Recenzja: Axiom Verge (PS4)
Metroidvania - jeden z moich ulubionych gatunków, dawniej reprezentowany praktycznie tylko przez dwie serie: Metroida i Castlevanię (zwaną wtedy jako Igavania z powodu przebudowania rozgrywki przez Kojiego Igarashi). Renesans produkcji niezależnych spowodował wylew gier w tym gatunku. Z nich wszystkich najbardziej przypadło mi do gustu naszpikowane humorem Guacamelee. Gdzie w tym wszystkim plasuje się ubrane w 8-bitowe szaty Axiom Verge?
Tam, gdzie być powinno. Czerpiąc garściami z Metroida, nie wywracając rozgrywki do góry nogami. Tom Happ, człowiek-orkiestra i autor tej produkcji od a do z, postanowił tak mocno inspirować się Metroidem, że stworzył coś równie świetnego, dodając do tego trochę od siebie.
I jak każdy widzi – Axiom Verge nie kusi oprawą. To najbardziej "retro" gra ostatnich kilkunastu miesięcy. Graficznie to NES ze swoimi wszystkimi zaletami (cóż, pixelart jest czasami urokliwy), ale także i wadami. Część lokacji niestety ma problemy z czytelnością i miejscami miałem problem z ustaleniem, co jest platformą, na którą możemy skoczyć, a co jest po prostu elementem tła. Na szczęście problem dotyka tylko dwóch lokacji w całej grze, z którą ostatecznie spędziłem ponad 14 godzin, odkrywając przy tym 86% mapy. A co zresztą? Ukryta. Bardzo dobrze ukryta. Zapomnijcie o jakichkolwiek wskazówkach, gdzie co może się kryć lub gdzie mamy pójść. Całość musimy zapamiętać i później wywoływać to na potrzeby pchnięcia produkcji dalej. Przykład? W pewnym miejscu nie jesteśmy w stanie przejść, gdyż drogę blokuje nam za wysoka platforma. Godzinę później dostajemy wyrzutnię dronów, której użycie spowoduje możność włączenia przełącznika i odblokowania przejścia niżej. Czy gra nam powie, co zrobić? Nie. Czy to źle? Nie.
Axiom Verge jest więc kompletnym powrotem do gier tworzonych w latach 80. z całym swoim poziomem trudności, niską przystępnością, ale jednocześnie będąc niesamowicie wciągającą i wynagradzającą myślenie. Przykładem niech będą starcia z bossami. Możemy albo do nich strzelać, tocząc długie pojedynki, albo znaleźć martwy punkt na planszy i tak ładować we wroga przez 20 minut. Opcją jest rozpracowanie ataków bossa i ich unikanie, ale czasem będziemy mieć też możliwość zwrócenia siły bossa przeciw niemu. Oczywiście na to trzeba wpaść samemu.
Sama rozgrywka nie jest odkrywcza, jeśli ktoś grał w jakąkolwiek grę tego gatunku, włącznie z ogromnymi ilościami backtrackingu do wcześniej odkrytych lokacji, by znaleźć kolejne przejścia dalej. Trochę boli mnie brak szybkiej podróży po całej grze - coś, co idealnie zrobione było chociażby w Castlevaniach. Chociaż faktem jest, że Axiom nie jest na tyle duże, by backtracking był uciążliwy, zwłaszcza że deweloper zadbał o odpowiednią liczbę skrótów między lokacjami.
Początkowo gra wydaje się być uboga w bronie i gadżety, ale oręż skrzętnie poukrywany jest po lokacjach, a gadżety wpadają cyklicznie, co kilkadziesiąt minut faktycznej gry. Mamy tutaj hak, którego użycie wzorowano na Bionic Commando, jest wspomniana wcześniej wyrzutnia dronów wraz z ulepszeniem, płaszcz, pozwalający na teleportację i przenikanie przez węższe elementy planszy, oraz działko hakujące. A raczej – glitchujące. Funkcje ma dwie. Pierwszą z nich jest hakowanie elementów planszy, dzięki czemu będziemy mogli przejść gdzieś dalej. Drugą – glitchowanie przeciwników. Ci wtedy zachowują się kompletnie inaczej, z reguły z korzyścią dla nas. A broń? Cóż, każdy znajdzie tutaj swojego faworyta. Zadbano o sporą różnorodność. Niektóre działka sprawdzają się tylko w kilku sytuacjach, ale uratują nam tyłek przy odpowiednim wykorzystaniu. Jakim? A, to musicie odkryć już sami.
Tak jak Axiom Verge może odpychać grafiką (co jest zrozumiałe), tak oprawa dźwiękowa jest niesamowita. Nie dość, że świetnie oddaje klimat całej gry, to jeszcze wrzucono w nią pojedyncze perełki, z których numerem jeden jest u mnie utwór podobny do muzyki Aphex Twin. No i podobnie jak całość – muzyka wzorowana mocno jest na oprawie dźwiękowej lat 80.
Na koniec fabuła. Ta jest. Przez większość gry jednak gdzieś tam rozbija się po trzecim planie, przypominając o sobie ze 2-3 razy tym jednym, ciekawym twistem fabularnym. Ale przyznam szczerze, że jej niższego poziomu nawet nie zauważałem, bo wciągnąłem się w grę. Ale jeśli ktoś czuje, że przekazywanych informacji jest za mało, zawsze może poszukać ukrytych dokumentów z zapisami różnych sytuacji. Te rzucają dużo więcej światła na całą historię, która, jak na tego typu gatunek, ostatecznie satysfakcjonuje, mimo opierania się na oklepanych przez lata kliszach.
Na ten moment dostępna jest jedynie wersja na PS4, ale kupując ją, macie obiecane za darmo wydanie na Vitę. I to tam gra pasuje idealnie, więc jeśli nie wystąpią niespodziewane problemy – warto się na nią zaczaić. W wersji na PS4 też, ale trzeba uodpornić się na grafikę. 8-bitowa oprawa to dla niektórych może być za dużo. Warto się jednak przemóc. Kawał świetnej gry.
Ocena - recenzja gry Axiom Verge
Atuty
- Rozbudowana rozgrywka
- Muzyka
- Mnóstwo rzeczy do odkrycia w nieoczywisty sposób
- Hołd dla retro gier w retro wydaniu
Wady
- Czasami ciężko połapać się, co jest planszą, a co tłem
- Kilka drobnych glitchy
Stary-nowy Metroid. Ogromny szacunek dla Tooma Happa za stworzenie samemu tak rozbudowanej i wciągającej produkcji. Fani gatunku nie powinni się nawet zastanawiać czy warto, tylko kupować od razu.
Przeczytaj również
Komentarze (10)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych