Reklama
Mój syn Ezra (2023)

Mój syn Ezra (2023) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Rodzinna wyprawa po rozwiązanie

Piotrek Kamiński | 15.06, 23:00

Ezra jest fanem stand-upu i kinematografii. Lubi oglądać występy swojego ojca, boi się, że umrze jako prawiczek, nie cierpi, kiedy ktoś się do niego przytula. Typowy chłopak w tym wieku. Może z jednym wyjątkiem - znajduje się w spektrum autyzmu.

Tony Spiridakis pisał swój scenariusz przez dobrych kilka lat, opierając się w znacznej mierze na własnych doświadczeniach, jako że jego własne dziecko również ma autyzm i bardzo wiele lat zajęło mu zrozumienie, czym to zaburzenie jest i jak z nim żyć - że jego dziecko nie wymaga "naprawy", tylko zrozumienia", dostosowania się do jego indywidualnych potrzeb.

Dalsza część tekstu pod wideo

Tworząc film na tak delikatny temat, potrzebne było równie delikatne podejście do tematu. Opcje były, zasadniczo, dwie - albo zatrudnić w pełni zdrowego, utalentowanego aktora, który da radę dźwignąć materiał albo faktycznie autystycznego dzieciaka z nieprzeciętnym talentem, który z powodzeniem zagra to, co mu powierzono, pozostając przy tym naturalnym i wiarygodnym. Reżyser, Tony Goldwyn, poszedł tą drugą drogą i, szczerze mówiąc, chwała mu za to, bo gdybym nie sprawdził, nie wiedziałbym nawet, że mam do czynienia z faktycznie autystycznym aktorem, za to od samego początku czułem, że będzie to wysokiej klasy występ. Podobnie zresztą, jak w przypadku reszty obsady.

Mój syn Ezra (2023) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. A gdyby tak rzucić wszystko i pojechać w Bieszczady?

Przejażdżka

Max (Bobby Cannavale) i jego była żona, Jenna (Rose Byrne) wspólnie wychowują autystycznego syna, Ezrę (William A. Fitzgerald). Chłopak jest bardzo żywy, uzależniony od popkultury, z żyłką wodzireja. Regularnie pakuje go to w tarapaty, przez które zdarzyło mu się już choćby zostać wywalonym ze szkoły. Więcej, niż jeden czy dwa razy. Tak więc, kiedy po raz kolejny grozi mu wydalenie, jego rodzice ze wszystkich sił starają się do tego nie dopuścić. Dla obojga oznacza to zupełnie co innego.

Jenna wierzy w system i to, że najlepsi specjaliści chcą jak najlepiej dla jej dziecka. Max widzi to trochę inaczej. Sam nie miał lekkiego dzieciństwa, wychowując się wyłącznie z ojcem pracoholikiem/furiatem, Stanem (Robert Dr Niro), najprawdopodobniej również znajdującym się w spektrum. Zresztą sam Max również jest bez dwóch zdań niezdiagnozowanym posiadaczem zespołu Aspergera, co tłumaczyłoby jego fiksacje, trudne do opanowania napady agresji i generalny upór. Tak więc, kiedy pewnego wieczora dociera do niego, że władze chcą nafaszerować jego dziecko mocnymi prochami "dla jego dobra", postanawia pomóc mu w jedyny sposób, w jaki potrafi... Uprowadzając go z domu matki i uciekając z miasta! Rozpoczynają się wakacje z tatą.

Mój syn Ezra (2023) - recenzja, opinia o filmie [Monolith]. Ważna relacja ojca z synem

Trzy pokolenia

Jak być może nietrudno się domyślić, "Mój syn Ezra" jest raczej prostą konstrukcyjnie historią. Chłopaki jadą w kraj, po drodze ucząc się od siebie nawzajem. Jeden jak być bardziej wyrozumiałym ojcem, że nie trzeba kontrolować każdego jednego elementu życia swojego dziecka i, że nasza latorośl wcale nie zawsze będzie dokładnie taka sama, jak my, nawet z tymi samymi metodami wychowawczymi i nie ma w tym nic złego. Drugi natomiast otworzy się na otaczający go świat, wyjdzie - trochę na siłę, jasne, ale później już szukając interakcji na własną rękę - ze swojej strefy komfortu i poczuje to wszystko, o czym jego rodzice marzyli dla niego od dawna. 

Oczywiście żaden z tych kamieni milowych nie miałby szans zrobić na widzach wrażenia, gdyby nie fenomenalne występy całej obsady. Cannavale w roli ojca jest absolutnie bezbłędny, mieszając w równych proporcjach czystą wodą agresję i gołą wrażliwość. Z początku można odnieść wrażenie, że jego postać jest zbyt przerysowana, zbyt bezpośrednia, lecz kiedy zaczynamy lepiej rozumieć jej historię, wszystko zaczyna wskakiwać na swoje miejsce. To postać jak najbardziej niedoskonała, ale właśnie dzięki temu bardzo ludzka i Cannavale idealnie oddaje wszystkie jej złożoności. Po drugiej stronie spektrum mamy natomiast Rose Byrne i uważam, że to całkiem niesamowite, że mimo swojej zupełnej odmienności od Maxa, ostatecznie i jej chodzi przede wszystkim o dobro Ezry i my, jako widzowie, nigdy nie mamy problemu ze zrozumieniem tego faktu. Oboje aktorzy czują świetnie swoje role, w pełnej harmonii uzupełniając się nawzajem. Prócz nich w filmie ważne role gra jeszcze dosłownie garstka innych nazwisk. De Niro bardzo dobrze wpisuje się w typ zgryźliwego, zamkniętego w sobie perfekcjonisty, który nie zdzierży krytyki, ale nie potrafi też rzucić choćby najmniejszym komplementem. Vera Farmiga pojawia się w filmie dosłownie na kilka minut i aż chciałoby się zobaczyć jej więcej, bo zarówno ona, jak i jej chemia z Cannavale są niesamowicie magnetyczne - to chyba mój największy problem z całym filmem. Od czasu do czasu dostajemy tu naprawdę ciekawie zrealizowane postacie, które znikają niemal tak szybko jak się pojawiły, bo ich zadaniem jest jedynie pchnąć opowieść do przodu. A przecież widz chciałby wiedzieć jeszcze tak wiele więcej! Zwłaszcza że wszystko to dzieje się w cieniu występu Maxa u Jimmy'ego Kimmela, co jest niby zwieńczeniem jego osobistego wątku, ale mnie jako widza interesuje zapewne mniej, niż cokolwiek innego w tym filmie...

"Mój syn Ezra" to bardzo kameralna, bardzo osobista opowieść o trudach wychowywania dziecka z Autyzmem. Nie powala na kolana nowatorskim podejściem ani w sumie niczym innym, ale to po prostu dobry film o więzi ojca z synem. Od czasu do czasu można się pośmiać, ze dwa razy wzruszyć, a przez całych 100 minut podziwiać występy całej obsady. Ciepłe kino, na ciepłą porę roku.

Atuty

  • Cała główna obsada robi robotę;
  • Ciekawe, edukacyjne podejście do tematu autyzmu;
  • Świetna chemia między postaciami;
  • Piękne zdjęcia - zwłaszcza wschodu i zachodu słońca;
  • Dobre tempo.

Wady

  • Zbyt uproszczone wątki poboczne;
  • Kilka naciąganych decyzji scenariuszowych.

"Mój syn Ezra" to kino drogi przepuszczone przez pryzmat rodzinnego komediodramatu i tak jak nie powala na kolana w żadnym z tych tematów, tak pod każdym względem jest po prostu sympatyczną, dobrą produkcją, po obejrzeniu której widzowi robi się lżej na sercu.

7,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper