Najgorsza gra ostatnich lat? Dla mnie wybór jest oczywisty
Niektóre gry zapadają w pamięć na długo. Bardzo długo. Niestety nie zawsze jest to związane z fantastycznym doświadczeniem, które wypełnia każdą chwilę rozgrywki. Niektóre gry zapamiętujemy z powodu ich tragicznych mechanik, fatalnego stanu technicznego lub szeroko pojętej nudy. Właśnie o jednej z takich gier jest poniższy tekst.
Część z was zapewne w ogóle nie słyszała o tym tytule. Gra nie miała zbyt dużej kampanii marketingowej, więc jeżeli już coś się o niej pojawiło, to najczęściej były to słowa przepełnione krytyką. Balan Wonderworld to w mojej ocenie najgorsza gra, która trafiła na rynek w ciągu kilku ostatnich lat.
Zanim omówię rozwiązania zaimplementowane w Balan Wonderworld, chciałbym w tym miejscu zawrzeć pewien komentarz. Możecie powiedzieć, że na rynku codziennie pojawiają się prawdziwe crapy, które prezentują żenująco niską jakość. To prawda, ale mniejsza beznadziejna gra to jedno, a tragiczna produkcja wydana przez wielką korporację to drugie. Balan Wonderworld zalicza się do drugiej kategorii, ponieważ wydawcą tej „perełki” jest Square Enix.
Magiczna kraina koszmarów
No dobra, wejdźmy do świata Balana. Pierwsze odczucie było całkiem pozytywne, lecz wszystko zmieniło się po zaledwie kilku sekundach zabawy. Sterowanie postacią jest katastrofalne, a to przecież kluczowy element gier platformowych. Nasz bohater (lub bohaterka) nie zatrzymuje się od razu po zdjęciu palca z analoga, przez co wykonanie precyzyjnych ruchów jest ekstremalnie trudne. Już samo kierowanie postacią jest częstym powodem frustracji.
Budowa poziomów jest zupełnie nieprzemyślana. Odniosłem wrażenie, że twórcy sami nie mieli na nie za bardzo pomysłów i po prostu w losowych miejscach umieścili losowe elementy, które zdają się kompletnie nie pasować do całości. Mapy są tak skonstruowane, że niektóre przeszkody można przejść w inny sposób, niż przewidzieli to twórcy. I nie mam tu na myśli kreatywnego podejścia do tworzenia etapów. Część przeszkód można po prostu ominąć poprzez wykonanie sprytnych skoków.
Przejdźmy jednak do samego rdzenia. Rozgrywka w Balan Wonderworld opiera się na kostiumach. Założenie jest takie, że każdy z nich posiada „unikalną” umiejętność. Niestety realizacja tej mechaniki jest przeokropna. W całej grze znajdziemy łącznie około 80 kostiumów, lecz większość z nich nadaje się do śmieci. W jednym momencie da się posiadać łącznie trzy przebrania i możemy się między nimi przełączać. Te tzw. „umiejętności specjalne” powtarzają się w zdecydowanej większości przypadków. Podnosząc kostium A, możecie być niemalże pewni, że wkrótce znajdziecie kostium B, który jest lekko ulepszoną wersją kostiumu A, co sprawia, że ten pierwszy staje się całkowicie bezużyteczny.
Największa zaleta? Polskie napisy
Niektóre ubrania blokują najbardziej podstawowe mechaniki, np. skakanie. Choć w grę grałem dawno temu, to w pamięci utkwiły mi pewne przykłady. Strój rakiety sprawia, że poruszanie się jest niemal całkowicie ograniczone, a umiejętność specjalna to pionowy lot w górę… jak rakieta. Strój lisa powoduje, że nasza postać w losowym momencie zamienia się w sześcian, przez co nie możemy wykonać żadnej akcji. Dosłownie. Oprócz tego istnieją dziesiątki kostiumów, które powtarzają swoje zdolności. Kilka z nich pozwala nam na latanie/szybowanie, ale jeden robi to nieco lepiej od drugiego. Podobnie jest np. ze skakaniem, pływaniem itd.
Kolejne poziomy w Balan Wonderworld odblokowujemy za pomocą „posążków Balana”, które rozsiane są po mapie gry. Zdobycie większości z nich nie stanowi większego wyzwania, gdyż są umiejscowione w mało ambitnych miejscach. Twórcy mogli pokusić się tu o jakąś różnorodność lub wyzwania, ale nic z tego. Czasami trafimy jedynie na mierną minigierkę, która polega na wciśnięciu odpowiedniego przycisku w odpowiednim momencie. I to tyle.
Podczas przemierzania światów natkniemy się na duże ilości kolorowych kryształków (kropel), które są jednym z niewielu przedmiotów do zbierania. Jak wszystkie inne rzeczy w tej grze, krople też są prawie bezużyteczne. Możemy nimi karmić Timy, czyli małe stworki, które wesoło hasają po wyspie z wyborem etapów. Za krople nie możemy nic kupić (bo nie ma sklepu), a nakarmienie Tima sprawia, iż zwiększają się jego gabaryty, dzięki czemu może on się rozmnożyć. Timy mogą wejść do specjalnej maszyny, która po pewnym czasie rozbuduje wyspę o kolejne bezużyteczne konstrukcje. Nie ma to żadnego wpływu na rozgrywkę.
To nie miało prawa się udać
Całość wygląda bardzo przeciętnie (a nawet słabo), ale grafika to akurat najmniejszy problem tej gry. W zasadzie ciężko jest mi wskazać jakąkolwiek zaletę, bo wszystko w Balan Wonderworld jest po prostu nijakie. Dlaczego więc kontynuowałem rozgrywkę? Byłem ciekawy absurdów, jakie czekają mnie w kolejnych etapach.
Statystyki najlepiej pokazują, jak wiele osób błyskawicznie zrezygnowało z grania w tę grę. Pierwszy rozdział powinniśmy ukończyć w ciągu trzydziestu minut. Co ciekawe, trofeum za przejście tej części zdobyło zaledwie 34% graczy na PS5. To pokazuje, że rozgrywka niemal natychmiastowo odrzuciła większość osób. Balan Wonderworld składa się łącznie z dwunastu rozdziałów. Całość ukończyło zawrotne 3,7% graczy.
I na koniec ciekawostka. Yuji Naka (twórca) jakiś czas po debiucie gry zaatakował Square Enix i oświadczył, że firma odsunęła go od projektu na sześć miesięcy przed premierą, przez co nie mógł dokończyć Balan Wonderworld. Pisaliśmy o tym także na PPE. LINK TUTAJ. Aż boję się pomyśleć, co Yuji Naka planował jeszcze dodać do gry. Nie ma wątpliwości, że te sześć miesięcy w żaden sposób nie polepszyłoby rozgrywki, gdyż kluczowe mechaniki są zepsute u samych podstaw.
Na pierwszy rzut oka gra może nie wyglądać aż tak źle, ale to naprawdę jest katastrofa. Nówka w folii na Allegro kosztuje niecałe dwie dyszki, a na premierę cena wynosiła 250 zł! Balan Wonderworld to najgorsza gra, w jaką miałem okazję zagrać w tej generacji konsol.
Przeczytaj również
Komentarze (59)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych