę, abyśmy mieli do czynienia z czymś nakreślonym naprędce pod wpływem złych ocen dla Cyberpunka 2077. Cóż, oby tak właśnie było. Jak wspomniałem - walka o fanów i walka o podtrzymanie fenomenu marki to zadanie trudne. Nie jest jednak niemożliwe. A rezultat poznamy już za kilka lat.
Przeczytaj również
Komentarze (70)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych