Recenzja: The Walking Dead (PS3)

Recenzja: The Walking Dead (PS3)

Kuba Kleszcz | 02.12.2012, 12:00

Gry z cyfrowej dystrybucji przypominają tsunami w Japonii, bo te naprawdę potężne zdarzają się dosyć rzadko i niekoniecznie się na takie zapowiadają przed premierą. Takim tsunami jest The Walking Dead, po którym ciężko wrócić do tego, co było.

Naszego czarnoskórego bohatera poznajemy w radiowozie. Siedzi skuty kajdankami na tylnym siedzeniu, a od stróża prawa oddziela go szyba pancerna i krata. Staje się coś strasznego i samochód zjeżdża z hukiem z drogi i wpada do lasu. Policjant wypadł z samochodu i leży obok, a Lee, wciąż zaobrączkowany, wydostaje się z rozbitego pojazdu, żeby odkryć, że policjant zamienił się w zombie i ma ochotę na mięso świeższe od swojego. Spokojnie, to tylko kilka pierwszych minut gry, więc nie bądźcie źli o śladowe ilości spoilerów. Teraz wiecie, że zagrożenia można się spodziewać zawsze i wszędzie, z każdej strony.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ta recenzja będzie rozwinięciem wpisu z mojego bloga napisanego po dwóch odcinkach TWD. Odcinkach? Jak najbardziej, produkcja podzielona jest na odcinki, co nadaje jej formuły serialu - charakterystyczne dla studia Telltale Games (Tales of Monkey Island, Sam & Max). Rozpoczęciem każdego odcinka wyświetlany skrót poprzedniego, dzięki czemu nawet po dłuższej przerwie, mamy pojęcie, co się działo wcześniej i spokojnie możemy wziąć się za najnowszy fragment serialu. Skoro już o nim mówimy, to The Walking Dead korzysta z uniwersum komiksu i serialu o tej samej nazwie - wydarzenia dzieją się równolegle z nimi, jednak postacie są w tym świecie świeżakami i nie musimy się wykazywać znajomością pozostałej twórczości Roberta Kirkmana, żeby się dobrze bawić. Nie oznacza to, że osoby zaznajomione z uniwersum The Walking Dead nie znajdą dla siebie smaczków, jednak nie będę o nich opowiadać, bo nie czuję się do tego upoważniony, gdyż do tematu podszedłem bez jakiejkolwiek znajomości realiów świata.

Lee o przetrwanie nie walczy sam, bo na swojej drodze spotyka ludzi będącymi jednymi z niewielu, którzy trzymają się wciąż przy życiu i nie zostali dotknięci przez wirus. Jest on o tyle groźny, że jeżeli w twojej drużynie znajduje się osoba nim zarażona, to należy się jej pozbyć, aby nie stanowiła zagrożenia dla reszty grupy, bo może w każdej chwili zamienić się w zombie. Prowadzi to do bardzo trudnych do podjęcia decyzji, sprowadzających się często do wyboru mniejszego zła, a jego dokonanie czasem powiązane jest z rozłąką lub popadnięciem w czyjąś niełaskę, dlatego trzeba liczyć się z tym, że skład zespołu będzie odbiciem naszych postanowień. Czar częściowo pryska przy drugim podejściu do gry, ponieważ wtedy wychodzi ich iluzoryczność, jednak na szczęście nie dotyczy to każdej decyzji. Konsekwencje działań zostały rozegrane lepiej niż w Heavy Rainie, gdzie dokonanie innego wyboru doprowadzało po krótkim czasie do tego samego (z kilkoma wyjątkami i końcówką produkcji Quantic Dream). W tytule Telltale Games zawartość opcjonalna (treść gry, której nie każdy doświadczy, nawet pomimo ukończenia gry) jest na tyle dopracowana i zadbana, że warto ją odkrywać i poznawać, gdyż nie dość, że zobaczymy odmienne sceny, to nawet poznamy innych i ludzi i zawitamy do niespotkanych wcześniej miejscówek.

The Walking Dead jest bardzo dobrym przykładem na to, że obecność zombie, będących jednym z głównych motywów gry, nie musi równać się ich hurtowej wyrzynce. Wokół nich obraca się fabuła produkcji, a ich potencjał został w stu procentach wykorzystany w bardzo dorosły sposób. Nasze poczynania znajdują swoje odzwierciedlenie w dalszych postępach fabuły - gra raczy nas tym czasem komunikatami, mówiącymi nam “on wie, że go okłamałeś i będzie o tym pamiętał”, dlatego trzeba uważać na to, co mówimy pozostałym postaciom. Opcje, z drobnymi wyjątkami, zawsze są cztery, więc jest w czym przebierać. Co ciekawsze, cisza również jest odpowiedzią i jeżeli nie udzielimy odpowiedzi w czasie (u dołu ekranu znajduje się kurczący się pasek, ponaglający nas), to właśnie tak to jest traktowane - jako wymowne milczenie (można od razu zaznaczyć tę opcję). Gra pozwala wyłączyć wszelkie podpowiedzi, typu wspomnianych komunikatów i wyświetlających się na istotnych przedmiotach kropek. Te ostatnie biorą się stąd, że The Walking Dead jest grą z elementami point&click. Zabieg okazał się być udany, nie wyobrażam sobie na chwilę innego sposobu realizacji tematu.

W trakcie starań o przetrwanie w świecie zdominowanym przez śmierć, smutek i rozłąkę ludzie przechodzą ciężkie próby i są stale doświadczani przez los, więc spięcia pomiędzy bohaterami bywają na porządku dziennym. Swoje apogeum osiągają wtedy, gdy gracz stoi przed podjęciem ważnego kroku. Kompani w rozmowach ujawniają swoje wątpliwości i obawy, względnie poklepując nas po plecach, mówiąc “tak trzymać, jestem z tobą”. A w tym wszystkim, nie wolno zapomnieć o malutkiej Clementine, której rodzice wyjechali do odległego miasta, a Lee zobowiązał się ich odnaleźć. Tymczasowo przejmuje rolę jej ojca, by odpowiednio o małą zadbać. Więź pomiędzy nimi jest jednym z głównych wątków, więc ze śledzeniem go nie powinniście mieć problemów. Zwróćcie uwagę na przemianę Clementine na przestrzeni sezonu, więcej już nie mówię;)

Rozgrywka jawi się dosyć nietypowo. Spora część czasu gry to przerywniki filmowe, przerywane znienacka sekwencjami QTE, ponieważ zombie przeważnie nie lubią czekać, aż skończymy swoje dywagacje o ludzkiej egzystencji. Między przerywnikami rozwiązujemy proste zagadki, których rozwiązania są logiczne i przeważnie znajdują się w obrębie tej samej planszy. W drugim epizodzie położono nacisk na interakcję pomiędzy bohaterami, stawiając nas jednocześnie w ciężkim położeniu. Ktoś podkrada nam zapasy jedzenia i podejrzenie pada właśnie na nas, zatem musimy przeprowadzić małe dochodzenie, w międzyczasie rozdzielając racje żywnościowe, które już powoli się kończą, dlatego nie każdy będzie mógł je dostać, a ten, kto nie dostanie dzisiaj swoich racji, na pewno to zapamięta.

Na osobny akapit zasługuje fenomenalna praca kamery, za którą panowie z Telltale Games powinni zostać sowicie wynagrodzeni. Standardowo raczeni jesteśmy widokiem z trzeciej osoby, jednak wędruje w różne miejsca, ukazując zdarzenia z najbardziej pasującej perspektywy, nieraz dobitnie oddając prawdziwe okrucieństwo (nad ramieniem, kiedy musimy porąbać zombie na kawałki), czasem nawet przełącza się w tryb widoku z pierwszej osoby, celując z pistoletu (w grze zawarto również krótkie epizody z elementami FPS) i wiele innych. Całość została dopracowana na tyle dobrze, że zachwycanie się nią jest jak najbardziej na miejscu.

Gra niestety nie jest idealna, a jej piętą Achillesową są mankamenty techniczne i graficznie, które w zbyt znacznym stopniu jej urągają. Animacja nagminnie łapie zadyszkę, zwłaszcza w sytuacjach, kiedy trzeba szybko zareagować, a częste zwolnienia animacji skutecznie przeszkadzają w chłonięciu klimatu, bo to, że obraz podczas zwykłej rozmowy się zawiesi na ułamek sekundy, a czasem nawet na kilka, to tutaj niestety normalka. Nie testowałem wersji na X360, ale na PC wszystko śmiga niezwykle płynnie. Żeby odbiorca miał jeszcze większą zagwozdkę, to demo TWD również działało w stu procentach płynnie, a gra dalej jest odczytywana z dysku twardego, więc nie rozumiem, z czego wynika ten problem.

Jeżeli jesteście podłączeni do Internetu, to poświęćcie chwilę na przestudiowanie tabelek i statystyk wyborów porównujących nas z innymi uczestnikami tej wspaniałej przygody. Szkoda, że gracz nie zostaje porównany pod względem podjętych decyzji ze znajomymi z friendlisty, ale można to przeżyć. W The Walking Dead nie brakuje scen, które nas wzruszą, zostawią z refleksjami, zaszokują, a już na pewno zapadną w pamięć - to mogę wam obiecać z ręką na sercu i wierzcie mi, że z tej obietnicy się wywiążę. Gra posiada tak dorosłą i poruszającą fabułę, trzyma w napięciu pomiędzy odcinkami - jeżeli zachowamy pomiędzy nimi odpowiednie przerwy - oraz buduje bardzo silną więź i immersję nie tylko pomiędzy graczem i Lee oraz malutką Clementine, ale także resztą postaci, których dramaty i rozterki stają się naszymi zmartwieniami. Twórcy zapowiedzieli już kolejny sezon i na chwilę obecną jestem pewien, że go kupię, może nawet znowu od razu zafunduję sobie Season Pass, będący bardzo wygodnym i o wiele tańszym sposobem na zakup TWD. Kto nie grał, niech nadrabia te zaległości jak najszybciej. Jeszcze nie jest za późno, by okrzyknąć TWD tegoroczną grą roku cyfrowej dystrybucji.

  • Episode One 8+
  • Episode Two 9-
  • Episode Three 7+
  • Episode Four 8+
  • Episode Five 10-
Źródło: własne

Ocena - recenzja gry The Walking Dead - Season One

Atuty

  • Dorosła i dobrze poprowadzona fabuła
  • Praca kamery
  • Wybory i konsekwencje
  • Filmowa formuła

Wady

  • Niestabilny framerate
  • Nierówna oprawa graficzna
  • Mniejsze problemy z dostarczeniem odcinków na czas

Kompletne zaskoczenie ze strony Telltale Games. Na kanwie komiksu, w czasie gdy popularność święci serial, stworzono grę, która skupia się na historii i więzi między ludźmi w trudnych czasach. Jedna z tych gier w które trzeba zagrać przed śmiercią.

Kuba Kleszcz Strona autora
cropper