Horizon Platyna

Splatynowałem Horizon Forbidden West i teraz znów będę miał dość pucharków na kilka miesięcy

Mateusz Wróbel | 10.04.2022, 11:00

Horizon Forbidden West zostało przeze mnie ukończone w 100% i podtrzymuję to, co powiedziałem wtedy, gdy końca przygody nie było widać: najnowszy projekt Guerrilla Games to arcydzieło i dla mnie główny kandydat do GOTY 2022. Przez naprawdę nijaką drugą połowę 2021 roku właśnie takiego szpila potrzebowałem.

Nowa przygoda Aloy wciągnęła mnie do tego stopnia, że postanowiłem nawet przyjrzeć się... pucharkom. Pucharkom, które z biegiem czasu znienawidziłem. W przeszłości, gdy zacząłem się zaprzyjaźniać z konsolami PlayStation, wpadłem w manię zdobywania platyn w każdej grze, w której kolekcjonowanie kolejnych trofeów na wirtualnej półce nie pożerało zbyt dużo czasu. A przynajmniej tak to brzmiało na papierze, bo w praktyce wypadało to bardzo różnie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Stąd też na moim koncie PlayStation widnieje 100% ukończenia chociażby The Order: 1886, Terminator: Resistance, Assassin's Creed: Odyssey, czy Ghost of Tsushima. Tak, jak zostało to wyżej podkreślone, zdobyć platynę w przypadku tych gier było bardzo łatwo, o ile podczas przechodzenia gry trzymało się telefon w ręku, z odpalonym poradnikiem ukazującym krok po kroku lokalizację znajdziek.

Konsola, telefon, konsola, telefon...

HFW aloy i varl

W przypadku kolekcjonowania kolejnych pucharków apetyt rośnie w miarę jedzenia. Mając te kilka platyn chciałem oczywiście więcej, a na moim celowniku znajdowało się A Plague Tale: Innocence. Można śmiało powiedzieć, że kolejna prosta gra, w której wystarczy dokładnie eksplorować zwiedzane przez nas lokacje, a ukończenie gry w 100% wpadnie bez żadnych problemów. Niestety, ale wraz z poznawaniem kolejnych rozdziałów wyśmienitej historii przedstawiającej ciężką relację Amicii i jej brata o imieniu Hugo zacząłem odczuwać niechęć ciągłego odrywania się od kontrolera i przeglądania wskazówek nt. znajdziek. 

Uważałem, że wybija mnie to z rytmu i poniekąd zniechęca do dalszej zabawy, bo czerpałem z tego coraz mniejszą przyjemność. Można nawet powiedzieć, że w moim przypadku była to dodatkowa praca, w której wynagrodzenie to prawie nic nieznaczący, świecący się na niebiesko puchar. Koniec końców A Plague Tale: Innocence ukończyłem - bez zdobycia wszystkich trofeów - z uśmiechem na twarzy i przeczuwam, że o grze nie wypowiadałbym się aż tak pozytywnie, gdybym co chwilę spoglądał na telefon i bardziej skupiał się na niepominięciu miejsca, w którym znajduje się przedmiot kolekcjonerski, aniżeli na samych dialogach.

Takie, a nie inne wspomnienia z przygody Amicii i Hugo sprawiły, że do listy trofeów nie przykuwałem większej uwagi przez kilka ostatnich lat. W międzyczasie wleciała mi wyłącznie platyna za Life is Strange: True Colors, ale w tego typu grach wystarczy wyłącznie dobrnąć do napisów końcowych, aby zostać wynagrodzonym w ten sposób. Sytuacja zmieniła się jednak niedawno, gdy każdą wolną chwilę spędzałem w skórze Aloy na zakazanym zachodzie.

Więcej nie znaczy lepiej?

hfw wioska

Gdy już ukończyłem wszystkie misje główne, zadania poboczne, przysługi, wyzwania na arenie czy inne dodatkowe aktywności nie wiedziałem, czym mógłbym się jeszcze zająć. Czytając bloga jednego z naszych Czytelników, BZImmienego (którego serdecznie pozdrawiam), natrafiłem na komentarz jednego z użytkowników (badzejo - również pozdrawiam), który postanowił pochwalić się wymaksowaniem Horizon Forbidden West. Może zabrzmieć to jak wymyślona bajka, ale właśnie w tym momencie przypomniałem sobie, że mogę jeszcze zajrzeć do pucharków.

Okazało się, że brakuje tylko czterech - dwa proste skupiające się na ulepszeniu jakichś przedmiotów, dwa cięższe zmuszające chociażby do zeskanowania wszystkich maszyn. Na papierze "nowe wyzwania" brzmiały zachęcająco, ale gdy musiałem powtarzać misje, aby zeskanować maszynę występującą tylko podczas niej, to znużenie i dekoncentracja wywołana bieganiem za trofeami powróciła - mimo tego, iż chwytając za kontroler miałem ogromną chęć zamknąć, właśnie kolejną platyną, definitywnie rozdział z Horizon Forbidden West. Cóż... niezbity dowód na to, że "platynowanie" nie jest dla mnie.

I abym źle nie zabrzmiał - nie uważam, że zbieranie platyn to choroba czy zło wcielone. W moim przypadku nie idzie to w parze z cieszenia się grą, więc dla własnego dobra postanowiłem zrezygnować ze zbierania pucharków, które pominąłem lub mógłbym pominąć podczas rozgrywki. Zapewne w przyszłości, tak jak teraz w przypadku lutowego hitu wydanego przez Sony, pojawi się w głowie głos podpowiadający, aby znów spróbować swoich sił w tym temacie, ale nie chciałbym usłyszeć go w przyszłych miesiącach.

A czy Wy zbieracie platyny? Czy może nie zaprzątacie sobie nimi głowy? Sekcja komentarzy jest Wasza!

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Horizon Forbidden West.

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.

Czy starasz zbierać się platyny w grach, w których nie jest ona bardzo ciężka do zdobycia?

Tak
1338%
Bardzo sporadycznie
1338%
Nie
1338%
Pokaż wyniki Głosów: 1338
cropper