ghostbusters

Ghostbusters: Spirits Unleashed - recenzja gry [PS5, PS4, PC, XONE, XSX] . Z duchem czasu

Krzysztof Grabarczyk | 30.10.2022, 18:00

Pogromcy Duchów kojarzą się z najlepszymi latami dzieciństwa. Gdy po Nowym Jorku hasał niezapomniany "Piankowy Marynarzyk", sam miałem ochotę sięgnąć po wysysacz. Teraz, miałem okazję to zrobić dzięki najnowszej produkcji studia Ilfonic. Deweloper opracował grę bazującą na schemacie znanym m.in. z Predator: Haunting Grounds czy Friday 13th: The Game. Taka forma rozgrywki w obu przypadkach osiągnęła zaskakujący sukces, więc kolej na następną legendę kina. Przed Państwem nowe pokolenie łowców duchów w Ghostbusters: Spirits Unleashed. Zapraszam do recenzji.

Ghostbusters: Spirits Unleashed - wskakuj w kombinezon

Dalsza część tekstu pod wideo

undefined

Recenzowana produkcja wita nas klimatycznym otwarciem. Przewodnikiem będzie sam Dan Aykroyd, pierwszy z oryginalnej czwórki filmowych bohaterów. Minęły dekady, nastała era nowych pokoleń śmiałków, którzy podejmą się walki z duchami. Scenariusz jest tak naprawdę tłem, ponieważ Ghostbusters: Spirits Unleashed stawia przede wszystkim na sieciową rozgrywkę. System oferuje możliwość rozgrywania misji w pojedynkę, w towarzystwie kierowanych przez grę botów, lecz to raczej zastępcze doświadczenie i przy takiej perspektywie zabawy, ta szybko się znudzi. Gdy poznamy wszystkie kluczowe postacie w remizie, stworzymy własnego bohatera. Edytor jest całkiem rozbudowany i zwymiarować można każdą cechę wyglądu. Do wyboru, do koloru.

Sterowanie jest całkiem intuicyjne, natomiast zastosowany silnik graficzny sprzyja stylistyce. Modele postaci trochę przypominają kolegów z Fortnite, lecz to chyba celowy zabieg, by przyciągnąć młodszych graczy. Niemniej, oprawa jest przyjemna dla oka, natomiast wydajność rzadko spada poniżej 60 klatek na sekundę, w wersji na konsoli PlayStation 5. Tekstury wprawdzie nie zabijają ostrością, lecz ogólny projekt wszystkich pięciu map nie pozwala na dezorientację. Ghostbusters: Spirits Unleashed wpisuje się w gatunkowe standardy. Przejdźmy teraz do najważniejszego, czyli rozgrywki. Walczyć będziemy po obu stronach odwiecznego konfliktu. Jako tytułowi Pogromcy Duchów lądujemy klasycznie w czwórkę i rozpoczynamy poszukiwania zbłąkanych dusz.

W recenzowanym Ghostbusters: Spirits Unleashed użyjemy skanera do wychwycenia formy astralnej. Duchy będą straszyć obecnych na każdej mapie cywilów. U góry ekranu widnieje wskaźnik nawiedzania danej lokacji, jeśli dotrze do magicznych stu procent, pogromcy przegrywają. Zatem skupiamy się na pojmowaniu ducha strumieniem energii i zapędzeniem go w pułapkę. Im więcej duchów zdeponujemy, tym szybciej zdobędziemy punkty doświadczenia aby dorwać lepsze wyposażenie. Rozgrywka z żywymi graczami to esencja Ghostbusters: Spirits Unleashed. Oprócz siejących postrach duchów, pogromcy będą likwidować wyrwy, przez które owe duchy się dostają. Ich pokonanie trwa relatywnie długo, natomiast broń szybko się przegrzewa, więc co chwila należy ją schłodzić. W miarę postępów ten czas możemy zredukować. Misje trwają zaledwie kilka minut, więc samotna rozgrywka nie będzie w stanie przykuć na długo.

Ghostbusters: Spirits Unleashed - nie strasz, nie strasz

Recenzowana gra oferuje możliwość wcielenia się w astralnego prześladowcę. Granie duchem jest kompletnie innym doświadczeniem, bazującym najczęściej na dywersji. Musimy również bronić wyrw, zanim zniszczy je wroga frakcja. Aby osiągnąć przewagę, niekoniecznie skupiamy się na opluwaniu szlamem pogromców. Często wystarczy postraszyć NPC, by przełożyć szalę zwycięstwa. Nawet jeśli przeciwnicy zdołają pojmać naszą zjawę strumieniem energii, mamy szansę na ucieczkę. Wówczas ciśniemy przycisk akcji i wychylamy gałkę. Oczywiście, im bliżej pułapki, tym mniejsze szanse na powodzenie. Ale od czego mamy np. krzesełko?

Recenzowane Ghostbusters: Spirits Unleashed wzorem z filmowego pierwowzoru, stawia ducha w antagonistycznym świetle. Do dyspozycji mamy swoje minionki, które jesteśmy w stanie wywołać by chwilowo zająć wroga. Bardzo ważna jest opcja wejścia w dany przedmiot, jak choćby wspomniane krzesło. Dzięki temu ukryjemy się przed ścigającą grupą, dany przedmiot możemy również opanować, lecz wówczas szybko stajemy się celem. W końcu widok samoczynnie poruszającego się krzesełka nie jest zbyt podejrzany, prawda? By odzyskać energię, interakcja z elementami otoczenie jest niezbędna. Uroki życia po życiu. Teoretycznie, model walki w skórze Pogromcy Duchów wypada atrakcyjniej. W końcu dysponujemy wyposażeniem, które w bazie można dowolnie ulepszać. Cieszy również, że twórcy nie każa niczego wykupować. Raz odblokowane fanty zostają na zawsze.

W niniejszej recenzji Ghostbusters: Spirits Unleashed chciałbym jeszcze wspomnieć o dość skromnej zawartości, Mam nadzieję, że twórcy skupią się na odpowiednim rozwoju tej produkcji. Zaszczepiona w grze współpraca i rywalizacja zarazem po prostu angażuje. Na koniec oddam pokłon warstwie muzycznej. Miło słyszeć filmowe brzmienia oraz znane głosy aktorów. Trzeba jednak zadać sobie pytanie czy warto wyłożyć te 180 złotych przy obecnej zawartości? Gra daje dostęp do pięciu inspirowanych filmem map. Istnieje wprawdzie jakiś tam tryb fabularny, lecz to jedynie zamiana żywych graczy na botów. Ilfonic powinni z czasem pomyśleć o trybie fabularnym. Cała reszta zdaje egzamin. Rozgrywka bawi, grafika cieszy oko, muzyka dopina klimat. Dzwońcie pod 212-897-1964. Tylko po naszemu Was nie zrozumieją, ponieważ gra nie otrzymała polskiej lokalizacji.

Ocena - recenzja gry Ghostbusters: Spirits Unleashed

Atuty

  • Rozgrywka
  • Filmowe smaczki
  • Przystępność w rozwoju postaci
  • Oprawa

Wady

  • Mała zawartość
  • Pojedynczy gracz nie ma tutaj czego szukać

Ghostbusters: Spirit Unleashed potrafi zaangażować. Poziomy i muzyka przywołują oryginalne wspomnienia, natomiast rozgrywka sprawdza się w grupie. Samotne wilki raczej niczego lepszego nie wywęszą. Czekamy na dalsze wsparcie ze strony dewelopera. Na jesienne wieczory jak znalazł.
Graliśmy na: PS5

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper