Recenzja: Goat Simulator (PS4)

Recenzja: Goat Simulator (PS4)

Jaszczomb | 16.08.2015, 13:05

Co robi koza? Meczy, bodzie, liże i daje mleko. Co robi koza zdaniem twórców Goat Simulator? Z grubsza to samo, tyle że zamiast pozwalać się wydoić, tutejsza bohaterka rozkręca imprezy na dachach wieżowców, biega po ścianach, korzysta z jetpacka i zamienia się w pełnowymiarowego wieloryba. Symulator z prawdziwego zdarzenia!

Pamiętacie czasy, gdy mianem symulatorów określało się skomplikowane gry, w których kontrolowaliśmy odrzutowce z poziomu kokpitu? Później gatunek powędrował w stronę czterech kółek, a złośliwi dorzucali do tego The Sims jako „symulator życia”… i nie byli w błędzie! Gra nigdy nie odda rzeczywistego stanu rzeczy, ale symulator powinien się chociaż w jakiś sposób starać. Ostatnie lata zamieniły zaś całą koncepcję w żart.

Dalsza część tekstu pod wideo

Goat Simulator wrzuca nas w całkiem sztywno poruszające się ciało kozy. No, przynajmniej póki mamy włączony ten normalniejszy tryb kontroli, bo w każdym momencie da się aktywować opcję „ragdoll” i nasze zwierzę staje się wtedy zupełnie bezwładne. Spytacie – po co? Ano po nic, tak po prostu, gdyby naszła ochota. Twórcy nie zadali sobie fundamentalnego pytania „dlaczego?”, skupiając się raczej na „dlaczego nie?”.

Nasza koza potrafi skakać, meczeć wieloma głosami, przyklejać obiekty z otoczenia do swojego języka (włącznie z ludźmi i samochodami), zaszarżować opuszczając głowę i balansować na przednich raciczkach. A to tylko zakres ruchów kozy BEZ mutatorów (tak, wiem…), które mogą nadać takich umiejętności, jak obsługa plecaka odrzutowego, zamienianie lizanych rzeczy w wybuchowe arbuzy albo wymeczenie FUS-RO-DAH, mającego mocniejszego kopa niż oryginał w Skyrimie. Całe to sterowanie nie musi mieć jednak większego sensu z jednego powodu.

W Goat Simulator zwyczajnie nie ma co robić. Mamy podzielone na części spore miasto i naprawdę imponującą liczbę żartów czy easter-eggów, ale oprócz listy zadań, które są na dobrą sprawę rozszerzonym samouczkiem, celu tutaj brak. Za ciąg niszczenia wszystkiego wokół zbieramy punkty i powiększamy mnożnik, więc może niektórzy odnajdą frajdę w podbijaniu list rankingowych. Samotna gra zaś to niskiej jakości rozrywka na niecałą godzinę dla cierpliwej osoby. Ale o technicznych błędach za chwilę.

Zaznaczam, że poprzedni akapit  jest o graniu bez znajomych. Jeśli macie pod ręką do trzech podchmielonych kumpli, zawsze możecie spróbować trybu wieloosobowego na dzielonym ekranie. W sumie to samo, ale dostępny staje się m. in. tryb Capture the Flag, tyle że w grupie można się dobrze bawić praktycznie przy każdej grze. Jest tu też duży potencjał „jutubowy”, lecz to żadne odkrycie – od dawna wśród osób pokazującym innym jak grają na YouTubie w czołówce jest właśnie Goat Simulator. To bardziej narzędzie ułatwiające rozbawić otoczenie niż tytuł dający frajdę grającemu.

Do tego wszystkiego dochodzi mocno średnia oprawa z zupełnie „puszczonym wolno” silnikiem fizycznym. Rozumiem, że specjalnie nie testowano tego (albo nie poprawiano błędów), bo przenikanie obiektów czy klinowanie się postaci jest zgodne z zamysłem dewelopera, ale akcja potrafiła stanąć w miejscu na dobre kilka sekund, a takich przycięć wybaczyć nie mogę. Gra też potrafi kazać nam wykonać przewrót w tył, zupełnie nie wyjaśniając, jak się to robi (zakładka „Sterowanie” nie pomaga). Z pomocą przyszedł mi dopiero ekran wczytywania, który losowo wyświetla takie rzeczy.

Dużo narzekam i pewnie zwolennicy Symulatora Kozy skończyli lekturę dużo wcześniej zakładając, że nie jestem docelowym odbiorcą takich produkcji. Jeśli mówimy o niedopracowanych grach, które nie potrafią swoim kiczem przyciągnąć na dłużej niż kilkadziesiąt minut, to rzeczywiście nie jestem, aczkolwiek Surgeon Simulator nie opuszcza dysku mojej konsoli, a i Octodada oceniłem całkiem wysoko. Goat Simulator ma wiele poukrywanych żartów, jak minigierka Flappy Goat czy skupisko kamieni Goathenge, ale to coś, co można obejrzeć w jakiejś kilkuminutowej kompilacji. Jak widnieje w opisie gry na PS Store:

Goat Simulator to kompletnie durna gra i, szczerze mówiąc, lepiej chyba wydać tę kasę na coś innego, na przykład hula-hoop albo młotek. Można też zrobić zrzutkę ze znajomymi i kupić prawdziwą kozę.

Ciężko się nie zgodzić.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Goat Simulator

Atuty

  • Kilka zabawnych żartów…

Wady

  • … i nic poza tym
  • Umyślnie niedopracowana
  • Tragiczne przycięcia

Gra dla zdesperowanych zwolenników co-opa i jutuberów. Co z tego, że twórcy zdają sobie sprawę z bezcelowości swojej produkcji - zupełnie niewarty zachodu kawałek niedopracowanego kodu.

Jaszczomb Strona autora
cropper