Batman: Arkham Asylum
Historia zna wielu bohaterów. Od tych, którzy nie rzadko jeszcze przed wiekami zapisali się na jej kartach złotymi zgłoskami, przez wszelkich bohaterów społecznych, którzy odznaczyli się wspaniałymi wynalazkami, czy uczynkami dla ludzkości, aż po bohaterów, którzy, chociażby jak wybitni sportowcy – reprezentują swoje kraje na arenie światowej przynosząc im dumę, a sobie samym – chwałę. Historia zna bohaterów wszelakiej maści. Zna ona także specyficzną grupę bohaterów będącymi wytworami pop-kultury, wśród których często znajdziemy wykreowane jedynie przez pomysłowe głowy twórców postacie. Do tego gatunku zaliczyć można wielu sławnych herosów, którym to amerykańscy spece od rozrywki dla mas – czyli pop-kultury właśnie, nadali własne tożsamości, wyglądy, historię i osobowości, a także pseudonimy, pod którymi są oni znani publicznie. Przykłady? Wystarczy popatrzeć na pierwsze, lepsze przypadki: Superman, Spiderman, Heman, Ironman, a także… Batman.
I o ile każdy z nich, to mniej lub bardziej ciekawa osobistość, tak tym razem, skupmy sie na postaci Człowieka-Nietoperza, któremu to tak się składa, iż developer RockSteady Studios, pod wydawnictwem Eidos’u, poświęcił w ostatnich miesiącach swoją pracę, tak aby dostarczyć graczom możliwie najlepszą w historii grę z udziałem bohatera znanego z kinowych ekranów. Mowa tu oczywiście o Batman: Arkham Asylum. Witamy w Arkham Asylum Batman po raz kolejny złapał Jokera, któremu jakimś cudem udało się zbiec z kompleksu psychiatrycznego – tytułowego Arkham Asylum. Jest to miejsce, w którym pod najwyższym nadzorem przetrzymywani są wszyscy najróżniejsi wrogowie Batmana tacy jak: Ivy, Bane, Harley Quinn, Killer Croc czy Scarecrow. Człowiek-nietoperz osadza tam więc swojego odwiecznego wroga ponownie, tym razem jednak przeczuwając, iż szaleniec dał się zbyt łatwo pojmać i zapewne coś knuje. Jak się potem okaże – jego przypuszczenia były słuszne. Joker w trakcie odprowadzania do celi oswabadza się, wyrywa się dwóm strażnikom i ucieka w głąb korytarzy, a jak po chwili się okazuje – cała akcja była od dawna skrzętnie zaplanowana, gdyż zakochana w nim bez pamięci pomocniczka – Harley Quinn, czeka już na niego, posiadając pod kontrolą spory kawałek terenu, i przy okazji uwalniając wszystkich co groźniejszych przeciwników naszego bohatera.
Batman nie namyślając się ani sekundy, rusza więc za panem J. aby powstrzymać jego, a także całą resztę szaleńczej zgrai. Efekt ogólny? Ok 10 godzin świetnego, przygodowego gameplayu, po brzegi wypełnionego akcją. Diabeł tkwi w innowacyjności Batman: AA to gra nietuzinkowa i pomimo, iż prezentuje ona dość szablonowe podejście do tematu gier przygodowych na zasadzie „udaj sie z punktu A do punktu B”, czy „obij gęby przeciwnikom, aby przejść dalej”, to naszpikowana jest mnóstwem uprzymilających obcowanie z tym tytułem patentów. Po pierwsze, przede wszystkim są to gadżety, którymi dysponuje nasz bohater. Do każdego kierunku na krzyżaku (a więc, nie 4 lecz 8 kierunków!) przypisane są zdobywane z biegiem czasu gry różne zabaweczki, które znacznie pomogą nam w grze, a w niektórych przypadkach, będą wręcz niezbędne, aby osiągnąć progresję.
I tak do naszej dyspozycji oddano chociażby firmowy gadżet Batmana, tj. Batarang, działający na zasadzie standardowego bumerangu, który wraz z postępem w grze zyskuje coraz więcej zastosowań. Drugi ważny przedmiot to swego rodzaju linka, dzięki której początkowo przyciągniemy do siebie na niewielką odległość skrzynkę, bądź przeciwnika, a który w miarę upływu czasu gry zyska możliwość chociażby wyrywania krat szybów wentylacyjnych, czy nawet całych ścian. Mocna rzecz. Co ważne – niektóre przedmioty zgodnie z postępami w grze możemy upgrade’ować, i tak chociażby w przypadku Batarangu, z czasem otrzymamy dostęp do wersji tego urządzenia sterowanej ręcznie, czy potrójnego bumerangu Batmana.
Druga interesująca w grze rzecz to motyw zbieractwa, który jednak nie ogranicza się do kolekcjonowania pieniążków, tudzież artwork’ów z gry, lecz rozgałęzia się na kilka ciekawych pomysłów. I tak, Batman w trakcie swojej przygody znajduje taśmy z nagraniami z terapii poszczególnych czarnych charakterów, podczas odsłuchiwania których, dowiedzieć się możemy ciekawych rzeczy na temat samych wrogów, czy ich osobowości. Pomaga to w znacznym stopniu czynić świat gry i jego bohaterów jak najbardziej wiarygodnym. Dodatkowo do zebrania czekają także małe zielone pytajniki rozsiane po kątach kompleksu, które zawierają wyzwania kolejnego znanego badass’a uniwersum Batmana – Tom’a Riddler’a. Zostając jeszcze na dłużej przy nich – do rozwiązania czeka na nas ogromna ilość zagadek zadawanych przez niego, które wyświetlają się na ekranie od czasu do czasu po wejściu do określonej lokacji. Są one świetnie pomyślane i skłaniają do pogłówkowania i kombinowania. Czasem bywają naprawdę wymagające, lecz satysfakcja z ich rozwiązania jest wprost proporcjonalna do trudu w to włożonego. Dodatkowo wracając do tematu wyzwań – w trakcie naszej przygody w Arkham Asylum, odblokowujemy specjalne zadania, które w formie wyzwań na czas, wymagających od nas sprawności czy to manualnej w walce, czy podczas zadań sprawdzających nasze umiejętności skradania i cichego zabijania – świetnie sprawdzają nasze umiejętności, a dzięki internetowemu rankingowi, szybko możemy porównać nasze czasy z rezultatami Graczy na całym świecie, lub chociażby z naszej listy znajomych. Są to patenty, mimo iż jedynie będące dodatkami do właściwej rozgrywki, to znacznie wydłużające rozgrywkę i uatrakcyjniające ją.
Trzecia rzecz warta wyróżnienia w grze, to Detective Mode. Jest to specjalny tryb wizyjny, uruchamiając który, widzimy otoczenie w formie „prześwietlenia” tj. nasi przeciwnicy to jedynie szkielety, które jesteśmy w stanie dojrzeć nawet przez ściany, ponieważ na widzenie wszystkiego tego co znajduje się nawet we wnętrzach zabudowanych budynków pozwala nam ów tryb. Ciężko jest to opisać słowami, ale wygląda to naprawdę nowatorsko i sam w miarę upływu gry łapałem się coraz częściej na tym, iż przemierzałem kolejne lokacje właśnie z załączonym „trybem detektywa”, zamiast podziwiać świetnie wykonane otoczenie normalnie. Z wykorzystaniem owej opcji wiąże się jeszcze jeden, świeży patent, a mianowicie likwidacja przeciwników w cichy sposób, niczym Rikkimaru, czy Hitman, w swoich własnych grach. Często wygląda to tak, iż wpadamy do pomieszczenia, obsadzonego kilkoma uzbrojonymi zbirami. Wówczas szybko przy użyciu linki przedostajemy się pod sufit i przy załączonym Detective Mode, widzimy doskonale położenie naszych wrogów (widzimy przez ściany!) dzięki czemu sprytnie przemieszczamy się nad ich głowami, zakradamy się i bez robienia jakiegokolwiek hałasu – likwidujemy ich kolejno. Partnerzy natychmiast wpadają w panikę i próbują się rozdzielać, aby uchronić się przed dalszym dziesiątkowaniem, jednak zazwyczaj ich próby spełzają na niczym. Inteligencja kluczem do sukcesu Wspomniane trzy wyróżniki Batmana, to naprawdę fajne patenty, jednak czym byłyby one, gdyby nasi przeciwnicy posiadali IQ równe zeru? Ta zasada przyświecała również chłopakom z RockSteady – i widać to w niektórych momentach doskonale, jednak nie udało się im trzymać jej do końca. Sztuczna inteligencja przeciwników wypada po prostu nierówno. W walce, kiedy to otacza nas kilku(nastu) wrogów, zachowują się oni bardzo dobrze – blokują, kontrują, atakują nas grupkami z każdej strony i przez to pojedynki nawet z najniższa klasą przeciwników (henchmani) potrafią nieraz napsuć krwi. Jest jednak druga strona medalu, która psuje nieco świetnie wpleciony w rozgrywkę element stealth, a mianowicie IQ przeciwników, kiedy to próbujemy zajść ich chociażby po cichu. Stoją oni wówczas zazwyczaj nieruchomo, nawet gdy Batman skrada się do nich nawet z boku i powinni oni to zdecydowanie dostrzec. Bywają oni również często głusi na hałas, który zrobimy przechodząc obok nich, czy tuż po tym gdy zgubią nas z oczu, po prostu odpuszczają i nadal stoją jakby nigdy nic. To jednak drobnostki, gdyż ogólnie w skali całej przygody sztuczna inteligencja wypada zdecydowanie in plus.
Walka w Batman: AA rozwiązana została również korzystnie i całkiem rozmyślnie. Do wyprowadzania ciosów służy właściwie tylko jeden przycisk („kwadrat” – PS3, X – Xbox 360) drugim zaś wyprowadzamy kontry, a trzecim atak ogłuszający przeciwnika. Czwarty przycisk spośród podstawowych, służy do akrobacji, uników i ogólnie mówiąc – lawirowania pomiędzy przeciwnikami. Takie obłożenie pada sprawuje się bardzo dobrze, a walki prowadzi się dzięki temu w sposób intuicyjny i dynamiczny. Dodatkowo w późniejszym czasie odblokowujemy możliwość ładnie animowanych rzutów i ciosów specjalnych, które dodatkowo podbijają spektakularność walki. Jedyny minus, jeśli o pojedynki chodzi, to właściwie to, co zarzucić można większości przygodówek – mocno schematyczne walki z bossami, które opierają się na powtarzaniu tych samych sekwencji, aż do skutku. I, owszem same pojedynki wyglądają zazwyczaj niezwykle widowiskowo, lecz taka schematyczność walki nieco nuży i skutecznie chłodzi wysoką temperaturę walk. Niewątpliwie wielka to szkoda, ponieważ, gdyby umiejętnie skombinowano efektowność + rozbudowanie co ważniejszych pojedynków – wówczas byłoby naprawdę rewelacyjnie!
Będąc już przy nieco gorszych aspektach gry, zapomnieć nie mogę o pewnym aspekcie, będącym smutnym znakiem naszych czasów – ukłonowi w stronę casualowych Graczy mianowicie. Może i nieco wyolbrzymiam, jednak gra nawet na najwyższym stopniu trudności do najtrudniejszych nie należy. Skąd te oskarżenia? Ano, chociażby stąd, iż tuż po zgonie w trakcie pojedynku z bossem, tudzież kilkukrotnym zacięciu się w danym momencie, konsola sama śpieszy z pomocą co trzeba zrobić, aby przebić się dalej. Zabiera to nieco radości odkrywania i samodzielnego dochodzenia do wszystkiego, podobnie jak naprawdę mało wymagające i zrealizowane bez większego powera starcia z bossami. Otóż, zapowiadają się one naprawdę widowiskowo, a kończą się niestety na żmudnym, schematycznym i naprawdę niewymagającym powtarzaniu skutecznych akcji. I owszem, widowiskowości większości starć nie można zaprzeczyć, jednak chciałoby się tez więcej ciężkiej, ale jakże satysfakcjonującej walki.
Podobnie rzecz ma się z samym finałem gry, który to wypada po prostu przeciętnie i bez większych emocji. A przecież to do niego dążymy przez cały czas trwania naszej przygody. Słabo. Kogo zaprosiliśmy na przyjęcie? Nowego Batmana uważam jednak za dobrego, więc co, oprócz wyżej wspomnianych nowinek w gameplay’u oraz ogólnych pozytywów, jeszcze wypada dobrze? Zdecydowanie bardzo fajna fabuła, której choć nie można odmówić nieco sztampowości, to jednak wciąga i bardzo zajmuje aż do samego końca. Bardzo klimatycznie brzmią komentarze Jokera, który po przejęciu władzy w Arkham Asylum, bawi sie w lokalnego spikera, i często bawi wręcz swoimi ciętymi, pełnymi czarnego humoru komentarzami. Historia przedstawiona w grze rozwija się bardzo prężnie i naturalnie, powolutku wciągając nas coraz bardziej w wydarzenia, których jesteśmy świadkami. Walka z co większymi przeciwnikami, zazwyczaj poprzedzona jest pewnym okresem zmierzania do nich i swego rodzaju wojenek psychologicznych, sprowadzających się do wymiany zdań, tudzież gróźb, które Batman wymienia z danym bydlakiem. Ogólnie mówiąc, każda większa rola w grze wypadła naprawdę udanie i charyzmatycznie. Od pozornie uroczej i bezbronnej Ivy, przez niezwykle sugestywnie oddaną pokręconą Harley Quinn, aż po zwierzęce, dzikie i agresywne postacie Killer Croc’a, czy Bane’a.
Dwoch głównych aktorów całego spektaklu czyli Jokera i Batmana zostawiam specjalnie na koniec. Ten pierwszy, to świetnie oddana i zrealizowana postać szaleńca, nieobliczalnego człowieka, który za wszelką cenę chce wprowadzić w życie swoje makabryczne pomysły, przy tym świetnie się bawiąc i rzucając przepełnione zgryźliwością i groteską kwestie. Główny bohater zaś, czyli Batman, oddany został z należytą estymą, jakiej spodziewać się mogliśmy – jest to postać twarda, zdecydowana, która ma świadomość tego, iż to ona odpowiedzialna jest za mieszkańców Gotham City i chce za wszelką cenę powstrzymać przeciwników. Właśnie o takich głównych bohaterach mówi się, że są to postacie, z którymi Gracz będzie chciał i umiał się utożsamiać. …a wygląda to cudownie
A jak tytuł prezentuje się od strony audiowizualnej? Otóż naprawdę dobrze. Fachowo zrealizowana, często wspaniale koordynująca poziom napięcia ścieżka dźwiękowa, umiejętnie wprowadza, buduje i podtrzymuje klimat gry, ciągle przygrywając gdzieś w tle przygody powoli, lub podnosząc tempo i oddając wartką akcję na ekranie. Modele postaci, otoczenia i ogólny, szczegółowy design świata wypadają naprawdę dobrze. Świetna architektura posępnego kompleksu, skąpanego w wszechobecnej ciemności, tudzież brud szpitalnych oddziałów, bądź przeszywająca wręcz chłodem kostnica, wspaniale współgra ze skąpanymi w jasnych i żywych barwach pięknie odstawionej biblioteki, czy innych, pięknych wnętrz. Do tego dodajmy płynniutką animację, daleki, absolutnie niedorysowujący się horyzont, obowiązkowy anti-aliasing – te wszystkie szczegóły, w połączeniu z pięknie wykonanym, klimatycznym otoczeniem prezentują się naprawdę świetnie jako całość. Każda lokacja w grze, czy to ścieki, podwórze, brudne sale szpitalne, czy zwykłe korytarze – mają swój własny, unikalny klimat i design, który potrafi być wręcz namacalny. Ogólnie mówiąc, wykonanie nowego Batmana, to solidny, naprawdę wysoki poziom i co bardzo widoczne – sumienna, rzemieślnicza wręcz robota grafików, którzy włożyli masę pracy i – co widać, umiejętności w swoją robotę.
Epilog Jaki jest wiec Batman: Arkham Asylum? Odpowiem krótki: naprawdę dobry. Co najważniejsze – gra ustrzegła się wpadnięcia w schematy i nudę, które to często zabijają dobrze zapowiadające się tytuły. Jest to tytuł równy, prezentujący się i brzmiący bardzo dobrze, z umiejętnie i ciekawie poprowadzoną fabuła, z rozsądkiem dawkujący nam spotkania z większymi przeciwnikami, całość dodatkowo okraszając ciekawymi zagraniami typu wspomniane przeze mnie na początku gadżety, dodatkowe wyzwania, czy nowatorski tryb – detective mode. Owszem, gra jak każda, nie ustrzegła się od kilku błędów, i tak przeciwnicy mogliby być jednak nieco inteligentniejsi, a pojedynki z bossami, bardziej rozbudowane i nieliniowe. Wszystkiego jednak mieć nie można, a my otrzymaliśmy właśnie kolejny świetny tytuł, który z pewnością będzie wysoko notowany w kategorii najlepszych gier 2009 roku. Co ciekawe, Batman: AA to jeden z niewielu naprawdę dobrych tytułów na licencji filmu/komiksu – samo to powinno stanowić już dla Graczy doskonałą rekomendację. Gorąco polecam więc nowego Batmana wszystkim fanom zarówno uniwersum Człowieka-Nietoperza, jak i po prostu dobrych, przygodowych gier akcji. Ja sam zaś oczekuje już na sequel, który jak sugeruje zakończenie, z powinien być tylko kwestią czasu.
zalety: Klimat, fabuła, postacie Gadżety Batmana Nowinki w gameplayu
wady: Słabe walki z bossami Liniowość
ocena: 8+
Przeczytaj również
Komentarze (72)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych