Recenzja gry: Puppeteer
Wydawało Wam się, że w NeverDead bohater zbyt często tracił głowę? Przy Kutaro, protagoniście najnowszej produkcji Japan Studio, mietek z NeverDead jest cienki jak sznurówki w butach na rzepy. W Puppeteer naszemu herosowi już w pierwszej scenie gry Zły Miś odgryza głowę, w drugiej musi wąchać stare majtochy wiedźmy, a w trzeciej zostaje wybrańcem magicznych nożyczek. Nie, nic nie paliłem - to "tylko" wstępny zarys fabuły kolejnej perełki na PS3.
Gotowi na wirtualny spektakl? No to bez szemrania zgaście światła, podnieście kurtynę, rozsiądźcie się wygodnie na fotelu i... czytajcie moi drodzy, czytajcie...
Prolog
Akt pierwszy - Miś jaki jest każdy widzi
Historia nie raz już pokazała, że niektóre pluszowe misie to niezłe ziółka. Wpiszcie w Google frazę "MIŚ PUSH-UPEK", a wszystko stanie się jasne. Temu z Puppeteera również należy się rózga. Łajdak ukradł bogini księżyca święte nożyce i czarny kamień dający wielką moc nadając sobie tytuł Misia Bandziora Królewskiego. Jak głupio by to nie brzmiało, warchlak zrobił na księżycu drugą Koreę Północną, a części kamienia oddał służącym mu generałom. Bezwzględny władca co noc porywa dusze dzieci zamykając je w drewnianych marionetkach i zmuszając do niewolniczej służby w zamku, w którym nawet szef kuchni może awansować na... potrawę. Kutaro - nasz główny bohater - również pozbawiony zostaje duszy, a jakby tego było mało, miś-sadysta odgryza mu głowę i wrzuca do lochów. Nieszczęśnik trafia ostatecznie do komnat, w których rezyduje zła wiedźma mająca chrapkę na zdobycie świętych nożyc. I to zadanie powierza naszemu nieszczęśnikowi. Kutaro nie jest jednak zwykłym chłopcem - to wybraniec. Tak zaczyna się magiczna przygoda, pełna zwrotów akcji, czarownic, uwięzionych księżniczek i mrocznych motywów będących miksem Harry'ego Pottera z hitami Tima Burtona. A wszystko to polane orientalnym sosem.
Trzeba przyznać, że jak na platformówkę scenariusz jest całkiem rozbudowany. Z drugiej strony niektórych mogą drażnić zbyt długie cut-scemki, które czasami ciągną się w nieskończoność jak włoski makaron. Cieszy za to fakt, że bohaterowie spektaklu przez cały czas świetnie odgrywają swoje role. Stara wiedźma jest brzydka, złośliwa i przebiegła, zły i gruby miś komiczno-bezwzględny (taki Oogie Boogie z Nightmare Before Christmas), a towarzysząca nam wysoko urodzona dziewoja imieniem Pukirina - irytująca, rozpieszczona i pyskata. Do tego w grze ukryto masę smaczków - co powiecie na to, że bohaterowie wykłócają się czasem z prowadzącym bajkę narratorem? A przecież nie wspomniałem słowa o całej masie czarnych charakterów jak tygrys, szczur czy wąż rewelacyjnie wykreowanych i zdubbingowanych (za polską wersję gry należy się ogromny plus!). Najmniej ciekawie wypada na tym tle główny bohater, o którym można powiedzieć, że jest i spuścić na niego kurtynę milczenia.
Akt drugi - Co trzy głowy to nie jedna
Sterownik jest prosty. Za pomocą lewej gałki poruszamy się Kutaro, z kolei prawa służy do obsługi towarzyszącej nam postaci - kota JingJanga lub wspomnianej wcześniej Pukiriny. To właśnie dzięki nim możemy badać interaktywne elementy otoczenia za pośrednictwem R2. Raz że dzięki temu rozwiążemy różnego rodzaju łamigłówki i odnajdziemy sekrety, dwa, że tylko w ten sposób zdobędziemy nowe głowy.
Akt trzeci - Wizualna orgia
Akt czwarty - Domowe przedszkole
Nie wiem też czy w Sony pracują spece od przyciągania do konsoli płci pięknej, ale po LittleBigPlanet i Tearaway, Puppeteer jest kolejną produkcją, do której moja narzeczona od pierwszego wejrzenia poczuła miętę. Użyję może trochę wyświechtanego sloganu, ale to faktycznie gra dla każdego. Jest w miarę prosta i pozwala przenieść się błyskawicznie w świat magii i baśni, co dzieciaki łykną bez popitki. Starsi gracze będą mogli z kolei masterować poziomy, odnajdywać poukrywane głowy, ratować wszystkie dusze i marionetki czy w końcu zgłębiać informacje o fabule czytając bonusowe bajki dostępne w menu głównym. Stare konie docenia też pełne ironii i czarnego humoru dialogi, które w polskiej wersji językowej zostały świetnie przełożone.
Epilog
Będzie krótko i na temat. Puppeteer to produkcja nad wyraz udana, świetnie zrealizowana i na swój sposób unikalna. Rzadko też kiedy deweloperowi udaje się stworzyć produkcję, która trafia w gusta zarówno młodszych jak i starszych graczy. Puppeteer jest tutaj chlubnym wyjątkiem. Do ukończenia czeka na Was 21 etapów skupionych w siedmiu zróżnicowanych światach. Zwiedzicie zamki, lasy, góry, pustynie, a nawet zamoczycie nieco drewniane kulasy. Ale dość ględzenia - Miś Bandzior Królewski czeka na kolejne wciry, więc zmykam na księżyc sprać mu tę parszywą gębę. W dobie produkowanych taśmowo sequeli i spartańsko wyglądających indyków, którymi kuszą nas producenci next-genów (sic!), gra Japan Studio to perełka, której wstyd nie docenić.
Ocena - recenzja gry Puppeteer
Atuty
- Artystyczno-mroczny klimat
- Bossowie
- Zabawa z nożycami
- Poczucie humoru
- System zamiany głów
- Polska lokalizacja
Wady
- Za długie cut-scenki
- Walka z przeciwnikami
- Powtarzalne mechanizmy gry
Tytuł dla starych i młodych koni - nic tylko grać!
Przeczytaj również
Komentarze (23)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych