Poradnik: Jak wybrać telewizor do konsoli?
Era HDTV nastała już w Polsce na dobre - a tym bardziej dla nas, graczy, którym od kilku lat towarzyszą nowoczesne konsole aktualnej generacji, oferujące obraz i dźwięk w jakości HD. O telewizorach 3D możecie przeczytać w aktualnym, 156. numerze PSX Extreme. Jednak niewielu stać już na nową technologię, a tymczasem nawet zakup odpowiedniego odbiornika HD wciąż dla wielu z Was nie jest sprawą prostą - a czeka niejednego, o czym świadczą liczne listy do redakcji. Jako redakcyjny "Inspektor Gadżet" i samozwańczy specjalista od elektroniki, postanowiłem ułatwić Wam podjęcie decyzji - bo wbrew pozorom, nie jest już ona tak trudna, jak onegdaj bywało...
Era HDTV nastała już w Polsce na dobre - a tym bardziej dla nas, graczy, którym od kilku lat towarzyszą nowoczesne konsole aktualnej generacji, oferujące obraz i dźwięk w jakości HD. O telewizorach 3D możecie przeczytać w aktualnym, 156. numerze PSX Extreme. Jednak niewielu stać już na nową technologię, a tymczasem nawet zakup odpowiedniego odbiornika HD wciąż dla wielu z Was nie jest sprawą prostą - a czeka niejednego, o czym świadczą liczne listy do redakcji. Jako redakcyjny "Inspektor Gadżet" i samozwańczy specjalista od elektroniki, postanowiłem ułatwić Wam podjęcie decyzji - bo wbrew pozorom, nie jest już ona tak trudna, jak onegdaj bywało...
Jak wybrać telewizor do konsoli?
Kilka lat temu zakup nowego TV był poważnym przedsięwzięciem. Później rynek nieco się uspokoił, a ponowne ożywienie nastąpiło dopiero ostatnio, gdy zrobił się szum wokół trójwymiaru i technologii LED. Jednak wbrew pozorom sytuacja jest obecnie prostsza, niż kilka lat temu - różnice pomiędzy poszczególnymi modelami nie są drastyczne, ceny znacząco spadły, a jakość (szczególnie w dolnym segmencie) wzrosła. Przyzwoity TV o przekątnej w okolicach 40" (a więc wystarczająco duży, by wykorzystać możliwości współczesnych konsol) można mieć za mniej niż 2000 zł, co sprawia, że niejednokrotnie dokonujemy zakupu pod wpływem impulsu, sugerując się choćby reklamą. Kiedyś byłby to błąd, ale obecnie, przy odrobinie ostrożności i dysponując pewną wiedzą, możemy w ten sposób wejść w posiadanie sprzętu w zupełności spełniającego nasze oczekiwania, nie tracąc przy tym wielu cennych godzin na szukanie informacji w Sieci. To ostatnie często i tak skazane jest na niepowodzenie, bowiem wielu internautów głosi radykalne opinie pomimo braku doświadczenia (użytkownicy forów internetowych chwalą posiadany model nie znając produktów konkurencji, albo wyrokują na podstawie tego co widzieli np. w sklepie), a część opinii umieszczanych m.in. na internetowych forach tematycznych to teksty sponsorowane (dotyczy to nie tylko chwalenia konkretnej marki, ale także - kto wie, czy nie w większym stopniu! - oczerniania produktów konkurencji), o czym piszę, mimo że nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych.
Zobacz również:kod i bonus lvbet na bet
Która technologia?
Nosząc się z zamiarem zakupu telewizora, który ma służyć m.in. do grania, zacząłbym od wyboru technologii. Później upatrzyłbym sobie kilka modeli w interesującym mnie przedziale cenowym, następnie poszukałbym w Sieci informacji na ich temat [ze szczególnym uwzględnieniem istotnych niedociągnięć w konkretnym modelu, takich jak wyraźnie nierównomiernie świecąca matryca, szum, pisk lub buczenie wydobywające się z obwodów zasilania (w sklepie z pewnością go nie usłyszymy, a po paru nocnych sesjach z konsolą może się okazać, że to poważny problem, którego w dodatku nie obejmuje gwarancja), duży input-lag, tudzież źle ulokowane złącza (co może np. utrudnić powieszenie TV na ścianie], na koniec przetestowałbym wybrane telewizory w salonie RTV pod kątem współpracy z konsolą, by mieć pewność, że zadowala mnie generowany przez nie obraz. Poszczególne modele mogą się w tej kwestii znacznie różnić, co wynika z użytej technologii, jakości matrycy i efektu pracy różnego rodzaju cyfrowych "poprawiaczy". Duży wpływ na obraz mają też warunki w jakich użytkowany będzie TV - pewne rozwiązania sprawdzają się lepiej gdy gramy w środku dnia, w salonie wyposażonym w duże okna, inne jeśli przesiadujemy przy konsoli w nocy.
Wybór technologii jest sprawą priorytetową. Ze zrozumiałych względów nie zamierzam rozpisywać się na temat telewizorów kineskopowych, chociaż technologia ta wciąż ma wielu zwolenników. U kresu dominacji "baniek" pojawiły się modele zdolne do wyświetlania obrazu w rozdzielczości HD i w trybie progressive scan (co upodobniło takie TV do monitorów komputerowych). Oczywiście znakomicie nadają się one do grania na PS3 czy X360, ale obecnie można je dostać w zasadzie jedynie na rynku wtórnym, w dodatku często jest to kupowanie kota w worku. Kineskop może być zużyty lub uszkodzony (posiada on elementy bardzo wrażliwe na wibracje i silne pole magnetyczne), podobnie jak elektronika, przede wszystkim pracujące w trudnych warunkach obwody zasilające i sterujące wiązkami elektronów - wszystko to rzutuje na jakość obrazu. Poza tym - co nie podlega dyskusji - kineskop generalnie szkodzi oczom zdecydowanie bardziej niż LCD czy plazma.
Swego czasu wśród wielkoformatowych TV powodzeniem cieszyły się telewizory (tylno-)projekcyjne, działające na podobnej zasadzie, co popularne projektory komputerowe (i podobnie jak one wymagające wymiany lampy co kilka tysięcy godzin pracy), jednak obecnie jest to tylko ciekawostka - nie znam modeli, które spełniałyby wymagania przeciętnego konsolowca. Wciąż niemałym zainteresowaniem cieszą się natomiast wspomniane projektory, jednak ze względu na ich specyficzne cechy nie stanowią one bezpośredniej konkurencji dla "normalnych" wyświetlaczy (co nie zmienia faktu, że są one ciekawą alternatywą) - ich opis dalece wykracza poza ramy tego tekstu, ale być może wrócimy do tego tematu w przyszłości.
Na placu boju pozostają dwie rywalizujące ze sobą od lat technologie: LCD oraz plazma. Początkowo przewagę wśród wielkoformatowych TV miała ta ostatnia, jednak z czasem pojawiły się ekrany ciekłokrystaliczne mogące śmiało konkurować z najlepszymi plazmami. Póki co nie sposób określić kto wyjdzie z tego boju zwycięsko - niektórzy stawiają na LCD, zdaniem innych przyszłość leży w ekranach typu OLED, które jak na razie co zachwycają jakością obrazu posiadaczy nowoczesnych smartphone'ów.
Plazma
Telewizory plazmowe przez wielu kojarzone są z ogromnymi, płaskimi ekranami, kosztującymi majątek, generującymi sporo ciepła i pożerającymi ogromną ilość energii. W dodatku stereotyp głosi, że są one nietrwałe i problematyczne - długo wyświetlany statyczny obraz (np. menu gry albo inny stale wyświetlany motyw, jak HUD z FPS-a czy wirtualny gryf z Guitar Hero) potrafi "odcisnąć" się na ekranie. Jego "cień" może być widoczny nawet przez dłuższy czas, a historia zna przypadki, gdy "duch" pozostał na ekranie na stałe (doszło do permanentnego wypalenia pikseli). Zjawisko to można zaobserwować na wielu lotniskowych terminalach, gdzie telewizory plazmowe wykorzystywane są do wyświetlania rozkładu lotów - po dziesiątkach tysięcy godzin obszary ekranu, na których wyświetlane są napisy, wyraźnie różnią się od tych, które wyświetlają jedynie tło. Jednak przy tak intensywnej eksploatacji kineskop i ekran LCD zachowałby się podobnie. Jest to sytuacja ekstremalna, do której na pewno nie dojdzie podczas używania sprzętu w warunkach domowych.
Pora więc rozprawić się z mitami. Współczesne telewizory plazmowe nie są drogie (nierzadko są tańsze niż LCD o podobnej wielkości, generują przy tym z reguły milszy dla oka obraz), ilość pobieranej energii (i generowanego ciepła) na chwilę obecną nie jest dużo wyższa, niż w przypadku klasycznych LCD (do tej kwestii jeszcze wrócimy), a trwałość jest porównywalna do konkurencyjnych technologii - współczesne odbiorniki tego typu powinny wytrzymać kilka dekad, zakładając, że będą użytkowane średnio 10 godzin dziennie. Problem wspomnianych "powidoków" został niemal całkowicie wyeliminowany dzięki zastosowaniu dużo doskonalszych chemikaliów używanych podczas produkcji ekranu, a także odpowiednich algorytmów, które w sposób niezauważalny dla obserwatora stale modyfikują statyczne elementy obrazu.
Ogromną zaletą telewizorów plazmowych jest znakomite odwzorowanie barw - są one bardzo żywe, naturalne, a ich gamut (przestrzeń określająca zakres możliwych do wyświetlenia kolorów) jest często bogatszy niż w LCD. Odpada też problem smużenia (czas reakcji przeciętnej plazmy jest tysiąckrotnie lepszy niż w LCD z wyższej półki), kontrastu oraz kątów widzenia - obraz wyświetlany przez plazmę nie zmienia się niezależne od kąta, pod jakim obserwujemy ekran.
Ze względu na swoją konstrukcję, plazmy lepiej od konkurencyjnej technologii radzą sobie ze skalowaniem obrazu, co powinno ucieszyć każdego posiadacza PlayStation 2, pierwszego Xboksa lub Wii - pomimo niskiej rozdzielczości gry powinny wyglądać co najmniej akceptowalnie, co w przypadku LCD nie zawsze jest takie oczywiste (w tym wypadku niedoścignione pozostają klasyczne "bańki").
Plazma ma jeszcze jedną charakterystyczną cechę - chodzi o... czerń. W odróżnieniu od LCD, w którym obraz generowany przez matrycę musi być oświetlany przez znajdujące się z tyłu ekranu lampy, plazma świeci "sama z siebie" (dzieje się tak dzięki umieszczonym w każdym sub-pikselu luminoforom - tej samej substancji, która pokrywa wewnętrzną warstwę ekranu tradycyjnego kineskopu). Jeśli dany fragment obrazu jest zupełnie czarny, elektronika sterująca po prostu wygasza daną grupę pikseli, podczas gdy sąsiednie obszary mogą świecić z pełną jasnością. Efekt - astronomiczny kontrast statyczny, nieosiągalny dla LCD. W związku z tym plazmy generalnie dużo lepiej nadają się do grania po ciemku. Mogą się za to gorzej sprawdzać w jasno oświetlonych miejscach. Przyglądając się ekranowi wyłączonej plazmy można zauważyć, że jego powierzchnia nie jest zupełnie czarna, lecz szara lub grafitowa. W ciemności tego nie widać, ale w środku dnia może to być zauważalne. Cecha ta rzadko jest wymieniana jako wada tej technologii, niemniej warto mieć ją na uwadze.
LCD
Gigantyczne pieniądze, jakie zainwestowano w budowę największych fabryk wytwarzających matryce ciekłokrystaliczne, ciągle udoskonalana technologia, jak również duże zapotrzebowanie rynku na płaskie wyświetlacze sprawiły, że obecnie palmę pierwszeństwa dzierżą telewizory LCD. Masowa produkcja matryc o jakości pozwalającej na stosowanie ich w telewizorach stała się możliwa dopiero pod koniec lat 90. Jednak dopiero od kilku lat możemy kupić telewizory LCD, które mają zadowalające parametry, są stosunkowo tanie, dobrze wyposażone, a generowany przez nie obraz jest przyjemny dla oka. Kupując współczesny TV LCD nie musimy się zbytnio przejmować czasem reakcji, kątami widzenia, kontrastem ani paletą barw. Od jakiegoś czasu problemu nie stanowi też rozdzielczość. Modele Full HD stają się standardem, choć przy 32 calach równie dobrze możemy zainwestować w model HD Ready - różnica w ilości detali z reguły będzie pomijalna.
Jedną z największych wad LCD jest wyświetlana czerń, nie mająca wiele wspólnego z prawdziwą czernią. Piksele, które składają się na matrycę LCD, mogą stać się niemal zupełnie przezroczyste (gdy obraz ma być jasny), ale nie da się sprawić, by całkowicie blokowały one światło. W związku z tym nawet jeśli generowany obraz ma być czarny, przez matrycę będzie przenikać część światła z lamp znajdujących się z tyłu ekranu. Z problemem tym producenci walczą od lat, bez oszałamiających rezultatów. Poprawa sytuacji może nastąpić dopiero wówczas, gdy powszechne staną się ekrany LCD z podświetleniem LED i technologią "local dimming" (o czym dalej), jednak wciąż jest to tylko swoista proteza.
LED, czyli... LCD
Ostatnio intensywnie promowana jest "technologia LED". W rzeczywistości do czynienia mamy z zupełnie normalnymi ekranami LCD, w których zastąpiono stosowane dotychczas lampy CCFL (świetlówki) znanymi od lat diodami elektroluminescencyjnymi (LED) - białymi lub w trzech podstawowych kolorach (czerwonym, zielonym i niebieskim). Z technicznego punktu widzenia zmiana jest niewielka - jedno źródło światła zastąpiono innym. Dlaczego więc niektórzy mówią o przełomie, producenci zachwalają zalety "nowej, przełomowej technologii", a w prasie uważanej za fachową, w testach obok kategorii "LCD" i "plazma" niejednokrotnie pojawia się "LED"? Jest to na dobrą sprawę oszustwo, bo przecież nie chodzi o "telewizor LED" (coś takiego nie istnieje, jeśli nie liczyć telebimów z reklamami, pojawiających się jak grzyby po deszczu w każdym dużym mieście). Popularne "telewizory LED" to tak naprawdę stare, dobre LCD - tyle, że z diodami zamiast świetlówek.
Jakie są zalety tej zamiany? Dla producentów dość istotną kwestią jest... obniżenie kosztów (!) - przy masowej produkcji diody LED są tańsze od świetlówek, w dodatku dużo prościej nimi sterować (lampy CCFL wymagają tzw. inwerterów - stosunkowo kosztownych przetwornic wytwarzających wysokie napięcie). Dlaczego więc takie TV są droższe od "zwykłych" LCD? Przede wszystkim dlatego, że jest to nowość, a ludzie lubią płacić za nowości. Na szczęście nietrudno znaleźć też bardziej wymierne korzyści zmiany technologii. Ekran z podświetleniem LED pobiera zauważalnie mniej energii (przez co zyskuje on znaczną przewagę nad plazmą, która przy tej samej przekątnej potrzebować będzie przynajmniej 2-3x więcej prądu), jest bardziej trwały, nie wymaga "rozgrzewania" po włączeniu (świetlówki, szczególnie te nieco zużyte, osiągają pełną jasność dopiero po paru minutach świecenia), w dodatku może być bardziej płaski - o ile plazma i klasyczne LCD mają z reguły przynajmniej 5-6 cm grubości, telewizory ciekłokrystaliczne z podświetleniem LED mogą mieć grubość nie przekraczającą 3 cm.
Z tym ostatnim wiąże się jednak pewna pułapka - najcieńsze odbiorniki LCD, korzystające z (zachwalanej przez producentów) technologii "edge-lit" posiadają krawędziowe podświetlenie, co znaczy, że diody znajdują się tylko przy brzegu ekranu (i to nie przy każdym). W efekcie podświetlenie może być mocno nierównomierne - górna część ekranu może być wyraźnie jaśniejsza niż dolna (albo na odwrót), w dodatku przy obserwacji pod pewnymi kątami różnica może się uwydatniać. Nie muszę dodawać, jak istotna jest to wada - choć należy podkreślić, że rzuca się ona w oczy jedynie w przypadku niektórych modeli TV. Innym, póki co lepszym choć chyba mniej popularnym rozwiązaniem, jest podświetlenie w formie matrycy złożonej z wielu diod umieszczonych za ekranem LCD. Stąd już tylko krok do (wciąż rzadko spotykanej i mocno podnoszącej cenę telewizora) technologii "local-dimming" - na swój sposób przełomowego (choć w rzeczywistości stanowiącego jedynie rodzaj protezy, bo nie eliminującego, lecz jedynie sprytnie omijającego jedno z ograniczeń związanych z budową matrycy LCD) rozwiązania, polegającego na płynnym dostosowywaniu jasności wybranych diod do wyświetlanego obrazu. Taki telewizor potrafi wygaszać diody znajdujące się w miejscu, w którym w danej chwili wyświetlany jest ciemny obraz. W efekcie możliwe jest uzyskanie niemal idealnej czerni, co do tej pory było możliwe jedynie w przypadku telewizorów plazmowych. Problem w tym, że taka diodowa matryca składa się z ograniczonej liczby LED-ów, co odbija się na precyzji. Efekt - jeśli dana scena przedstawia np. miasto w nocy, to wokół latarni ulicznych czy reflektorów samochodowych widoczne będą nierównomierne, jasne pola. Być może najbliższe miesiące przyniosą dalszy postęp w tej kwestii.
W ostatnich latach dokonał się natomiast ogromny postęp w kwestii czasu reakcji matrycy LCD. Jeśli jest on zbyt długi, dynamiczne sceny stają się nieostre, rozmyte i mało czytelne, albo wręcz widoczne stają się kolorowe smugi, pojawiające się za szybko przemieszczającymi się obiektami. Kiedyś był to poważny problem - obecnie jest to rzecz niemalże pomijalna, ponieważ każdy współczesny, firmowy TV posiada dostatecznie "szybką" matrycę - warto mimo wszystko zwrócić uwagę, by czas reakcji nie był dłuższy niż 5 ms, choć i matryce z czasem 2 ms nie są obecnie rzadkością. Inna sprawa, że metody pomiaru stosowane przez poszczególnych producentów mogą się znacznie różnić, w efekcie TV opisywany jako "2 ms" będzie smużyć bardziej od produktu z oznaczeniem "5 ms".
100, 200... 600?
Postęp w produkcji ekranów jest na tyle duży, że możliwe stało się wytwarzanie matryc zdolnych do odświeżania obrazu z częstotliwością 100, 200, a nawet 600 herców. W pewnym sensie jest to chwyt marketingowy, ponieważ jak wiadomo obraz generowany przez konsolę odświeżany jest z częstotliwością 50 lub 60 Hz, natomiast płynność animacji siłą rzeczy nie może przekroczyć 50-60 klatek na sekundę i często wynosi 25-30 kl/s. Jaki jest więc sens odświeżania matrycy z częstotliwością 600 Hz? Po pierwsze: szybsze odświeżanie oznacza krótsze "przejścia" pomiędzy kolejnymi klatkami. Po drugie: większość takich "szybkich" telewizorów, zamiast po prostu powielać kolejne klatki (przy 600 Hz każda klatka obrazu z konsoli musiałaby być wyświetlana po 10 razy!), wstawia pomiędzy istniejące obrazy dodatkowe klatki, wygenerowane przez TV na podstawie zaawansowanych algorytmów. Innymi słowy telewizor stara się "odgadnąć" co powinny zawierać nadmiarowe klatki. Efekt jest... różny. W przypadku transmisji sportowych potrafi być bardzo dobry, choć wiąże się z nim charakterystyczne zjawisko znane jako "brazylioza" - wyświetlany obraz (np. film) nabiera cech typowych dla brazylijskiej telenoweli, teatru lub programu informacyjnego (chodzi o specyficzną, teatralną "ostrość" obrazu). W grach można się bez niego obyć - nic w ten sposób nie stracimy. To samo dotyczy filmów, które nie bez powodu kręcone są w 24 klatkach na sekundę. Zalety szybkich matryc wykorzystywane są w telewizorach 3D, które aby wygenerować obraz stereoskopowy muszą wyświetlić dwukrotnie większą liczbę klatek.
Jak to działa?
Wyświetlanie obrazu z konsoli generalnie nie wymaga angażowania żadnych wyrafinowanych układów w TV. W przypadku sygnału HD z PS3 lub X360 telewizor działa jak monitor komputerowy - po prostu wyświetla obraz (w przypadku innych źródeł - np. kablówki - nie jest to takie oczywiste). Jeśli rozdzielczość w jakiej działa gra jest inna niż rozdzielczość matrycy telewizora, to następuje interpolacja (zwana też resamplingiem) czyli proces, w wyniku którego telewizor dostosowuje ilość pikseli i proporcje obrazu do parametrów matrycy. Algorytmy interpolacji są różne (z reguły nowsze i droższe odbiorniki dużo lepiej radzą sobie z tym zadaniem), jednak taka operacja zawsze wiąże się z nieznacznym rozmyciem obrazu (widać to np. podczas przeglądania stron www, w grach niekoniecznie). Co ciekawe (i z pozoru nielogiczne), w przypadku wielu telewizorów Full HD również dokonywana jest interpolacja, nawet gdy zarówno matryca jak i gra mają rozdzielczość 1920x1080. To m.in. z tego powodu niektórzy nie widzą dużej różnicy pomiędzy telewizorem HD Ready i Full HD. Aby konkretnemu pikselowi obrazu odpowiadał konkretny piksel na matrycy, niezbędne jest aby TV obsługiwał funkcję spotykaną pod nazwą "1:1 Pixel Mapping" lub "Dot by Dot". Aby była ona aktywna, zazwyczaj należy wyłączyć wszystkie "poprawiacze" obrazu lub przestawić TV w tryb "PC" (funkcja ta ma sprawić, by obrazy pochodzące z komputera, np. strona www lub dokument PDF nie były postrzępione ani rozmyte). Co ciekawe, nie każdy telewizor posiada taką możliwość, w dodatku często jest ona dostępna tylko dla niektórych wejść (np. VGA). Nie zawsze informacja na ten temat jest zawarta w instrukcji - w razie wątpliwości najlepiej pytać o konkretny model na specjalistycznych forach dyskusyjnych, gdyż tego rodzaju pytania często wykraczają poza kompetencje sprzedawcy. Inna sprawa, że „Pixel Mapping” przyda się głównie tym, którzy używają TV w roli monitora komputerowego - w dynamicznych konsolowych zręcznościówkach nie jest ona aż tak istotna, tym bardziej, że większość gier i tak nie działa w rozdzielczości 1080p.
Ciekawostką jest, że wiele telewizorów Full HD nie za dobrze radzi sobie z wyświetlaniem sygnału 1080i, w którym nadawane są niektóre kanały HD. Jak dowodzą testy przeprowadzone przez fachowe magazyny (m.in. Home Theater), niektóre telewizory, w szczególności te sprzed kilku lat, oferują w tym trybie ilość detali odpowiadającą zaledwie nieco ponad pięciuset liniom obrazu! Jest to przede wszystkim skutek usunięcia przeplotu (matryce zdolne są do wyświetlania obrazu jedynie w trybie progresywnym) oraz interpolacji. Na szczęście graczy ten problem nie dotyczy - w końcu w menu konsoli możemy wybrać w zasadzie dowolną rozdzielczość, w tym progresywne 720p i 1080p.
Inna sprawa, że nie zawsze warto włączać najwyższą rozdzielczość, jaką jest w stanie wyświetlić nasz TV. Nie jest tajemnicą, że większość gier na PS3 i X360, pomimo wybrania w menu trybu 1080p, w rzeczywistości działa w znacznie niższej rozdzielczości, a konsola po prostu sztucznie ją powiększa. Warto sprawdzić, czy nasz telewizor nie radzi sobie z tym lepiej niż sama konsola - wówczas korzystniejsze będzie np. wybranie trybu 720p (i pozwolenie, by interpolowaniem zajął się telewizor), mimo że posiadamy odbiornik Full HD. Zazwyczaj jednak to konsola lepiej radzi sobie ze skalowaniem.
Diabeł tkwi... wiadomo gdzie
Z powyższych powodów, a także ze względu na to, że szczegółowość grafiki generowanej przez współczesne konsole wciąż jest ograniczona, można zaobserwować ciekawe zjawisko. Otóż na telewizorze HD Ready obraz z gry może wyglądać na ostrzejszy i bardziej szczegółowy niż na odbiorniku Full HD. Jednak w przypadku sygnału o odpowiednich parametrach (np. porządnego wydania filmu na Blu-ray), przy odpowiednim skonfigurowaniu TV, na matrycy Full HD obraz z oczywistych względów zawsze będzie lepszy niż na odbiorniku HD Ready. Inna sprawa, że przy mniejszej przekątnej możemy tej różnicy nie dostrzec bez wnikliwego przyglądania się ekranowi.
Kolejna istotna dla gracza kwestia to input-lag, czyli występujące w przypadku niektórych TV opóźnienie w wyświetlaniu sygnału, czasem na tyle duże, ze utrudnia ono (lub wręcz uniemożliwia) granie. Problem ten dotyczy tylko niektórych (z reguły starszych) modeli, w dodatku często występuje jedynie w sytuacji, gdy aktywne są filtry poprawiające obraz - ich wyłączenie (albo włączenie trybu "PC") z reguły rozwiązuje problem. Inna sprawa, że żaden producent nie chwali się tym parametrem, w dodatku nie zawsze da się jednoznacznie określić, że opóźnienie w ogóle nie występuje. Inną kwestią jest desynchronizacja dźwięku i obrazu - zdarza się, że po podłączeniu konsoli przez HDMI dźwięk jest przesunięty w czasie względem obrazu. Problem ten zwykle można usunąć dokonując kalibracji w menu serwisowym, przy czym robiąc to na własną rękę tracimy gwarancję, dlatego lepiej zgłosić usterkę serwisowi.
Cechą, której warto poświęcić chwilę uwagi, jest rodzaj powierzchni matrycy. Do niedawna najczęściej spotykane były ekrany z matową powłoką, jednak od jakiegoś czasu producenci promują telewizory z błyszczącymi, wypolerowanymi matrycami. Ich przewagę nad ekranami matowymi sugeruje niby już sama nazwa: SuperBright, Crystal View, VibrantView, Crystal Brite, GlassView, OptiClear... W rzeczywistości ich zalety nie są tak oczywiste. Co prawda brak matowej, rozpraszającej odbite światło powłoki powoduje, że kolory sprawiają wrażenie znacznie żywszych, a obraz pozornie jest bardziej kontrastowy (szczególnie w jasnym pomieszczeniu), ale jednocześnie błyszcząca powierzchnia odbija światło niczym szyba, przez co w pewnych warunkach zamiast obrazu widzimy odbijające się w telewizorze otoczenie. Choć błyszczące ekrany cieszą się sporą popularnością, radziłbym podchodzić do ich zalet ze sporym dystansem.
Lampka nie wystarczy?
Pozornie zbędnym, choć bardzo interesującym dodatkiem, jest stosowana przez Philipsa technologia Ambilight. Wyposażone w nią telewizory oświetlają znajdującą się za odbiornikiem ścianę za pomocą diod LED, przy czym kolor światła dostosowany jest do tego, co w danym momencie wyświetlane jest na ekranie (poszczególne obszary mogą mieć zupełnie różną barwę).
Ambilight znacząco podnosi atrakcyjność zabawy i moim zdaniem warto do niego dopłacić - tyle, że ograniczamy się wówczas do TV jednej marki. Warto w tym miejscu dodać, że granie w zupełnej ciemności jest mało komfortowe i szkodliwe dla oczu, dlatego ważne jest, by TV oferował szeroki zakres regulacji jasności, pozwalający na przyciemnienie obrazu bez drastycznego pogorszenia kontrastu (wiele TV ma z tym duży problem). Oprócz tego ściana za telewizorem powinna być oświetlona miękkim światłem - wystarczy do tego odpowiednia lampa albo umieszczona za TV linijka z diod LED. Niektórym migające światło Ambilight może wręcz przeszkadzać.
Sztuczki i triki
Jakość matryc stosowanych we współczesnych telewizorach z tego samego przedziału cenowego jest na tyle zbliżona, że aby przyciągnąć klientów producenci uciekają się do różnych sztuczek. Normą są różnego rodzaju poprawiacze obrazu, cyfrowe filtry, algorytmy mające poprawić kontrast, ostrość i kolorystykę. O ile w syntetycznych warunkach (czytaj: podczas wyświetlania specjalnie przygotowanego dema) pozytywny efekt wywołany ich włączeniem zwykle nie podlega dyskusji, tak w codziennym użytkowaniu poprawa jakości obrazu nie jest tak oczywista. Dotyczy to m.in. funkcji zwiększającej dynamikę i poprawiającej czerń - są to algorytmy, które manipulując krzywą obrazu potrafią sprawić, że sceny, które normalnie są zupełnie ciemne (czasem wręcz zlewają się w czarną, nieczytelną plamę), staną się czytelne nawet w świetle dziennym. Są gry, w których taka zmiana okaże się zbawienna, w innych przefiltrowany obraz może wyglądać nienaturalnie. Warto samemu poeksperymentować z opcjami zaszytymi w TV - ale lepiej robić to w domowym zaciszu, a podczas wyboru TV w sklepie wyłączyć wszelkie "bajery" (a tym bardziej ich obecność nie powinna wpływać na naszą decyzję o zakupie).
To, co nie ma znaczenia w przypadku używania telewizora z X360 i PS3, staje się istotne jeśli telewizor ma służyć także do podłączania starszych konsol albo oglądania TV z kablówki lub innych źródeł, nie oferujących sygnału HD. Powszechnie wiadomo, że w takich warunkach przewagę maja telewizory plazmowe, choć ta różnica z roku na rok zaciera się. Dlaczego wyświetlanie obrazu w niższej jakości jest dla współczesnych TV tak trudne? Powodów jest kilka. Matryce maja dużo wyższą rozdzielczość niż obraz z ww. źródeł (sygnał PAL to zaledwie 576x768, przy czym ze względu na przeplot można uznać, że ilość linii poziomych jest dwukrotnie mniejsza), w związku z czym konieczna staje się interpolacja - rozciągnięty obraz siłą rzeczy zostaje mocno rozmyty, inaczej wystąpiłaby silna pikseloza. Większy problem stanowi tzw. przeplot. Jest to typowy dla standardów PAL i NTSC sposób wyświetlania, polegający na tym, że na każde 50 klatek obrazu wyświetlanych w każdej sekundzie przypada 25 klatek złożonych wyłącznie z linii parzystych i 25 złożonych z linii nieparzystych (w przypadku NTSC 60 Hz i po 30 klatek). Problem w tym, że w LCD i plazmach każda klatka wyświetlana jest w całości (skanowanie progresywne), bez podziału na obrazy złożone wyłącznie z linii parzystych lub nieparzystych. Nie można ich też na siebie tak po prostu nałożyć, ponieważ obraz będzie poszarpany. Aby pozbyć się tego nieprzyjemnego efektu, stosuje się szereg złożonych algorytmów (w tym tzw. filtry grzebieniowe), dających lepszy lub gorszy, ale z reguły pozostawiający sporo do życzenia efekt. Niestety, posiadacze konsol poprzedniej generacji musza się z tym pogodzić - na PS2 jest raptem garść gier działających w trybie 480p (i dwie oferujące 1080i - Gran Turismo 4 i Tourist Trophy), na Xboksie nieco więcej. Nawet na Wii, które wszak jest konsolą obecnej generacji, zdarzają się tytuły (w tym tak głośne jak MadWorld), które nie oferują trybu progresywnego - takie gry na płaskim TV będą wyglądały dużo gorzej.
Kablowy zawrót głowy
Warto tu wspomnieć, że aby możliwe było skorzystanie z trybu progressive scan na PS2, Xboksie i Wii, niezbędny jest kabel component (oraz gra obsługująca ten tryb). Jednak również podstawowe wersje Xboksa 360 oraz wszystkie modele PS3 posiadają w standardzie wyłącznie kabel kompozytowy (złożony z 3 wtyków cinch), co oznacza, ze nasza wypasiona konsola bez dodatkowych inwestycji wyświetli jedynie sygnał w rozdzielczości PAL (576x768). Można w tym wypadku zastosować kabel komponentowy, ale lepiej zdecydować się na kabel HDMI, który dzięki cyfrowej transmisji (i uniknięciu zbędnego, podwójnego konwertowania sygnału z postaci cyfrowej na analogową i odwrotnie) zapewni wyższą jakość obrazu. Jedyny warunek to obsługa przez telewizor standardu HDCP - starsze modele mogą być tej funkcji pozbawione. W przypadku starszych wersji X360, nie posiadających wyjścia HDMI, dobrym rozwiązaniem jest kabel VGA. Gwarantuje on przyzwoitą jakość obrazu HD, jego ogromnym atutem jest też możliwość wybrania najodpowiedniejszej rozdzielczości dla naszego TV - w przypadku telewizorów HD Ready może się on okazać lepszym rozwiązaniem niż przewód HDMI (np. VGA pozwala uzyskać dokładnie 1366x768 – rozdziałkę telewizorów HD Ready). Do PS3 i Wii również można dokupić kabel VGA, przy czym tak naprawdę jest to skomplikowane urządzenie konwertujące sygnał YPbPr na format VGA (stąd jego wysoka cena).
Przy zakupie kabla HDMI nie należy zbytnio kierować się ceną - oczywiście kabel ma być w miarę porządnie wykonany, tak, by wtyczka nie rozleciała się po kilku wciśnięciach do gniazda, jednak nie warto przesadzać z wydatkami, bowiem różnica w obrazie pomiędzy 1,5-metrowym kablem za 20 zł a takim za 100 zł, ze złotymi końcówkami, kryształkami Swarovskiego i odciskiem dłoni dalajlamy będzie żadna. Taki już urok transmisji cyfrowej. Widoczne zakłócenia i artefakty mogą wystąpić jedynie w przypadku kabli o wyjątkowo podłej jakości oraz przy większych długościach, przekraczających kilka metrów. Nie należy się tez obawiać przejściówek (np. z HDMI na DVI) - ich obecność nie wiąże się z żadną strata jakości. Inaczej jest w przypadku kabli analogowych (w tym VGA i YPrPb czyli component) - tu jakość przewodu zawsze jest istotna.
Jako że mało kto kupuje telewizor z myślą o podłączeniu go wyłącznie do konsoli, istotne jest, by wybrany odbiornik posiadał odpowiednią ilość wejść. Kilka lat temu standardem były dwa porty HDMI. Dziś standardem są 3-4 takie gniazda - i jak pokazuje praktyka, wcale nie jest to ekstrawagancja, bowiem z tego rodzaju złącz korzysta coraz więcej urządzeń. W tym wypadku obowiązuje zasada: im więcej, tym lepiej. Kupowany TV ma mieć jak najbogatszy zestaw złącz (Euro, S-video, composite, YPrPb, VGA, DVI, HDMI... nie bez znaczenia jest też klasyczne wyjście słuchawkowe na mini-jacka oraz odpowiedzialne za dźwięk cyfrowy SP-DIF/TOSLink) i ma ich być jak najwięcej. Nowe telewizory często dysponują gniazdami HDMI w najnowszym standardzie 1.4, oferującym większą przepustowość (głównie dla potrzeb obrazu 3D), kanał zwrotny audio oraz interfejs ethernet do przesyłania danych. Oczywiście dobrze, żeby TV był zgodny z tym standardem, jednak użytkownicy PS3 i X360 (o Wii nie wspominając) w żaden sposób nie skorzystają z jego zalet - konsola Microsoftu zgodna jest z HDMI w wersji 1.2, zaś PS3 - 1.3.
Sprawa komplikuje się, jeśli nasz telewizor ma służyć do czegoś więcej niż granie na konsoli. Jednak jako że wykracza to znacznie poza ramy tego artykułu, wspomnę jedynie, że przydatnym elementem może się okazać cyfrowy tuner DVB-T zgodny ze standardem MPEG4 - H.264/AVC (jak się okazuje, życie w zacofanym technologicznie kraju ma swoje zalety - przesiadamy się na cyfrowy standard później niż zachodnie państwa, dzięki czemu pomijamy starszy standard MPEG2). Posiada go znaczna część sprzedawanych obecnie odbiorników, ale często i tak jest on zbędny, bowiem nadawcy i tak udostępniają abonentom własne dekodery (a tendencja ta z pewnością się nasili, bowiem w połowie 2013 roku mają zostać wyłączone ostatnie analogowe nadajniki telewizyjne).
Szmery-bajery...
Obecnie coraz więcej telewizorów oferuje niezliczoną ilość dodatkowych funkcji, takich jak odtwarzanie filmów i zdjęć zapisanych na pendrive’ach USB i kartach pamięci, przeglądanie materiałów zgromadzonych na domowym serwerze, a także surfowanie po Sieci (choć zwykle funkcjonalność wbudowanej w TV przeglądarki www jest mocno ograniczona). Ciekawostką jest, że w niektórych tańszych TV ww. funkcje domyślnie są zablokowane, ale można je aktywować korzystając z menu serwisowego. Wiąże się to jednak z utratą gwarancji i grozi uszkodzeniem telewizora. Pewną alternatywę dla opisanych funkcji stanowią zdobywające coraz większą popularność niewielkie przystawki - cyfrowe odtwarzacze, wyposażone w gniazda USB, sloty na karty pamięci, port HDMI i szereg innych złącz, które dzięki wbudowanym dekoderom zdolne są do odtwarzania zdjęć, muzyki i filmów zapisanych w popularnych formatach. Ceny tego typu wynalazków zaczynają się od kilkudziesięciu złotych.
Trudna decyzja?
Który TV będzie najlepszy? Ten, który wyświetla obraz o odpowiadającej nam jakości i jest dostatecznie duży - z mojego doświadczenia wynika, że TV nigdy nie będzie za duży, a najwyżej pokój może okazać się zbyt mały;). Jeżeli do swojego hobby dysponujecie większą przestrzenią niż jedynie komputerowe biurko, to 32 cale stanowić powinny absolutne minimum, a oglądanie 46 cali z odległości 1,5 - 2 m. też nie jest niczym nienormalnym [dla mnie to codzienność:) - przyp. Butchera]. Ale to kwestia wyłącznie Waszych preferencji i możliwości (także finansowych). Natomiast radzę podejść z dystansem do wszelkich tabelek i zawartych w nich parametrów technicznych, nawet z pozoru tak istotnych, jak maksymalny kontrast, czas reakcji czy kąty widzenia. W praktyce TV o gorszych parametrach może oferować lepszy obraz. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze nie wiadomo, jakie były warunki pomiaru (producent stara się, by były one takie, aby uzyskany wynik był możliwie korzystny), po drugie na obraz wpływ ma nie tylko matryca (a to jej dotyczą podane parametry), ale również szereg innych czynników.
Nie podam Wam "na talerzu" konkretnych modeli wartych zakupu - a powodów jest kilka. Rzeczywistość sklepowa ulega ciągłym zmianom - a powyższy poradnik może być przydatny nawet za kilka miesięcy, gdy nowe modele będą już na rynku. Poza tym każdy z nas jest unikalną jednostką, o odmiennych gustach, potrzebach i postrzeganiu otoczenia - i każdy z Was może oczekiwać od swego wymarzonego TV czegoś innego: innych funkcji, innych wejść, innej jakości obrazu czy nawet określonego wyglądu zewnętrznego. Ale podstawowa zasada jest prosta: TV należy obejrzeć przed zakupem i przetestować go z konsolą, wyłączywszy uprzednio wszelkie "poprawiacze". Jeśli obraz nam odpowiada, cena jest akceptowalna, a warunki gwarancji korzystne, sugeruję nie zastanawiać się zbyt długo nad słusznością wyboru...
Przeczytaj również
Komentarze (106)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych