Days Gone

W ostatnich grach jest za dużo znajdziek. Dlaczego nikt nie pójdzie drogą Days Gone?

Mateusz Wróbel | 13.05.2023, 16:00

Od ósmej generacji konsol trwa moda, w której deweloperzy starają się wciskać do swoich gier przynajmniej pół-otwarte światy, a więc takie, które dadzą trochę swobody w odkrywaniu kolejnych terenów i poznawaniu fabuły wedle własnego uznania. 

Czymś jednak te światy, nawet nie tak wyolbrzymione, jak w serii Assassin's Creed, trzeba wypełnić. W większości produkcjach znajdziemy więc opcjonalne zadania poboczne, które w sporadycznych sytuacjach wpływają na ważne wątki główne oraz poboczne. Lwia część owych questów to jednak krótkie zapychacze wydłużające czas rozgrywki.

Dalsza część tekstu pod wideo

Mimo tego osobiście zawsze stawiam nawet na generyczny quest niż szukanie znajdziek, których w ostatnich grach jest... cholernie dużo. Tak naprawdę do zabrania się za ten temat zachęciło mnie Star Wars Jedi: Ocalały, które starałem się wymaksować. Wykonałem wszelkie aktywności opcjonalne, zwiedziłem wszystkie lub niemalże wszystkie dostępne miejscówki na każdej z planet, lecz poległem na przedmiotach kolekcjonerskich.

Star Wars Jedi Survivor zasypie Was znajdźkami

Star Wars Jedi Survivor BD-1

Tych jest setki. Gra ekipy Respawn Entertainment jest podzielona nie tylko na kilka regionów, lecz także odosobnione obszary. Szczególnie Koboh i Jedha to ogromne huby, gdzie wracamy dość często, aby wykonać dodatkowe misje czy właśnie skorzystać z dróg, które odblokowaliśmy dzięki zdobyciu nowych gadżetów podczas poznawania fabuły. Sam backtracing w żaden sposób nie męczy w Star Wars Jedi Survivor, bo jak wspomniałem wyżej, po każdym rozdziale wątku głównego otrzymujemy nowy przedmiot, który umożliwia eksplorację na inne sposoby. Problemem są natomiast przywołane akapit wyżej znajdźki.

W największych miejscówkach przy skalistym Koboh czy pustynnej Jedha możemy zdobyć nawet kilka skrzyń, esencji oraz kilkanaście wpisów do bazy danych czy skarbów. Na widok tak ogromnej listy przedmiotów do zebrania aż odechciewa się za nimi biegać, bo w żaden konkretny sposób nie wynagradzają one włożonego przez nas trudu.

Skarby to odłamki priorytu czy dyski danych, które potem wydamy w odpowiednich sklepach, w których jednak brakuje ciekawych przedmiotów. Skrzynie dodają nowe opcje personalizacji, nasiona możemy zasiać w ogrodzie (w mojej opinii to najgorsza z możliwych znajdziek), esencja zapewnia przypływ zdrowia, mocy Jedi, nowy atut lub punkt umiejętności, a szczelina mocy umożliwia wziąć udział w ciekawe wyzwania. I tak szczerze - tylko te dwa ostatnie są warte zachodu. Od biedy można zainteresować się także fabularnymi echo, które czasami zapewniają trochę pikanterii, gdy dowiadujemy się czegoś nowego o najważniejszych postaciach w fabule.

Dochodzę do wniosku, że zdecydowanie przyjemniejszą opcją jest po prostu odblokować nowe regiony i sprawdzić w nich, czy nie znajdziemy przypadkiem nowych NPC-ów do zwerbowania do kantyny (a potem z nimi rozmawiać w bazie wypadowej, bo każdy klient ma swój własny wątek), komnat medytacyjnych, ryb do złowienia, a może trafimy też na łowcę czyhającego na Cala. W przypadku Skoovy (rybaka) czy Caij mówiącej nam o kolejnych zleceniach poznajemy jakąś historię i czujemy, że po coś te aktywności wykonaliśmy - choć abyśmy się źle nie zrozumieli, wciąż nie jest to niesamowicie satysfakcjonująca nagroda. W przypadku przedmiotów kolekcjonerskich nie ma już ani grama tej zachęty.

Można by pójść drogą Days Gone

Ghostwire Tokyo

Mówiąc o aktywnościach pobocznych najlepiej wypadło w tym aspekcie Days Gone. Wręcz stoi przynajmniej dwa poziomy wyżej od tego, co zaoferowali deweloperzy z Respawn Entertainment, przygotowując opcjonalne wątki. W obu grach przywołanych w tym spisie możemy odnajdować rozmaite przedmioty kolekcjonerskie, i tu i tu jest ich sporo, lecz skupiając się na pozycji Bend Studio wiemy, że ich niezebranie nie wiąże się z tym, że coś stracimy. Z kolei Star Wars Jedi Survivor jest zaprojektowane tak, aby przy pierwszych czy kolejnych odwiedzinach danych planet "całować ściany" i szukać znajdziek, które najczęściej wynagradzają nas jedynie dodatkami kosmetycznymi. Jeśli pominiemy tę kwestię, to w przygodzie Cala Kestisa nie znajdziemy nic ciekawego do roboty po ukończeniu wątku głównego.

Z kolei w Days Gone możemy zająć się choćby punktami badawczymi NERO, obozami wypadowymi, hordami, strefami lęgowymi, a wykonanie wszystkich zadań wchodzących w skład tych wątków sprawiał, że mogliśmy poczuć, iż Deacon próbuje naprawić ten zepsuty świat - dowiadywał się nowych rzeczy o apokalipsie, o ewentualnym lekarstwie (poznając przy tym nawet prawdziwe zakończenie gry!), wybijał wrogów zagrażających zwykłym ludziom, kiedy głównym zajęciem Cala Kestisa było/jest skakanie po skałach i w przerwie od zbierania skarbów, wybijanie łowców nagród. Coś takiego zresztą mogliśmy zauważyć już przy Assassin's Creed: Odyssey, które także posiadało system najemników i cholernie nudne, niewynagradzające niczego aktywności poboczne.

Ogólnie rzecz biorąc w ostatnich grach jest za dużo znajdziek. Problem leży w tym, że twórcy pchają się niemiłosiernie w te otwarte światy i muszą je czym wypełnić, a z racji braku kreatywności czy może lenistwa najłatwiej dorzucić do nich przedmioty kolekcjonerskie, które przeciętnemu graczowi wyjmą z życia kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt godzin rozgrywki.

I to nie tylko problem Star Wars Jedi Survivor, lecz także - biorąc pod uwagę ostatnie premiery - Dziedzictwo Hogwartu, God of War: Ragnarok czy Ghostwire: Tokyo - w tej ostatniej pozycji dopiero był ich wysyp, bo gdzie nie ruszyliśmy, tam byliśmy nimi zasypywani.

Chciałbym, aby w przyszłości deweloperzy jednak zamiast tak przytłaczającej ilości przedmiotów kolekcjonerskich/nic nieznaczących obozów do wyzwolenia zaoferowali - przykładowo - przynajmniej kilka więcej rozbudowanych zadań pobocznych, aniżeli zasypywali nas przywoływanymi notatkami, skarbami, skrzyniami, które w żaden konkretny sposób nie wpływają na zabawę. Nie obraziłbym się, gdyby nawet wzorowali się na Days Gone i za wykonywanie aktywności pobocznych bylibyśmy wynagradzani smaczkami mogącymi zmienić nasze spojrzenie na niektóre wątki.

Źródło: Opracowanie własne
Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper