
TOP gier inspirowanych Metal Gear Solid
Do Konami pod koniec lat 80. przybył Hideo Kojima i wyreżyserował Metal Gear. Chłopak bez technicznego doświadczenia przewodził pracom nad realizacją gry. Nie wszystkim w firmie się podobał taki obrót spraw. O młodym twórcy zrobiło się głośno w 1998 roku dzięki Metal Gear Solid. Jednoosobowa armia, Solid Snake kontra terroryści z grupy FoxHound - względnie prosty scenariusz. Udało się jednak przechwycić do rzeczywistości zer i jedynek filmową reżyserię (dialogi, ujęcia kamer) i rozgrywkę opartą na infiltracji, gdzie samej akcji należało unikać. Z biegiem dekad seria urosła do rangi kultowej i jak w przypadku każdej cenionej marki pojawiły się tytuły zainspirowane dokonaniem niedoszłego kowala filmowej kliszy. Hideo kocha przecież amerykańską kinematografię.
Metal Gear Solid zachowuje unikalność dzięki filmowości. Większość weteranów gier zapamiętało motywy niż składowe elementy rozgrywki. To narracja wybiła grę ponad swoją miarę a przecież produkcję charakteryzowały pionierskie rozwiązania. W czasach, gdy nie pisywano szerzej o AI jednostek wroga programistom z Konami udało się wypracować uniwersalne rozwiązania. Kryjący się za rogiem gracz musiał uważać na wszystko - strażnicy (Genome Soldiers) potrafili dostrzec parę wydobywającą się z ust skrytego za krawędzią ściany protagonisty. W 1998 roku gry na konsolach tego nie potrafiły. Hideo Kojima wyprowadził skradanki z rynkowej niszy, bo sama koncepcja gier, w których należało częściej pozostawać w ukryciu już istniała. Więcej o grze napisałem tutaj. Polecam Wam również zajrzeć do naszej blogosfery. Znajdziecie w niej arcyciekawe wpisy poświęcone zarówno legendarnej grze, jak i samym Hideo Kojimie.
Wielu graczy zetknęło się z nazwą Metal Gear Solid dopiero wówczas, gdy marka trafiła na PlayStation. Na potrzeby materiału przewertowałem archiwalne wywiady z Hideo Kojimą dot. inicjacji i przeznaczenia kultowej gry. Zainteresowało mnie zapytanie jednego z redaktorów japońskiego Famitsu wymierzone w stronę producenta. "Czy to w pewnym sensie remake?" - ciekawe pytanie. "Nie, to raczej kompletna wersja Metal Gear dopasowana do możliwości współczesnego hardware'u" - odpowiedział Hideo. Po wielu latach udało się przetłumaczyć większość konwersacji z przedpremierowego czasu Metal Gear Solid. Gra odniosła niebotyczny sukces. Jej dziedzictwo sprowadziło inne studia na podobną drogę. Nic dziwnego, że wielu fanów gry mających doświadczenie w projektowaniu i programowaniu postanowiło napisać swoje listy miłosne do twórczości autorów z Konami. Nie byłoby przecież marki Hideo Kojimy bez wkładu m.in. Yojiego Shinkawy, który zaprojektował REXa. Zerknijcie jeszcze okiem jak kilka lat temu jeden z naszych Czytelników złożył model kultowego mecha. Teraz przeczytajcie o tych, którzy zainspirowali się konstrukcją samej gry. Wybrałem piątkę według mnie tych najciekawszych.




UnMetal (2021)
Hiszpański miłośnik skradanek postanowił sam stworzyć grę opartą o klasyczną konwencję z MSX. Wystarczy jeden rzut oka, ab dostrzec inspirację Metal Gear z ery ośmiu bądź szesnastu bitów. Ironią w zakulisowej historii tej niezależnej produkcji jest doświadczenie samego autora, Francisco Telleza (działającego pod ksywą "Unepic Fran"). "Nigdy nie grałem w sagę Metal Gear Solid (raptem kilka godzin w MGS2: Sons of Liberty przed dwudziestoma laty). Ukończyłem tylko Metal Gear'y z MXS-a, które same były pozbawione humoru" - przyznał w 2021 roku twórca gry. UnMetal mechanicznie kłania się klasykom z MSX, choć pierwsze gry Hideo stanowiły jedną z kilku inspiracji. Autor zapożyczył natomiast bazową mechanikę, w której gracz przekrada się wzdłuż kolejnych poziomów, by stoczyć "UnEpicką" konfrontację z tymi złymi. To chyba jedyna produkcja tak mocno oddająca ducha klasyki z MSX. Jeśli po ukończeniu odświeżonych klasyków z kolekcji Metal Gear Solid nie macie dość - UnMetal jest dla Was. Granie Jessie Foxem przypomni Wam o Snake'u z czasów, gdy szedł na pojedynek z samym Big Bossem.
Evotinction (2024)
Gra, której sami twórcy bez bicia przyznają się do popełnienia listu miłosnego do twórczości Hideo Kojimy. W Evotinction naszym przeciwnikiem nie są sklonowani żołnierze, lecz AI (ironia polega na tym, że w każdej grze AI jest naszym głównym przeciwnikiem - w końcu algorytmy sterują przeciwnikami). W bazie HERE zapanowało śmiertelnie niebezpiecznie oprogramowanie, RED. Wszystkie moduły AI wydostały się i przejęły kontrolę nad bazą. Głównym celem bohatera, dr. Thomasa Liu jest odzyskanie przewagi, aby zapobiec ulotnieniu się groźnego wirusa na świat zewnętrzny. Autorzy podarowali bohaterowi kilka interesujących gadżetów do hakowania wrogów. Sterylne wnętrza i nacisk na działanie z ukrycia bardzo przypominając Metal Gear Solid. Gra powstała dzięki inicjatywie Sony, które zapewniło chińskim deweloperom niezbędne wsparcie. Jako projekt z kategorii AA radzi sobie świetnie. Zadbano nawet o odpowiednik VR Missions (pamiętacie grę Metal Gear Solid: VR Missions?). To świeża produkcja i warto się nią zainteresować. Powstała w duchu wielkiego klasyka.
Tenchu: Wrath of Heaven (2003)
Seria ta rozpoczęła swoją rynkową historię kilka miesięcy przed Metal Gear Solid. Jej twórcy obrali odmienny setting feudalnej Japonii. Gra dogorywała pod kątem mechanik, jeśli zestawić ją obok Meta Gear Solid. Z tego powodu twórcy wydanej już na PlayStation 2, choć niedostatecznie dobrze przyjętej gry z tej marki. Tenchu: Wrath of Heaven zapożyczyło wiele elementów z gry Konami. Po pierwsze postać mogła ukrywać się za rogiem. Każda misja charakteryzowała się sumą naszych działań - zabijania z ukrycia, czy zostania wykrytym przez strażników. I choć to zupełnie odmienne realia trudno nie dostrzec, że studio chciało dogonić standaryzację zainicjowaną przez Metal Gear Solid.
Splinter Cell (2003)
Tym razem pojawiła się produkcja, która technicznie przewyższyła grę Konami. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że powstanie Splinter Cell wiązało się z chęcią konkurencji. Ktoś w Ubisoft dostrzegł potencjał w rosnącej popularności skradanek. Implementacja najlepszych technologii prawie zepchnęła Metal Gear Solid z tronu. Gra Kojimy okazała się lepsza fabularnie, podczas gdy scenariusz SC twardo stąpał po ziemi. Niektórzy pisali o grze jako realistycznej wersji Metal Gear Solid. Graficznie nie miała sobie równych, do tego zaprojektowano gameplay, w którym najlepszym sprzymierzeńcem była ciemność. Stąd nie dało się grać np. w słoneczne popołudnie. Co jeszcze łączy tę produkcję z japońską legendą? Samotny bohater wysłany na "misję niemożliwą" - trudno nie dojrzeć inspiracji, prawda?
Deus Ex: Human Revolution (2011)
Deus Ex wsławiło się dzięki studiu Ion Storm założonemu przez jednego z twórców Dooma, Johna Romero. Ten sprowadził na pokład Warrena Spector i tak powstała jeden z najbardziej znanych i lubianych immersive-simów. Spector odszedł z Ion Storm, aby zająć się pracą dla Disneya nad grą Epic Mickey. Tymczasem w 2011 roku pojawiła się kolejna gra cyklu korzystająca z dorobku Metal Gear Solid. W Deus Ex: Human Revolution zadbano o niezapomniane walki z bossami, a dowolność w obieraniu taktyk przewyższała wizjonerów z Konami. Poruszanie się kanałami wentylacyjnymi, eliminowanie bądź ogłuszanie z ukrycia i interesujące dialogi przed oraz monologi po walce z bossem przypominają o koncepcyjnym rodowodzie gry.
Przeczytaj również






Komentarze (18)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych