Neo: The World Ends With You – recenzja. Świat się jeszcze nie skończył
Bywają kultowe gry, o których sequele, często na próżno, proszą fani. Jednak zdarza się, że po wielu latach ich żale trafiają tam gdzie powinny, lecz rezultat w wielu przypadkach rozczarowuje i zarówno wielbiciele jak nowi gracze odbijają się od danej produkcji rozgoryczeni. Na szczęście są wyjątki jak recenzowane właśnie NEO: The World Ends with You, pomimo iż przyjmowane nieufnie pokazało znienacka swoje pazury.
Najpierw trochę historii. Pierwsze The World Ends With You pojawiło się jeszcze na konsolkę Nintendo DS blisko 15 lat temu. Było nietuzinkowym, a przy tym zjadliwym jRPG-iem, eksploatującym nurt tak zwanego urban fantasy. Późniejszy umiarkowany sukces na urządzeniach mobilnych, a przy tym niesamowity klimat tego tytułu przyczyniły się do przeniesienia go także na Nintendo Switch z dopiskiem Final Remix, które swego czasu oceniłem w recenzji. Mimo dość kłopotliwego sterowania na wspomnianej platformie gra mnie naprawdę ujęła i smutno mi było z powodu nikłych, jak się wtedy wydawało, szans na kontynuację.
Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, iż tworzony jest sequel i co ciekawe, nie tylko na Nintendo Switch, ale też na PlayStation 4 i PC. Nachodziło mnie pytanie czy na stacjonarną konsolę można wydać solidną kontynuację tytułu opartego o sterowanie palcami bądź Joy-Conami? NEO: The World Ends With You udowodniło jednak, że nie taki diabeł straszny, jak go malują i bez kompleksów podejmuje wyzwanie rzucone przez platformę Sony.
Wyzuci z realnego świata w NEO: The World Ends With You
Szczerze powiedziawszy nie liczyłem, iż NEO: The World Ends With You mną zawładnie. Chociaż poprzedniczka, jak już pisałem, bardzo przypadła mi do gustu, to sequel uznałem początkowo jako okazję do odcinana kuponów od znanej marki, co często ostatnio ma miejsce. Poza tym, gra zakorzeniona w całkiem innej mechanice i realiach od tych jakie oferuje PS4, po prostu nie mogła się udać, ale mimo wszystko się udało. Rozgrywka wciąga już od pierwszych minut, kiedy czujemy, że mamy do czynienia z czymś innym niż zwykle. Wprawdzie fabuła sama w sobie wybitna nie jest, ale ma w sobie to coś, co przyciąga do całej historii osadzonej w klimatach ulicznej subkultury młodzieżowej i wspomnianego już urban fantasy, w której rzecz jasna nie brakuje humoru.
Akcja podobnie jak w części pierwszej toczy się na ulicach współczesnego Tokio a dokładniej, w podzielonej na dystrykty dzielnicy Shibuya. Wcielamy się w rolę Rindo Kanade, młodego chłopaka, który wraz z ze swoim przyjacielem Fretem (przezwisko, a nie prawdziwe imię) przypadkiem (albo i nie) trafia do alternatywnej wersji Shibuyi, gdzie muszą wziąć udział w grze prowadzonej przez znanych nam Żniwiarzy (Reapers). W założeniach „zabawa” przypominająca nieco nasze podchody ma trwać tydzień, a poszczególne drużyny rywalizują o miejsca w rankingu. Zwycięzcy mogą sobie zażyczyć niemal wszystkiego, jest też jednak kara – ostatni Gracze w zestawieniu zostaną wymazani z planu egzystencji.
Rzecz jasna nasza zakręcona jak słoik ogórków dwójka początkowo nie bardzo rozumie powagę sytuacji, a i później do wielu spraw podchodzi także na luzie. Siłą opowieści zresztą są postacie występujące w NEO: The World Ends With You, zarówno członkowie naszej drużyny jak i Żniwiarze. Rindo początkowo wydaje się nudny i podszyty lekką nutą emo, ale z czasem zyskuje przy bliższym poznaniu jego charakteru. Zresztą jest jedynym głosem rozsądku w całej naszej paczce pełnej pozytywnie zwichrowanych postaci. Fret braki w intelekcie nadrabia charyzmą i giętkim językiem; Nagi to urocza samotniczka, typowa dziewczyna-otaku mająca fioła na punkcie ulubionego serialu anime (jak Polki na Wspaniałe Stulecie); Minamimoto natomiast wykreowano na matematycznego entuzjastę wszystko przeliczającego na rządki cyferek. Co ciekawe negatywne czy antagonistyczne postacie też zostały przedstawione w formie wzbudzającej sympatię.
NEO: The World Ends With You - świat po drugiej stronie lustra
Nawet Żniwiarze wydają się mili (np. Shoka w stroju pokemona) i uczynni, a w każdym razie skłonni są podzielić się z nami dobrymi radami. Pomimo, iż przy każdej okazji kpią sobie z naszej drużyny, to jednak nie widać w tym wrogości ani złośliwości. Dialogi pomiędzy bohaterami całego dramatu to także pierwsza klasa. Przekomarzania, docinki, kpiny i ogólnie zawarty w tym wszystkim humor naprawdę bawią, nawet jeśli są to tylko rozmowy o przysłowiowym tyłku Maryny. W każdym razie NEO: The World Ends With You pokazuje, iż nawet lekko napisana fabuła może posiadać w sobie ostry pazur, gdy tylko zostanie podana ze swadą i pomysłem. W sieci krążą podzielone opinie odnośnie tego czy warto grać w recenzowaną właśnie produkcję bez znajomości pierwszego TWEWY. Osobiście uważam, że tak – nowi gracze nie odczują jej braku, zresztą chyba już nikomu nie będzie się chciało nadrabiać zaległości, za to starzy wyjadacze odnajdą tutaj sporo smaczków fabularnych z poprzedniczki. Dla każdego coś miłego.
Zaczynając NEO: The World Ends With You początkowo odniosłem wrażenie, iż dostałem prostego, chociaż jak wcześniej w recenzji zaznaczyłem, interesującego jRPG-a akcji, gdzie biegamy z miejsca na miejsce chcąc wykonać zlecone zadanie, okazjonalnie bezmyślnie tłukąc napotkanych przeciwników. O dziwo nawet nie czułem się tym znudzony, a gra wraz z rozwojem scenariusza udostępnia coraz więcej swoich mechanik nadających rozgrywce głębi. Pojawiają się misje poboczne oraz bardziej skomplikowane problemy, które by rozwiązać będziemy musieli zbierać wspomnienia do kupy czy wzorem Steins;Gate lub 13 Sentinels: Aegis Rim podróżować w czasie w celu zmiany biegu niektórych wydarzeń. Oczywiście pozostała też znana nam opcja skanowania, pozwalająca czytać myśli przechodniów i widzieć to, co niewidoczne gołym okiem.
Przypinki śmierci
O samych mechanikach wspomnę jeszcze w dalszej części recenzji, wróćmy jednak do skanowania, bo wiąże się ono z elementem bitewnym. W normalnym trybie spacerujemy sobie po dzielni jak gdyby nigdy nic, nie lękając się ataków wrogów, o ile fabuła nie zadecyduje inaczej. Włączając skanowanie zauważamy przeciwników zwanych Noise (tutaj w znaczeniu Szum), a kontakt z nimi (jeśli chcemy walczyć) przenosi nas na osobny bitewny ekran, gdzie czwórka naszych postaci jak na „roleplejową” grę akcji przystało, śmiga sobie swobodnie. W danej chwili kontrolujemy jedną postać zależnie od tego, jakiej przypinkowej zdolności używamy akurat. Ano właśnie przypinki (pins) wróciły oferując nam ponad 300 umiejętności bitewnych zarówno aktywnych jak i pasywnych czy leczących.
Prowadzoną postać zmieniamy w NEO: The World Ends With You niemal w locie, lecz bywa iż musimy poczekać nim mocno używany pin się naładuje ponownie. Nie mamy specjalnie poza tym wiele ruchów do wyboru nie licząc uników i nabijania wskaźnika Groove pozwalającym nam nieco bardziej poszaleć. Mimo wszystko walki są naprawdę szybkie i emocjonujące, o ile na początku rzeczywiście będą polegać na jak najszybszym wciskaniu guzików na padzie to później bez cienia taktyki się nie obejdzie. Może nie są tak rajcujące jak w poprzedniczce, lecz i tak ciężko im cokolwiek zarzucić. Nawet przeniesienie gry w 3D w żaden sposób nie psuje zabawy, nie licząc braku swobodnej kamery, co tez daje się lekko we znaki podczas normalnej eksploracji. Dla oszczędności czasu i lepszych łupów, walki jesteśmy stanie łączyć w długie ciągi, o ile tylko jesteśmy pewni, że będziemy w stanie podołać wyzwaniu. Naszymi przeciwnikami nie zawsze też będą Noise, czasem trafią się też pozostali Gracze bądź inne charaktery podrzucone przez fabułę. Podsumowując element bitewny chociaż stosunkowo mało wysublimowany również nie zawodzi.
Modny ubiór podstawą przetrwania w NEO: The World Ends With You
Co tu w NEO: The World Ends With You da radę jeszcze robić oprócz walczenia, zbierania wspomnień przenoszenia się w czasie i wnikania w ludzkie umysły (Nagi), by wykonać wyznaczoną misję/zadanie? Jak to młodzież ma w zwyczaju pójść sobie na zakupy. Zakup nowego ciuszka, nowych przypinek czy wszamanie czegoś na mieście zawsze poprawia humor, ale pojawiają się drobne zgrzyty. Ciuchy jak to ciuchy zwiększają nasze statystyki i świetnie, iż można ich kupić mnóstwo. Tyle tylko, że żadnej zmiany na naszych postaciach nie widać, a szkoda bo byłby to kolejny element uprzyjemniający rozgrywkę.
Jedzenie również przynosi pozytywne rezultaty, ponieważ zwiększa nasze statystyki, ale nie zauważyłem, by pełny pasek sytości wpływał w większym stopni na rozgrywkę, co najwyżej pokazuje czy damy radę jeszcze cokolwiek zjeść i nieco się wzmocnić. W sumie po walkach też dostajemy punkty doświadczenia i awansujemy na kolejne poziomy, ale przekłada się to jedynie na wzrost punktów życia, więc by rozwijać inne parametry musimy regularnie odwiedzać bary i restauracje. Warto również poznawać nowych ludzi, bo dzięki nim rozszerzamy zawartość specjalnego diagramu, podobnego do tego ze Scarlet Nexus, gdzie za specjalne punkty wykupujemy kolejne usprawnienia dla naszej rozgrywki.
Alternatywna Shibuya w 3D i punk-rockowych klimatach
Recenzując NEO: The World Ends With You ciężko było nie zwrócić uwagę na cel-shadingową oprawę 3D, mocno jednak nawiązującą stylem do swojego dwuwymiarowego pierwowzoru. Fakt, że dwuwymiarowa oprawa miała swój unikalny klimat, ale obecna w tej odsłonie również robi wrażenie. Krzykliwe kolory, graffiti z lekka karykaturalne postacie, miejskie środowisko jakby wyciągnięte ze świata z drugiej strony lustra wraz punk-rockową muzyką tworzą unikalną dla młodszych graczy atmosferę lat dwutysięcznych, którą jednak lekko zaburza smartfon Rindo i kilka innych nowinek technicznych, ale mało widocznych. Wróciły także „okienka komiksowe” w trakcie rozmów co z pewnością ucieszy fanów marki, ale innych graczy też, bo jest w sumie na czym zawiesić oko, zwłaszcza na Shoce i Nagi. W sumie można ponarzekać na małą różnorodność przeciwników, ale na plus zaliczyć należy, że zachowano znany nam dobrze ich „bestiariusz” i graffiti-neonową formułę.
Wracając do muzyki, zbiór zaprezentowanych utworów mamy całkiem spory, bo ponad 50 kawałków punk-rockowych czy hip-hopowych, aczkolwiek dominują cięższe brzmienia, które naprawdę dobrze współgrają z tym co dzieje się na ekranie, jeszcze bardziej zachęcając do poznawania sekretów gry. Cóż miła odmiana od piszczących dziewczynek czy zniewieściałych chłopaczków. Również pracę aktorów głosowych zarówno angielskich jak i japońskich oceniam jako dobrą - nie wybijają się jakoś specjalnie, ale też trudno im zarzucić brak starań w odgrywaniu swoich ról.
NEO: The World Ends With You – innego końca świata nie będzie
Na potrzeby recenzji, spędziłem z NEO: The World Ends With You ponad 30 godzin. Ponownie muszę przyznać, iż już dawno nie miałem takiej frajdy z grą na PS4. Nawet wydany niemal dwa miesiące temu Scarlet Nexus będący przecież solidną pozycją, aż tak mnie nie wciągnął. Dzieło, w którego tworzeniu brał udział sam Tetsuya Nomura jest naprawdę inne od pozostałych jRPG-ów dostępnych na platformie Sony i to jest największa siła tego tytułu. Rozbijając grę na poszczególne elementy, można wprawdzie nie zauważyć jej geniuszu, ale po zebraniu ich do kupy, dostajemy produkcję, w którą przymusowo należy zagrać nawet gdy nie mieliśmy styczności z pierwszym TWEWY. W końcu od tego mamy internet by pewne braki wiedzy uzupełnić. Gorąco polecam!
Ocena - recenzja gry NEO: The World Ends with You
Atuty
- Znakomity sequel interesującej i unikatowej gry
- Świetnie napisani bohaterowie dramatu
- Wbrew pozorom rozbudowana rozgrywka
- Oprawa graficzna i muzyczna
- Długi czas zabawy (~30h)
Wady
- Zakupionych i założonych ubrań nie widać na naszych postaciach
- Długie loadingi
- Niektóre misje przygotowane raczej na odczepnego
- Drobne niekonsekwencje w mechanice gry
Znakomita kontynuacja kultowej gry sprzed kilkunastu lat. Przykład niemal idealnego sequelu, który nie tylko powiela to co dobre z poprzedniczki, ale twórczo rozwija własne pomysły. Jak ktoś chce na PS4 zagrać w jRPG-a innego niż znane do tej pory to nie ma lepszego wyboru.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (18)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych