Lies of P – recenzja i opinia o grze [PS5, Xbox, PS4, PC]. Czy kukiełka zostanie prawdziwym chłopcem?
Carlo Collodi w najmroczniejszych snach nie mógł przewidzieć, że główny bohater jego powieści po ponad 140 latach od swojej pierwszej przygody przejdzie wielką metamorfozę, chwyci za śmiercionośne bronie i zacznie mordowanie następnych pacynek. Motyw Pinokia powraca w niespotykanej dotychczas wersji, by zaproponować graczom zaskakująco znajomy soulslike. Jaki jest Lies of P? Przeczytajcie naszą recenzję.
W 2023 roku zagraliśmy już w wiele fantastycznych gier, ale gdzieś w całym tym dobrobycie kolejnych horrorów, finezyjnych RPG-ów, następnych bijatyk, a nawet muzycznych niespodzianek, dotychczas brakowało mocnych przedstawicieli wymagających soulslike'ów. To właśnie z tego powodu z zaciekawieniem przyglądałem się promocji produkcji Round8 Studio, bo w zasadzie... nie wierzyłem. Na szczęście od czasu do czasu mam okazję spędzić blisko 30 godzin z grą, która choć nie jest pozbawiona wad, to ostatecznie oferuje mi przyjemnie satysfakcjonujące doświadczenie.
Czy Pinokio to kukiełka... a może morderca?
Koreańczycy z Round8 Studio wpadli na genialny plan, ponieważ opowieść w recenzowanym Lies of P jest luźno inspirowana twórczością Carlo Collodiego. Gracze mają okazję wcielić się w marionetkę genialnego konstruktora, ale Geppetto zaginął – na początku przygody tajemniczy głos budzi bohatera, który musi eksplorować miasto Krat w poszukiwaniu swojego ojca, by następnie w pewien sposób... naprawiać błędy przeszłości. Trudno w tym wypadku mówić o bezpośredniej inspiracji znanymi powieściami, ale twórczość Włocha została wykorzystana jako tło wydarzeń... i muszę przyznać, że budowanie narracji przez środowisko, napotkanych mieszkańców oraz krótkie sekwencje dialogów nie zawodzi. Scenariusz Lies of P szczególnie w drugiej części historii potrafi zaskoczyć, ponieważ twórcy zapewnili odpowiednią marchewkę, za którą chce się gonić – dla jednych będzie to wyłącznie pretekst do eksploracji świata i walki, ale nawet w takiej sytuacji gracze nie powinni narzekać.
Gra jednocześnie będzie bardzo ciekawym doświadczeniem dla fanów Bloodborne'a, ponieważ w dosłownie każdym elemencie produkcji Round8 Studio w pewien sposób inspirowało się przygodą From Software... co oczywiście nie jest niczym złym, ale wielokrotnie podczas gry uśmiechnąłem się pod nosem, ponieważ zespół na swój sposób odrobił zadanie domowe. Sam początek przygody jest bardzo podobny do opowieści z 2015 roku, ale warto zaznaczyć, że w recenzowanym tytule nawet zadania dodatkowe są bardzo podobne do przygody pełnej krwi – nie są to specjalnie rozbudowane misje, ale jeśli graliście w Bloodborne to bardzo szybko odczujecie dużą inspirację. Nie musicie się jednak obawiać „koreańskiej kopii” uznanej z gry z PlayStation, ponieważ deweloperzy zgrabnie w wielu miejscach dodają coś od siebie i już na samym początku przygody swój charakter pokazuje system kłamstw – w ważnych momentach fabularnych główny bohater może odpowiedzieć na potencjalnie trudne pytanie. Wybrane odpowiedzi budują historię, co jest bezpośrednio związane z dużą regrywalnością – fani wracania do przygód będą mogli ukończyć grę kilkukrotnie, by poznać dodatkowe szczątki historii i lepiej ułożyć całą opowieść. Jednocześnie kłamstwa wpływają na naszą postać, ponieważ... odrobinę zmieniają kukiełkę. Jest to ciekawy pomysł, który może sprawić, że wielu graczy będzie ponownie wracać do gry, by sprawdzać, jak będzie prezentować się opowieść, gdy zdecydujemy się na podjęcie innych, fabularnych decyzji.
Ta historia nie zapewniłaby aż tak dobrych wrażeń, gdyby nie została opowiedziana w odpowiednim miejscu – lokacja to bez wątpienia jeden z dużych atutów Lies of P, ponieważ deweloperzy pokusili się o majestatyczną stylistykę czasów belle époque. To właśnie świat gry w znakomity sposób łączy się z mroczną przygodą i bez wątpienia właśnie dla opracowanych lokacji warto zagrać w produkcję – deweloperzy zadbali o znakomitą atmosferę. Podróżując po kolejnych terenach z łatwością można zatracić się w kapitalnym klimacie... choć sam świat jest bardzo liniowy. Deweloperzy w wielu miejscach rzucają na korytarzowe tereny elementy otoczenia, które choć z pozoru wyglądają, jak moglibyśmy je zniszczyć, to ostatecznie odbijamy się od przykładowo większych drewnianych elementów lub małych krzaczków – choć dosłownie obok mogliśmy zniszczyć podobne skrzynie. Takie ograniczenia nie są częste, jednak łatwo można dostrzec, że deweloperzy chcieli nam sprzedać wizję znacznie większego, bardziej rozbudowanego świata, ale w ostateczności... po prostu łatwo tutaj odbić się od ściany.
Do tych ograniczeń można szybko przywyknąć, w końcu ostatecznie nie wpływa to na doświadczenie, ale już znacznie gorzej wypadają momenty, w których deweloperzy rzucają gracza na prawdziwą... głęboką wodę. I nie mam tutaj na myśli wymagających bossów lub wyjątkowo męczących grup wrogów – w kilku fragmentach Lies of P musimy zmierzyć się z... wąskimi kładkami ustawionymi nad dużymi przepaściami. Gdy źle pójdziemy lub w międzyczasie zostaniemy zaatakowani, to musimy rozpoczynać etap od początku. Każda taka akcja potrafi mocno sfrustrować, ponieważ niektórych ataków trudno uniknąć. W dodatku recenzowana produkcja ma problem z blokowaniem głównego bohatera przez przeciwników – zdecydowanie za często nie mogłem ruszyć postacią, ponieważ przede mną stał przeciwnik, który sprawił, że moja marionetka nie mogła pójść w lewo lub prawo. W ostateczności łapałem dwa dodatkowe ataki na głowę i padałem na ziemię.
Warto w tym miejscu podkreślić, że Round8 Studio nie zdecydowało się na jedną, wielką otwartą lokację, a cały świat został podzielony na fragmenty – stargazer (odpowiednik ognisk) pozwala nam nie tylko zregenerować życie, ogniwa pulsu (flaszki), wcześniej pokonanych przywrócić przeciwników, ale przede wszystkim umożliwia teleportowanie się pomiędzy fragmentami świata. W dodatku za pomocą stargazerów wracamy do hotelu, który jest naszą bazą wypadową – to właśnie tutaj znajduje się Sophia (pozwala nam awansować), ale także możemy ulepszyć bronie, dopakować możliwości postaci lub kupić kilka przedmiotów, które przydają się w trakcie podróży. Deweloperzy w tym miejscu pozwalają nam również sprawdzić możliwości... gramofonu – podczas eksploracji świata znajdujemy płyty, które możemy włączać odwiedzając HUB. Nie będę zdradzał za wiele, ale nawet w tym miejscu Round8 Studio wpadło na ciekawy pomysł.
Lies of P korzysta z uroków Bloodborne'a
Pierwszy zwiastun recenzowanego Lies of P wywołał masę porównań do krwawej historii From Software i po zapoznaniu się z tytułem Round8 Studio mogę śmiało napisać – deweloperzy czerpali garściami z dorobku Japończyków, ale potrafili ubarwić gameplay. To z jednej strony bardzo klasyczny soulslike, w którym przez większość czasu możemy biegać z jedną bronią, nie musimy przejmować się wielkimi umiejętnościami, a nauczenie się ruchów przeciwnika to podstawa do sukcesu wygrania każdego starcia, ale jednocześnie gdzieś w całej tej dosłownie namacalnej esencji Bloodborne, deweloperzy nie zawiedli i potrafili zaoferować grze odpowiednie poczucie świeżości.
W Lies of P od początku możemy skorzystać z jednej z trzech broni i w zasadzie Round8 Studio nie przygotowało żadnego systemu klas – progresja ogranicza się do kilku statystyk, które pozwalają nam wpłynąć na siłę ataków, paski zdrowia oraz wytrzymałości czy też zadbać o defensywę. W grze nie znajdujemy tony najróżniejszego sprzętu, ale bez przeszkód każdą zabawkę ulepszamy – w tym wypadku nie tylko dbamy o klasyczne „+1” za zdobyte surowce, ale deweloperzy opracowali również system tworzenia oręża. Główny bohater najwidoczniej odebrał kilka rad od swojego uzdolnionego ojca, ponieważ w trakcie rozgrywki w Lies of P bez przeszkód łączymy części, by wykorzystać atuty różnych broni – propozycja nie jest specjalnie rozbudowana, jednak pozwala w ciekawy sposób zarządzać zgromadzonymi dobrami.
Round8 Studio nie podążyło drogą największego hitu From Software i nie zapewniło bohaterowi rozbudowanych pancerzy – zamiast tego stroje są związane wyłącznie z wyglądem. Po pokonaniu ważnych przeciwników możemy ubrać ładne wdzianka, które jednak nie charakteryzują się rozbudowanymi statystykami. W grze zdobywamy amulety oraz części obronne pokroju ramy i przetwornika, które faktycznie wpływają na nasze możliwości, ale Lies of P nie jest kolejną przygodą, w której z bohatera zrobimy prawdziwy czołg nakładając na niego gigantyczną zbroję, dorzucając ogromny hełm i rozwijając postać pod zdrowie i wytrzymałość. Początkowo nie byłem przekonany do takiej koncepcji, jednak ostatecznie? Twórcy i tak zaproponowali kilka rozwiązań, które powinny przypaść do gustu wielu graczom – a jednocześnie jest to kolejny element wyróżniający pozycję od wielu przedstawicieli gatunku.
Po pierwszych chwilach w Lies of P otrzymujemy również dostęp do bardzo ciekawego rozwoju bohatera – postać zdobywając Napęd P może otrzymać dostęp do różnych ulepszeń – przykładowo korzystamy z dodatkowego ogniwa pulsu (leczenie) lub możemy wykonać kolejny unik. Gracze zdobywając Kwarc mogą zadbać o znaczące usprawnienie postaci, która lepiej radzi sobie z atakami, obroną, mądrzej korzysta ze zdolności i przedmiotów. Drzewko umiejętności nie jest specjalnie rozbudowane, ale muszę przyznać, że studio zadbało o przejrzysty system. Napęd P jest ciekawy biorąc pod uwagę, że tak naprawdę na pierwszy rzut oka Round8 Studio nie stworzyło bardzo rozbudowanego rozwoju postaci. Początkowo gameplay opiera się głównie na zbieraniu ergo (odpowiednik dusz), który zgarniamy z pokonanych wrogów, jednak im dalej w las, tym łatwiej docenić opracowaną mechanikę rozwoju postaci.
Walka w Lies of P to nostalgiczny ukłon w stronę Bloodborne'a
Recenzowany Lies of P proponuje na swój sposób bardziej taktyczne pojedynki, ponieważ bohater od początku nie jest specjalnie mobilny, musimy dopiero rozbudować pasek staminy, by móc mu zapewnić większą ruchliwość, a i tak odnoszę wrażenie, że zdecydowanie łatwiej jest mądrze odbijać ataki wrogów i następnie wyprowadzać skuteczne kontry. Postać może korzystać z przykładowo wielkiego miecza, więc podczas przyjmowania obrażeń na gardę, musimy liczyć się z tym, że pasek zdrowia zostanie nadszarpnięty – deweloperzy jednak zaproponowali świetny system, ponieważ gracz ma chwilę na odbudowanie zdrowia. Decydując się na szybkie ataki po skutecznej obronie możemy zregenerować HP i jednocześnie przygotować się na kolejne ataki – mechanika nie jest specjalnie odkrywcza, ale świetnie sprawdza się w grze.
Bohater bez problemu korzysta z dwóch ataków, chętnie wbija miecze w plecy wrogów, błyskawicznie korzysta z flaszek zwanych tutaj ogniwo pulsu, wykorzystuje uniki podczas pojedynków, za pomocą idealnej gardy nie traci życia po ataku wroga, a deweloperzy oferują nawet system znany z serii Monster Hunter – w trakcie walki nasza broń zaczyna się niszczyć, więc możemy wykorzystać ostrzałkę w łapie, by poprawić jej możliwości. Od pewnego momentu twórcy oddają w nasze ręce kamienie szlifierskie i w tej sytuacji możemy nasycić broń wybraną mocą... to również dobrze kojarzycie, co nie?
Jednym z największych atutów recenzowanego Lies of P są bossowie – często gigantyczne maszkary charakteryzują się genialnym designem. Projektanci z Round8 Studio zadbali o znakomity wygląd wszystkich oponentów – niezależnie czy walczymy z głównym badassem na zamkniętej arenie czy też spotykamy dopasionego wroga w otwartym świecie. Lies of P potrafi w tym miejscu zachwycić, ponieważ zespół odpowiedzialny za grę opracował szereg ciekawych maszyn i bestii – szczególnie podobają mi się ich animacje, bo często są to niby niedorobione urządzenia, które po chwili zmieniają się w niezwykle wymagających wrogów. Nie mogę także przyczepić się do projektów zwykłych przeciwników, a na pewno warto podkreślić, że w samych starciach z wielkimi bossami niezbędne jest wykorzystanie przewagi – ogłuszenie przeciwnika nie zawsze jest łatwe, ale wykorzystując odpowiednie ciosy możemy zadbać, by wróg na chwilę przystanął, a następnie mamy okazję wykonać efektowny i często śmiercionośny atak.
Lies of P z jednej strony wyróżnia się od wspomnianego Bloodborne jeszcze jednym elementem, ale jednocześnie... w tym miejscu zespół odpowiedzialny za grę przyglądał się Sekiro: Shadows Die Twice – bohater korzysta z ręki legionu, dzięki której możemy przykładowo porazić wroga prądem lub przyciągnąć go niczym Scorpion. Sprzęt ma pewne ograniczenia, ale podczas opowieści otrzymujemy kilka ciekawych opcji, które rozbudowują nasze możliwości – świetnie sprawdza się łączenie głównej broni z „rękawicą”. Przez część historii korzystałem z elektrycznej pałki oraz identycznego wzmocnienia przez łapę... w ostateczności mogłem zadbać o potężne combo.
Istotnym elementem starć jest również baśniowy kunszt, czyli specjalne ataki, którymi charakteryzują się bronie – a dokładnie są one przypisane do głowni i rękojeści. Bohater ma opcję korzystania ze specjalnych ataków – w trakcie walki ładujemy punkty baśni, by następnie móc aktywować ciosy przez jeden z przycisków. Twórcy w prosty sposób rozbudowują nasze ofensywne możliwości i jest to miły dodatek do arsenału postaci... choć oczywiście musimy nauczyć się wykorzystania zdolności w odpowiednim momencie.
Istotnym tematem w tym gatunku jest również sam poziom trudności i także tutaj Lies of P nie zawodzi – przez pierwszą połowę gry, podczas której tak naprawdę uczymy się mechanik i staramy się lepiej zrozumieć wszystkie systemy, przeciwnicy nie są zbyt wymagający, ale od pewnego momentu Round8 Studio kończy z taryfą ulgową i rozpoczyna się konkretna zabawa. Deweloperzy nie chcą nas jednak mocno karać i choć po pierwszej śmierci upuszczamy całe ergo (dusze), to jednak druga śmierć nie sprawia, że od razu tracimy wszystkie zdobyte surowce – nasze zasoby zostają pomniejszone, ale mamy kolejną szansę na odrobienie dobytku.
Czy warto zagrać w Lies of P?
Pisząc te słowa zastanawiam się, jak w dzisiejszych realiach Lies of P odebrałby włoski pisarz. Na podstawie jego dzieła narodziła się nowa produkcja, teraz historią pacynki mogą zainteresować się nowi odbiorcy, a jednocześnie bohater powrócił w zupełnie niespodziewanej wersji. Jestem jednak przekonany, że właśnie w taki sposób można podejmować się rozwijania znanych światów, a Round8 Studio przygotowało grę, obok której nie powinni przejść obojętnie wszyscy fani dzieł From Software. Hidetaka Miyazaki powinien zagrać w Lies of P, by następnego dnia zadzwonić do Jima Ryana z propozycją – to jak... robimy ten Bloodborne 2?
Lies of P nie jest najmocniejszym przedstawicielem gatunku, jaki zadebiutował na rynku w ostatnich latach, ale Round8 Studio wykorzystuje spory dorobek wspomnianego Japończyka, by zaproponować grę, z której nie tylko dumny powinien być Carlo Collodi, ale przede wszystkim właśnie Hidetaka Miyazaki.
Ocena - recenzja gry Lies of P
Atuty
- Jedna z najbardziej klimatycznych produkcji 2023 roku. Round8 Studio zadbało o genialną atmosferę, dzięki której w tę produkcję chce się grać,
- Świetny, dynamiczny (ale bez przesady!) system walki. Deweloperzy dobrze wykorzystali znane schematy,
- Bardzo duży rozwój arsenału głównego bohatera. Pinokio zamienia się w prawdziwego zabójcę,
- Genialny design przeciwników. Te mechaniczne maszkary są przerażające,
- Round8 Studio przygotowało zaskakująco rozbudowaną historię, do której warto wrócić.
Wady
- Bardzo liniowe projekty poziomów. Twórcy zdecydowanie za często „zamykają” tereny przez zagracone ściany,
- W niektórych sytuacjach możemy zginąć przez błąd gry (blokada postaci przy ścianie),
- Twórcy nie uniknęli mocno frustrujących momentów.
Nie spodziewałem się, że Lies of P będzie tak satysfakcjonującą produkcją. Widząc pierwszy zwiastun oczekiwałem wiele, ale życiowe doświadczenie pokazało mi, by z rozwagą podchodzić do podobnych materiałów. W ostateczności na rynku debiutuje gra, do której chętnie będę wracać... a nawet mam nadzieję, że to początek czegoś większego.
Graliśmy na:
PS5
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (201)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych