Black Myth: Wukong

Black Myth: Wukong krytykowane? Dajmy twórcom tworzyć gry…

Kajetan Węsierski | 25.06, 21:30

Z grami wideo styczność mam od najmłodszych lat. I niezależnie od tego, czy dla kogoś jest to długi okres, czy skrajnie krótki, dla mnie to kawał czasu. Różne rzeczy przemijały - pojawiały się, znikały i w ich pojawiały inne. Gry są jednak cały czas - zmienia się tylko perspektywa. Dawniej były wyłącznie formą rozrywki i dobrą opcją dla zabicia wolnego czasu, dziś często zerkam na nie przez pryzmat sztuki. 

Jasne, bardzo mocno skomercjalizowanej, ale jednak! Jakby nie spojrzeć, przejawia mnóstwo elementów artyzmu i nie jest trudno to zauważyć. Co więcej, to prawdopodobnie ten rodzaj sztuki, który pozwala odbiorcy na bardzo mocną interakcję i dogłębne zaangażowanie. W żadnym innym wypadku nie możemy tak bardzo zagłębić się w to, co zamierzali nam przekazać twórcy danego dzieła - i z drugiej strony, nigdzie indziej rzeczeni twórcy nie mają pod tym względem takiego pola do popisu. 

Dalsza część tekstu pod wideo

To pisząc, warto dodać, że takie przeświadczenie zrodziło we mnie przekonanie, że deweloperzy powinni tworzyć gry po swojemu. Zgodnie ze swoją własną wizją tego, co chcą przekazać. Powinni włożyć w to serducho, a finalnie - niezależnie od efektu - być ze sobą całkowicie szerzy. Przekazali, co zamierzali przekazać i nie powinni mieć sobie nic do zarzucenia. Jest to jednak mocno wyidealizowana wizja - zwłaszcza w czasach, gdy wszystko zdaje się iść w nieco innym kierunku.

Black Myth: Wukong

Skoro już rzuciłem tym tytułem w temacie, to pozwolę sobie nakreślić jego przypadek. Jest jednak wyłącznie jednym z wielu, które miały miejsce w minionych latach, a sama sytuacja zwyczajnie była tą, która zmotywowała mnie do napisania tego tekstu. Zniesmaczyła mnie do tego stopnia, że choć raczej unikam wchodzenia na prywatne sfery światopoglądu, zdecydowałem się tę zasadę delikatnie złamać. 

Otóż, w minionym tygodniu na portalu IGN pojawiły się wrażenia z wersji demonstracyjnej gry Black Myth: Wukong, a więc jednego z najbardziej wyczekiwanych tytułów zbliżających się miesięcy. I choć wszystko było spoko, a my mogliśmy dowiedzieć się o kilku wadach i zaletach związanych z technikaliami czy mechaniką rozgrywki, to pojawił się także "zarzut" (lub, delikatniej ujmując, komentarz) odnośnie do… Zbyt małej liczby kobiet.

Przyznam, że nie potrafię zrozumieć, jak ktoś mógł dojść do wniosku, że warto to zaznaczyć w tekście o wrażeniach. Pomijam już nawet fakt tego, że prawdopodobnie miało to związek z akcją dema osadzoną w męskim chińskim klasztorze - niezależnie od tego, wspomnienie o takim aspekcie jest dla mnie bardzo mocnym doszukiwaniem się kontrowersji tam, gdzie szukać się ich nie powinno. Dla rozgłosu? Ideowego podejścia? Nie wiem, ale dla mnie wybrzmiewa jako forma pewnego nacisku.

Jak wspomniałem, jest to tylko jeden z kilku przykładów. Wcześniej bliźniacze sytuacje miały miejsce wielokrotnie. Wadą był zbyt skąpy ubiór bohaterki w Stellar Blade, wadą była za mała liczba zaimków w Cyberpunku 2077, wadą jest kolor skóry jednego z bohaterów w Assassin’s Creed Shadows i wadą jest twarz kobiety przedstawionej na zwiastunach nadchodzącego Fable. Mógłbym wymieniać naprawdę długo.

Niech twórcy tworzą 

Wiem, że prawdopodobnie powyższymi akapitami naraziłem się niejednej grupie osób, ale nic na to nie poradzę. Jestem gościem bardzo otwartym - nie ma dla mnie znaczenia, jak ktoś się identyfikuje, jakiego jest wyznania, jakich używa zaimków, czy jak wygląda. Dopóki nie robi drugiej osobie krzywdy, jest super. Nie mam nic do Marszów Równości, póki uczestnicy nie wykrzykują nienawistnych komentarzy i nie mam nic do Marszów Niepodległości, dopóki uczestnicy nie wybijają okien. Każdy ma prawo do wyrażania siebie.

Bardzo nie lubię, gdy próbuje się swoje zdanie jakkolwiek narzucać drugiej osoby. Nie poprzez dyskusję, ale właśnie poprzez nacisk. A budowanie pewnych narracji i przypisywanie konkretnych elementów do worka z wadami, jest tego rodzaju zagrywką. A ja, jak już wspomniałem, jestem wielkim fanem tego, aby twórcy mogli działać według swojej wizji. Według tego, jak to widzą. 

Nie podoba mi się, gdy pewne grupy chcą jakkolwiek wpływać na ten artyzm. Chcą zmieniać kierunek gry czy decyzje deweloperskie, by komuś się przypodobać. Jeśli Fable nie dostanie generatora postaci, a ja będę miał grać bohaterką ze zwiastunów - spoko, taka wizja. Jeżeli w Assassin’s Creed będę ciął gościem, który w rzeczywistości pewnie nigdy nie był samurajem - też spoko, to przecież nie jest dokument historyczny. 

I idąc dalej, jeśli twórcy zechcą, aby w ich grze można było wybierać między dziesiątkami zaimków - ok. A jeśli nie będzie tam kobiet lub osób, które identyfikują się inaczej, niż tak, jak określono przy ich narodzinach - też ok. A gdy coś mi będzie przeszkadzało, to spoko, po prostu nie zagram. Czasem wizja twórcy może rozmijać się z moimi preferencjami i to jest w porządku, od tego jest gust. Niech będzie to jednak decyzją twórczą, a nie efektem wepchniętym poniekąd "na siłę".

Nie odbierajmy im decyzji 

Nie chcę, by znikał ten surowy artyzm. By okazywało się, że koniec końców 20% fabuły zostało wyrzucone, bo jest dla kogoś nieodpowiednie, a inne 30% zmieniono, by bardziej pasowało do dzisiejszych czasów. Konsultacje i zmiany są niekiedy spoko, ale nie wtedy, kiedy wynikają z chęci usilnego przypodobania się, czy agresywnego nacisku pewnych firm. 

Konkludując, gry wideo to bardzo często wyimaginowane rzeczywistości - bramy do świata innego, niż nasz. Nie szukajmy tam próby dogodzenia każdemu, albo wiernego przerzucenia prawd z rzeczywistości. Nie szukajmy tam idealizmu. Jaki jest sens robić to w produkcjach, gdzie chodzimy mityczną małpą, albo gdzie używamy specjalnej maszyny, by przeżywać poprzednie wcielenia? To fantastyka, fikcja, swego rodzaju wymysł i wizja. Niech twórcy tworzą to przy pomocy swojej kreatywności, a nie nacisku w obawie przed bojkotem.

Jestem niepoprawnym optymistą, ale wierzę, że gry powinny łączyć, a nie dzielić - jakkolwiek wyświechtany jest to frazes.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Black Myth: Wukong.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper