Cult of the Lamb - recenzja i opina o grze [PS4, Xbox, Switch, PC]. I Ty możesz założyć sektę
Są takie gry, które od pierwszej zapowiedzi wrzucam na listę „muszę zagrać”. To uczucie nie pojawia się tylko przy dużych tytułach z segmentu AAA, jednak od czasu do czasu chętnie spędzam czas przy mniejszych perełkach... I jedną z takich gier jest tytuł Massive Monster. Przeczytajcie naszą recenzję Cult of the Lamb.
W 2022 roku nie zabrakło wielkich produkcji z gatunku AAA, jednak w gronie przewidywalnych tytułów wyróżnia się Cult of the Lamb. Twórcy ze studia Massive Monster wpadli na ciekawy pomysł, ubrali go w uroczą grafikę i zapewnili uzależniający gameplay, który potrafi zauroczyć na wiele godzin. Zacznijmy jednak od początku.
Cult of the Lamb to poradnik małego sekciarza
Akcja recenzowanego Cult of the Lamb rozpoczyna się w iście krwawy sposób, ponieważ tytułowy baranek musi zmierzyć się ze swoim losem i dosłownie kroczy małym korytarzem, by zakończyć swój marny żywot. W ostatnim momencie przed ścięciem jego głowy i oddaniu ciała w ofierze początkowo tajemniczym postaciom, główny bohater zostaje uratowany, ale tylko pod jednym warunkiem – chwyci za miecz, rozpocznie wyżynanie wyznawców i założy swoją sektę.
I tak naprawdę ten akapit przedstawia główną ideę Cult of the Lamb, ponieważ w grze zakładamy swój kult, naszym zadaniem jest nie tylko stworzyć prężnie działającą grupę wyznawców, ale przede wszystkim musimy biegać po kolejnych generowanych lokacjach, by pozbyć się bossów – to właśnie oni na samym początku przygody chcieli naszej śmierci, a teraz muszą zmierzyć się z naszą rosnącą potęgą.
Założenia są banalnie proste, jednak szczerze mówiąc – trudno mi było oderwać się od produkcji Massive Monster. Deweloperzy wykorzystują kilka mechanik, które bardzo dobrze napędzają rozgrywkę i w rezultacie jeśli „złapiecie bakcyla”, to będziecie dążyć do stworzenia idealnej sekty, która zarządzi w świecie przedstawionym. Nie jest to jednak bardzo rozbudowana opowieść, ponieważ przebicie się przez główne dungeony powinno zająć 12-15 godzin. W moim przypadku sprawa była trochę bardziej skomplikowana, ponieważ wpadłem na game breaking buga, przez którego po blisko 9 godzinach musiałem rozpoczynać rozgrywkę od początku, ponieważ baranek po wykonaniu jednego z zadań nie otrzymał kolejnego questa. Próbowałem różnych sposobów na ruszenie gry, ale w pewnym momencie zrozumiałem, że najwyższy czas na drugą sesję. W rezultacie spędziłem przy tytule znacznie więcej czasu, ale nie żałuję tego, bo wiem, że do Cult of the Lamb będę często wracał. Twórcy na szczęście wiedzą o tym problemie i pracują nad aktualizacją.
Cult of the Lamb nie oferuje jednak pełnej swobody, a twórcy dość niepotrzebnie przez dużą część opowieści chcą trzymać gracza za rączkę – czasami musimy pogadać z rybakiem, innym razem zagrać w mini-grę w kości lub po prostu wypełniać w moim odczuciu mało potrzebne, poboczne zadania, które odciągają nas od głównego wątku. Deweloperzy jednak w taki sposób wydłużają czas głównego wątku, co w moim odczuciu źle wpływa na rozgrywkę.
Cult of the Lamb to połączenie kilku świetnych pomysłów
Gdy rozpoczynamy zabawę w Cult of the Lamb, to otrzymujemy do swojej dyspozycji jednego wyznawcę, jednak bardzo szybko rozbudowujemy osadę i nie tylko stawiamy nowe budynki, ale przede wszystkim poszerzamy liczbę swoich wiernych. Możemy to zrobić przez bieganie po lochach – tutaj deweloperzy wykorzystali prosty system dróg, dzięki którym w odpowiednim momencie możemy wybrać na mapie następną ścieżkę i w taki sposób bez problemu trafiamy do lokacji, gdzie możemy uratować mieszkańców świata. Wracając do swojej bazy pojawia się opcja przywołania uratowanej wcześniej postaci – twórcy w tym miejscu pozytywnie zaskakują, ponieważ możemy nie tylko wybrać kształt twarzy wiernego, zmienić jego znaki szczególne, ale nawet bez problemu dostosujecie jego kolor. W konsekwencji stworzycie armię podobnych zwierzątek, ponieważ w naszej wiosce mogą znajdować się przykładowo krokodyle, liski, żabki czy też inne barwne i uroczo wyglądające stworki.
W recenzowanym Cult of the Lamb nie możemy jednak liczyć na pomoc państwa i 500+ na każdego zapatrzonego w przywódcę sekty, więc bardzo szybko okazuje się, że nasi poddani mają swoje wymagania. Gracz musi nie tylko gotować dla swojej ekipy, ale trzeba zwracać uwagę na wykorzystywane składniki, ponieważ dając im złe potrawy możemy wywołać kilka chorób. Zmęczony poddany nie będzie wykonywał poleceń, a gdy jeszcze nie będziemy sprzątać i nie zadbamy o wskaźnik wiary, to możemy doczekać się buntu. Zwolenników możemy przekupić znalezionymi prezentami lub zadbać o ich morale przez rozmowy, ale odpowiednie udobruchanie ekipy nie jest takie proste.
Co możemy zrobić, gdy sytuacja wymyka się spod kontroli? Wskoczyć do świątyni i odpalić jeden z kilku rytuałów, dzięki którym pozbędziemy się niewierzących – nic nie podnosi wiary, jak dokonanie efektownej ofiary i przywołanie potwora, który pozbędzie się niedowiarka. Opcji jest kilka, więc warto dobrze zarządzać swoimi poddanymi, a baranek może jeszcze wygłaszać kolejne kazania lub tworzyć doktryny wpływające na wszystkich poddanych.
Wódz sekty ma również okazję do dokładnego zarządzania składem swoich owieczek, więc podczas rozgrywki w Cult of the Lamb możemy przykładowo wysłać część ekipy do dbania o surowce, a kolejnych do modlenia się za naszą postać – ten drugi element jest szczególnie ważny, ponieważ tylko za pomocą wiary możemy korzystać z „boskich natchnień”. Pod taką zmyślną nazwą deweloperzy ukryli drzewo rozwoju naszego kultu – zdobyte punkty przeznaczamy na odblokowywanie nowych budynków. Jest to znaczące, ponieważ tylko w taki sposób możemy otrzymać dostęp do przykładowo tartaku, więzienia (dla niewierzących), dołu do zakopywania zabitych wiernych lub nawet śpiworów, w których nasza ekipa może spać. Tutaj w fantastyczny sposób deweloperzy połączyli założenia znane z przykładowo Stardew Valley oraz Animal Crossing i upiększyli znane mechaniki oraz założenia przez systemy związane z sektą.
Baranek chwyta za tasak? W Cult of the Lamb to normalna sytuacja
Recenzowany Cult of the Lamb to nie tylko spełnianie zachcianek wiernych i wykorzystywanie ich wiary do tworzenia nowych budynków. Głównym założeniem gry jest wybicie bossów, więc wchodząc do kolejnych dungeonów mamy okazję wziąć udział w naprawdę dynamicznych i znakomicie zrealizowanych pojedynkach – walka zapewnia pozytywne wrażenia znane z przykładowo Hadesa i Dead Cells, ponieważ rywalizacja jest szybka, za każdym podejściem otrzymujemy losową broń, od czasu do czasu możemy sięgnąć po nowy oręż lub skorzystać ze specjalnych mocy. Zmagania zostały podzielone na pokoje, w których znajduje się nawet kilku przeciwników wykorzystujących zróżnicowane ataki, a akcję podkręcają główni antagoniści, którzy chętnie wrzucają na arenę kolejnych wrogów – za wybicie niewiernych otrzymujemy nagrody, wśród których często pojawia się złoto. Waluta jest ważna, ponieważ za jej pomocą możemy tworzyć wspomniane wcześniej budynki.
Bieganie pomiędzy etapami jest w tym wypadku intrygujące, ponieważ zawsze mamy kilka dróg, by w ostateczności natrafić na finalnego oponenta, ale czasami warto pomyśleć, czy lepiej zebrać dodatkowe surowce lub po prostu uratować kolejnego wiernego. Początkowo gameplay wydaje się trochę za łatwy, ale sporo zmienia się po kilku pierwszych godzinach rozgrywki, ponieważ w pewnym momencie niezbędne jest naprawdę rozsądne zarządzanie postacią – dobry unik, krótkie ataki lub wyczekiwanie na błąd oponenta jest niezbędne do sukcesu.
Massive Monster udało się stworzyć bardzo dobrze naoliwioną maszynę, bo podczas rozgrywki chcemy rozwijać swoją sektę, więc biegamy do kolejnych podziemi, zdobywamy surowce, dbamy o morale wyznawców, a jeszcze cały czas musimy pamiętać o dobrym wykorzystywaniu wiary i monet, bo tylko w taki sposób rozbudujemy naszą rodzinę. Nie jest to jednak produkcja, która pozwoli nam na spokojne zarządzanie swoją wioską, bo bardzo szybko się przekonałem, że w Cult of the Lamb zawsze czegoś brakuje i gracz musi nieustannie biegać – czy to za jedzeniem, surowcami, wiernymi czy właśnie pieniędzmi. Wyruszając do lochu otrzymujemy komunikaty o zachorowaniach, a nawet śmierci niektórych członków naszej ekipy... W tej sytuacji najlepiej jak najszybciej wrócić do domu, wykopać grób i wrzucić do niego ciało, bo wierni mogą cały czas chodzić obok umarlaka i zamiast pracować zaczną go opłakiwać. Niezbędne jest podjęcie dobrych wyborów w drzewku rozwoju, ponieważ jako szef sekty zarządzamy swoimi wiernymi, nagradzamy ich lub decydujemy się na kilka efektownych kar.
W miarę postępów fabularnych odblokowujemy jeszcze kilka dodatkowych miejscówek, które pozwalają zwiedzać barwny świat – odwiedzając latarnię morską możemy łowić ryby niezbędne do przyrządzenia kilku posiłków, a dzięki grze w kości w potencjalnie łatwy sposób powiększamy zawartość swojej sakiewki. Każde miejsce to jednak nie tylko ciekawy NPC, ale przede wszystkim piękne tereny. Cult of the Lamb wyróżnia się kapitalną oprawą, która bez wątpienia zachęca do rozgrywki, bo choć dungeony są do siebie bardzo podobne i trudno w tym miejscu mówić o wielkiej różnorodności biomów, to jednak wierni, przeciwnicy, a nawet sam główny bohater zostali dopieszczeni – szczególnie warto zwrócić uwagę na animacje, które wyglądają świetnie. Pod względem grafiki tytuł przypomina Don't Starve, co w moim odczuciu jest dużym atutem. W dodatku gra otrzymała przyjemny dla ucha soundtrack, który nawet pod koniec opowieści nie był dla mnie problemem.
Recenzowany Cult of the Lamb ma jednak jeden problem, z którym twórcy muszą jak najszybciej się uporać – gra na Nintendo Switchu łapie małe zadyszki. Spadków płynności doświadczałem już po akcji lub podczas ważniejszych wydarzeń w wiosce, więc nie wpłynęło to bezpośrednio na walkę, ale na szczęście deweloperzy pracują nad stosowną aktualizacją, która zajmie się wyeliminowaniem błędów.
Czy warto zagrać w Cult of the Lamb?
Cult of the Lamb to bardzo dobre połączenie kilku pomysłów, jednak produkcja oferuje coś więcej niż tylko zwykłe wykorzystanie znanych mechanik. Deweloperzy ubrali całość w znakomite szaty tworzenia sekty, a jednocześnie produkcja potrafi oczarować grafiką. Rozwijanie własnego ugrupowania to ciekawe doświadczenie, a wykonywanie kolejnych rytuałów, zarządzanie ekipą i zbieranie surowców zachęca do kolejnych sesji. W dodatku tytuł proponuje dynamiczną i dobrze zrealizowaną walkę, która jest w pewien sposób ukoronowaniem rozgrywki.
Mam ogromną nadzieję, że Cult of the Lamb osiągnie jak największy sukces, by deweloperzy mogli rozwijać tę koncepcję – chciałbym ponownie wcielić się w małe, z pozoru bezbronne zwierzę, które chwyci za miecz i rozpocznie przekonywanie wiernych do swoich racji.
Cult of the Lamb to jedna z najnowszych, małych perełek, którym naprawdę warto dać szansę, bo Massive Monster zadbało o uzależniający gameplay.
Ocena - recenzja gry Cult of the Lamb
Atuty
- Tworzenie sekty zapewnia sporo frajdy
- Satysfakcjonująca walka napędzana przez uczucie „jeszcze jeden raz”
- Możliwość personalizacji wiernych
- Przemyślane wykorzystanie znanych mechanik
- Urocza oprawa, która pasuje do koncepcji produkcji
- Systemy dobrze się ze sobą łączą, a ich rozbudowa potrafi pozytywnie zaskoczyć
- Sporo do zrobienia – duża regrywalność
Wady
- Gra niepotrzebnie w kilku momentach trzyma gracza za rączkę
- Twórcy muszą wyeliminować wspomniany błąd i spadki animacji (Switch)
Chcesz zarządzać swoimi owieczkami, eliminować niewiernych, nagradzać oddanych, a wieczorami biegać po lochach, by zgromadzić kilka monet na nowe budynki? Uważaj tylko na jedno – Cult of the Lamb oferuje prawdziwie uzależniającą rozgrywkę.
Przeczytaj również
Komentarze (41)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych