Ong-bak

Pamiętacie Ong - Bak? Oto 10 najlepszych, azjatyckich filmów sztuk walki

Dawid Ilnicki | 21.10.2023, 13:00

Mający swą premierę dwadzieścia lat temu “Ong Bak” był prawdziwym powiewem świeżości w gatunku, który po zakończeniu ery VHS nie cieszył się już tak wielkim zainteresowaniem. Zdołał on jednocześnie wykreować nową gwiazdę kina kopanego, czyli Tony'ego Jaa, za którym poszli wkrótce także i inni aktorzy, odkryci przez zainteresowanych sztukami walki reżyserów.

Jednym z niewątpliwych kontynuatorów tego nurtu kinematografii był w ostatnich latach Gareth Evans, który za sprawą sukcesu dylogii “The Raid” zapewnił szeroką rozpoznawalność  trójce Iko Uwais - Joe Taslim - Yayan Ruhian. Pierwszy z nich pojawił się choćby w tegorocznych “Niezniszczalnych 4”, grając przeciwnika grupy Lee Christmasa i Barneya Rossa, a wcześniej widzieliśmy go choćby w filmach Jesse V. Johnsona. Z kolei Taslim wystąpił w najnowszym “Mortal Kombat”, wcielając się tam w rolę Sub-Zero. Obaj aktorzy spotkali się również na planie “Przychodzi po nas noc”, doprawionego gore filmu akcji w reżyserii Timo Tjahjanto, mierząc się w decydującej walce. Ostatni z trójki zostanie zapamiętany przede wszystkim dzięki roli w “Johnie Wicku 3”, wystąpił jednak również w “Gwiezdnych Wojnach: Przebudzeniu Mocy”.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wielki sukces tetralogii o Johnie Wicku, którą kontynuuje na razie tylko miniseria “The Continental”, może oznaczać renesans kina sztuk walki, z całą pewnością już nie tak popularnego jak za czasów VHS, bo też po prostu zdążyło się ono już mocno opatrzeć. Pod względem scenariuszowym nigdy nie były to zresztą dzieła wybitne, a sama choreografia walk to często za mało, by skupić uwagę widza. Mimo tego nawet w ostatnim czasie widać chęć realizowania kolejnych widowisk z tego nurtu, czego dowodem jest choćby - osadzona w zupełnie nowej scenografii - propozycja netflixowa, a niektóre tytuły sprzed lat powracały do łask, choćby ze względu na uwagę jaką zwracał na nie w wywiadach Quentin Tarantino, wielki entuzjasta tego typu obrazów.

36. komnata Shaolin

Słynny film Chian-Liang Liu z 1978 roku zainspirował nie tylko rzesze filmowców w kolejnych latach, ale również członków Wu-Tang Clanu, co widać zwłaszcza w przełomowym dla hip-hopu swoich czasów albumie “Enter the Wu-Tang (36 Chambers)”. Dość standardowa, zwłaszcza w świetle wielu późniejszych kontynuatorów gatunku, fabuła opowiadała o losach San Ta, docierającego do klasztoru Shaolin, by tam poznawać tajniki kung-fu i później móc zemścić się na tych, którzy zniszczyli dorobek ich rodziców. Grający główną rolę w tym filmie Chia Hui Liu powrócił w kolejnych latach w “Kill Billach” Quentina Tarantino.

Dawno temu w Chinach

Jeden z najbardziej znanych obrazów Tsui Harka wykorzystuje realną postać rodzimego mistrza sztuk walk, uważanego za lokalnego bohatera, którego w filmie odtwarza Jet Li. Hark opowiadał o nim już w swych wcześniejszych obrazach, ale dopiero ten wprowadził go na salony, przy okazji lądując w wielu podsumowaniach najlepszych obrazów gatunku. Film nie jest jednak typowym przedstawicielem kina kopanego, nosząc w sobie wiele cech kina społecznego, opowiadającego o losie biedaków, wyzyskiwanych zarówno przez zagranicznych imperialistów, jak i sprzedajną, miejscową elitę finansjery.

Żelazna małpa

Tsui Hark był producentem kolejnego filmu, pomyślanego jako prequel do serii filmów “Dawno temu w Chinach”. Rola reżysera przypadła w tym wypadku Yuenowi Wu-Pingowi, a wobec braku chęci na powtórzenie swej roli Jeta Li w tym dziele, w Wong-Kei Linga wcielił się mało wtedy znany Donnie Yen, który później zasłynie rolą w innym znanym obrazie gatunku. Amerykańskie wydanie tego filmu wzbudziło pewne kontrowersje, bowiem Miramax zdecydował się na nieco okrojoną wersję, która miała zdaniem włodarzy firmy sprzedać się lepiej na rodzimym rynku.

Dao

Inna produkcja, tym razem wyreżyserowana przez Tsui Harka, a mająca swoją premierę w tym samym roku co prequel do “Dawno temu w Chinach” zaistniała na zachodnim rynku przede wszystkim dzięki Quentinowi Tarantino. Wielki entuzjasta azjatyckiego kina walki uznał bowiem ten obraz za jeden z najlepszych filmów w latach 1992-2009. Bohaterem “Dao” jest mistrz miecza, szukający zemsty za śmierć swego ojca, który w pojedynku ze swym przeciwnikiem traci rękę. Nie poddaje się jednak i uczy się specjalnej sztuki władania orężem, by móc raz jeszcze stawić czoła swemu wielkiemu rywalowi

Nieustraszony

Wysoko ceniony film Ronny’ego Yu jest kolejną quasi-biograficzną produkcją, opowiadającą tym razem o mistrzu Huo Yuanjia, żyjącym na przełomie XIX i XX wieku. W obrazie wciela się w niego oczywiście Jet Li, odtwarzając herosa, po latach życia w odosobnieniu powracającego do rodzimej wioski, rządzonej przez Europejczyków. Nic więc dziwnego, że film rozpoczyna efektowna scena, w której heros pokonuje w walce na raz aż trzech przeciwników: brytyjskiego boksera, belgijskiego lansjera i hiszpańskiego szermierza, jednocześnie czekając na ostatecznego przeciwnika.

Zbuntowany

Zbierający całkiem niezłe oceny film Charlie Nguyena to przykład próby połączenia melodramatu z kinem sztuk walki, osadzonym jak zwykle bywa w tego typu produkcjach, w konkretnym momencie w historii. Mowa tu po trzeciej dekadzie XX wieku i okupowanym przez Francję Wietnamie, w którym działający jako agent kolonizatorów Le Van Cuong (grany przez brata reżysera, Johnny’ego Nguyena) otrzymuje rozkaz zabicia przywódcy oddziału przeciwstawiającego się władzy kolonizatora. Wkrótce zaakochuje się jednak w córce lidera rebelii i oczywiście przechodzi na jej stronę. Niestety obraz ten nie jest tak cudownie przerysowany jak choćby niedawne “RRR”, stanowiąc raczej dość standardową pozycję swego nurtu, ale walki są akurat jego niewątpliwym atutem.

Ip-Man

Film Wilsona Yipa z 2008 roku, którego głównym bohaterem był legendarny chiński mistrz kung Fu, doczekał się aż trzech kontynuacji. Losy mistrza Yipa posłużyły za materiał do późniejszego obrazu samemu Wong Kar-Waiowi, którego “Thr Grandmaster” nie jest jednak uznawany za jedno z największych osiągnięć w kinematografii wielkiego twórcy z Hongkongu. Inaczej jest w przypadku odtwarzającego główną rolę w tetralogii Donnie Yena, wcześniej znanego przede wszystkim właśnie z tego wcielenia, którego szeroka publiczność niezainteresowana kinem azjatyckim, poznała dzięki występowi w “Johnie Wicku 4”.

Merantau

Kariera Garetha Evansa, dziś realizującego brytyjski serial “Gangi Londynu”, którego drugi sezon można oglądać na Canal+, wcale nie zaczęła się od słynnego, i zasłużenie chwalonego „The Raid”. Pierwszą wspólną produkcją Walijczyka i Iko Uwaisa było właśnie “Merantau”, w którym czuć fascynację Evansa nie tylko sztukami walki, ale przede wszystkim filozofią życia mieszkających tam ludzi. Bohaterem jest tu bowiem młody człowiek, który zgodnie z tradycją, osiągnąwszy pewien punkt w życiu, musi opuścić rodzimą wioskę, a trafiając do Dżakarty spotyka na swej drodze potężną grupę przestępczą, z której przywódcami spotka się rzecz jasna w decydującym starciu.

Wira

Malezyjczyk Adrian Teh jest znany głównie z dwóch produkcji, które połączone ze sobą mogłyby być widowiskiem podobnym do wspominanego już parokrotnie dzieła Garetha Evansa. W “Pascalu” z 2018 roku obserwujemy bowiem misję specjalnego oddziału lokalnej grupy antyterrorystycznej, mającej sobie poradzić z grupą piratów. Z kolei “Wira” opowiada o młodym człowieku, powracającym do rodzinnej wioski, by rozprawić się z trzymającym wszystkich w garści szefem lokalnej organizacji przestępczej. Przeciwnika owego herosa, którego odtwarza Adrian Teh, gra tu sam Yayan Ruhian i to właśnie końcowa walka pomiędzy nimi jest największym atutem tego widowiska.

Furie

W zeszłym roku premierę miał zaś ten wietnamski film, wyraźnie inspirowany sukcesami tetralogii o Johnie Wicku, próbujący jednak przenieść pewne dobrze znane motywy w zupełnie nowe rejony. Główna bohaterka tego dynamicznego i całkiem dobrze zrealizowanego widowiska postanawia sprzymierzyć się z trzema innymi wojowniczkami, by rzucić wyzwanie groźnej organizacji przestępczej, działającej w Sajgonie. Pierwsza wietnamska produkcja streamingowego giganta nie jest z pewnością dziełem wybitnym, które można by postawić w jednym szeregu choćby z widowiskami Garetha Evansa, ale za to ogląda się ją bez poczucia straty czasu.

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper