Destiny 2: Lightfall

Destiny 2: Upadek Światła - recenzja i opinia o grze [PS5, PS4, XONE, XSX, PC]. Świadek nadchodzi!

Igor Chrzanowski | 05.03.2023, 18:00

Destiny 2: Upadek Światła doczekało się hucznych zapowiedzi i nakręcania społeczności na tak zwany początek końca. Czy zatem najnowsze rozszerzenie do Destiny 2 jest tak dobre jak zapowiadało Bungie? Zapraszamy do naszej recenzji!

Już od pierwszego Destiny ekipa Bungie przygotowywała nas na ten moment. Światło i Ciemność są odwiecznymi wrogami, którzy za wszelką cenę chcą osiągnąć swoje cele. Wiemy już, że Wędrowiec chce rozprzestrzeniać życie we wszechświecie i działać w imię dobra, ale czego tak naprawdę chce sam Świadek? Recenzowany dziś dodatek Destiny 2: Upadek Światła dostarcza nam kilku ważnych odpowiedzi, ale stawia przed nami ze dwa razy więcej pytań.

Dalsza część tekstu pod wideo

Destiny 2: Upadek Światła - fabuła

Destiny 2: Upadek Światła - recenzja gry. Pomnik Calusa

Historia fabularnych rozszerzeń do Destiny i Destiny 2 jest dość wyboista. Czasami dostajemy tak genialne opowieści jak The Taken King lub Królowa-Wiedźma, czasem zaś zdarzają się nudne opowiastki jak Klątwa Ozyrysa czy Twierdza Cieni. Jak jest w tym przypadku? Szczerze mam wrażenie, że scenarzyści z Bungie za bardzo chcieli uderzyć w super młodzieżowe tony i pokolenie 2000+, albowiem cały wątek fabularny z Destiny 2: Upadek Światła można by zamknąć w dosłownie kilku zdaniach, które rozwlekają się na 6-8 godzin misji przeplatanych iście żenującym humorem. Po tym jak w poprzednim DLC dowiedzieliśmy się co nieco o Świadku, ten wysyła swoją armię Ciemności przeciwko Wędrowcowi, nasz okrągły obrońca wychodzi mu jednak na spotkanie i tak rozpoczyna się zażarta bitwa pomiędzy Strażnikami, a tak zwanym Legionem Cienia prowadzonym przez Calusa. Przy okazji okazało się, że na Neptunie od tysięcy lat istniało bardzo zaawansowane technologicznie miasto zwane Neomuna, której mieszkańcy korzystają z tak zwanej ArkoChmury, gdzie przechowują swoją świadomość.

Miasta tego strzegą Kroczący Wśród Chmur, czyli technologicznie rozwinięci ludzie, mający wyłącznie jeden cel - za wszelką cenę chronić mieszkańców Neomuny, którzy to teraz są zagrożeni znacznie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Nie dość, że Calus ze swoją armią chcą zająć tak zwany Całun, to jeszcze Weksowie chcą dobrać się do zasobów ArkoChmury. Wraz z Ozyrysem, Nimbusem i Rohanem musimy zatem zrobić wszystko, aby nie dopuścić wrogów do przejęcia tychże obiektów. O ile pierwsze dwie misje zapowiadają całkiem fajne wydarzenia, tak im dalej w las tym robi się gorzej i bardziej nużąco. Niby coś tam się dzieje, ale w sumie nie bardzo mnie to kręciło i w absolutnie żaden sposób nie angażowało. Ponadto wczucie się w cały ten konflikt utrudniają zarówno Ozyrys jak i Nimbus. Ten pierwszy non-stop biadoli o tym, że nie ma czasu i nie ma czasu... a potem znów nie ma czasu, drugi zaś zachowuje się jak dwunastoletni szczyl, który sypie tekstami pokroju "ło jeny, jak ty tam wpadłeś i zrobiłeś ciach, pif-paf, trach... to było odjazdowe." - mój cringe'ometr wywalił skalę żenady.

Destiny 2: Upadek Światła - rola Pasma w rozgrywce

Destiny 2: Upadek Światła - recenzja gry - Zestaw Steelseries

Na szczęście całość bardzo ratują zmiany w rozgrywce jakie wprowadza tym razem Bungie. Przede wszystkim głównym motywem tego dodatku jest tak zwane Pasmo, czyli druga już subklasa Ciemności, do której dostajemy dostęp wraz z postępami w kampanii fabularnej. Początkowo gra bardzo skąpo dawkuje nam możność władania Pasmem, ale ma to swoje fabularne uzasadnienie - jako posiadacze Światła musimy ostrożnie korzystać z tej mocy, bowiem bardzo szybko nas wykańcza, więc najpierw gdy dostaniemy już taką możliwość musimy nauczyć się nią władać. Działa to trochę tak jak chociażby w Dragon Ballu, gdzie nowy Super Saiyanin musi nauczyć się utrzymywać w tym stanie, zamiast wybuchnąć mocą na 2 minuty i potem zemdleć z wycieńczenia.

Co ciekawe, wiele osób narzeka na to, że historia recenzowanego Destiny 2: Upadek Światła to swego rodzaju sześciogodzinny samouczek władania Pasmem, ale mi tam to nie przeszkadzało. Wpierw dostajemy przedsmak tego jak kozacka jest to moc, by potem dać jej upust i rozgnieść naszych przeciwników jak małe robactwo. Oczywiście wiąże się to z pewnym niedosytem nowości w samej fabule, ale potem możemy cieszyć się Pasmem w pozostałych aktywnościach, w których przecież spędzamy znacznie więcej czasu. Tak jak pisałem już w poprzednim tekście, Pasmo daje nam kilka ciekawych możliwości pokroju chwycenia się konkretnych punktów niczym Spider-Man i przelecenia przez kawałek areny w dosłownie 2 sekundy oraz w przypadku Łowcy walkę Pasmem niczym śmiercionośnym łańcuchem w stylu Devil May Cry. Korzystanie z Pasma daje zatem sporo frajdy i znacząco odświeża cały system walki Destiny 2.

Jeśli zaś chodzi o samą konstrukcję misji i to jak rozłożono akcenty rozgrywki na te kilka godzin zabawy, tutaj jestem dość rozdarty. Z jednej strony misje są bardzo długie i strasznie wymagające, co z pewnością spodoba się największym wyjadaczom serii, dla których każda minuta spędzona w świecie wykreowanym przez Bungie to czysta frajda. Mi to jednak niestety trochę przeszkadzało, ale zapewne głównie dlatego, że na potrzeby recenzji musiałem się ciut śpieszyć. Wiecie, to jest trochę tak, że gdy już myślicie, że powinna się skończyć, bo jej długość zaczyna męczyć, okazuje się, iż to tak w sumie dopiero 75% zadania i nagle pojawia się jeszcze jakieś super ciężkie zagrożenie.

Destiny 2: Upadek Światła - Dręczyciele będą Twoim koszmarem

Destiny 2: Upadek Światła - Dręczyciel

Pojawienie się armii Świadka w naszym Układzie Słonecznym jest równoznaczne z zupełnie nową zgrają przeciwników. Większość z nich to dobrze znane twarze z Czerwonego Legionu, nazwane tym razem Czarnym Legionem, ale jest tu dość potężny nowy rodzaj oponentów. Są to tak zwani Dręczyciele - jednego z nich widzicie na screenie powyżej. Ekipa Bungie zapowiadała, że każde spotkanie z takowym bossem będzie naprawdę poważnym wydarzeniem, a pojedynkowanie się z nim ma być jednym z najcięższych wyzwań jakie kiedykolwiek stawiało nam Destiny 2. No i w sumie muszę przyznać, że nie blefowali. Po pierwsze już sam wizualny projekt takiego Dręczyciela budzi postrach, a klimat podkręca jeszcze to, że przemawiają oni do nas w jakimś mrocznym języku i generalnie są przesiąknięci Ciemnością na wskroś. 

Już walka 1 na 1 z takim typkiem jest czymś ekscytującym, dzięki czemu recenzowane Destiny 2: Upadek Światła ma swoje ciekawsze momenty, ale gdy na arenie pojawia się dwóch takich byczków. No to co tu dużo mówić - masz przerąbane. Zwłaszcza jak grasz solo. Szczerze, ukończyłem każdy dodatek i wiele rajdów w Destiny 2, ale nigdy nie miałem takich problemów jak z Dręczycielami. Nie dość, że są szybcy to jeszcze mogą się teleportować, doskakiwać do gracza, a nawet złapać nas za krtań i wbić w ziemię niczym stary gwóźdź. Generalnie mam takie wrażenie, że balans, długość i konstrukcja misji były szykowane głównie pod trzyosobowe drużyny, przez co grając jako solista możesz mieć spore problemy z ukończeniem kampanii, o ile nie jesteś jakoś bardzo oblatany z mechanikami gry. Sam jako weteran serii musiałem się mocno napocić.

Destiny 2: Upadek Światła - czy warto zagrać?

Reasumując Destiny 2: Upadek Światła zdecydowanie nie jest najlepszym z dodatków jakie otrzymało Destiny 2, ale nie jest też najgorszym, jak to wiele osób pisze w Sieci. Co prawda kampania fabularna się dłuży i bywa cringe'owa, aczkolwiek braki narracyjne wynagradza solidna rozgrywka oraz sporo ulepszeń z kategorii Quality of Life jak chociażby presety ekwipunku. Najbardziej nowe DLC docenią wieloletni fani marki, poszukujący mocnego wyzwania i nowych sposobów na urozmaicenie sobie rozgrywki. Teraz pozostaje nam tylko czekać na The Final Shape. które zakończy sagę Światła i Ciemności.

Ocena - recenzja gry Destiny 2: Upadek Światła

Atuty

  • Pasmo daje wielką moc i mnóstwo frajdy
  • Neomuna wygląda świetnie i jest pełna sekretów
  • Dręczyciele to prawdziwi DRĘCZYCIELE
  • Ponownie sporo aktywności pobocznych

Wady

  • Przydługie i nieco męczące misje
  • Nudnawy i mało porywający wątek fabularny
  • Bardzo późno dostajemy Pasmo na własność

Destiny 2: Upadek Światła do najlepszych kreacji w historii Bungie nie należy, ale pomimo średniej fabuły daje mnóstwo frajdy z rozgrywki.
Graliśmy na: PC

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper