Reklama
Outriders – graliśmy w najnowszą grę People Can Fly. Polacy mają plan i brną do celu

Outriders – graliśmy w najnowszą grę People Can Fly. Polacy mają plan i brną do celu

Wojciech Gruszczyk | 25.08.2020, 18:30

Po ponad trzech godzinach w Outriders wiem jedno: fani gatunku looter shooterów muszą zacierać rączki, bo nadciąga produkcja, która może porwać na wiele godzin. People Can Fly ma w garści kilka asów, ale wciąż nie do końca przekonało mnie do swojej wizji świata.

Jestem jedną z osób, która dosłownie połyka wszystkie looter shootery, bo chętnie rozwijam postacie, uczestniczę w często powtarzalnych misjach i z uporem maniaka mogę rzucać ośmioma granatami w „gąbkę”, by następnie dopieścić ją kilkoma wiaderkami amunicji. Tytuły tego typu łykam bez popity, bo często oferują to, czego właśnie szukam w grach – dobrej kooperacji. Gdy People Can Fly zapowiedziało w końcu Outriders nie zawyłem z błogim uśmiechem na ustach, bo od początku brakuje mi w wizji rodzimego studia jednego: ciekawego świata. Twórcy jednak obiecują rozbudowaną fabułę, która porwie nas na kilkanaście godzin, więc przy pierwszej okazji – włączyłem grę i wyruszyłem na trzygodzinną sesję.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ognia w Outriders nie zabraknie

Outriders – graliśmy w najnowszą grę People Can Fly. Polacy mają plan i brną do celu

Przed rozpoczęciem rozgrywki w Outriders otrzymałem wybór stworzenia dowolnej postaci, więc od razu poprosiłem deweloperów o wykucie dla mnie piromanty, który od prezentacji wydaje mi się najciekawszą klasą. Dlaczego? Sprawa jest tutaj prosta – uwielbiam wskakiwać na pierwszą linię, siekając rywali mocnymi gnatami ,a właśnie taką propozycją na papierze wydawał się facet obdarzony mocami ognia. Nie myliłem się, bo piro to typowy DPS, który choć może paść od kilku ataków, to potrafi wyrządzić prawdziwe spustoszenie w oddziałach przeciwników.

By tym razem dziennikarze nie biegali po pierwszych lokacjach, zaoferowano nam dopakowane postacie (30 lvl) i zostaliśmy zaproszeni na kilka wydarzeń dla doświadczonych graczy. W rezultacie wpadłem na arenę, złapałem kilka strzałów w głowę i musiałem rozpoczynać zabawę od początku. Ta szybka lekcja pokazała mi, że twórcy nie bawią się w półśrodki i chcą zapewnić wymagający looter shooter – a właśnie na taki tytuł czekałem. Nikt nie bawi się tutaj w podchody, dlatego na każdym kroku musimy zwracać uwagę na przeciwników, co jest jednym z atutów produkcji. Gra nie wybacza błędów, ale też można ją szybko okiełznać: trzeba jedynie poznać swoją postać.

To właśnie sprawne wykorzystanie możliwości bohatera odegra w Outriders kluczową rolę, ponieważ deweloperzy oferują nie tylko typowy looter shooter, ale ubarwiają go umiejętnościami. Gdybym miał opisać jednym zdaniem pozycję Polaków, rzuciłbym „The Division 2 bez granatów i ze zdolnościami” – twórcy nie pozwalają rzucać odłamkowych, jednak na każdym kroku zachęcają do korzystania ze skilli. Te zyskujemy dzięki dużemu drzewku umiejętności, na którym rozdzielamy punkty, zwiększając siłę, ataki czy po prostu poprawiając wcześniej zdobyte zdolności. Każda nowa umiejętność (są pasywne i aktywne) wpływa na nasze możliwości i zmienia przyjętą taktykę – miałem okazję trochę pobawić się punktami i nawet podczas jednej sesji poczułem różnicę w rozgrywce.

Outriders oferuje walkę ramię w armię

Outriders – graliśmy w najnowszą grę People Can Fly. Polacy mają plan i brną do celu

Podczas mojej sesji w Outriders miałem okazję pobiegać z drugim graczem – kooperacja nie zawodzi. W trakcie starć można łączyć zdolności, by wyrządzać jeszcze większą destrukcję lub po prostu skorzystać z pomocy. Dla przykładu piromanta nie może korzystać z typowych apteczek, ale po podpaleniu rywala pojawia się opcja odzyskania odrobiny HP. Właśnie z tego powodu warto mieć w drużynie dopasowany support, by nie tylko skorzystać z dodatkowej apteczki, ale i z pomocnej ręki, która podniesie naszą postać z gleby.

Ataki piromanty są bardzo efektownie, bo może posyłać w grupę rywali falę ognia, rzucać palącymi bombami, a gdy akurat w naszą stronę nadciąga zgraja dzikusów, pojawia się opcja spopielenia rywali – na chwilę zamraża to wrogów i pozwala na przegrupowanie się lub załadowanie kolejnych zdolności. Gra oferuje przyzwoite połączenie strzelania z mocami, a co ważne, deweloperzy wciąż dopracowują ten aspekt – podczas rozgrywki otrzymałem informację, że na poprzednim pokazie umiejętności nie były tak efektywne, więc postanowiono dorzucić ich nieco więcej. Pojedynki są też dość efektowne, bo choć grafika nie prezentuje najwyższej jakości, to jednak na samych efektach towarzyszących można zawiesić oko.

Outriders to gra pełna HUB-ów

Outriders – graliśmy w najnowszą grę People Can Fly. Polacy mają plan i brną do celu

Podczas pokazu miałem okazję sprawdzić kilka misji, tutaj jednak trudno mi wgłębiać się w meandry fabularne, ponieważ jak już wcześniej wspomniałem – deweloperzy zaproponowali mi doświadczonego wojaka, który swoje już przeżył, więc i pod względem opowieści nie był to wstęp do wydarzeń. Dlatego też nadal nie mogę przekonać się do świata Outriders, który dla mnie prezentuje się bardzo prosto. W trakcie rozgrywki nie zagłębiałem się w przerywniki filmowe, bo nie miało to większego sensu. Szkoda jedynie, że People Can Fly, to kolejne studio, które stawia na bazy wypadowe przepełnione NPC – bieganie od jednego do drugiego, zbieranie misji i pseudo rozmówki nudzą, choć może będzie lepiej, gdy będę wiedział z kim rozmawiam i co ta misja ma wnieść do całej przygody.

Gdy już jednak mamy okazję wybrać odpowiednie zadanie, możemy szybko przedostać się do wyznaczonego miejsca – gra oferuje wiele mniejszych baz (mini HUB-y), w których sprawdzimy sprzęt, dokupimy amunicję, a później wyruszymy w nieznane. Pod względem budowy aktualnie wszystkie misje były bardzo proste: idziesz ścieżką, zabijasz wszystko po drodze, a na końcu zbierasz sprzęt. Gdzieś w tle zabrakło większych, otwartych lokacji, ale takie mogą jeszcze nadejść. Na pewno na plus mogę zaliczyć misje poboczne, które pojawiają się już podczas wędrówki – na jednej z misji zauważyłem list gończy, więc szybko podjąłem decyzję i wyruszyłem na pojedynek. Tutaj przedarłem się przez kilka mniejszych lokacji, by na końcu zmierzyć się z dużą grupą i wyznaczonym celem. Akcja nie była specjalnie efektowna, bo było to raptem kilka większych lub mniejszych korytarzy, ale samo strzelanie nie zawodzi, więc było naprawdę przyjemnie. Byłbym w pełni zadowolony i z większym zacięciem biegał na podobne akcje, gdyby deweloperzy częściej nagradzali nowym sprzętem.

Outriders może pozytywnie zaskoczyć

Outriders – graliśmy w najnowszą grę People Can Fly. Polacy mają plan i brną do celu

Prawdziwym światełkiem w długim tunelu zadań, świata oraz jego klimatu były dla mnie dwie misje. Podczas jednej miałem okazję zmierzyć się z gigantyczną bestią, której ubicie było naprawdę wymagające. Cały czas musiałem korzystać z umiejętności i szczerze mówiąc – stwór mnie po prostu wymęczył. Uczucia były jednak co najmniej pozytywne, bowiem po kilkuminutowej walce, podczas której pojawiły się dziesiątki innych przeciwników, mogłem bez opamiętania strzelać i rzucać kolejnymi ogniami, czując ogrom satysfakcji. Bestia była znakomicie zbalansowana – choć podczas bliskiego kontaktu mój bohater szybko padał na ziemię, to jednak zyskiwanie chwil oczekiwanej i potrzebnej przewagi wiązało się z umiejętnymi wykorzystywaniem zdolności.

W drugiej i (niestety) ostatniej misji miałem okazję wyruszyć do walki na prawdziwy „Battlefield”. Była to bardzo efektowna mini-wojna, w której grupa moich sprzymierzeńców atakowała bazę rywali, by na końcu stanąć do walki z bossem. Sporo się tutaj działo, oponenci atakowali z każdej strony, później nawet pojawiło się kilku ważniaków z gigantycznymi gnatami, w tym wypadku jednak doświadczyłem zupełnie innych wrażeń niż w trakcie tradycyjnych misji, łowów czy też pojedynku z wielką bestią. Jeśli People Can Fly zadbało o takie urozmaicenie i na naszej drodze spotkamy więcej podobnych wydarzeń, to gra pozytywnie zaskoczy wszystkich fanów gatunku. Właśnie różnorodności brakuje mi w podobnych looter shooterach, które często oferują bardzo zbliżone do siebie questy. Podczas trzech godzin testów miałem okazję wyruszyć na kilka przeróżnych zadań, a zróżnicowanie było wyczuwalne.

Nadal wykreowany świat mnie nie przekonuje, choć takie misje jak Battlefield mogą zaoferować grze spory powiew świeżości, którego czasami w tym gatunku brakuje. Twórcy zapewnili także ciekawy i płynny system poziomu trudności – gracze w każdym momencie mogą obniżyć poziom świata, który wpływa na możliwości przeciwników oraz wyrzucane przez nich przedmioty. Z ciekawości, podczas jednej z misji zmniejszyłem poziom świata i poczułem ogromną różnicę względem wcześniej wypracowanych wyzwań. Co ciekawe, oponenci nie tylko rzadziej trafiają, ale my mamy okazję podnieść więcej sprzętu.

Czy Outriders odniesie sukces?

Outriders – graliśmy w najnowszą grę People Can Fly. Polacy mają plan i brną do celu

Jest jeszcze za wcześniej, by ostatecznie oceniać Outriders, ale Polacy opracowali najważniejsze – solidny system strzelania ze świetnie wyglądającymi i skutecznymi zdolnościami. Jak będzie prezentować się fabuła i czy możemy w tym wypadku liczyć na coś więcej niż typowe „idź, zabij, pozamiataj”? Na to pytanie jeszcze nie odpowiem, ale wiem, że w dniu premiery będą grał w nową produkcję People Can Fly – nawet jeśli nie dla fabuły, to dla samego strzelania i biegania ze znajomymi za kolejnym sprzętem.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Outriders.

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper