Batman: Arkham Asylum
Pomyślałby ktoś jakieś, dajmy na to, pięć lat temu, że gra z długouchym w roli głównej wywoła takie trzęsienie ziemi w Giercolandzie? Ha, oczywiście że nie. Potrafię nawet wskazać ku temu powód - postać Batmana, chyba jedynego tak "realnego" i mrocznego bohatera komiksowego, przestała być traktowana poważnie. Serdeczne "dziękujemy" możemy wysłać w stronę Joela Schumachera, który zrównał z ziemią świetną serię filmów zapoczątkowaną przez Tima Burtona. Sytuację uratował Christopher Nolan i prawdopodobnie tylko dzięki sukcesowi "Batmana: Początku" Rocksteady Studios dostało zielone światło na tak wysokobudżetową produkcję, jaką jest Batman: Arkham Asylum. Do wyznawców latającego gryzonia nie należę, toteż omijałem omawianą produkcję bardzo długo.
Przeczekałem okres wielkiego hype'u, później tego mniejszego, powodowanego pakietami DLC, aż wreszcie, wciąż niepewny, zasiadłem do gry w roku 2010. Postanowiłem wyciągnąć z Batmana ostatnie soki i napisać recenzję dopiero wtedy, kiedy na ekranie pojawi się platynowe trofeum. Popełniłem spory błąd, ale do tego wrócimy niebawem :) Ulice Gotham spowija mrok, rozświetlany jedynie zgniłopomarańczowymi światłami latarni. Na ulicach o tej porze nie spotyka się normalnych ludzi. Zaułki przepełnione są złodziejami, sadystami, psychopatami na wolności, pomiędzy którymi, rozdając siarczyste piąchy i norrisowe kopniaki, swobodnie manewruje obrońca miasta - Batman. Arkham Asylum zaczyna się w momencie, gdy udaje mu się schwytać (trochę za łatwo to poszło, jak wiedzą już wszyscy) największego ze wszystkich świrów i swojego odwiecznego nemezis, Jokera. Odwozi go na wyspę Arkham, do niesławnego zakładu psychiatrycznego. Jak można się domyślić, na miejscu ma miejsce wielka ucieczka, a następnie istne powstanie i po fenomenalnym, interaktywnym intrze, nasz heros zostaje sam na sam z setkami pomyleńców i superkryminalistów.
Nowy Batman to solidna mieszanka skryptowanej gry akcji, skradanki i... Bioshocka. Grę można podzielić na momenty wypełnione akcją, ciche eliminowanie uzbrojonych przeciwników i czas przeznaczony na eksplorację Arkham oraz poznawanie tutejszych tajemnic. Swoista mikstura najlepszych elementów podpatrzonych u konkurencji. Najciekawiej wypadają momenty skradane, ze względu na wysoki poziom trudności i mnogość sposobów pozbywania się przeciwników. Do dyspozycji dostajemy kilka batgadżetów (batarangi, wybuchowy batżel, batlinkę i baturządzenie do hakowania innych, już nie "bat", urządzeń) i "tryb detektywa", czyli radośnie podkręcone gogle termiczne, podkreślające szyby wentylacyjne, rentgenujące ściany i wyczuwające wszystkie zapachy świata. Ktoś tu się naoglądał "Pachnidła"... Miejsce akcji pozwalało bezkarnie zaszaleć z największymi przeciwnikami Netoperka. Na naszej drodze stanie oczywiście Joker, jego pomylona narzeczona Harley Quinn, Riddler (no, nie do końca), mniej radosna odmiana znanego z PSXa Croca, czyli Killer Croc, seksowna Poison Ivy i Scarecrow. Każda z tych postaci ma niesamowity design, nie możemy się wręcz doczekać momentu, w którym przyjdzie nam się z nimi spotkać twarzą w twarz. A wtedy... Bywa różnie. Niektóre pojedynki pozbawione są emocji, delikatnie zawodzą, ale to chyba jedynie przez fakt wrzucenia do gry Stracha na wróble. Oj tak, trzy spotkania z tym panem z pewnością zapamiętasz najmocniej. Zdradzę jedynie, że czwarta ściana rozpada się podczas nich z wielkim hukiem. Jeżeli zaś chodzi o resztę adwersarzy, ich postacie same w sobie są bardziej fascynujące niż pojedynki. Może w Arkham Asylum 2 dostaniemy bossów na miarę Metal Gear Solid? Bo o to, że kontynuacja powstanie, możemy być spokojni.
Niestety, zawiedzeni mogą być fani samego Batmana, gdyż ten, niczym w "Mrocznym rycerzu" jest płaski i nieciekawy. Może nawet bardziej niż u Nolana. Jedynymi odpowiedziami na cudowne zaczepki Jokera są "Nie pozwolę ci!", "I tak przegrasz!", "Nie na długo...", wypowiedziane przez zęby ze śmiertelną powagą. Klasyczny Herosometr skacze tak wysoko, że dosłownie przebija sufit ;) Poziom trudności zaskakuje parokrotnie nawet na normalu, dlatego na łowców trofeów czeka nie lada wyzwanie. Zanim podszedłem do gry na wyższym poziomie trudności, gryzłem dywan, rzucałem padem, wychodziłem się przebiegać, wszystko za sprawą nienormalnych wyzwań dostępnych w miarę rozwiązywania zagadek Riddlera. Te opierają się na grach słownych i robieniu fotek odpowiedziom ("Jak Batman reflektuje na swoje porażki i sukcesy?" - odbicie bohatera w lustrze) oraz odnajdywaniu wszelkich "zbierajek" na terenie Arkham. Wymaksowanie wszystkiego i platyna kosztuje o wiele więcej wysiłku niż w innych megaprodukcjach ostatnich miesięcy. Mały plusik. A skoro już padło słowo "plus", przejdźmy do minusów. Backtracking, nawet jeżeli uzasadniony fabularnie, nieco męczy, tak jak powtarzający się schemat "arena cichego pozbywania się przeciwników - ratowanie zakładników - szukanie tropów - podążanie za tropami", w który wmieszane są walki z bossami. Teren gry również mógłby być nieco większy, a bohater, jak było już wspominane, ciekawiej napisany. Bo swoją miałkością sprawia, że prawdziwym bohaterem jest... Joker. I jego wszystkie genialne teksty. Podsumowując, Batman: Arkham Asylum to bardzo udana pozycja. Ma świetny, mroczny design, garść intrygujących czarnych bohaterów, udaną ścieżkę dźwiękową i - o czym wcześniej nie wspominałem - przepiękną oprawę graficzną. Wszystko to sprawia, że wspominać ją będziemy jako jeden z "highlights" roku 2009.
zalety: - niektóre pojedynki z bossami - design gry i czarnych charakterów - grafika - Joker!
wady: - niektóre pojedynki z bossami - backtracking - mały teren gry jak na sandboxa
ocena: 8+
Przeczytaj również
Komentarze (23)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych