Mój syn (2021) - recenzja, opinie o filmie [Best Film]
W przezabawnej książce "Disaster Artist", opowiadającej o kulisach powstania jednego z najgorszych filmów naszych czasów, "The Room", autor Greg Sestero opowiada czytelnikowi, że jego przyjaciel, Tommy Wiseau postanowił zakupić dwie kamery filmowe - cyfrową i analogową - i kręcić swoje magnum opus obiema na raz, ponieważ "nikt jeszcze nigdy czegoś takiego nie zrobił". Sestero ripostuje, że może to dlatego, że nie ma to żadnego sensu. Coś podobnego można powiedzieć o pomyśle reżysera na nakręcenie dzisiejszego filmu.
Christian Carion napisał swój scenariusz - raczej podstawową historię, niezbyt oryginalną, ani dobrze przemyślaną - ale postanowił nie dzielić się nim z odtwórcą głównej roli. I tylko nim. Wszyscy pozostali aktorzy zdawali sobie sprawę dokąd zmierza fabuła i tylko James McaAvoy nie wiedział nic ponad to kim jest jego bohater. Podobnie wyglądało to w oryginalnej, francuskojęzycznej wersji filmu, nakręconej również przez Cariona w 2017. Jest to niezaprzeczalnie intrygujący eksperyment i pozwala wydobyć z aktora najprawdziwsze emocje, ale ma też swoje minusy. Sporo minusów.
Mój syn (2021) - recenzja filmu [Best Film]. Festiwal porzuconych wątków
Kiedy spojrzeć na fabułę filmu jako całość, już po seansie, okazuje się, że jest to prosta, mało rozbudowana, żeby nie powiedzieć, że szkieletowa historia. Edmond Murray (McAvoy) jedzie na teren obozu, z którego w tajemniczych okolicznościach zniknął jego syn. Była żona, Joan (Claire Foy) nie radzi sobie zupełnie z sytuacją, a policja działa zbyt wolno. Ed zaczyna więc szukać dziecka na własną rękę i bardzo szybko trafia na mocno podejrzane zachowania pewnych osób. Blisko początku filmu ma miejsce niesamowicie trzymająca w napięciu scena, podczas której nasz główny bohater rozmawia z kimś i zarówno on, jak i widz dostrzegają, że jest z tą osobą coś nie tak. Muzyka stopniowo narasta, wraz z gniewem Murraya, który jest przekonany, że rozwiązał właśnie sprawę. Problem w tym, że wcale nie. Jego absolutnie logiczne pytanie nigdy nie doczekuje się satysfakcjonującej odpowiedzi, lecz okazuje się, że tamten człowiek jest niewinny. Ale dlaczego w takim razie zachowywał się tak podejrzanie? No i co z tym pytaniem?! Odpowiedź jest dosyć prosta i, niestety, w ogóle niesatysfakcjonująca.
Scenariusz cały wysłany jest podobnymi fałszywymi tropami, specjalnie budzącymi podejrzenia tak, żeby nieznający fabuły aktor reagował na nie, jak robiłby to zapewne prawdziwy ojciec w podobnej sytuacji. Problem w tym, że Carion nie wymyślił żadnych sensownych usprawiedliwień podejrzanego zachowania postaci, więc wątki te zostają zwyczajnie porzucone chwilę po tym, jak scenariusz skręca w inną stronę. Finalnie rozwiązanie zagadki jest proste i nie zgrywa się w żaden ciekawy sposób z resztą wątków. Główny bohater po prostu trafia w pewnym momencie na odpowiedni trop, a cała reszta filmu mogłaby równie dobrze przestać istnieć.
Mój syn (2021) - recenzja filmu [Best Film]. Długo budowane napięcie
Tym, co dzisiejszemu filmowi wychodzi bardzo dobrze, jest natomiast tworzenie i później utrzymywanie atmosfery niepewności. Wspomniana już scena rozmowy, później przesłuchanie jednego podejrzanego i w końcu finałowe podchody w starym domu z absurdalnie wielką ilością pomieszczeń i korytarzy. Akcja nigdy nie kończy się szybkim strzałem, czy innym, natychmiastowym rozwiązaniem. Murray skrada się, wychyla, szuka - to wszystko musi potrwać. W międzyczasie muzyka stopniowo robi sie coraz głośniejsza, a kamera Erica Dumonta, doskonale rozumiejąc sytuację, śledzi bohatera długimi, nieprzerwanymi ujęciami, często bardzo blisko niego, tak żeby widz nigdy nie miał pewności co czai się za rogiem - podobnie jak sama postać.
Oświetlenie w większości tych scen jest raczej naturalne, ale zdarzają się i zdjęcia nocne, spowite w mroku, rozświetlone jedynie świecącymi mglistym, pomarańczowym światłem lampami. Ciemność jest zazwyczaj nieprzenikniona, ale w ostatniej scenie trzeba było doświetlić trochę plan żeby widz był w stanie cokolwiek zobaczyć. Przyznam, że nie jestem jakimś wielkim fanem tego dzisiejszego sposobu kręcenia scen nocnych. Jest może bardziej realistycznie niż kompletnie rozświetlający mix białego i niebieskiego światła lat minionych, ale ja tam na przykład lubię widzieć co oglądam. Bo później, jak twórcy przesadzą, to dostajemy egipskie ciemności, jak w "Długiej nocy" z "Gry o tron" i weź się domyślaj co się dzieje. Tutaj nie jest oczywiście aż tak źle, ale do pełni szczęścia też trochę zabrakło.
"Mój syn" to całkiem ciekawy eksperyment. McAvoy dostał szansę pokazać swój talent aktorski i wyszła mu ta improwizacja bardzo dobrze. Do tego reżyser rozumie w jaki sposób budować klimat i trzymać widza na skraju fotela. Szkoda więc, że scenariusz jest dziurawy jak szwajcarski ser, a właściwa historia tego, co stało się z synem Edmonda Murraya jest zwyczajnie nijaka. Myślę, że warto sprawdzić film Cariona jako ciekawostkę, jako swego rodzaju novum w sztuce filmowej, ale czysto rozrywkowo, fabularnie, "Mój syn" jest płytki i nijaki. Trzeba się zdecydować, co jest dla nas, jako widzów, ważniejsze.
Atuty
- Długie, pełne napięcia ujęcia;
- Improwizujący przez 90 minut James McAvoy;
- Dobrze budująca klimat muzyka.
Wady
- Masa nieprowadzących do niczego wątków;
- Nijaka zagadka i jej rozwiązanie.
"Mój syn" to film w całości oparty na jednym patencie - gwiazda filmu nie znała scenariusza. Rozwiązanie z całą pewnością intrygujące i świeże, ale potrzebujące znacznie lepiej napisanego scenariusza, aby mogło zadziałać.
Przeczytaj również
Komentarze (3)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych